Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Pacific Northwest Balet
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:50, 22 Maj 2010    Temat postu:

- W takim wypadku... - zaczął myśląc nad argumentacją Elzy - No tak. Może i lepiej nie. - Roy okrył się marynarką zasłaniając większość swej sylwetki jakby chciał się wtopić w tło. Granatowy materiał marynarki i czerwień foteli raczej nie były dobrym połączeniem - Co to znaczy że musisz wiedzieć? Ty nie prowadzisz arcyciekawych audycji, chyba że ja czegoś jeszcze nie wiem. - powiedział takim tonem jakby dopatrywał się w Elizabeth czegoś czego w ogóle w dziewczynie nie było. Obserwował jej pracę, zastanawiając się do czego to wszystko prowadzi. Drgnął lekko kiedy wskoczyła na swoją kładkę i przemaszerowała dalej. Pozostało mu jedynie czekać i myśleć gorączkowo po co jej jakiś odciąg i asekuracja. Roy wyciągnął szyję i popatrzył w dół stwierdzając że nie chciałby być zeskrobywany ze sceny przez Madamme jedynie dlatego ze swoją nieopatrzną i nie zaplanowaną śmiercią zburzył jej porządek próby. Pominął to z jaką gracją i spokojem jego znajoma sobie chodzi i podciągnął marynarkę wyżej zasłaniając sobie nos. Pokręcił przecząco głową widząc to co miała w dłoniach - Nie zrobisz mi tego. - powiedział patrząc na Elizabeth nadal nie mając zamiaru opuścić fotela - Nie, nie, nie... Nie przerwę... - w zasadzie nie miał czego przerwać, bo próba na dole nie trwała, więc zrezygnował z tego argumentu. Postanowił ją zagadać i odwrócić na moment uwagę - I od kiedy awansowałem na robaczka? Przeoczyłem coś?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:12, 23 Maj 2010    Temat postu:

Tak jak podejrzewała, chłopak zaczął się opierać. Zaśmiała się tylko w odpowiedzi podchodząc do niego jeszcze bliżej. - Nie, nie prowadzę żadnych wywiadów, ale to nie zmienia faktu, że czasem muszę wiedzieć pewne rzeczy. - wykręciła się od wyjaśnień. Zaczepiła sobie linkę o jedną z barierek tak, aby jej nie uciekła i stanęła tuż nad swym towarzyszem.

- A właśnie, że zrobię. - przytaknęła z szerokim bananem na twarzy stworzonym z jej uśmiechu - Co, wymiękasz? - zapytała, próbując namówić jednak Roya by wstał i pozwolił sobie założyć uprząż. Ten jednak był strasznie uparty. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać dlaczego tak często mężczyźni, którzy udają twardzieli w bardzo wielu przypadkach jak przychodziło co do czego, to wymiękali. - No wstawaj! Nie daj się prosić... - powtarzała starając się coś zdziałać, ale chłopak bynajmniej jej nie ułatwiał. W końcu słysząc kolejne 'Nie, nie, nie' sapnęła poważniejąc na ułamek chwili po to tylko, by moment później znów się rozpromienić.

- No dobra. - stwierdziła - Nie chciał Mahomet do góry... - zaczęła i uklękła tuż przed nogami Roya tak, znaleźć się niemal między jego kolanami - ... to musiała góra do Mahometa. - dokończyła - Tylko żebyś mnie potem nie zaskarżył o naruszenie nietykalności i molestowanie, kurczę... - rzuciła pochylając się w stronę chłopaka tak, by przełożyć wokół jego bioder pas zabezpieczający. Wsunęła dłonie między boki i mocując się z blokującym jej ruchy oparciem postarała się przełożyć uprząż za jego plecami, by móc zapiąć wszystkie sprzączki na nim.

- Ech, już dawno mnie żaden facet nie sprowadził do takiej pozycji! - powiedziała z westchnięciem i po chwili zaśmiała się nieco głupio z tego, jak musiały zabrzmieć jej słowa. Chcąc przegadać wydźwięk tych słów, kontynuowała - No cóż, z tym robaczkiem to tak jakoś mi wyszło. - stwierdziła - Lepiej to, niżbym miała powiedzieć coś w stylu "chodź tu do mnie, słońce", nieprawdaż? - zapytała - No rusz się choć trochę no... - zajęczała czując jak Roy nijak nie ułatwia jej przełożenie dłoni trzymającej pas za jego plecami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:31, 23 Maj 2010    Temat postu:

Z dwojga złego wybrał gorszą dla niego opcję i powiedział bez żenady - Tak wymiękam. - i tak nie mógł tego ukryć. Pokręcił uparcie głową, za nic w świecie nie chcąc się ruszyć z tego bardzo wygodnego fotela. Przesunął palcami po brzegu marynarki i opuścił ją w dół, bo ukrywać się tez nie było sensu. Gdyby mógł to odjechałby na tym fotelu w tył, byle dalej od Elizabeth która teraz wylądowała przed nim na klęczkach. Zaszurał nawet nogami, ale to nic nie dało - Proszę, daj sobie spokój z górą i z Mahometem. Zostaw gościa w spokoju. - Roy roześmiał się nerwowo i powiedział wpatrując się w dziewczynę - W zasadzie to mało bym uzyskał. Bo po co miałbym cię oskarżać? - zadrżał, bo znów miała zimne dłonie. A jemu z wrażenia i podenerwowania zrobiło się gorąco - Tak? - zapytał nim się powstrzymał - Oto ja. Ten zły. Trzeba było jednak nie szukać tych zapałek i mnie odprawić z kwitkiem. Nie musiałabyś teraz... - Roy roześmiał się i szarpnął na fotelu - Boże! Ty łaskoczesz, już... Wystarczy. - skierował swe dłonie do tyłu, złapał nadgarstki dziewczyny i odciągnął jej dłonie od siebie. Odrzucił marynarkę na sąsiedni fotel wiedząc że nie da mu spokoju, ani na moment. Przytrzymał to co próbowała mu założyć i wstał z miną która wyrażała zgodę, choć jednak nie do końca sam ją podjął. Oddał pasek Elzie - Ty się na tym znasz. - stanął dając się w spokoju zapętać - Słońce? Nie... To zdecydowanie zbyt... Kurde, ale robaczek też jest poufały.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:19, 23 Maj 2010    Temat postu:

Elizabeth jeszcze przez chwilę została klęcząc przed podnoszącym się do pionu Royem. Zaczęła się śmiać głębokim głosem, którego nie mogła odegnać na skutek słów chłopaka i jego kręcenia się dopiero co w fotelu. Gdyby nie to, że w końcu poddał się, mogłaby uznać, ze zachowuje się jak kobieta, mitygując się przed jakimkolwiek kontaktem i ryzykiem, na które przecież dopiero co się zgodził. - Masz tam łaskotki? - zapytała ciekawa.

Jednak Roy wstał i Eliza również po chwili się podniosła na nogi. Odebrała od niego uprząż i zręcznie obejmując go wokół, przełożyła za jego plecami, moment później zapinając ją z przodu. Sprzączki zadźwięczały potrącane palcami, gdy jedną po drugiej dziewczyna metodycznie dopinała, sprawdzając czy aby na pewno są solidnie i pewnie zapięte.

- Oj, przepraszam Panie Smith. - odpowiedziała spoglądając na moment na twarz Roya, szarpiąc przy tym zdecydowanym ruchem za pas upięty na jego biodrach, jeszcze raz potwierdzając swą pewność, że w stu procentach dobrze wszystko leży - To się więcej nie powtórzy. - zaśmiała się spoglądając na jego oczy. Stała w tym momencie dość blisko chłopaka, więc nie było problemu, by dojrzeć jego źrenice. - Chodź, - powiedziała po chwili puszczając pasek i obracając się do balustrady podeszła do miejsca, w którym zostawiła linkę - nie będzie tak źle, nie ma co się bać. - upewniła go. Jednak wiedziała, że skoro Roy już teraz czuł obawy, zapewne nie wyzbędzie się ich za szybko.

- Musimy tylko dotrzeć o tam. - wskazała palcem po drugiej stronie kładki widoczny na rusztowaniu podest - To najfajniejsze miejsce w całej sali. - stwierdziła. Po chwili jednak się zreflektowała trzymając w rękach linkę. Odwróciła się do Roya, opierając się zadkiem o barierkę. - Wiesz co? Może jednak, jeśli tak bardzo nie jesteś przekonany, to sobie darujmy... Nie ma sensu, żebyś się niepotrzebnie stresował. - stwierdziła - Bo ja, to ja... Mogę latać po tych wszystkich szczebelkach, nie robi to mi większej różnicy, ale Ty...? Chciałam Ci pokazać fajny widok z tamtego miejsca, - kiwnęła głową za siebie, w stronę gdzie wcześniej wskazywała mu dłonią - ale jeśli nie czujesz się na siłach, to może nie ma co? możemy posiedzieć tu, na fotelach, też nie będzie źle...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:39, 23 Maj 2010    Temat postu:

Popatrzył z góry na śmiejącą się z niego dziewczynę, wiedząc że ze swoimi obawami musi wyglądać w jej oczach na kompletnego kretyna. Przebolał to jakoś usprawiedliwiając się dzielnie przed samym sobą, że przynajmniej nie kłamie, udając nie wiadomo jakiego chojraka. Ona mogła się nie bać i śmigać na prawo i lewo po rusztowaniach, a Roy zrobiłby to po raz pierwszy w życiu. Spojrzał na Elzę i wywrócił oczami - A jak myślisz? Dobra! - do tego też wolał się przyznać byle tylko dziewczyna nie wpadła na kolejny genialny pomysł i nie zechciała tego przypadkiem sprawdzić własnoręcznie - Tak. Mam łaskotki. - powiedział stojąc spokojnie. Nie wiercił się by nie dostarczać jej powodów do narzekań. Pod wpływem szarpnięcia dziewczyny odruchowo zaparł się nogami nie dając sobą za bardzo pomiatać - Tak. Jak spadnę to się nie powtórzy. - mruknął pod nosem patrząc na Elizabeth dość sceptycznie. Wciągając nosem powietrze, poczuł ten ciekawy, charakterystyczny dla niej zapach. Roy uśmiechnął się półgębkiem. I kto tu ładnie pachnie? - Znajdziesz sobie innego królika doświadczalnego. - mimo iż uparcie narzekał, wiedział przecież, że Elizabeth przypnie go i nic złego się nie stanie. Wywrócił lekko oczami i wyciągnął palce by odebrać jej na moment linkę. Pociągnął ku sobie i obejrzał jej końcówkę. Uderzył nią parokrotnie we wnętrze dłoni patrząc na Elzę i słuchając tego co mówi. Jego spojrzenie przesunęło się do podestu. Zerknął raz jeszcze na linkę i swój pas - Nie... Po prostu... - Roy wzruszył ramionami - Ty robiąc coś pierwszy raz nie odczuwasz strachu? - pominął już to że miał wędrować po drewnianej kładce ileś tam metrów nad ziemią. Oddał jej linkę uśmiechając się lekko - Obejrzymy te widoczki. Przypinaj. Ale ty... - zaznaczył szybko - Idziesz pierwsza. - wyobraził sobie, że widząc kogoś przed sobą będzie mu łatwiej.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 9:41, 23 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:09, 23 Maj 2010    Temat postu:

- Też się boję. - powiedziała zgodnie z prawdą - Każdy by się bał. W mniejszym bądź większym stopniu, ale nikogo to nie omija. - przytaknęła jego słowom po czym odbierając od niego linkę spojrzała się na chłopaka spod pochylonej głowy sprawdzając czy aby na pewno jest przekonany do tego, co robi.

- No dobrze. Niech Ci będzie. - zgodziła się podchodząc do niego i zapinając na jego pasie karabińczyk liny, przekręcając przy tym też śrubę dodatkowego zabezpieczenia. Może i miała głupie i szalone pomysły, ale nie chciała ryzykować niepotrzebnie. To byłoby zbędne. Nie chciała przecież by mu się coś stało a tym bardziej nie chciała balansować na granicy bezpieczeństwa w chwili, gdy była już pewna tego, że Roy nie tylko się obawia tego przejścia, ale także może mieć przy tym problem z zachowaniem równowagi. Lepiej było się ubezpieczyć.

Gdy tylko zapięła linkę zabezpieczającą podeszła ponownie do kładeczki i wskoczyła na nią zwinnym ruchem. Stając na niej już prosto, obróciła się w stronę chłopaka, wyciągając do niego rękę, by pomóc mu wejść na wąską deskę. Była pewna, że wytrzyma ich dwoje, bo już nie raz była testowana wcześniej jej wytrzymałość i cięższe od nich osoby nią przechodziły tędy. Ten podest na rusztowaniach był dość popularnym miejscem dla wszystkich, którzy chcieli mieć chwilę ciszy i odosobnienia albo też tych, którzy chcieli poprzyglądać się ćwiczącym na dole tancerzom z całkiem innej niż tradycyjna perspektywy.

- Ale masz ze mną przeżycia. - stwierdziła z uśmiechem w pewnej chwili, czekając aż chłopak wdrapie się na deskę. - Pojedziesz do pracy cały zziajany i nikt Ci pewnie nie uwierzy, że poszedłeś popatrzeć na próbę baletu... - zachichotała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:26, 23 Maj 2010    Temat postu:

Czując się w końcu zrozumiały przez dziewczynę pokiwał głową. Dokładnie o to chodziło - Pierwszy raz zawsze najgorszy, prawda? Tak się mówi, więc się nie dziw, że reaguje tak a nie inaczej. Pewnie jakbyś obie przypomniała swój pierwszy raz to też nie byłabyś taka pewna jak teraz. - sam dla pewności i komfortu pociągnął linkę. Nic się nie stało. Teraz najwyżej zwali winę na siebie. Sprawdzał. Linka trzymała się. Urwie się jakby coś poszło nie tak? Trudno. Jego wina. Roy podszedł do balustrady czując się jak człowiek pracujący na wysokości z tym całym oprzyrządowaniem. Popatrzył w dół i pokręcił głową. Podał dłoń Elzie i chwytając ją mocno wskrobał się za nią na kładkę. Popatrzył w dół. Decha była może podwójnej szerokości jego stopy. Wyglądała na dość solidną, ale to nie poprawiło mężczyźnie nastroju - Och... To że byłem na próbie... Nie w to na pewno nikt nie uwierzy. Tym bardziej jakbym stwierdził, że chodziłem po rusztowaniach, bo baletnica mnie ciągała za sobą gdzie chciała. - mruknął pod nosem i wyprostował się niezbyt pewnie patrząc gdzie jest sufit, albo inne przeszkadzajki o które mógłby zahaczyć głową. Do sufitu jeszcze trochę, a belek czy innych rzeczy utrudniających dodatkowo zadanie nie spostrzegł - Już prędzej chyba by dali wiarę jakbym wpadł na ta twoja próbę jako nowy, zapalony do tańca uczeń. - przesunął ostrożnie stopę w przód i nacisnął nią na deskę. Nie zaskrzypiała. Roy postąpił o krok w przód.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:58, 23 Maj 2010    Temat postu:

Przytaknęła jego słowom - Tak, chyba tak. - odpowiedziała słowom chłopaka o pierwszym razie. Zaparła się nogami nieco w chwili, gdy chłopak wspinał się na deskę, bo nie chciała się nawet na moment zachwiać. Nie było to dla niej większym problemem. Wręcz przeciwnie, inne rzeczy zawracały bardziej jej głowę. Nie chciała, aby Roy poczuł u niej zbyt dużą siłę, której dziewczyna mieć prawa nie miała. Postarała się, aby wyszło to całkiem naturalnie.

- Haha! - znów zaśmiała się - 'Baletnica Cię ciągała gdzie chciała"? - powtórzyła - Źle Ci z tym? - zapytała spoglądając na twarz swego towarzysza. Wciąż nie puszczała jego dłoni, stwierdzając, że Roy puści ją wtedy, kiedy będzie chciał bądź kiedy poczuje się pewniej na tym niezbyt stabilnym gruncie. Pozostając wciąż zwrócona przodem do chłopaka, zaczęła stawiać powolne kroki wstecz, by niespiesznie przebrnąć przez tą najmniej pewną ścieżkę. Dalej mogło być już lepiej, bowiem rusztowania posiadały także poręcze i nie było potrzeby samodzielnego balansowania na wysokości.

- Ty i nauka baletu było by bardziej prawdopodobne? - zapytała zajmując jego myśli czymś innym niż wąskim przejściem na drugą stronę - Wiesz, jak chcesz, mogę Cię nauczyć paru kroków i ćwiczeń. Będziesz się miał czym pochwalić potem udowadniając niedowiarkom. - zaoferowała uśmiechając się ciepło do Roya. Powoli krok za krokiem brnęli po kładce. Eliza wciąż nie odwracała się do chłopaka plecami, pozostając w miarę blisko niego tak, by mógł mieć w niej oparcie.

"A w zasadzie...!!" - dziewczynie nagle przyszło coś do głowy.

- Roy, spójrz się na moment w dół. - poprosiła pewnym głosem - Nie pytaj się o to, tylko to zrób, okej? - dodała mając nadzieję, że chłopak poczuje się przez moment bardzo niepewnie a potem Eliza będzie w stanie odebrać od niego ten jego strach. - Jestem pewna, że nie jest tak źle, jakby się wydawało...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:24, 23 Maj 2010    Temat postu:

- Nie. Na dłuższą metę, jest w porządku. Choć nie twierdzę że to co teraz... - nie miał prawa narzekać. Zgodził się i stał już na tej desce. Zrobił nawet krok do przodu, a nie lubił się z niczego wycofywać po tym jak już tkwił w czymś jedną nogą - Nie powiem, znajomość z tobą w tej chwili jawi mi się jako trochę uciążliwa i dość... Niebezpieczna. - zachwiał się lekko co spowodowało silniejsze zaciśnięcie dłoni na palcach Elizabeth - No dawaj do przodu. Nie będziemy tu tak stać... - utkwił wzrok w Elizabeth i wytrzeszczył oczy z niedowierzaniem - Ale nie tak! Idź normalnie. Nie tyłem... Nie boisz się ze spadniesz? Matko, błagam cię... - Roy pokiwał głową i znów przesunął się w przód wiedziony przez dziewczynę - Tak. Raczej widząc mnie pierwszy raz nie pomyślałaś sobie: A ten to zawodowy alpinista, wszędzie wejdzie, wszystko zdobędzie... Nie wyglądam na takiego który co rano musi wpaść na Kilimandżaro by poczuć się lepiej. A wiesz, co? Ja się nie nadaję do baletu. Jestem... - zadziwiające było to ile teraz mówił. Mimo okoliczności i tak umiał obrócić wszystko w żart - To znaczy nie jestem taki jak Sebek. Gdzie mi do niego. - zerknął na Elzę nie wiedząc dlaczego tego od niego wymaga. Niechętnie popatrzył w dół. Nabrał głębiej powietrza. Był bardzo wysoko, serce mu przyspieszyło, a twarz dla odmiany lekko pobladła. Roy przymknął powieki próbując się pozbyć obrazu jaki miał pod nimi. Kiedy oprzytomniał spojrzał obrażonym wzrokiem na Elzę oskarżając ją o żarty z niego.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 12:27, 23 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:49, 23 Maj 2010    Temat postu:

- Nie, jest okej. Mogę iść tyłem. - odpowiedziała - Błagasz mnie? - zapytała z uśmiechem - No ładnie... - mruknęła żartobliwie. Nie bała się przecież a zdecydowanie bardziej wolała iść tak odwrócona i mieć oko na chłopaka niż stracić kontrolę nad sytuacją. - Nie bój się, będzie dobrze. Jestem pewna, że znajdziesz w sobie nieodkryte wcześniej pokłady odwagi. - stwierdziła melodyjnym, bardzo ciepłym głosem, podnoszącym na duchu.

Kiedy chłopak wykonał jej prośbę, Eliza przymknęła na moment oczy, zwalniając przy tym nieco kroku. Musiała się skupić porządnie, aby wychwycić u chłopaka to najbardziej namacalnie uczucie i zabrać go od niego. Nie łatwo było dla niej oddzielić te wszystkie emocje i odruchowo nie zduplikować ich u siebie. Potrzebowała szarpnąć tylko za tą jedną nitkę i wypuścić ją gdzieś w powietrze wyrwaną z tych wszystkich pozostałych wrażeń. Wciągnęła powietrze i gdy porządnie przyłożyła się do swojego zadania, udało się jej zgarnąć ślad strachu z duszy jej towarzysza*. Zrzuciła ją z siebie bardzo szybko, bojąc się, że mogła by to wszystko przenieść na siebie. Nie było by to teraz dobrym rozwiązaniem zwłaszcza, że szli po wąskiej desce umieszczonej dobre ponad dziesięć metrów ponad poziomem podłogi.

Otwierając oczy, spojrzała z łagodnym uśmiechem wprost w oczy Roya. Przez chwilę stojąc w miejscu przyglądała mu się, powracając skupieniem do siebie. Zawsze potrzebowała tej chwili na dojście do siebie po tym, jak sięgała częścią swoich emocji do kogoś. - No nie patrz tak na mnie... - powiedziała - Czy coś Ci strasznego zrobiłam? - zapytała niewinnie będąc już pewną, że jej towarzysz powinien czuć się już zdecydowanie pewniej i bezpieczniej z nią na tej kładce. - Chodźmy dalej. - powiedziała robiąc kolejny krok za siebie i powoli zmuszając Roya, by wreszcie przeszli na drugą stronę. W myślach wyrzucała sobie to, że od razu nie przyszło jej do głowy żeby zabrać od chłopaka zbędne w takiej chwili emocje. Jednak nie lubiła zbyt często ze swych zdolności korzystać, bowiem niosły one za sobą zawsze ryzyko przeniesienia na nią tego, co chciała się pozbyć u kogoś.



* Roy, Elza użyła na Tobie swojej zdolności. Zabrała strach. Powinieneś w tej chwili poczuć coś w stylu pustki po emocji, której nagle nie ma. Nie doda Ci to pewności siebie, ale przynajmniej nie będziesz się bał. Pytanie tylko jak Roy poczuje się, gdy nagle zniknie w jego emocjach coś, co było dość silne a nagle wyparowało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:06, 23 Maj 2010    Temat postu:

Mężczyzna zaśmiał się wyjątkowo paskudnie i ironicznie - Przeszkadza ci to? - zapytał i dodał - Wolałbym nie zostawać tutaj sam, gdyby nagle tobie zabrakło podłoża pod nogami. Chociaż nie... - zerknął na nich złączone dłonie - Pociągnęłabyś mnie w dół za sobą. Wtedy dopiero byłoby zabawnie. - zapomniał o swojej asekuracji. Czym była dla niego jakaś, jakby nie patrzeć cienka linka, kiedy dopiero co widział siebie wbitego w podłogę, albo gdzieś między fotele. Takie wizje zdecydowanie nie pomagały. Po chwili jednak nie było po niej śladu. Gdzieś znikła jak i cała reszta tego co aktualnie czuł. Roy poczuł się dziwnie pusty w środku i o połowę słabszy. Gdzieś wyparowało to co utrzymywało jego mięśnie napięte, coś co kazało tłoczyć krew szybciej - Idź. - rzucił poganiając ją do przodu. Teraz już mało ważnym była szerokość, stabilność czy wytrzymałość deski. Nie przejął się tym. Chciał jedynie czegoś się przytrzymać, albo klapnąć tyłkiem na ziemię. Chwycił się poręczy kiedy mógł do niej dosięgnąć, a po chwili znalazł się na podeście i zjechał w dół oddychając z ulgą - Jezu.... Wybacz mi Elizabeth, ale nie wiem... - odetchnął i odchylił głowę w tył wypuszczając ze świstem powietrze - Co mi się stało. Po prostu... - aż wstyd było mu się przyznać - Chyba mi zabrakło sił. - zwalił to na wysokość i różnicę ciśnienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:29, 23 Maj 2010    Temat postu:

Gdy znaleźli się po drugiej stronie prowizorycznej kładki, Elizabeth puściła dłoń chłopaka nie chcąc dać mu zbyt dużo czasu na to, by ochłonął z emocji i zaczął się zastanawiać dlaczego wciąż ma tak zimne ręce niezależnie od sytuacji. Podest był o wiele stabilniejszym miejscem i był na tyle spory, że spokojnie dwie osoby mogły koło siebie usiąść czy nawet się położyć. Dziewczyna usiadła koło Roya opierając się plecami o jedną z poręczy. Dała mu chwilę, by doszedł do siebie. Zdawała sobie przecież sprawę z tego, że zapewne nigdy nie spotkał się z taką swoją reakcją. Wątpiła w to, by ktoś jeszcze jak ona potrafił odbierać emocje. Musiał się poczuć dziwnie z taką pustką nagle, bez zapowiedzi. Ale przecież nie mogła go uprzedzić przed tym, nim to zrobiła. Albo by nie zrozumiał, albo nie uwierzył, albo też zaczął drążyć niebezpiecznie ten temat a przecież nie chciała mu zdradzić tajemnicy tego, kim jest. A w zasadzie czym jest, bo żyjącym człowiekiem już nie była. Była rzeczą poruszaną siłą krwi.

No właśnie, w chwili, gdy pomyślała o sobie jak o chodzącym zbiorniku karmazynowej mazi poczuła się nieco głodna. Nie było to nic palącego, ale pomyślała o tym, że jeśli ma wieczorem jeszcze gdzieś pochodzić z chłopakiem, to będzie musiała coś wrzucić na ząb, aby nie ryzykować niepotrzebnie tak kuszącą momentami obecnością chłopaka przy sobie. To była w sumie jej pierwsza ludzka i bliższa znajomość odkąd została przemieniona i czuła się z nią bardzo dobrze. Miała wrażenie, że obecność chłopaka przy niej dodaje jej w jakiś sposób sił i energii, wprawiało w trybiki to, co zostało uśpione dobrych parę lat temu, gdy zniknęła dla świata żywych.

- Nie przejmuj się. - odpowiedziała beztrosko - To nic takiego. Ja też za pierwszym razem prawie nie padłam na zawał tędy przechodząc. - zaczęła go pocieszać. Klepnęła go przy tym po udzie, chcąc tym jakby dodać mu pewności siebie. - Przeszedłeś w końcu, nie? - zapytała - A teraz spójrz się w dół i powiedz, że nie było warto. - uśmiechnęła się do niego serdecznie przysuwając się do krawędzi podestu i opierając ręce przed sobą na dolnej części barierki rzuciła spojrzeniem pod siebie. Kilka dziewcząt stojąc przy drążkach i rozmawiając ze sobą, machinalnymi gestami wykonywało jedne z najprostszych ćwiczeń rozciągających. Ciężko było usłyszeć o czym debatowały, ale rozmowa najwyraźniej nie była bardzo emocjonująca, bo nie wykazywały przy niej nawet najmniejszego poruszenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:46, 23 Maj 2010    Temat postu:

Kiedy pozbył się większości mroczków przed oczami i jakoś opanował nierówny oddech poczuł też, że i skołatane serce wraca do swego normalnego rytmu. Przesunął dłońmi po głowie chcąc wrócić do stanu sprzed jakiś dziesięciu minut kiedy wychodził z bufetu i czuł się na tyle silnie by towarzyszyć Elizabeth - Tak? - zapytał trochę jeszcze słabym i zachrypniętym głosem. Odchrząknął a kącik ust powędrował nieznacznie w górę - To na prawdę budujące. Dzięki. Miło się dowiedzieć że nie byłem sam. Jakie to głupie uczucie. Przepraszam raz jeszcze, pewnie napędziłem ci niepotrzebnego strachu... - zerknął na nią kiedy dostał po udzie i pokiwał głową - Przeszedłem. To się liczy. - oczywiście wolałby bardziej przejść do podestu z uniesioną wysoko głową, a nie lecąc w dół, bo nogi miał jak z waty. Przesunął się ku dziewczynie i przysiadł obok niej, by móc obserwować sale z tej niecodziennej perspektywy. Roy wsparł czoło o barierkę zachwycony chłodem metalu i spojrzał w dół trochę zdziwiony tym że nie kręci mu się już w głowie - Warto. - ogarnął wzrokiem przestrzeń pod sobą. Efekt zapierał dech w piersiach. Przyjemnie było obserwować z góry, z ukrycia niczego nieświadomych ludzi na dole. Roy poczuł się niczym człowiek szczególnie uzdolniony. Siedział tutaj czując się niewidzialnym dla większości - Często tu przychodzisz popatrzeć?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:01, 23 Maj 2010    Temat postu:

Obróciła głowę w stronę chłopaka, by móc na niego spojrzeć. - Tak, serio. Wbrew pozorom wcale nie należę do osób, które niczego się nie boją. Ot, zdążyłam się już oswoić z tym miejscem i tyle.

Roy wyglądał już na pewniejszego siebie niż przed chwilą. Stwierdziła, mimo wszelkich wcześniejszych obaw, że było dobrym pomysłem zabrać od niego ten lęk. Wiedziała, że to tylko podziała na trochę, w tych a nie innych akurat okolicznościach, ale póki co wystarczało na to, by mogli się razem cieszyć z tego wyskoku a nie przejmować wysokością czy niepewnością jednego z nich. Poza tym jej towarzysz w jednym miał rację, jeszcze trochę a jego lęki udzieliłyby się i jej a wtedy mogło być mało fajnie.

- Nie martw się o mnie. - stwierdziła po chwili ponownie wracając spojrzeniem w dół pod siebie - Jakby coś było nie tak, to bym powiedziała. - obiecała. - Czy często? Czasami... - powiedziała - Jak potrzebuję pomyśleć nad czymś bądź też się uspokoić. Dobre miejsce, bo niewiele osób tu przychodzi a do tego tak rzadko, że nikłe są szanse na to, ze akurat ktoś Ci przerwie. A patrząc tam w dół - kiwnęła głową wskazując kierunek, po chwili kładąc swą brodę na złożonych przed sobą dłoniach opartych o poręcz - można się zdystansować od wszystkiego. Czasem to potrzebne, jeśli nie chce się na kimś rozładowywać swych frustracji. - wyjaśniła - Ale jestem w tym mieście od tak niedawna, że ciężko powiedzieć, że akurat tutaj jestem stałym bywalcem. - dodała wesołym dość głosem - Jednak gdzie bym nie ćwiczyła, zawsze znajdzie się taki podest nad sceną, na którego wiele osób nie przychodzi. Zdarza się tylko sporadycznie, że ciężej się na niego dostać niż tutaj. Nie zawsze obsługa trzyma skitraną gdzieś na podorędziu dechę, po której da się przejść. - skwitowała wyszczerzając się w uśmiechu do swego towarzysza.

- A powiedz mi, - zwróciła się do chłopaka - często się Tobie zdarza, że nowo poznana osoba wyciąga Cię w takie miejsca? - zapytała ciekawa, bo jakoś tak ta niezauważona na jego palcach obrączka wróciła do jej myśli ponownie.

- Właśnie! - przypomniało się jej nagle - Jak się na wieczór umawiamy? - rzuciła pytaniem - O ile oczywiście to nadal aktualne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:19, 23 Maj 2010    Temat postu:

- Jak mam się nie martwić? - zapytał żartobliwie patrząc w dół z zaciekawieniem - Jak ty padniesz, to ja miałbym ogromne problemy z tym by wrócić. Wyobrażasz sobie? Siedziałbym tutaj do samiutkiej śmierci, chyba, że Beani by się nademną zlitowała słysząc żałosne jęki z góry. Nie zadzwoniłbym, bo telefon mam w marynarce, przy sobie tylko... - tknęło go i przypomniał sobie o niczym nie zaduszonej chęci na papierosa. Teraz poczuł, że to jeszcze bardziej paląca potrzeba - Paczkę... Można tutaj zapalić? - parsknął śmiechem i spojrzał sugestywnie na ich kładkę - Ja chyba wiem dlaczego tak mało ludzi tu zagląda. - Roy zwrócił swą uwagę na Elizabeth i stwierdził - Czyli wolisz ciszę. I taką trochę inaczej pojętą, ale jednak samotność, prawda? - na wzmiankę o tym czy dziewczyna jest stałym bywalcem czy nie stwierdził - Ale musiałaś już tu choć raz być, by wiedzieć gdzie iść. - nie uwierzyłby jeśli powiedziałby że prowadziła go na ślepo, licząc na szczęśliwy traf - Tak. Podejrzewam że gdzie byś nie wpadła, do obojętnie którego audytorium wszystkie skitrane deseczki masz obcykane. I z kimkolwiek z obsługi masz dobre kontakty, byle tylko wspomnianą deskę dostać. - Roy spojrzał na dziewczynę wyczekując na jej pytanie. Pokręcił głową i roześmiał się - Nie. Zazwyczaj moja zapalniczka działa, więc moje grono znajomych jest dość wąskie. Wiem, możesz sobie pomyśleć, co on opowiada? Pracuje w radiu i ma mało znajomych? - wzruszył ramionami - Bardzo rzadko się to zdarza, jakby nie patrzeć to... Prawie nigdy. Aktualne oczywiście, no chyba że mi wymyślisz znów jakieś karkołomne zadnia którym już mogę nie podołać. Nie wiem, kończę godzinę po tobie. Poczekasz gdzieś i cię odbiorę, albo... Wiesz gdzie jest rozgłośnia? Szkoda że nie masz tej swojej cudownej mapki. Wytłumaczyłbym ci.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 14:23, 23 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:00, 23 Maj 2010    Temat postu:

- Oj wróciłbyś sam, wrócił... - powiedziała - W końcu dałbyś radę. Na dziesięć podejść, ale sądzę, że byś to w sobie przemógł. - stwierdziła pewnym głosem.

Słysząc jego pytanie o możliwość zapalenia, obejrzała się wokół siebie szukając czegoś nieokreślonego. - W zasadzie to...- zaczęła przekręcając głowę w drugą stronę - o! Tam jest wentylacja... - uniosła spojrzenie nad siebie szukając kolejnej sobie wiadomej rzeczy - A nad nami nie widzę żadnych czujek przeciwpożarowych. Sala jest duża, więc sądzę, że mógłbyś spokojnie zapalić, zwłaszcza, że Madamme sama nieraz pali kręcąc się po deskach sceny. Co za różnica więc tych kilku metrów wyżej, nie? - rzuciła po czym podniosła się z podestu, stając na nogach - Tylko poczekaj chwilę, coś przyniosę...

Popędziła swobodnie na drugą stronę kładki, by z siedzenia na balkonie loży zabrać swoją butelkę z wodą. Wracając odkręciła korek udając, że pije jeszcze ostatniego łyka, po czym otwartą butlę postawiła przy chłopaku z boku. - Masz, - powiedziała - będziesz miał popielniczkę.

Słuchając jego kolejnych słów zaczęła się zastanawiać nad sobą, jak to z nią jest. - Nie, nie przepadam za byciem sama. - odpowiedziała po chwili - Do tej pory zbyt często jeździłam z miejsca na miejsce, by z kimkolwiek się jakoś zaprzyjaźnić, nie mówiąc już o czymś więcej. A te nieliczne znajomości były na tyle kruche, że lepiej ni było im zwalać swoich problemów na głowę. - stwierdziła spokojnym głosem - Lubię ludzi, cisza mnie przybija, ale czasem jest niezbędna. Ot i tyle. I tak, byłam już tu wcześniej. - przyznała się, bo nie było co ukrywać przecież.- No nie wierzę. - przytaknęła jego słowom - Taki fajny facet a nie jest rozchwytywany? - upewniła się czy aby na pewno chłopak sobie z niej nie żartuje. Ciężko było się domyślić, że jest jednym z tych, co preferują samotność ponad towarzystwo. - Tak wolisz czy tak po prostu wyszło? - spytała chcąc znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy.

- Nie, nie planuję Cię wyciągać na skoki ze spadochronem ani nic takiego. Podaj adres, bo chyba coś kojarzę, ale wolę się upewnić. - powiedziała patrząc się na niego z szerokim uśmiechem - Jak nie będę wiedziała gdzie, to sobie później sprawdzę i dotrę na pewno. A poza tym, wczoraj sobie jeszcze trochę pochodziłam i mam nowe koordynaty na mapie! - pochwaliła się - Nawet chyba je pamiętam. - zaśmiała się. - Tylko mi powiedz czy planujemy się powłóczyć po mieście czy też mam się jakoś specjalnie do tego przygotować? Bo nie wiem czy mam się opatulić jak na Syberię czy normalnie... Bo nie licz na to, że wcisnę się w kieckę! - wysunęła palec w jego stronę udając, że mu grozi z jakiegoś powodu - No chyba, że to randka? - rzuciła ze śmiechem dosłyszalnym w jej głosie. Podejrzewała, że chłopak zacznie zaprzeczać, że na pewno nie, ale wolała się upewnić... W końcu lepiej wiedzieć na czym się stoi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:44, 23 Maj 2010    Temat postu:

- No właśnie. To dziesięć podejść wykończyło by mnie do reszty i tak był bym wtedy do niczego. Poległbym gdzieś po środku tej kładki i spokojnie sobie czekał, samemu nie wiedząc na co. - wytłumaczył ze spokojem zerkając na deskę po której niedawno szedł. Obejrzał się za Elzą kiedy znów śmignęła po coś co jak się okazało miało mu zastąpić popielniczkę - Dzięki. Kurczę, czy wy... - miał na myśli ogół kobiet - Zawsze myślicie o wszystkim? - wziął od niej plastikowy przedmiot i zawędrował z nim na koniec podestu by być jak najbliżej wentylacji. Wyciągnął nogi przed siebie i wsparł plecy o fotel. Wyciągnął papierosa dla siebie i zaproponował dziewczynie. W jego palcach pojawiła się najnowsza zapalniczka, z kawałkiem jakiegoś komiksu. Roy zapalił i obejrzał uważnie kawałeczek z jakieś większej historii. Kiedy osnuł go obłoczek szarego dymu poczuł się jeszcze lepiej. Zaciągnął się i mruknął przyglądając jej się uważnie - A na ławce jednak sama siedziałaś. I nie czekałaś raczej za nikim. - złapał butelkę i zaczął się nią bawić tocząc po podłodze - Jakie ty możesz mieć problemy, żeby je ludziom na głowę zwalać? - zapytał z niedowierzaniem, bo jak narazie, choć znał ją króciutko nie zauważył by coś dziewczynę trapiło - No to uwierz. - strząsnął popiół do butelki - Widać nie dla wszystkich jestem takim... Fajnym obiektem. - zauważył ze śmiechem - Nie zastanawiałem się nad tym nigdy. - powiedział takim tonem jakby właśnie wskazała mu jakiś warty roztrząsania problem - Ani tak nie wolę, ani... Kurczę nie wiem. Musiałbym to przemyśleć. Nie umiem ci na to odpowiedzieć. Chyba po prostu się nie złożyło. - przysunął papierosa do ust rozmyślając nad tym. Przytrzymując go wargami pochylił się ku Elzie i na podłodze palcami, pobieżnie i niezbyt dokładnie wyrysował uproszczoną mapę w swojej wyobraźni - Jest przy Holgate, musisz... - tak było mu prościej wytłumaczyć - Musiałabyś przejść się obok Qwest Field. To prosta droga. W zasadzie cały czas prosto... - na tym zakończył mając nadzieję że jej potakiwania wskazywały na to że naprawdę załapała. Iść samemu, a tłumaczyć komuś jak ma dotrzeć do rozgłośni to dwie różne sprawy. Użył butelki i wrócić pod fotel - Dzięki bogu, na to bym chyba nie poszedł. Gdzie wczoraj jeszcze poszłaś? I nie zgubiłaś się? - zapytał zaciekawiony tym co też widziała i gdzie zaszła - Syberia nie wchodzi w grę. Nie. - Roy pokręcił głową - Za daleko i za zimno. A dlaczego nie chcesz chodzić w sukienkach? Gryzą czy co? Bo ja wiem czy randka? - zapytał sam siebie - Możesz to potraktować jak chcesz. - uśmiechnął się lekko spoglądając na Elizabeth - A jakby to było randką, to co? - podpuszczał ją bezczelnie a jego oczy śmiały się z niej choć usta nadal były zwykłą, prostą kreską - Zrezygnowałabyś?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:21, 23 Maj 2010    Temat postu:

Eliza nie miała najmniejszej ochoty zapalić, więc podziękowała Royowi za propozycję, ale z niej nie skorzystała. Ona sama tak rzadko paliła, że gdyby więcej osób było takimi palaczami jak ona, to przemysł tytoniowy już dawno by poległ. Jedna paczka jaką sobie kupiła jakieś chyba ze dwa miesiące temu wciąż spoczywała w jej torebce i wciąż była w niej co najmniej połowa papierosów. Zaśmiała się tylko ze stwierdzenia chłopaka na temat myślenia o wszystkim, machając dłonią od niechcenia. - Coś Ty. Nie da się o wszystkim myśleć. - powiedziała poprawiając się na miejscu, gdzie usiadła przed chwilą.

- Ano siedziałam sama, nie przeczę. Nie chciało mi się wracać do hotelu. - stwierdziła - Jak podszedłeś, to się właśnie zastanawiałam nad tym co zrobić, by nie musieć za szybko wracać. - dodała z uśmiechem. Przyjęła do wiadomości jego tłumaczenie drogi i nawet wydawało jej się, że powinna trafić. - Dobra, jak się zgubię czy coś, to zadzwonię do Ciebie. - upewniła go w tym, że w razie czego da sobie radę. Gdy chłopak wrócił bliżej niej, przewiesiła sobie nogi przez barierkę i zaczęła nimi majtać tak od niechcenia swobodnie. Mając bose stopy nie bała się, że zgubi buty, które moment później zlecą komuś na głowę zdradzając jednocześnie gdzie są.

- A dotarłam na przedmieścia. Tam jest taki park duży, połaziłam sobie trochę. No i byłam też w jakimś barze... tylko, że gdzie on był? Chyba przy Eastlake Ave. Mogłabym Ci na mapie pokazać, ale adresu nie pamiętam. Generalnie idąc od Eastlake, skręciłam w jakąś boczną alejkę i zaraz była tam taka knajpka. Całkiem chyba w porządku, bo od groma ludzi było w niej. - powiedziała zgodnie z prawdą, chociaż w jej wydaniu nieco inaczej to wszystko wyglądało jak tam była. - I nie, nie zgubiłam się. Mapa jest mi tylko potrzebna by pierwszy raz załapać co jest gdzie. Potem mogę chodzić bez niej. - stwierdziła z przekonaniem.

- Nie! - zaśmiała się zasłaniając lekko usta dłonią, bo prawie parsknęła - Kiecki nie gryzą, bynajmniej. Nie mam nic do nich. Tak tylko jakoś. Chociaż spodnie są wygodniejsze do chodzenia. Zwłaszcza przy wietrze. - wyjaśniła.

- Tak, wycofałabym się. - powiedziała potwierdzając, lecz nim skończyła, poprawiła się - Chociaż nie, nie wycofałabym się. A z resztą nie wiem. - zaśmiała się z samej siebie - Serio, nie mam pojęcia. Tak dawno z nikim się na randkę-randkę nie umawiałam, że chyba by mnie trema zjadła... A Ty? - odbiła piłeczkę w drugą stronę - Zrezygnowałbyś? - zapytała. Była ciekawa co chłopak o niej sądzi i mimo, że wciąż uważała, że kontakt z człowiekiem był chyba najgorszym z możliwych u niej pomysłów, to w zasadzie jakoś tak sympatycznie było choć przez krótko poczuć się na powrót człowiekiem. Bądź też jakąś jego częścią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:44, 23 Maj 2010    Temat postu:

- Jak się nie da? - zapytał chcąc trochę podrążyć dalej ten temat - Mi nawet przez myśl nie przeszło, że potrzebne by mi było coś co zastąpi mi popielniczkę. Pewnie przypomniałbym sobie o niej kiedy musiałbym jej użyć. Myślisz o wszystkim. Nie bądź za skromna, bo to też niezbyt dobrze. - zakończył pewnie. Takie było jego zdanie i nie wypadało więcej na ten temat polemizować, ponieważ Roy bywał uparty. Siedzenie samej w parku, czy samej w hotelu wychodziło mężczyźnie na to samo. Tak samo bezproduktywnie - Spoko. Czasem mogę nie odebrać za pierwszym razem, ale wtedy postaram się szybko oddzwonić. - zapewnił dziewczynę, która teraz przypominała mu, majtającą zabawnie nogami, małą dziewczynkę. Roy zrobiłby jej kucyki i podarował lizaka - Nie bałaś się tam włóczyć? To szemrane miejsca. Osobiście nie radziłbym ci się tam zbyt często zapuszczać. - zauważył. Nie zakazywał jej wprost, bo przecież nie mógł. Sugerował jedynie to co sam uważał zwracając jej na to i owo uwagę. Nie znał wszystkich barów w Seattle, bo rzadko się po nich włóczył woląc zawsze wybierać domowe pielesze, gdzie zdecydowanie czuł się najlepiej - Jeszcze kilkanaście dni i będziesz mogła mapę do kosza wyrzucić. Choć z sentymentu do tych zabawnych karteczek chyba bym tego nie zrobił. - czekał aż w końcu dziewczyna zdecyduje się na to czy akceptuje czy też odrzuca propozycję przed jaką ją postawił. Roy uśmiechnął się i stwierdził okręcając kota ogonem - Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Trema... - prychnął i wypuścił w górę dym - A teraz też cię zjada? Co by zmieniło stwierdzenie że idziemy ze sobą na randkę? - po chwili przemyślenia uznał, że dla niej być może i zmieniło by się dużo. Dla niego w zasadzie też. Podrapał się po głowie rozglądając się za butelką - Chyba nie. Nie widziałbym w tym nic złego. No chyba, że ta perspektywa cię przeraża? - dla niego nie było tematów tabu. A jak to zwykle bywało, był ciekaw czyjegoś zdania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:12, 23 Maj 2010    Temat postu:

Oparła się dłońmi za sobą, bo tak jej było akurat najwygodniej. Odchylając lekko głowę w tył, mogla się popatrzyć na rusztowania nad nimi. Rury, belki i deski, tworzyły nad ich głowami istny labirynt. Przez chwile obserwowała je nad sobą, słuchając słów chłopaka.

- Wiesz, na mapach nie opisują tego 'Tu nie idź, jeśli nie jesteś gotów na wszelkie ewentualności'. - zaśmiała się - Wydawało się w porządku, jak każde miejsce. Park to park, drzewa są wszędzie takie same, tylko gatunki się zmieniają a knajpa... Czy ja wiem? Jak wszędzie. Gwar, od groma ludzi pijących, palących, smęcących się po kątach. jakoś nie zauważyłam na ich czołach tabliczek z napisem 'jestem podejrzanym typem', nikt mnie nie zaczepiał nachalnie ani nic. - powiedziała - Może nie zauważyłam albo miałam farta po prostu. - dodała. No przecież nic się dla niej tam strasznego nie działo - Ale będę pamiętać na następny raz, by nie prowokować wypadków. Odczep się od moich karteczek no! - rzuciła obracając głowę w jego stronę i spoglądając na niego z uśmiechem - Jak chcesz, dostaniesz ją potem w prezencie. - stwierdziła - Skoro tak Ci się podoba.

Podniosła rękę w górę, nad głowę chłopaka, łapiąc dłonią za linkę, do której był przypięty. Lekkim szarpnięciem w bok ściągnęła ją z miejsca, w którym się zaczepiła, gdy Roy wstał i przeszedł na chwilę pod wylot wentylacji. Po tym ponownie się oparła za swymi plecami zastanawiając się co z tego wynika, co usłyszała od chłopaka.

- Teraz mnie nie zjada. Teraz jest swobodniej i bez żadnej presji, prawda? Zawsze wolałam coś spontanicznego i samoistnie się dziejącego niż planowanego. A randka... właśnie takie plany tworzy. - przyznała się - Generalnie to nie przeraża mnie, bez przesady. - ponownie się zaśmiała dając kuksańca chłopakowi w bok - Ale rządzi się całkowicie innymi prawami niż zwykłe spotkanie... i do czegoś dąży, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:33, 23 Maj 2010    Temat postu:

Roy wzruszył ramionami - Chyba miałaś farta. Nie chciałem przez to powiedzieć że wszędzie czyha zło... - przeciągnął ostatni wyraz złowrogo, jakby był czarnym charakterem - Po prostu, nie radziłbym i tyle. Spotyka się różnych ludzi, tak? Właśnie. W biały dzień może się coś stać, a co dopiero wieczorem w parku, albo gdzieś... - powiedział i dodał zaraz - Tu raczej chodzi o unikanie niebezpieczeństwa i nie pchanie się po coś takiego na chama. Po co tam chodzić jak nie ma się potrzeby? Są przyjemniejsze miejsca. Choćby i to w którym znajdujemy się teraz. - mruknął i popatrzył na końcówkę papierosa w swoich palcach. Nie za bardzo mając ją gdzie zgasić zadusił ją na barierce i wrzucił do butelki, stawiając ją obok siebie - Jasne, ze chcę. Oprawię sobie w ramkę i podpiszę twoim imieniem i nazwiskiem na pamiątkę poznania tak... - zamilkł w najciekawszym momencie i dokończył - Bardzo chętnie ją przejmę. - zerknął w górę patrząc na swoją linkę ginącą gdzieś tam pod sufitem. Roy pokręcił głową i z miną potępiającą zuchwałość dziewczyny oddał jej w ramię - Prawda. Do czegoś dąży. W porządku. - zarządził - Przychodzisz w spodniach, byś miała maksymalną wygodę i komfort. Polatamy po mieście. - czego jak czego, ale wywierać na niej jakiejkolwiek presji nie chciał. W ogóle zastanawiając się nad tym uznał że ich znajomość dziwacznie się toczy. Doszedł do wniosku że sam nie wie czego chce od życia i zasępił się na moment - Odpowiada?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:57, 23 Maj 2010    Temat postu:

- ...Tak... Kogo? Dokończ teraz Ty! - rzuciła z uśmiechem. Tym razem to on nie dokończył zdania i Elizabeth była ciekawa co miał wówczas na myśli.

- Roy... - spojrzała się na chłopaka przenikliwie - Wiesz, żebyś nie sądził, że mi się nie podobasz czy coś... Bo to całkiem nie tak. - powiedziała nieco się zapętlając we własnych wyjaśnieniach - Bo to jest tak, że... - podrapała się odruchowo po czole, zgarniając po chwili dłonią do tyłu pojedyncze włoski, które wypadły jej z upięcia - No bo zdecydowanie bardziej wolę, gdy jest tak swobodniej i co przyjdzie, to przyjdzie... - próbowała się wysupłać z tego węzełka, który sama sobie zacisnęła. - No, ale okej, odpowiada.

- Ale skoro chcesz polatać po mieście... - dodała już nieco pewniejszym dla siebie głosem - To masz skrzydła? Czy paralotnię gdzieś chowasz? - zapytała starając się rozluźnić nieco temat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:13, 23 Maj 2010    Temat postu:

Jakim problemem było dla niego dokończyć? Żadnym - Na pamiątkę poznania tak zacnej osoby, która użyczyła mi w chwili ostatecznej zapałek. - wyjaśnił gładko, bez najmniejszego zająknięcia. Uznał że tą partyjkę wygrał a na jego usta wypełzł nieśmiało tryumfalny uśmieszek z dodatkiem wyższości i pewności. Spojrzał na Elizabeth, a taki sam niepokojąco zwycięski wyraz miały jego niebieskie oczy. Wycelował w nią palcem śmiejąc się otwarcie - Całkiem nie tak? - pogrążała się z każdą chwilą. Roy pokiwał głową z grobową miną i stwierdził - W porządku. Nie gadaj tyle i nie tłumacz się bo język trochę ci się pląta. Spoko. Nie było tematu. - uwolnił ją od wszystkiego, by przypadkiem nie musiała się tłumaczyć jeszcze gęściej. Nie wymagał tego od niej. Roy wskazał na siebie kciukami i odchylił się w tył czując linkę przylegającą teraz do pleców - Ja jestem tak genialny że nie potrzebuję skrzydeł, czy paralotni. - nie żeby się wywyższał czy przechwalał. Żartował sobie jak zwykle - Po prostu... - pstryknął palcami i zamachał uniesionymi lekko w górę dłońmi jakby używał ich jako skrzydełek - I lecimy. Mówię ci. - widząc jej minę wybuchnął śmiechem - No co? - chyba mu nie dowierzała, albo uznała za patentowanego idiotę - Oj żartowałem... Mogę ci zrobić latawiec. - zaproponował - Tak w ramach tego latania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:32, 23 Maj 2010    Temat postu:

Zaśmiała się lekko pod nosem słysząc zakończenie zdania. Wymigał się skubany a ona nie potrafiła znaleźć powodu, dla którego mogłaby drążyć dalej ten temat.

Jednak gdy Roy zaczął się odnosić do jej słów, już nie było jej tak łatwo. Gdyby mogła, to właśnie spaliłaby buraka na swoich policzkach. Ale na szczęście nie miała już takiej możliwości i ledwie dostrzegalny, bardzo delikatny rumieniec pojawił się na jej twarzy, który z braku jasnego oświetlenia na tej wysokości z łatwością mógł być pominięty przez kogoś, kto nie przyglądał się z wyjątkową dociekliwością.

- Oj rany! - jęknęła - To wszystko przez Ciebie, wiesz? Niby nie tłumacz się, ale sam tak zakręcasz, że nie sposób się zaplątać jak się nie wie jak dobrać słowa no... - zawyła z wyrzutem, chociaż nie bez śmiechu, który jej nie opuszczał w jego towarzystwie - Ty chyba lubisz jak się kobiety w Twoim towarzystwie zakręcają i plączą, mimo, że powtarzasz żeby się nie tłumaczyć..

jednak przy kolejnych słowach Roya nie sposób było nie parsknąć śmiechem. Dziewczyna zawyła prawie łapiąc się jedną ręką za brzuch a drugą przytrzymując poręczy by się za bardzo nie zachwiać. - Jej, jesteś niemożliwy z tymi swoimi komentarzami. - powiedziała dopiero po chwili, gdy złapała oddech, kręcąc przy tym głową z niedowierzania. Pomysł zrobienia latawca rozbawił ją setnie. - Nie no, ale może zamykając już ten temat, - zaczęła - jesteś sympatycznym facetem i nie, nie miałabym nic przeciwko umówieniu się z Tobą na randkę chociaż - podkreśliła ostatnie słowo - nie wiem czemu, ale napawa mnie to lekkim dreszczem. I tak, trema i napięcie było by nieodłączne wtedy u mnie, bo ja po prostu tak mam i już. - stwierdziła i nabierając solidnie powietrza w płuca sapnęła dość głośno.

- O rany! Nawet Madamme Beani nie powoduje u mnie takiego spięcia. - dodała po chwili uspokajając się już zupełnie z nadmiaru stresu i śmiechu równocześnie. Spojrzała się przy tym na niego z ukosa, twarzą pozostając zwrócona wciąż w tym momencie w kierunku sali rozciągającej się pod ich nogami. - Widzisz, Ty na desce a ja za deską... - skomentowała samą siebie - Sorry.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:55, 23 Maj 2010    Temat postu:

Roy westchnął ciężko niby żałując. Przybrał pokutną i przepraszająca minę - Taki mój urok. - mruknął osowiałym i skruszonym tonem, a to co powiedział wcale do tego nie pasowało. Przyłożył dłoń zwiniętą w pięść do piersi - Mea culpa. - uderzył lekko w klatkę piersiową - Nie, nie lubię. - powiedział teraz dla odmiany przybierając świętoszkowatą minę - Ale wtedy jesteś taka zabawna. - mruknął parskając śmiechem. Odchylił się w bok na wszelki wypadek jakby miał zebrać za kolejny żarcik. Zastanawiającym było to dlaczego odniósł się jedynie do Elizabeth, a nie do ogółu kobiet. Uśmiechnął się szerzej widząc do jakiego stanu ja doprowadził. Umiał to. Rozmowa została sprowadzona na inne, całkowicie swobodne tematy wolne od wszelakich aluzji - Ha! Mówiłem. Jestem genialny. - powtórzył raz jeszcze z nutą zadowolenia w głosie - Teraz już nie możesz zwątpić. Tak? Jejku a myślałem ze przy mnie nie idzie się zdenerwować... Taki bezproblemowy facet, a ty miałabyś mieć tremę? - wykrzywił nieznacznie usta i dodał - Chyba faktycznie jestem tyranem. Miałaś rację. - zamachał dłońmi i powiedział - Dobra, dobra. Już koniec. Cisza. - zadecydował bo rozmowa jaka dalej mogła się z tego wywiązać zaprowadziłaby ich tam gdzie nie powinna, a Roy nie chciał nikogo do siebie zrażać. Zerknął na zegarek i uniósł wysoko brwi - Cholera by to wzięła. Wspominając o Beani. Miałaś się z nią spotkać za czterdzieści minut? - zerknął na dziewczynę i powiedział - To jeszcze chwila i się spóźnisz. - pominął czas jaki liczył się dla niego. Spóźnienie i tak mu nie groziło. Da sobie radę. Mężczyzna wstał i schylił się po butelkę - Koniec tego dobrego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:09, 23 Maj 2010    Temat postu:

- Och Ty! - chciała mu pogrozić i faktycznie zarwałby kolejnego szturchańca, gdyby nie to, że się jej wywinął odsuwając się od niej kawałek. W efekcie pozostało jej się tylko roześmiać, bo jakakolwiek frustracja musiała wyparować nie znajdując w zasięgu jej rąk godnego sobie obiektu do jej rozładowania.

- To już tak szybko zleciało? - zapytała mocno zdziwiona, bo nawet nie miała pojęcia kiedy im ten czas zleciał - Huk z Beani, Ty się spóźnisz do roboty! - powiedziała podnosząc się z miejsca i podając chłopakowi rękę, by wstał szybciej - Chodź, przeprowadzę Cię przez kładkę. - zaoferowała. Nie wiedziała, że Roy dał sobie jakiś zapas czasu, więc zaczęła się stresować, że przez nią będzie się musiał gęsto tłumaczyć. Ona to ona... Madamme co najwyżej powrzeszczy na nią i rozkaże spędzić dodatkowe godziny przy drążku a nie na sali ćwicząc z resztą.

Gdy chłopak się podniósł, upewniając się, że zabrał butelkę do której podała mu korek, by mógł zakręcić, poprowadziła ich do kładki i tak jak poprzednio idąc tyłem pomogła przejść Royowi na drugą stronę. Uprzątając swoje rzeczy i odkładając deskę na swoje miejsce, zwróciła się jeszcze do niego, potwierdzając umówione spotkanie - To o dziewiętnastej pod rozgłośnią, tak? - zapytała - Nie stój tak jak słup soli, tylko pędź do pracy, dam sobie radę. - rzuciła deklarację odpinając jeszcze z bioder chłopaka pas i linę, którą po prostu puściła luźno, bo wiedziała, że sama wróci na swoje miejsce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:25, 23 Maj 2010    Temat postu:

- No co ja? Wiem, wiem... Przegrzebałem sobie. Trudno. - stwierdził - Kiedyś to sobie odpokutuję tak serio. - spojrzał jeszcze raz dla wszelkiej pewności na zegarek i skinął głową - Niestety. Ale... Elizabeth. - zaczął chcąc jej wytłumaczyć że miał czas. Widział jej pospiech spowodowany raczej przez niego i jej błędne założenie. Wsadziła mu w dłonie koreczek wiec nasadził go na szyjkę i zakręcił, stwierdzając że butelka z papierosem w środku wygląda absurdalnie - Spokojnie dziewczyno... - i to nie odniosło pożądanego skutku. Przeszedł przez kładkę, mając przed sobą sylwetkę baletnicy. Nie stracił teraz sił. Nie stresował się również. Pierwsze koty były już za płotem, więc poradził sobie bez większych problemów. Stanął z boku obserwując jej zmagania z deską. Poczekał tą chwilę chcąc ją jednak uświadomić i uspokoić - Nie stoję jak słup soli. Próbowałem ci powiedzieć że mam godzinę w zapasie. Pogoniłem cię bo to ty się spóźnisz, a nie ja. - przypomniała mu o pasie rozpinając go z niego. Zapomniał. Po prostu Elizabeth zbyt go absorbowała - Tak o dziewiętnastej. - przytaknął jej patrząc jak linka śmiga do góry - Już? Załapałaś? Chodź. Masz... - pozbierał jej rzeczy w fotela i podał. Sam po chwili zabrał swoją marynarkę i sprawdził telefon - I uspokój się, bo nic... Nic się nie stanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:42, 23 Maj 2010    Temat postu:

Dopiero w tym momencie do niej dotarło, że nie musi się aż tak spieszyć, jak się jej wydawało. Nie miała pojęcia, że Roy założył sobie aż taki zapas czasu, więc załapała ze sporym opóźnieniem. - Jej... - jęknęła - No dobra. Ja to tam drobiazg. Nie pierwszy i nie ostatni raz bym się spóźniła na dywanik u Madamme. Zawsze mi pod górę, zwłaszcza, że zwykle idzie się tam jak na ścięcie. - powiedziała - No, ale skoro tak - odebrała od niego swoje rzeczy - to możemy na spokojnie się stąd wytelepać. Dzięki. - rzuciła poprawiając sobie uchwyt kubka z kawą dla Sebastiena.

- Uch, jak zwykle dostanie zimną... - powiedziała nieprzejęta wskazując na papierowy pojemnik, który ściskała w dłoni. Wsunęła jeszcze stopy w pantofle, przez co ponownie stała się nieco wyższa od Roya i w zasadzie gotowa już do pójścia skinęła ręką, że mogą ruszać. Torebka jej lekko zaczęła się zsuwać z ramienia, ale poprawiła ją machinalnie. - Za szybko mi mija ten czas z Tobą, wiesz? - powiedziała kierując się w stronę wyjścia z loży. Gdy tylko znaleźli się za drzwiami, Eliza zabrała chłopakowi butelkę z dłoni. - Daj, wyrzucę. - powiedziała podchodząc parę kroków w bok do ogólnodostępnego śmietnika na korytarzu. Po tym wróciła do Roya i pokonując kolejne, tym razem w dół, schodki zaczęli schodzić na pierwszy poziom, na który ona musiała dotrzeć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:57, 23 Maj 2010    Temat postu:

- Nie, nie, nie. - zaprzeczył zaraz - Żaden drobiazg. Jeśli oberwie się tobie to będzie moja wina, no a powiedźmy że czułbym się z tym trochę głupio... Nie ważne. Nie spóźnisz się ani ty, ani ja. I wszystko pięknie. - stwierdził pogodnym tonem chcąc by Elza rozchmurzyła się trochę i przestała przejmować - Bądźmy dobrej myśli. Nic ci nie zrobi. Zobaczysz, będzie zadowolona. - optymizm jak i chęć do żartów też było ciężko z niego wyplewić. Taki był i większości osób to nie przeszkadzało, a nawet było uważane za to co przyciągało do niego. Zerknął na kubek kawy w jej dłoniach i powiedział jakby go teraz oświeciło - Trzeba było mu najpierw zanieść. - teraz już nic nie mogli na to poradzić - Wiem. To dobrze czy źle? - asortyment pytań Roy'a chyba nigdy nie ulegnie wyczerpaniu. Podejrzewał że zna odpowiedź, ale zawsze mógł się przeliczyć. Przewędrował do drzwi i uchylił je przed Elizabeth - Sam bym to zrobił. - powiedział gdy zabrała mu butelkę. Schodząc w dół, by zostawić dziewczynę pod właściwymi drzwiami narzucił na siebie marynarkę, wiedząc że już długo tu nie zabawi. Każde z nich miało swoje zajęcia - Proszę bardzo. Audytorium.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:12, 24 Maj 2010    Temat postu:

Eliza wcale nie miała pochmurnego nastroju. Przy chłopaku ciężko go było choć przez chwilę posiadać, bowiem rzeczywiście miał tą zdolność, że większość trosk i zmartwień stawała się mało ważna, przynajmniej przez ten czas, gdy był obok. Dziewczyna odkryła ten fakt z niemałym dla siebie zaskoczeniem, bowiem nie oczekiwała tego, że będzie się jej tak miło spędzało czas w towarzystwie człowieka, czyli kogoś, kto przez ostatnich pięć lat służył jej wyłącznie jako posiłek. Trochę się cały czas obawiała utraty panowania nad sobą, ale nie zamartwiała się tym za bardzo, pochłonięta prowadzonymi debatami z Royem.

- Co? - spytała próbując zorientować się co zamieść, ale szybko podchwytując stwierdziła - A nie... Seba już się przyzwyczaił, że kupuję mu na początku przerwy kawę a przynoszę niemal zimną bądź już lodowatą pod sam jej koniec. - zaśmiała się lekko - Zawsze mi coś po drodze wyskakuje... - wytłumaczyła się - Za dużo tu sal po bokach i zbyt wiele do obejrzenia. - dodała.

- Jak dla mnie to źle. - stwierdziła na jego pytanie - Źle, bo zbyt szybko płynie a szkoda, że to co przyjemne musi się tak szybko kończyć. - powiedziała. Znaleźli się w końcu przed audytorium i Elizabeth z ciężkim sapnięciem wyciągając rękę w stronę mosiężnej, ciężkiej klamki uśmiechnęła się do chłopaka - No to idę do tej harpii. Zobaczymy czy mnie rozerwie pazurami. - powiedziała puszczając do niego oczko - No to do dziewiętnastej? - upewniła się - Będziesz tęsknić? - napomknęła do jego nie tak dawnego pytania kierowanego w jej stronę. - Dziękuję, że przyszedłeś. - żegnając się z chłopakiem, chwilę później zniknęła za drzwiami audytorium Susan Brotman.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:29, 24 Maj 2010    Temat postu:

- Ale to prawie godzina. - wskazał na kubek i powiedział krzywiąc się - Nie ruszyłbym już takiej lury. Kawa musi być gorącą. - gdyby o niech chodziło poświeciłby się i sam sobie kawę nosił, a nie czekał na miłosierdzie i uprzejmość osób trzecich, która na załączonym obrazku kończyła się pomyjami, a nie kawą która miała stawiać na nogi. Zatrzymali się, a Roy stwierdził - To zawsze tak jest, prawda? Ale to dobrze. Lepiej tak, a nie odwrotnie. Jakbyś miała ze mną na przykład katusze przechodzić. - powiedział bo zawsze umiał znaleźć w sobie nutkę zdrowego krytycyzmu. Wiedział że nie jest idealny. Jednak odpowiedź jakiej mu udzielono usatysfakcjonowała go i wywołała szerszy uśmiech na twarzy mężczyzny - Jak rozerwie to wtedy ją znajdę i pogadam sobie na osobności. Ubiję mikrofonem, albo... - zastanowił się przez chwilę - Uduszę kablem. O też dobre. Dokładnie. Do dziewiętnastej. Narazie. - odchodząc obejrzał się przez ramię i zawołał - Jasne że tak! - po tym zapewnieniu roześmiał się i pomachał dłonią. Nie ma za co Elizabeth, nie ma za co. Wyszperał w jednej z kieszeni iPoda i wsunął sobie słuchawkę w ucho. Wypadł przed budynek mrużąc oczy w słońcu. Kiedy jego wzrok już się przyzwyczaił wypatrzył swój samochód i podszedł do niego by udać się do pracy.

/ Rozgłośnia radiowa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:26, 24 Maj 2010    Temat postu:

Elizabeth, gdy tylko pożegnała się ze swym towarzyszem weszła na salę ćwiczeń. Zimną kawę, którą przekazała Sebastien'owi, chłopak i tak odstawił na bok upijając z kubka ledwie łyk napoju. Nie musiała się nigdy z tym spieszyć. Jej partner do tańca i tak zawsze pijał zimną, więc spóźnione dostarczenie wcale go nie przejęło. Chwilę później dziewczyna umknęła do swej nauczycielki na zaplecze i przez dobrą godzinę u niej przesiadywała. Beani koniecznie chciała coś zmienić w dotychczasowym ich tańcu, przed czym jej uczennica usilnie się broniła. Mentorka nie potrafiła zrozumieć decyzji i prośby Elzy, przy której ta z uporem maniaka obstawała, ale w końcu postanowiła jej nie zmuszać do niczego skoro nie chciała. Zajęcia jakoś potem się rozmyły. Niektórzy tancerze w związku z przedłużającą się nieobecnością na scenie Madamme porozchodzili się do domów a ci nieliczni, którzy zostali, ćwiczyli już tylko dla własnej satysfakcji.

Dziewczyna skorzystała z okazji i wyszła wcześniej, postanawiając jeszcze zapolować nim pójdzie na umówione wieczorne spotkanie ze znajomym. Nie chciała ryzykować tego, że nagle zapragnie się wgryźć w jego szyję. Odruchy czasem zbyt wiele robiły szkód niż pożytku. Wciąż próbując się przyzwyczaić do nowej diety musiała być o wiele bardziej uważna niż kiedyś a fakt użycia na Royu swej zdolności spowodował, że lekko zgłodniała. Zawsze tak z tym miała. Gdy już było po wszystkim poleciała jeszcze się odświeżyć do hotelu i w pełni już usatysfakcjonowana, wsuwając w ucho słuchawkę telefonu, by posłuchać sobie audycji znajomego ruszyła na spotkanie.

// Rozgłośnia radiowa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:32, 30 Maj 2010    Temat postu:

// Seattle / Hotel / Apartament Elizy


Dziesiątki baletnic uwijało się jak w ukropie czyniąc ostatnie przygotowania do Premiery Giselle. Dawny partner Elizy, Sebastien jak zwykle nie potrafił się w panice ogarnąć i zebrać do kupy. Dziewczyna uczynnym gestem, kręcąc się po zapleczu sceny, zasłonięta za kurtynami przedstawienia, kręciła się pomagając to odnaleźć zagubione stroje, to upinając dziewczętom sztywno koki, które się rozpadały albo też najzwyczajniej podając wodę do picia co bardziej spragnionym koleżankom z treningów.

Madamme Beani, jak zwykle w takich okolicznościach, siedziała zamknięta w swoim pokoiku, popijając odprężającą herbatkę. Widząc nieporadność Sebastiena, Elza złapała za leżącą na wieszakach pelerynę, pomagając zakręconemu strasznie chłopakowi ją założyć.

- Seba! Chodź no tutaj! Ty głowę kiedyś stracisz! - krzyknęła do kolegi i po chwili, gdy znalazł się przy niej, pomogła mu ją zapiąć na jego ramionach tak, by podczas tańca się nie rozpięła. - Powodzenia. - życzyła mu serdecznie pozwalając się do siebie przytulić dla dodania kurażu. - Połamania nóg i zgubienia baletek! - dodała śmiejąc się, lecz znając swego dawnego partnera, upewniła się spojrzeniem, że aby na pewno jej słowa nie będą prorocze. Z nim było wszystko możliwe.

Gdy pierwsze nuty orkiestry strojącej instrumenty rozeszły się po sali, dziewczyna miała wolne. Umknęła gdzieś na bok za kurtynami, postanawiając się poprzyglądać jak wychodzi znajomym przedstawienie. Doszła jednak do wniosku, że najlepiej będzie usiąść gdzieś sobie, bo przez najbliższych parę godzin nie było sensu tak stać. Poza tym widok z góry, z jej ulubionego w gruncie rzeczy miejsca, wydawał jej się najlepszym do oglądania pracy innych.

Z balkonu było bardzo łatwo przejść na ulubiony podest. Ostatnia loża i tak zawsze pozostawała wolna po to tylko, by obsługa techniczna mogła w razie potrzeby tamtędy przejść i dokonać niezbędnych napraw, gdyby z jakiegoś powodu ich trzeba było dokonać. Zdejmując szpilki przeszła po desce, siadając sobie z nogami swobodnie przewieszonymi przez barierkę, obserwując co tam się dzieje na dole.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:57, 30 Maj 2010    Temat postu:

/ Kawalerka Smith'a / Port Angeles

Roy w czarnej marynarce i ciemnych jeansach, komplecie który dziwnie lubił bo kontrastował wydatnie z bladością jego skóry znalazł się w holu. Ludzie czekali przed wejściem. Trochę do nich nie pasował. Rozmawiali o poszczególnych aktach z takim zaciekawieniem i przejęciem że poczuł się przy nich głupi bo sam o sztuce na jaką właśnie się udawał nic nie wiedział. Najadł się solidnie, więc przebywanie z ludźmi przychodziło mu łatwo. Nie mogąc sobie odmówić pociągnął nosem i uśmiechnął się lekko. Może niezbyt silnie ale wyczuł Elizabeth. Jej zapachu nie dało się pomylić z żadnym innym. Posyłając co rusz uśmiechy wkręcił się na lożę. Pusto, ale nie całkiem. Tu zapach był tak wyraźny, nie czuł go tak silnie od miesięcy. Był pewny kiedy zobaczył leżącą, znajomą mu deskę. Wspiął się na nią lekko. Popatrzył w dół na wszystkich ludzi ponad nim. Nie czuł już strachu. Czuł swoja siłę, grację i Elizabeth. Zabawiając się jak dziecko z szeroko rozłożonymi ramionami przewędrował przez kładkę i powiedział - A ty znów tutaj? - spojrzał na wampirzycę i zeskoczył lekko - I znów tylko się przyglądasz. Powinnaś być tam. - wskazał na scenę. Nie przeszkodziło mu to że nie widział jej tyle czasu. Witał się jak zawsze z uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 18:59, 30 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:16, 30 Maj 2010    Temat postu:

Słyszała jak się ktoś zbliża i wiedziała, że za chwilę ktoś się pojawi na balkonie, ale Eliza wiedziała tez, że nawet jeśli to był ktoś z obsługi, to nikt jej z tego miejsca nie pogoni. Miejscówka na podeście na rusztowaniu była jakby specjalnie przygotowana dla niej. Nawet cieć już się nie pieklił, jeśli dziewczyna pozwalała sobie w tym miejscu posiedzieć. Obojętnie o jakiej porze.

Dźwięk otwieranych drzwi i chwilę później nóg przechodzących przez prowizoryczną, tradycyjną już w tym miejscu kładkę, przykuł uwagę dziewczyny. Słuchała, jednak nie obracała głowy, wpatrzona na przygotowania i ustawianie się rozpoczynających przedstawienie tancerzy. Madamme Beani stała gdzieś z boku sceny gotowa zapowiedzieć odsłonięcie się kurtyn. Z tego podestu widać było zarówno usadzonych w licznych rzędach gości, jak i wystawiających sztukę jej kolegów i koleżanki. Oparta łokciami o dolną poprzeczkę barierki patrzyła się jak w dole pod jej stopami wszystko się poruszało.

Drgnęła słysząc znajomy głos. Już dobrych dziesięć miesięcy go nie słyszała. - Znasz mnie i wiesz, że rozgłos to nie dla mnie... - odpowiedziała z ociąganiem, dopiero po chwili przenosząc wzrok na chłopaka. Przyjrzała mu się jak się do niej zbliżał. Całkiem dobrze wyglądał i wreszcie mogła dostrzec na jego twarzy uśmiech, którego tak jej brakowało przez ten długi czas nie widzenia się. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie w delikatnym uśmiechu. - Co Ty tu robisz? - spytała wracając spojrzeniem na scenę pod sobą. Nie było w jej głosie pretensji ani nic, ot zdziwienie, że go tu widzi. Aż tak się zmienił?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:28, 30 Maj 2010    Temat postu:

Roy odruchy miał opanowane do perfekcji. Nie roześmiał się, choć widok tak opanowanej Elizabeth do niej nie pasował. Nic się nie zmieniła, ale on też nie. Spojrzał na scenę gdzie znajomi Lizzy byli już prawie przygotowani. Widział ich miny, czuł lekkie podenerwowanie, w przeciwieństwie do ludzi siedzących na dole, którzy czekali gawędząc i wymieniając swobodnie ostatnie słowa - No tak. I lubisz ten podest, a to przeważa szalę na jego korzyść. - usiadł obok niej i skrzyżował nogi wspierając łokcie na kolanach i podpierając sobie brodę dłońmi - Siedzę. - odparł prosto i dodał - Przyszedłem tutaj z tego samego powodu co ty. - zerknął katem oka na Elzę zastanawiając się czy aby nie przeoczył karteczki z napisem 'Prywatny podest Elizabeth Preston.' Przyjął że nie, ale i tak zapytał - Nie powiesz mi chyba że mnie wyrzucasz? - zapytał podejrzliwie - Odmawiasz mi liźnięcia czegoś z tego przedstawiania? Odmawiasz mi sztuki? Nie bądź taka... - poprosił cicho trącając wampirzycę w ramię ciekaw jak długo będzie dążył do tego by uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:43, 30 Maj 2010    Temat postu:

Widok Roya tak uśmiechniętego momentalnie zaczął działać jej na nerwy. Czy ona także się aż tak zmieniła, że nie potrafiła spokojnie znosić jego obecności? Co z nią było nie tak? Przecież tęskniła za nim, gdy go nie było w pobliżu a jak już przypadkiem na siebie trafili, to dziwnie irytowało ją jego towarzystwo...

- Tak, lubię to miejsce. - przyznała się, bo przecież ciężko by było zaprzeczać czemuś tak oczywistemu. W końcu gdyby nie lubiła, to by tutaj nie siedziała.

- Nie, nie wyrzucam Cię. - wzruszyła ramionami - A siedź tu jak chcesz. Tu nie ma rezerwacji... Sztuki Ci więc nie odmawiam. Liźnięcia czegoś z niej - tak. - dopowiedziała poważnym wciąż dosyć głosem. Po chwili stwierdziła, że to idiotyczne z jej strony. Minął już niemal rok i chyba jej zdążyło już przejść. Poza tym jeśli mieli przesiedzieć tu najbliższych kilka godzin i nie pozabijać się nawzajem, to nie było sensu na siebie fukać. - Jak się trzymasz? - spytała, chociaż po chwili doszła do wniosku, że to chyba raczej było niestosowne pytanie, bo dla niej samej zabrzmiało, jakby chciała usłyszeć od niego spowiedź czy kogoś dziabnął czy też nie - To znaczy... jak sobie radzisz? - poprawiła się zaraz, przenosząc na moment wzrok znów na niego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:56, 30 Maj 2010    Temat postu:

- Matko, ale ty jesteś... Odmawiasz mi? - zapytał zaczepnie chcąc ją w końcu do czegoś sprowokować. Wolał by na niego nawrzeszczała, a nie chodziła w kółko udając że nigdy nic się nie stało - Dlaczego? Nie zasłużyłem sobie według ciebie? Kupiłem bilet. Mam ci pokazać? - swoim zwyczajem zaczął szperać po wszelakich kieszeniach by poszukać portfela - Jak widzisz. - mruknął - Świetnie. Mówiłem ze nie przysporzę ci zmartwień. Nic nie dorzuciłem na swoje sumienie. Polubiłem bardzo chomiki. Bardzo zabawne zwierzaki. - powiedział i wyciągnął portfel - Ha! - teraz zaczęło się przetrząsanie przegródek - Wróciłem niedawno do pracy, matka ciągle jęczy że jestem blady i chce mnie poić sokiem z marchewki i czekać aż mi wyrosną zajęcze uszy. Siostra prowadza się z największym palantem jakiego moje oczy widziały. Ale... Ogólnie jest okej. - wyciągnął ostrożnie bilet i pokazał go Elizabeth - Proszę spójrz. Na tą godzinę i na dzisiejszy wieczór, czyli premiera. Niczego mi nie możesz zakazać. - puścił do wampirzycy oko - A ty? Ciągle się na mnie...? - przekrzywił głowę w bok wiedząc iż ona zna zakończenie pytania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:14, 30 Maj 2010    Temat postu:

- Jej... - jęknęła słysząc wywód chłopaka. Dostrzegając jak szuka po swoich kieszeniach biletu a tym bardziej widząc jak zagląda do portfela, by go znaleźć jęknęła jeszcze bardziej. - Nie, nie, nie... Nie szukaj, wierzę Ci. - powiedziała błagalnie. Nie musiał jej nic udowadniać. Jednak Roy nie posłuchał jej prośby i po chwili biały blankiet zawisł przed jej oczami. - Nie no, mówiłam, że Ci wierzę... - powiedziała słuchając jego korowodu na temat zachowań rodziny. Wyobrażenie pojenia chłopaka sokiem z marchewki a tym bardziej już wizja jego z długimi uszami i wystającymi przednimi zębami spowodowały, że obracając znów głowę w stronę sali, uśmiechnęła się pod nosem.

- Tak. A ja ciągle na Ciebie... - również nie dokończyła. Chłopak w końcu znał odpowiedź. - Wiesz, Roy, gdybyś zwolnił mnie z obietnicy mówienia szczerze, mogłabym się chociaż wydać sympatyczniejsza... - dodała uśmiechając się do niego kwaśno - Nie da się ukryć, że pojechałeś mi wtedy i do dnia dzisiejszego wciąż mi nie przeszło. - stwierdziła - Chociaż... Nie, to nie tak. Przeszło mi. W większości. Ale... wciąż coś zostało... - przyznała się szczerze. Brakowało jej tego jego uśmiechu, bardzo. Ale ciężko było schować urażoną ambicje w kieszeń. Zwłaszcza jak w sukience nie miało się kieszeni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:28, 30 Maj 2010    Temat postu:

- Musiałem ci udowodnić. Wiesz mogłabyś jeszcze pomyśleć że rozgłośnia zmieniła profil czy coś w tym stylu. I z rocka przerzuciła się na muzykę poważną i temu podobne, no ale nie. Ciągle grają to co zwykle. - schował bilet troskliwie do portfela, a ten po chwili trafił do wewnętrznej kieszeni marynarki. Dostrzegł lekki uśmiech na jej ustach. Był choć o mały krok w przód - Lizzy... Ale gdybyś się nie mnie nie wściekła bodaj do tej pory siedzielibyśmy w tamtej chacie. Podjęłaś ryzyko. W zasadzie oboje podjęliśmy i po trochu się opłaciło. - wytłumaczył jej ze spokojem. Sam nie trawił już w sobie niczego. Przyjął stan rzeczy taki jakim był i przyzwyczaił się - Jak widzisz, wszystko jest w porządku. Przepraszam, za to że byłem wtedy taki narwany, ale nie widziałem innego wyjścia. - mruknął szczerze spoglądając na profil Elizabeth. Wiedząc że teraz pewnie nastąpi jedna z dłuższych chwil milczenia w ich dorobku, spojrzał na scenę gdzie w końcu baletki poszły w ruch, a ludzi ucichli skupiając swą uwagę na scenie i tancerzach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin