Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

No Name
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:54, 08 Lip 2010    Temat postu:

Oni oboje stanowczo zbyt wiele myśleli. To były jego problemy i jej nic do tego. Roy sam ze sobą musiał się uporać. Co najzabawniejsze nie wiedział jeszcze co począć. To znaczy wiedział, wiedział czego Lizzy chciała, czego oczekuje, ale to kłóciło się z tym w co wierzył i z jego przekonaniami. Gdyby był jeszcze człowiekiem w tym momencie pękałaby mu głowa z powodu bólu jaki w niej by powstał. Nabrał powietrza w płuca by je przewietrzyć i to przyniosło mu odrobinę spokoju. Spojrzał na Elizabeth kiedy znalazła się obok niego czując jakby faktycznie głowa by go miała za moment rozboleć - Ogólnie, ściany, podłoga, meble... - mruknął i przesunął dłonią po czole jakby chciał je przeprasować - A... - zaczął kiedy wspomniała o meblach - Takich we wnękach? Schowane w ścianach? Jak myślisz dałoby się coś takiego jeszcze tu zrobić, czy nie i trzeba by było koniecznie zmniejszać pomieszczanie... Bo jak tak, to będę za zwykłymi wolno stojącymi. - powiedział i podszedł do okna by wyjrzeć przez nie. Wsparł dłonie na parapecie i dodał - A ściany mogą być zielone. A meble ciemne. - począł się zastanawiać dlaczego Lizzy nabiera wody w usta. Jakby nie chciała, lub nie umiała się określić. Spojrzał bezpośrednio na szybę i zobaczył swoje blade oblicze, dość zmartwione.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:31, 08 Lip 2010    Temat postu:

Jej się chyba po prostu zaczął udzielać jego nastrój. I niby była przekonana, że przecież nie skopiowała na siebie jego emocji, ale jednak jakiś niepokój w niej pozostawał i nie potrafiła sobie tego wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje. A może rzeczywiście skopiowała na siebie jego odczucia? Zamknęła oczy starając się nad tym zastanowić, ale wszystko wskazywało jej na to, że nie. Nie czuła w sobie żadnych obcych dla siebie uczuć. To, co w sobie znalazła było już na tyle skomplikowane, że jakieś nowe z pewnością by bez trudu dostrzegła. Więc to na pewno nie mogło być kopiowanie. Otworzyła oczy i po chwili z sapnięciem podniosła się z podłogi w przedpokoju wchodząc do pomieszczenia, które miało być jego... ich pokojem mieszkalnym.

- Nie, nie takich we wnękach. - odpowiedziała spokojnie - Teraz meble na wymiar to nie tylko takie. Po prostu, chodziło mi o takie robione pod konkretne mieszkanie. - dodała rozglądając się na boki, by próbować sobie to jakoś wyobrazić.- Spokojnie. Sądzę, że mogło by to całkiem nieźle wyglądać. Jakiś regał. - wskazała przed siebie w kierunku jednego z kątów pomieszczenia - Taki wykorzystujacy ten róg. Kanapa, fotele, niski stolik... - przeciągnęła ręką na środek pokoju - Tam jakiś niska komoda czy coś, na czym byś postawił telewizor. I kuchnia otwarta na salon, - obróciła się w drugą stronę próbując to wszystko sobie zarysować jakoś w myślach - z szerokim blatem na środku, albo taką wysepką kuchenną, przy której można usiąść jak przy stole do obiadu. - dokończyła mrużąc oczy, jakby jej to miało jakoś pomóc. Przynajmniej nie skupiała się już na tym co czuje a wykorzystywała swoją wyobraźnię zajmującą myśli prawie całkowicie.

Dziwiła się trochę czemu pytając się ją o zdanie, stoi plecami do niej, ale cóż. Widocznie tak było mu lepiej. - Zielony w salonie? - zapytała marszcząc brwi i nos przy tym, gdy starała się to sobie jakoś zwizualizować - Taka blada lawenda i piasek pustyni też by nieźle wyglądały... - stwierdziła wypowiadając swoje zdanie - Ale! No okej. Skoro tak byś widział... - zgodziła się. To przecież było jego mieszkanie. - To zielony i ciemne meble. - przytaknęła chociaż wydawało się jej, że taka kolorystyka przytłoczy nieco to pomieszczenie. Nie zamierzała się jednak w to wtrącać. Zrobiła za to kontrolnie ze trzy zdjęcia dla zobrazowania jego rodzicom stan pomieszczeń i w zasadzie... To tyle było dla niej. Reszta od niego zależała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:59, 08 Lip 2010    Temat postu:

Roy pokiwał głową nabierając w siebie życia. Nie cierpiał stanów około melancholijnych. W tym nie można było długo trwać bo niszczyło od wewnątrz. Odwrócił się od okna, już z bardziej zadowoloną miną. Śledził wzrokiem punkty jakie wskazywała Elizabeth i próbował je sobie wyobrazić. Szło mu całkiem nieźle - I gdzieś na któreś ścianie, w najbardziej reprezentacyjnym miejscu trzeba będzie powiesić twoją mapę odpowiednio oprawioną. - Roy naprawdę chciał to zrobić i sam osobiście mapę przywiesi - Tak, tak, przynajmniej dodatkowego stołu nie będzie potrzeba. - pomysł z kuchenną wysepką przypadł mu do gustu - Ty... Nie kieruj się jedynie moim zdaniem... Że ja bym to widział... - wywrócił oczami - Ja jestem kiepski w te klocki i... - pokręcił głową rozkładając bezradnie dłonie - Nie znam się. Ty jesteś o wiele lepsza. Dla mnie lawenda to tylko roślina, a nie kolor ścian. Piasek też jest piaskiem... - roześmiał się i podszedł do Elizabeth - Czy ty nie przyjmujesz że... To znaczy to czy zechcesz czy nie zależy jedynie od ciebie, wiadomo, ale... Jeśli zamieszkasz ze mną to twoja opinia liczy się także. - powiedział kiwając głową - I nie musisz się ze mną zgadzać. Znając życie zadowoliłbym się czarnymi ścianami i białymi meblami. Kontrasty też są fajne, ale... Tu oddaję pałeczkę tobie. Dziel i rządź.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:02, 08 Lip 2010    Temat postu:

- No chyba żartujesz... - jęknęła z lekkim przestrachem w oczach, gdy powiedział, że jej mapa miałaby zawisnąć w reprezentacyjnym miejscu - Przecież ona... Nie... - dodała zawodząc - Serio chcesz tak zrobić? To nie lepiej jeśli już, to ją... Nie wiem. W tej Twojej kanciapce powiesić? A już najlepiej za jakąś szafą, gdzie nie będzie widoczna dla oczu. - stwierdziła podłamana. Ale miał pomysły. A dla niej to była kompletna porażka. Głupio tak się przyznawać do tego jak bardzo jest się nieporadnym w topografii miasta. - Powiedz, że tak nie zrobisz... - rzuciła błagalnie i aż z wrażenia usiadła na podłodze w miejscu, gdzie stała.

- No właśnie to miałam na myśli. - powiedziała po chwili, gdy Roy podchwycił jej pomysł z wysepką w kuchni - Będzie blat, gdzie na co dzień będzie można zrzucić rzeczy czy coś a gdy goście przyjdą, to i usiąść przy nim normalnie. - przytaknęła obracając lekko głowę w stronę, gdzie miała by się owa wysepka znaleźć. - Że ja się niby znam? - zaśmiała się pod nosem przecząc jego słowom - Bynajmniej. W życiu niczego nie urządzałam i co najwyżej jakaś tam doza abstrakcji i fantazji mnie jeszcze ratuje. - stwierdziła z rozbawieniem. Nie wiedziała jak mu powiedzieć o tym jej przeniesieniu się tutaj. Pominęła więc ten temat zgrabnie starając się przejść do następnego.

- Ach! Faceci i ich poczucie kolorystyki! - jęknęła - Cały czas zapominam, że Wy ponoć widzicie tylko trzydzieści dwa kolory czy coś koło tego a ponoć kobiety potrafią dostrzec ich dwieście pięćdziesiąt sześć tysięcy? Jakoś tak to było... Kosmos. - rzuciła rozbawiona patrząc się za siebie, bo nagle nabrała ochoty położyć się wręcz na tej podłodze a nie wiedziała czy się da. Nie wydawało się aż tak źle, żeby było. Zrzuciła torebkę za siebie a telefon podała z powrotem chłopakowi. - Masz, już chyba wszystko... Jeszcze tylko łazienka i będzie komplet. - wyjaśniła po czym gdy Roy odebrał od niej swój telefon, położyła się na podłodze, opierając głowę na torebce. - Będę brudna... - mruknęła - Ale kit z tym.

- Roooy... - zaczęła spoglądając ni to na sufit ni to na niego. - To Twoje mieszkanie. Nie mogę Ci się mieszać do takich wyborów i decyzji. - stwierdziła - Oczywiście jeśli chcesz, to Ci pomogę, ale nie chcę za Ciebie decydować... Potem mogło by się okazać, że nie pasuje Ci dany mebel czy coś i przez to byś czuł się u siebie nie najlepiej... Nie chcę tego. - wyjaśniła z zadowoleniem wylegując się na klepce podłogowej. Dziwne, że podczas tego, jak tu nikt nie mieszkał, nie wyrwali parkietu. W sumie, to tylko go wycyklinować i polakierować a będzie jak nowy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:28, 08 Lip 2010    Temat postu:

- No raczej chyba jednak nie. - oświadczył uśmiechając się szeroko. Akurat teraz nie żartował - Co ona? Fajna jest. Po myśl o tym jak o obrazie awangardowego mistrza. Na pewno widziałaś obrazy Picassa i tego na pewno bym za coś ładnego nie uznał, a twoja mapa jest całkiem do rzeczy z tymi karteczkami. I gdzie za szafą! - oburzył się jakby mu kazała teraz stanąć w kacie - To jest całkiem pomocna rzecz, wiesz? I musi być widoczna. - wyszczerzył się zadowolony ze swych argumentów - I każdy zagubiony czy szukający drogi mógłby z niej skorzystać od ręki a nie odsuwać najpierw szafę. To niedorzeczne Lizzy. - jego wzrok powędrował za siadająca wampirzycą. On postanowił stać wytrwale dalej - Pomyśl o sobie jak o wielkiej odkrywczyni nieznanych szlaków... Jako pierwsza eksplorowałaś Seattle. I to sama jedna. Kobieta w miejskiej dżungli... - powiedział wyciągając przed siebie dłonie i kreśląc coś w powietrzu, co wyglądało jak banner mający zachęcić do odwiedzenia wystawy - I jej karteczki. - tak... On i te jego pomysły - Tak, że ty się niby znasz. - powiedział raz jeszcze święcie o tym przekonany - Nie urządzałaś niczego? Ale... I tak wydaje mi się że masz lepszy zmysł przestrzenny czy jak to się tam nazywa... - powiedział wzruszając ramionami. Na jej nieszczęście wychwycił zmianę, a w zasadzie próbę ominięcia tematu. Uznał ze nie będzie jej męczył, bynajmniej nie teraz - Tylko trzydzieści dwa? To ja w porównaniu z tobą jestem jakby... Upośledzony. Nie... To nie tak. - powiedział unosząc palec w górę - My umiemy nazwać te kolory, a wy komplikujecie sobie całą resztę na własne życzenie. O to chodzi. - bo kto słyszał o kolorze pod nazwą 'piasek pustyni', czy 'zieleń Amazonii'? Wyciągnął dłoń po telefon i upchnął go do kieszeni - Otrzepiesz się, w zasadzie to tylko kurz... - pochylił się i zawisł nad twarzą Elizabeth wsuwając dłonie do kieszeni spodni - Słucham? - zmarszczył nieznacznie czoło słysząc co też wygaduje - No i co z tego że moje? - równie dobrze mógł mieszkać pod mostem - Nie mogę cię zapytać w takim wypadku o opinię i się do niej odnosić? Chyba mogę, prawda? No więc... Kiedy już będziemy... - uparł się na tą liczbę mnogą - Coś wybierać to chyba wtedy będę na tyle odważny by powiedzieć ci ze akurat to mi się nie podoba.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:52, 08 Lip 2010    Temat postu:

- O rany! - jęknęła jeszcze raz, gdy się upierał przy tym, by jej mapa wisiała jednak w widocznym dla wszystkich miejscu - A ileż to razy w Twoim salonie się ktoś zagubi, słońce Ty moje, by musieć sprawdzać na mapie drogę powrotną? - zapytała śmiejąc się przy tym. Podłoga była całkiem, całkiem jako leżanka. Wcale nie zamierzała się z niej zbyt szybko podnosić.

Nie sposób było przerwać się śmiać, gdy zaczął kreślić jej słowami w umyśle obraz samej siebie jako dzikiej poszukiwaczki miejskich szlaków. - No weź! Jeszcze chwila a mnie ubierzesz w skórzaną postrzępioną kieckę i poślesz na miasto zrealizować tą wizję. - parsknęła - Albo jak na miejską odkrywczynię to w gazetę mnie owiniesz... - pokręciła głową stwierdzając, że jednak jego wyobraźnia nie zna chyba granic. - A poza tym jaka tam pierwsza? Ktoś musiał zrobić tą mapę. Zapewniam Cię, że Seattle już jest przechodzone wzdłuż i wszerz! - dodała szczerząc się do niego z poziomu parteru. Na hasło o jej karteczkach, rzuciłaby w niego czymś z chęcią, ale logistycznie zabrakło jej czym. Na jej nieszczęście oddała mu już telefon, bo mógłby świetnie robić za pocisk. Chociaż z drugiej strony szkoda byłoby i aparatu i Roya, który by nim oberwał.

- Jeśli by liczyć mój pokój jak jeszcze mieszkałam u wuja... - zreflektowała się - To w sumie raz. Raz jeden coś urządzałam. A w zasadzie to demolowałam to, co było na konto czegoś, co wydawało mi się, że będzie fajne. - stwierdziła po chwili zastanowienia - Z jednej szafy zrobiłam trzy szafki i półkę pod wieżę. To też się liczy? - zapytała wpatrując się w jego sylwetkę pojawiającą się tuż nad nią.

- Możesz się zapytać, możesz... - potwierdziła - Nikt Ci przecież nie broni tego. - mruknęła - Nie zaczyna się zdania od 'no więc'. - zwróciła mu uwagę tak, jak on jej kiedyś ją zwrócił, by nie sapała. Teraz miał za swoje. Mógł się przez moment poczuć tak jak ona wtedy, zbita z tropu gubiąc wątek, o którym mówiła. Wyszczerzyła się przy tym perfidnie czekając czy go to ruszy. W zapasie miała jeszcze argument, że jak na owego 'radiowca' to powinien wiedzieć takie rzeczy jak to, w jaki sposób zaczyna się zdania. A w zasadzie jak ich się nie zaczyna. - No mam nadzieję, że będziesz odważny. - przytaknęła ochoczo. - Innej opcji nie dopuszczam do wiadomości. - stwierdziła rzucając spojrzeniem na jego twarz. Chyba już się tak tym czymś nie gnębił jak parę chwil wcześniej. Przynajmniej tak się jej wydawało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:14, 08 Lip 2010    Temat postu:

- Wiesz... - powiedział przybierając zmartwiony ton - Problem w tym że to twoje słońce... - parsknął cicho śmiechem - Nie zawsze będzie w pobliżu by kogoś zagubionego oświecić. I wtedy... Będzie potrzebna twoja mapa! - powiedział z dumą, trwając w żartobliwym przekonaniu że tak naprawdę może być - A wcale że nie! Jesteś kobietą wieku XXI i niestety skóry wchodzą w grę chyba jako buciki czy też futra. A dlaczego w gazetę? - zapytał wytracony ze swojego wyobrażenia, bo gazeta nie bardzo mu pasowała - Nie, nie gazecie mówię stanowcze nie. Seattle jest przemierzone wzdłuż i wszerz, ale zapewne przez mężczyznę. - za to mógł dostać, takie stanowisko było karygodne - Przecież kobieta nie jest w stanie stworzyć czegoś takiego. - na wszelki wypadek, dla własnego bezpieczeństwa odsunął się o krok w tył nie nie dawać Elizabeth możliwości siłowego odwetu - Demolka? Jeśli twórcza to tylko na plus, skoro jeszcze coś się z tego dało później zrobić to całkiem dobrze. - spojrzał na nią krzywo, kiedy zwróciła mu uwagę i stwierdził - Czepiasz się. Tak mi się powiedziało... - mruknął cicho, przybierając obrażony ton - Och, a czy ja wyglądam na pantoflarza, który boi się kobiecie powiedzieć że coś mu się nie podoba? Lizzy.... - zajęczał i uśmiechnął się - Ubliżasz mi. - zrobił kilka kroczków i znalazł się u boku wampirzycy kucając - Wredna jesteś.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:37, 08 Lip 2010    Temat postu:

- Och! - zaśmiała się udając równie zmartwioną co zdziwioną - A jak często zdarzy się w takim razie, że bez Twojej obecności w pobliżu ktoś się tutaj zagubi, co? - zapytała zaczepnie z łobuzerskim błyskiem w oku - Chyba nikłe szanse. Prawda? - rzuciła wciąż obstając przy swoim zdaniu. Bynajmniej nie zamierzała ulegać jego argumentacji. - Co Ty chcesz od gazety? Byłaby całkiem w klimacie. - parsknęła zaśmiewając się w najlepsze. Dla niej ubiór z papieru wydawał się całkiem na miejscu dla takiej dzikuski w miejskiej dżungli.

- Ty szowinisto! - prychnęła rozbawiona - A skąd niby wiesz, że przez mężczyznę? To kobiety częściej są dokładne, więc bardziej by były odpowiednie do zwiedzania ulica po ulicy miasta, by stworzyć odpowiednią mapę. - żachnęła się kręcąc głową z niedowierzaniem. Tak, z pewnością taki argument zasługiwał na karę. Tylko skoro chłopak odskoczył od niej robiąc sobie odpowiedni dystans, wendetta musiała poczekać jeszcze chwilę, na odpowiedni moment. Zmrużyła przy tym oczy zastanawiając się kiedy w takim razie go za takie nowiny i przekonania ukarać. - Jak to nie jest w stanie? Nawet nie wiesz ile kobiety mogą! - rzuciła z przekonaniem nie mogąc uwierzyć, że to słyszy z jego ust.

- No jasne, że się czepiam. - zaśmiała się jak z dobrego żartu - Ja? Gdzież bym śmiała Ci ubliżać?!? - otworzyła szeroko oczy dziwiąc się niesamowicie temu stwierdzeniu. Jednak kiedy kucnął przy niej, sam dał jej broń w ręce, by mu się odwdzięczyć. Momentalnie popchnęła go ręką, by się wręcz koncertowo wyłożył na tej podłodze. Kiedy leciał na ziemię, dziewczyna w jednej chwili znalazła się nad nim, podkładając mu pod głowę swoją dłoń, by nią nie uderzył w ziemię.. Mogłaby w tej pozycji nad nim spokojnie zacząć robić pompki na jednym ręku.

- To się cieszę, że byś się nie bał... - mruknęła z uśmiechem, na chwilę zamierając w bezruchu nad jego twarzą. Zatrzymała się przy tym w bezdechu wpatrując się w jego oczy. Jednak zaraz po tym, gdy Roy upadł na ziemię i opanował już poziomą sytuację, ostrożnie wysunęła dłoń spod jego głowy, ponownie wracając do swojej poprzedniej, całkiem wygodnej pozycji leżenia na ziemi z włosami rozrzuconymi na torebce. Wyszczerz jaki pojawił się na jej twarzy był oznaką triumfu. Dostał za swoje zaliczając parter. - A tam wredna... Wcale nie... - mruknęła jeszcze składając dłonie razem na swoim brzuchu i przeplatając ze sobą palce swych rąk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:14, 08 Lip 2010    Temat postu:

- Raz się zdarzyło, że taka jedna nie wiedziała co jest za rogiem. - powiedział mając na myśli wampirzycę - I się gubiła po własnych krokach... Bo jej się zapominało gdzie idzie i zamiast zapamiętywać ulice ona pamiętała skręcone słupy i statki kosmiczne. Przez to wyrobiłem sobie stuletnią normę oświecania zagubionych. - stwierdził pewnie i z wyższością w głosie spoglądając na Elizabeth z dobrodusznym wyrazem twarzy. No może nie do końca był taki dobroduszny, raczej powstrzymywał szerszy, nijako zdradziecki uśmiech - Gazeta nie... Pionierzy nie przechadzali się w gazetach po świecie. Skóra już prędzej, a najlepiej to bambusowe kiecki wokół bioder. - tak i jeszcze włócznie z kamiennym grotem na końcu, skudlone włosy do pasa i dziwaczne powarkiwania. Za daleko się cofnął - Obrażasz mnie! - zawołał oburzony choć wiedział że Lizzy miała całkowitą rację - Świat od zalania dziejów wie ze kobieta ma słabszy zmysł orientacji. - wystarczyło by wampirzyca popatrzyła na siebie. Co ona z mapą robiła? Obracała we wszystkie strony a jakby mogła to wywróciłaby ją na lewą stronę, byle tylko to pomogło - No może i możecie wiele... Ale z mapami to nie macie zbyt wiele wspólnego. - powiedział z takim samym przekonaniem co wampirzyca, byle tylko się z nią nie zgodzić. Uniósł dłoń chcąc złapać Elizabeth za nadgarstek, by jej przeszkodzić ale nie zdążył - Liii... - zacisnął powieki przygotowując swoją czaszkę na spotkanie z podłogą ale zamiast tego poczuł miękką dłoń. Otworzył oczy i sapnął - Dzięki mamo. - kiedy topili się w rzecze zrobiła coś podobnego. Świat przysłoniły mu włosy Elizabeth a w nozdrza wbił się intensywniej jej zapach. Wyglądał na takiego który zamierza coś powiedzieć, ale nim się zebrał Elizabeth już wróciła do leżenia na podłodze. Usiadł i skrzyżował nogi. Podparł sobie brodę jedną dłonią i mruknął - Jędza... Wredna jędza... - trącał ja przy tym palcem w zebra bawiąc się w najlepsze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:45, 08 Lip 2010    Temat postu:

Troszczyła się o niego. I w tych jej żartach nie chodziło jej o to, by sprawić mu jakikolwiek ból, lecz o to, żeby się po prostu pośmiać. Stąd te jej wszystkie opiekuńcze, asekuracyjne gesty. - Jaka mamo? - zapytała rozbawiona nie wiedząc skąd mu się bierze to stwierdzenie. - Chyba, że o sobie mówisz. - zaśmiała się lekko, melodyjnym głosem - Wtedy miło mi Cię poznać, Elizabeth jestem. - dodała wciąż się śmiejąc z jego odruchu nazywania jej reakcji matczynymi. Co w tym było dziwnego, że starała się dbać o niego? Chyba nic, prawda?

- Jędza? Jeszcze teraz prócz wrednej jestem jędzą? - zapytała z niedowierzaniem śmiejąc się z tego, jak chłopak ją nazywał właśnie - Wcale nie jestem jędzą! - żachnęła się udając obrażoną. Kiedy Roy zaczął dźgać ją palcem w bok próbowała mu się jakoś odsunąć spod zasięgu jego rąk, choć bez znacznej zmiany pozycji i odległości między nimi niewiele by się dało zrobić. - Nie dziab mnie! - rzuciła - Bo ja Cię dziabnę! Albo ugryzę... w nos! - pogroziła śmiejąc się.

Jednak nagle jakoś tak jej przeszła ochota na żarty. Wzdrygnęła się czując jak jej ciało przeszywa dreszcz obrzydzenia. Coś było nie tak. Ale ona już znała to uczucie. Ogarniało ją zawsze gdy ON był gdzieś w jej pobliżu. I znowu czatował, czaił się gdzieś w zasięgu jej odczuć. Zrobiło jej się niedobrze. Uczucie obrzydzenia połączone z przestrachem skręcało jej żołądek, obracając go do góry nogami w jej brzuchu. Takie irracjonalne uczucie paniki, kompletnie nie pasujące do jej wampirzej natury. Bo jak mogło jej się robić niedobrze i chcieć się wymiotować, skoro nie żyła? Jej ciało było martwe, więc niby od czego i jakim cudem miała by mieć konwulsje bliskie ludzkiemu odruchowi wymiotów?

Zerwała się na równe nogi i z cichym - Przepraszam... - poleciała do łazienki, gdzie jak dobrze pamiętała, był chyba jeszcze kibel, z którego mogłaby skorzystać w razie rzeczywistej potrzeby. Trzasnęła za sobą drzwiami nie chcąc, by chłopak w razie czego wszedł do łazienki widząc ją aż tak niedysponowaną. Klęcząc nad brudnym sedesem, podtrzymując sobie ręką opadające włosy, starała się ogarnąć jakoś i zebrać do kupy. Przecież jej stwórca nie mógł być z nimi w jednym pomieszczeniu. Przecież jej zmysły działały tylko, jeśli widziała swój obiekt, na którym używała zdolności. A tutaj znowu nikogo nie było. Czyżby znów czuła go o wiele silniej niż mogłaby podejrzewać? Znowu to wrażenie histerii opanowywało jej ciało i była bliska płaczu, gdy na granicy jej odczuć niemal namacalnie mogła dotknąć pasji zabijania i tej gorączki wywoływanej dzięki fascynacji czyimś strachem. Karmił się nią. I smakował niczym cukierkiem, z którego cieszyło się dziecko.

Nienawidziła tego. Znów był za blisko niej. I Roya. Ta ostatnia myśl jeszcze bardziej ją sparaliżowała ze strachu. Ona już przywykła do tego, że na nią czatuje i co jakiś czas przyprawia ją o obłęd. Ale Roy? A jeśli jemu się coś przez nią stanie? Drgnęła czując jak jej żołądek jeszcze bardziej się wykręca i aż na prawdę o mały włos nie zwymiotowała do szaro-brunatnego od brudu wnętrza sedesu. Jednak to wrażenie bliskości niebezpieczeństwa powoli zelżało, jakby nasycone jej strachem. Usiadła na zapylonych, kruszących się pod jej ciężarem kafelkach, łapiąc oddech nim wyjdzie ponownie do chłopaka. Liczyła w duchu, że ekipa remontowa zjawi się szybko, nadchodząc jej z ratunkiem przed jakimikolwiek tłumaczeniami. Wciąż jeszcze drżała i nie chciała, aby chłopak w tym stanie ją zobaczył. Musiała się uspokoić. Modliła się w myślach o jakiegoś wesołego, spokojnego człowieka w pobliżu, od którego mogłaby skopiować nastrój na siebie, by móc ukryć przed wzrokiem jej towarzysza trzymający ją jeszcze dość mocno niepokój.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:14, 08 Lip 2010    Temat postu:

- Jakbym mówił o sobie to użyłbym trochę innego zwrotu. Nie uważasz? - zapytał dalej dźgając z pasją Lizzy. Póki się nie broniła bawił się jak dziecko - Trochę chyba nie pasuję na matkę? Na ojca być może i też nie... - jego własny ojciec już by mu wystawił konkretną i bardzo 'pozytywną' opinię - Nie dość że jędzowata to już się zachowuje tak jakby pojadła wszystkie rozumy a przecież to dopiero w planach było za jakieś... - nie umiał określić kiedy mógł nastąpić koniec jej nauki. Nie dawał Elizabeth spokoju - A gryź! Zobaczymy czy faktycznie jesteś taka mocna i twoje pogróżki nie idą na marne... - mruknął na koniec kpiąco. Miał dziabnąć po raz kolejny ale kiedy zobaczył jak się wzdrygnęła zatrzymał dłoń i odsunął ja od Elizabeth - Co jest? - zapytał w jego głosie pojawiło się zaniepokojenie, kpina jakoś wyparowała. Kiedy usłyszał trzaśniecie drzwiami i on się wzdrygnął. Roy nie za bardzo wiedział o co poszło. Bo przecież szturchanie jej nie mogło przynieść aż takich efektów. Albo mogło? Nie wiedział. Obrócił głowę w stronę okna słysząc zatrzymujący się samochód. Trzasnęły drzwi. Wampir wstał i otrzepał tyłek z kurzu. Wyszedł na korytarz zerkając na drzwi od łazienki. Oglądając się na nie jeszcze przez ramię zszedł na dół by zobaczyć się z umówionym facetem. Przeszedł pod główne drzwi i przywitał się z nim. Był chudy i żylasty, ale za to miał ze dwa metry wzrostu. Przedstawił się jako Jed Bush i na wstępie stwierdził że nie z tych Bush'ów. Poprosił by zwracać się do niego po imieniu i przeszedł sprawnie do rzeczy pytając co tutaj było i co ma być. Roy pospieszył ze wszystkimi wyjaśnieniami pragnąć być dokładnym i wyczerpującym, a jednocześnie zachodząc w głowę co się stało z Lizzy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:51, 08 Lip 2010    Temat postu:

Gdyby nie to, co poczuła, na pewno podjęła by dalszą zabawę w te ich przepychanki słowne. Uwielbiała je wprost i nie odmówiła by ich sobie dobrowolnie, skoro tylko nadarzała się okazja. Jednak to było całkiem niezależne od niej. I nic nie mogła poradzić. To było od niej silniejsze i nawet gdyby starała się nad sobą zapanować, to ON już by się postarał, by dziewczynie to nie przyszło zbyt łatwo. Doskonale wiedział co i jak robić, żeby zawładnąć nad strachem swojej ofiary i by pastwić się nad nią upajając się tą jej paniką i bezradnością. Był typowym obłąkanym w swojej fascynacji szaleńcem. A ona stała się jego zabawką.

Elizabeth dopiero po paru minutach ogarnęła się na tle, by być w stanie się zebrać i wyjść z łazienki. Usilnie starała się opanować na tyle, by przestać się trząść już może nie ze strachu, bo ten zmalał i po niedługim czasie zniknął, ale ze zdenerwowania. Nie znosiła tych chwil swojej niedyspozycji.. Musiała jednak pokonać swoje lęki i nie dać po sobie poznać Royowi co tak na prawdę się z nią dzieje. Nie chciała go martwić nawet, jeśli jeszcze bardziej zaczęła się czuć zaniepokojona od chwili, gdy zrozumiała, że teraz nie tylko ona może być obiektem ataków, lecz także chłopak.

Z jednej strony powinna była chyba mu powiedzieć co jest grane, by zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Z drugiej jednak, i to ta w tej chwili w niej przeważała szalę zmuszając do milczenia i udawania, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, chciała go chronić przed swoją paranoją. Nie chciała, by się potem zamartwiał na każdym kroku co się z nią dzieje i czy aby na pewno w tej chwili jest bezpieczna. Musiała tylko przemyśleć kwestię jak spowodować, aby jemu nic nie groziło. Nie mogła być wiecznie przy nim i na każdym kroku panować nad sytuacja. Tutaj to ona była słabszą stroną jeśli chodziło o jej stwórcę. I to on miał niepodważalny atut w swoich dłoniach potrafiąc ją zawsze, prędzej czy później, odnaleźć.

Zeszła po schodach na dół, by się przywitać, przywołując na swą twarz przemiły uśmiech. Już było całkiem nieźle. Wzięła spory wdech i wydech, zjawiając się u boku Roya. Spojrzała się przy tym na przybyłego gościa i nie zastanawiając się zbyt wiele, skopiowała od niego emocje, chcąc się choć trochę jeszcze uspokoić. Krótka chwila wystarczyła na zapanowanie nad nowymi uczuciami. Facet był radosny wiedząc, że szykuje mu się spora robota, ale również i dobrze płatna. A takie nastawienie bardzo pasowało dziewczynie, bo i ona korzystała na tym jego nastroju.

- Roy, może zaprosimy Pana na górę? Pokażesz co i jak, porozmawiacie o pierwszej części remontu i ustalimy co i jak? - zaproponowała łapiąc chłopaka pod ramię z czarującym uśmiechem jakby nic kompletnie się przed paroma minutami nie stało. Nie mogła przecież pokazać po sobie przy nowo przybyłym, że coś ją strasznie gnębi. A ukrywając przed obcym swe uczucia, skrywała je przy okazji całkiem sprawnie przed swym towarzyszem. - Już jest okej... - szepnęła mu niemal na ucho, gdy przepuścili przed sobą Jeda - Przepraszam, coś mi chyba musiało zaszkodzić... Nie wiem kompletnie czemu. Ale już przeszło. - dodała wciąż cicho do niego a dla całkowitego już uspokojenia dała mu całusa w policzek. - Tak się czasem zdarza i nie ma co się martwić. - rzuciła jeszcze wchodząc z nim po schodach na piętro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:11, 08 Lip 2010    Temat postu:

Obrócił głowę w stronę schodów kiedy tylko dosłyszał jak Elizabeth opuszcza łazienkę. Jed pewnie przez chwilę przyglądał mu się zaintrygowany tym czego Roy wypatruje ale ta chwila wystarczyła na to by wampirzyca pojawiła się przy nich - Oczywiście. - stwierdził gładko wskazując mężczyźnie schody, którymi dopiero co spłynęła Lizzy. Roy wysłuchał jej tłumaczeń z niezbyt radosnym wyrazem twarzy, ponieważ nie był pewien czy wampirom cokolwiek w ogóle może szkodzić. Pokiwał jednak głową zostawiając to bo musieli zająć się Jed'em - Nie myśl że się tym wykpisz. - mruknął kiedy dostał buziaka. Gdy znaleźli się na piętrze wampir wytłumaczył jasno o co mu chodzi. Sprawa była prosta. Doprowadzenie tego miejsca do stanu sprzed lat dziesięciu. Lista tego co wyliczał Jed, tego co trzeba by było tutaj wykonać była ogromnie długa. Zaczynało się od odnowienia podłogi, poprzez położenie nowych kafelków, doprowadzenie przyłączy z dołu skoro chcieli mieć na górze kuchnię, malowanie i inne równie zajmujące zajęcia. Roy chciał wiedzieć jedno - Ile to ci zajmie? - Jed czyniący zapiski w notesie spojrzał na nich i powiedział - Może trochę ponad miesiąc, albo się zmieścimy w tym czasie. Przynajmniej jeśli chodzi o piętro. - był zadowolony jakby już skończył ten remont i pokazywał im efekt końcowy. Był chyba z gatunku tych którzy niczym się nie martwią i zawsze mają przyklejony do twarzy szeroki uśmiech. Widząc jak ma małe problemy ze zmierzeniem wszystkiego Elizabeth i Roy pomogli Jed'owi. Wampirzyca została sekretarką obu mężczyzn.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:01, 09 Lip 2010    Temat postu:

- Oj przestań... To nic takiego. - mruknęła znajdując się już na górnym piętrze. Na prawdę starała się nie dać po sobie poznać jak bardzo niepokoiło ją to, co poczuła i jak przy tym zareagowała. No a tym bardziej nie mogła po sobie pokazać, że wciąż się z jakiegoś powodu obawia. Martwiła się kwestią Roya, ale ze wszystkich sił ukrywała to w sobie. Nie mogli się przecież tym przejmować we dwoje, bo bez sensu było by psucie jeszcze jemu humoru. Tego z pewnością nie chciała.

Elizabeth bez problemu przyjęła swoje zadanie notowania wszystkiego. Nie było to przecież trudne. W między czasie, wykorzystując chwilę, gdy mężczyźni zajęli się pomiarami, poprosiła Jeda o to, by wyliczył jej po kolei jakie materiały będą potrzebne do wykonania tutaj, na piętrze remontu. Reszta mogła poczekać na swoją kolej, bo z pewnością zabierze to więcej czasu niż to, co tutaj. Gość w przerywnikach latania z miarką, dyktował jej całkiem długą listę cementu, lakieru, farby, płytek, rurek, śrubek, gwoździ i kabelków i któż raczy wiedzieć czego jeszcze. Ona w tym czasie siadając sobie na parapecie jednego z okien przewracała pomiędzy dwiema listami, na jednej zaznaczając pomiary, by obliczyć ilości potrzebne do kupienia a na drugiej szykowała już gotową listę życzeń i wymagań.

Kiedy skończyli już wszystkie pomiary w pomieszczeniach, facet wziął od Elizy bloczek notatnika i przeglądając jej notatki dopisał jeszcze całkiem długaśną list dodatków oraz jak to określił, przydatnych do kupienia szpargałów do stylistyki. Dziewczyna kiwnęła głową przyjmując do wiadomości co tam trzeba będzie zamówić i zastanawiając się czy to wszystko zmieści się potem w jednym transporcie poprosiła jeszcze o zastanowienie się za ile wykona tą całą robotę ze swoją ekipą, biorąc pod uwagę fakt, iż chcieliby to mieć wykonane sprawnie i solidnie. Jed zaręczył jej swoją nieposzlakowaną opinią, iż będzie wykonane na błysk, podając jej swoją wizytówkę z niezbędnymi do pierwszego przelewu danymi.

Potem jeszcze dopytał się Roya o jakieś szczegóły i zaoferował, że może zacząć pracę ze swoją ekipą od poniedziałku. Elizabeth w tym czasie przejrzała przyniesioną przez niego umowę wstępną zadań do wykonania, uzupełniając ją o szczegóły, których w niej brakowało. Ostatecznej wyceny mieli się spodziewać dopiero pod koniec remontu elewacji budynku, więc na kartach znalazły się tylko przeliczniki typów robót i ich koszt jednostkowy. Zadowolona z tego, co widzi, podpisała w końcu umowę i po chwili łącząc się przez telefon ze stroną swojego banku zleciła przelew zaliczki na konto tego, czym się zajmą w najbliższym, ustalony przez chłopaka terminie.

Informując Jeda o tym, by sobie potem sprawdził wpływ na rachunek, spojrzała się na Roya z uśmiechem. - To co? Mamy już listę, dogadaliście się co do szczegółów a reszta wyjdzie 'w praniu'? - zapytała - Więc teraz sklep? - dodała a przypominając sobie, że jeszcze fotki łazienki miała zrobić, wyciągnęła od chłopaka telefon, by tam umknąć na moment uzupełniając ich dokumentację fotograficzną. Po chwili znów pojawiła się u jego boku z wesołym spojrzeniem oczekując jakichś decyzji. - Sklep? Galeria Handlowa czy gdzieś indziej? - rzuciła podchodząc do niego i żegnając się z ich specem od remontu, objęła jedną ręką Roya w pasie, chcąc go mieć choć przez chwilę blisko siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 9:54, 09 Lip 2010    Temat postu:

Wszystko szło jak z płatka, gładko i prosto. Wyliczenia zostały zrobione, materiały wymienione, ogólnie nie było źle. Roy myślał że mogłoby być więcej problemów, jednak wtedy przyszło mu na myśl że problemy dopiero się zaczną kiedy przyjdzie mu stanąć przed wyborem mebli i wszystkich pierdół. Najchętniej przywiózłby tutaj ze sobą swoje meble, ale pech chciał ze nie były one już w dobrym stanie. Poza tym chyba jego projektantka wnętrz, bo tak nazwał Lizzy była by przeciwko temu. W gruncie rzeczy jednak to mu nie przeszkadzało. Nowe mebel były częścią nowego życia i kolej rzeczy była w tym wypadku całkiem naturalna, przynajmniej tak mu się wydawało. Zajęty tym co wokół niego się działo przestał się dręczyć samopoczuciem Elizabeth, która teraz wyglądała na zdrową, jeśli w ogóle wampir choruje i szczęśliwą. Poniedziałkowy termin wampirowi bardzo odpowiadał. Zgodził się na niego z uśmiechem zadowolenia na twarzy. - Tak... - Roy zerknął na Jed'a który pokiwał głową i uścisnął mu dłoń na pożegnanie - To znaczy nie. Jed sam wszystko kupi. - oni mieli dostawać jedynie poszczególne faktury i rachunki, no i towar - Nie wiem. - stwierdził bo zakręcenie się w pracy w czymś co się zna było całkiem innym uczuciem niż zakręcenie się w sprawie w której jest się kompletnie zielonym. Położył dłoń na ramieniu Lizzy wspierając się na wampirzycy - O jakie konkretnie zakupy ci chodziło? - zapytał domagając się pokazania mu najnowszego zdjęcia gestem dłoni.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:26, 09 Lip 2010    Temat postu:

Elizabeth uśmiechnęła się łagodnie i ciepło do chłopaka. - Oj Roy, Roy... - mruknęła obracając głowę nieco na bok tak, by móc spojrzeć na niego - Przecież Jed nie kupi nam ani płytek, ani drzwi z futrynami czy armatury łazienkowej ani też parkietu. Koloru farby za nas, za Ciebie,- poprawiła się - też nie dobierze. - stwierdziła wesoło. - Chyba, że Ci kompletnie to obojętne? - zapytała a wierząc, że zapewne nie, zaśmiała się lekko. - Poza tym kwestia oświetlenia, na którą musimy się zdecydować, by mogli zacząć przygotowywać pod to okablowanie... No i stolarz. Jeśli sobie wymierzy wszystko i zacznie szykować zamówienie, to jest szansa, że jak ludzie Jed'a skończą remont, to dość szybko Ci się uda też z umeblowaniem załatwić. Zrobienie szaf i tym podobnych to nie jest kwestia jednego dnia. - zachichotała cicho. Oj, on kompletnie się nie orientował w tym wszystkim. Widać musiała część spraw złapać w swoje ręce.

Mężczyzna żegnając się z nimi przyznał jej jeszcze rację na odchodnym. To, że kupią za nich kabelki, śrubeczki czy inne takie jak cement i zaprawę do położenia płytek to inna sprawa, ale przecież nie urządzą za nich tego mieszkania. Za niego właściwie. Pokazała mu po chwili ostatnią fotkę jaką zrobiła w łazience. Przedstawiała wannę, fragment kibelka i okno gdzieś z boku, które udało się uchwycić dzięki stanięciu w kącie pomieszczenia. Po tym ponownie oddała mu telefon, pozwalając swemu towarzyszowi obejrzeć pozostałe ujęcia. Na jednym z nich Roy stał na korytarzu wywracając oczami do góry, rękami próbując pochwycić przed sobą jakiś przedmiot czy osobę. Wyglądało to dość zabawnie. Jed zniknął po paru chwilach na korytarzu i Elizabeth stwierdziła, że go odprowadzi do drzwi. Zamykając za nim zamek wróciła chwilę później na górę do chłopaka stając w wejściu do pokoju i opierając się ramieniem o futrynę. - To jak robimy? Jedziemy gdzieś czy nie? - zapytała odrywając się od drzwi i podchodząc do niego. - Czy masz jakiś inny pomysł?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:00, 09 Lip 2010    Temat postu:

Dużo mu nie brakowało a zacząłby się jąkać chcąc przerwać Elizabeth. Wampirzyca jednak miał rację i to jeszcze świętą - Tak, tak... - powiedział by przestała już mu to wszystko wyliczać - Lepiej jak to na nich tutaj poczeka. Teraz sobie wybierzemy ze spokojem a nie będziemy później zastanawiać się w biegu. - pokiwał głowa. Nie nadawał się do zakupów, tym bardziej takich, na pewno nie - I co ty się tak poprawiasz z tym 'za nas, za ciebie'? Daj spokój. - Roy nieznacznie poirytowany zapytał Lizzy wprost kiedy tylko zostali sami - Czy ty przypadkiem szykujesz się ku temu by zwiać? - oglądał w tym czasie zdjęcia co nie przeszkadzało mu w wypytywaniu jej, tym bardziej kiedy miał już Lizzy przy sobie - Albo ciągle nie akceptujesz tego... - przekręcił głowę patrząc na swoją niezbyt udaną minę. Uśmiechnął się słabo i pociągnął dalej - Że ja na prawdę chcę byś ze mną zamieszkała, a co za tym idzie pragnę znać twoją opinię i się z nią liczyć? A nie słyszeć tylko 'to twoje, ja się nie wtrącam...' - mruknął okręcając telefon do góry nogami, bo pomyślał że pomylił kierunki. Po chwili urządzenie wróciło do standardowego położenia. Obejrzał wszystkie zdjęcia i schował telefon. Spojrzał na Elizabeth domagając się jak najbardziej szczerej i konkretnej odpowiedzi. Pojadą dopiero wtedy kiedy wyjaśni mu sprawę. Dla Roy'a wszystko było jasne, skoro z nim jako tako była, to i mieszkać z nim będzie i jej zdanie też się liczyło.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:43, 09 Lip 2010    Temat postu:

Zadowolona z tego, że chłopak się z nią zgadza zbliżyła się jeszcze bardziej obserwując jak Roy obraca telefonem na wszystkie strony oglądając zdjęcia, które przecież w pionie albo jedynie poziomie były robione. I do tego wszystkie w taki sam sposób. - A ze mnie się śmiałeś, że wachluję mapą niczym płachtą na byka! - zaśmiała się widząc jak telefon nagle zmienia pozycję na do góry nogami. - Co Ty sprawdzasz jakbyś wyglądał niczym nietoperz zawieszony pod sufitem? - zapytała śmiejąc się wesoło.

Jednak mina jej zrzedła, kiedy niby zajęty swoim oglądaniem chłopak, zadał jej ciężkie do odpowiedzi pytanie. Wzięła wdech i z sapnięciem postarała się sklecić na szybko jakąś odpowiedź dla niego. - Nie... To nie tak. - stwierdziła - I wcale nie zamierzam zwiewać. Przynajmniej nie mam po temu jakichś konkretnych powodów. - dodała szukając wciąż w swych myślach dalszego wytłumaczenia, bo nie wierzyła, by mu wystarczyło to, co powiedziała. - Ale jakoś tak... - kontynuowała, ale ułatwiając sobie wypowiedź minęła chłopaka podchodząc do okna, by nieco za jego plecami przysiąść na parapecie. Zawsze lubiła w takich miejscach siadać.

- Nie wiem... - wzruszyła ramionami bawiąc się w rękach jakimś biletem autobusowym wyciągniętym z tylnej kieszeni swych spodni - Nie potrafię się jakoś przestawić. - powiedziała szczerze - Nie mam pojęcia jak Ci to wytłumaczyć. - przyznała się wlepiając spojrzenie w sufit nad sobą. Oparła się plecami o szybę, by było wygodniej zebrać myśli. - Przez ostatnich ileś lat mieszkałam w hotelach, motelach i innych takich. Wszędzie czułam się obco aż do czasu, gdy nie przełamałam w sobie jakiejś bariery i nie przyjęłam do siebie, że jak już tak musi być, to... - wciąż się starała znaleźć słowa oddające to, co czuje i sądzi. Nie było to łatwe. - Nie mam pojęcia jak Ci to wyjaśnić, Roy. - stwierdziła nagle wkurzając się na siebie, że nie potrafi znaleźć właściwych zdań aby wytłumaczyć wszystko.

- Nigdy w życiu nie przywiązywałam się do żadnego miejsca, zbyt często zmieniając je raz po raz, bo tak było trzeba. Dlatego ciężko mi nagle przeskoczyć od tak do myślenia o tym, że to i mnie dotyczy. - w końcu wpadła na właściwy tor i zdecydowanie łatwiej jej było mówić - Poza tym to miejsce jest jakimś tam Twoim pomysłem, marzeniem, - uściśliła - i nie chciałabym Ci go odbierać wtrącając się w to ze swoim zdaniem i swoimi kiepskimi pomysłami. - dokończyła zamykając na moment oczy, by posłuchać tej ciszy, która niegdyś byłaby dźwiękiem przyspieszonego bicia jej serca od lekkiego poddenerwowania tym, że musiała wyjaśniać to, co najchętniej by przemilczała gdyby Roy nie zadał jej pytania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:30, 09 Lip 2010    Temat postu:

W tym momencie nie było mu za bardzo do śmiechu, choć stwierdzenie o nietoperzu wewnętrznie wzbudziło w nim radości. Odchrząknął jednak powstrzymując się od niego. Miał inne rzeczy na głowie, bardziej skomplikowane i wymagające od niego uwagi. Wsunął dłonie w kieszenie i oparł się ramieniem o ścianę krzyżując nogi - Ale jakoś...? - podchwycił przekręcając głowę w bok ciekaw dalszej części jej wypowiedzi. Zmuszony, nie chcąc tracić z oczu Elizabeth okręcił się i nadal czekał. Skoro ona nie wiedziała, on już wcale. Prawdą było ze kobieca psychika jest o wiele bardziej złożona od męskiej i Roy pomyślał że przydało by mu się kilka godzin korków z psychologii. I to nie był wcale głupi pomysł. - Wieeesz... - przeciągnął zastanawiając się jak ująć to co chce powiedzieć - Jakby nie patrzeć to do tego miejsca też nie można się przyzwyczajać. - mogła się dziwić temu co mówił, ale Roy myślał racjonalnie i tak okropnie przyziemnie jak nigdy - I tak trzeba się będzie wynieść. Wspominałaś kiedyś... Nie starzejemy się i... - pokręcił głową i zaczął chodzić od ściany do ściany - Potraktuj to jak kolejny hotel, tylko ze tutaj masz zupełną dowolność w wybraniu wystroju, koloru ścian, chodników i bóg wie czego jeszcze... Taka... Szósta gwizdka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:46, 09 Lip 2010    Temat postu:

Ech ten Roy... Zawsze dopytywał, zawsze wnikał w szczegóły i zawsze żądał prostych odpowiedzi, kiedy one wcale nie były takie proste jakby się zdawać mogło. - Ojjj... - jęknęła już słysząc, że niekoniecznie podłapał właściwie jej myśli. - Do tej pory przeprowadzałam się średnio raz na miesiąc może dwa. I to do innego kraju najczęściej. - rzuciła z westchnieniem - Dlatego ten hotel, tutaj w Seattle pierwszy raz od bardzo dawna mogłam nazwać swoim domem. - powiedziała.

- A wyprowadzić się z tego miasta? Owszem. - przytaknęła z zamkniętymi wciąż oczami. I tak wiedziała dokładnie gdzie chłopak się znajdował. - Ale to za pięć, może sześć lat. Więc wcale nie tak szybko. - wyjaśniła mu o co jej chodzi. Niniejszym właśnie mu też komunikowała, że to dla niej prawdziwa i poważna zmiana. I to nie od takie hop-siup jakby się zdawać mogło. - No chyba, że Ci się prędzej znudzę i będę musiała się wynieść. - stwierdziła uchylając nieznacznie powiekę jednego oka tak, by podejrzeć co chłopak robi. Zaraz po tym ponownie je zamknęła zastanawiając się tak na prawdę jak powinna się do tego wszystkiego odnosić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:58, 09 Lip 2010    Temat postu:

Ktoś musiał. Jak nie on to kto? Rzekomo głowa rodziny. W ich przypadku bardzo nieformalnej, ale... Nie ważne. Lubił pytać. I znać odpowiedzi. Przeprowadzki z kraju do kraju były czymś dziwacznym w jego pojęciu, jakby w Stanach mało miejsca było. Widać jej nie wystarczało. Miał zapytać dlaczego te przeprowadzki były tak szeroko zakrojone, ale po raz pierwszy chyba nie chciał wiedzieć. Zerknął na nią przelotnie kiedy stwierdziła ze nie ma zamiaru się wyprowadzać za dwa miesiące. To było dobre i dawało jakieś tam podstawy do myślenia o przyszłości, mniej czy bardziej mglistej. Roy przesunął dłonią po policzku i zatrzymał się zwracając przodem do Lizzy. Podszedł do wampirzycy i położył dłonie po obu jej stronach wspierając je na parapecie - Yhm... - mruknął wpatrując się w jej twarz z bliska - Będziesz musiała się bardzo postarać, bym poczuł się tobą znudzony i niestety... Nie przewiduje tego w przeciągu najbliższych pięciu czy sześciu lat. - o takim okresie rozmawiali, więc i tyle podał - Chyba że... Sytuacja będzie odwrotna i to ja zacznę tak bardzo przynudzać że uciekniesz gdzie pieprz rośnie. - pokiwał głową jakby naprawdę brał to pod uwagę - Bywa różnie. - uśmiechnął się szerzej ciekaw jej reakcji na rewelacje jakie wymyślił.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:18, 09 Lip 2010    Temat postu:

I bardzo dobrze, że nie zapytał, bo pierwszy raz by chyba od niej usłyszał, że nie zamierza mu na jego pytanie odpowiadać. Przynajmniej jeszcze nie teraz, kiedy nie przemyślała sobie jeszcze wszystkich spraw. Nie chciała się plątać w zeznaniach i pomijać wielu dość istotnych szczegółów, ale nie była jeszcze gotowa na to, by mu to wszystko od początku do samego końca powiedzieć. Było o wiele lepiej, że się nie pytał i nie cisnął do odpowiedzi, bo dziewczyna wtedy by się na prawdę zamknęła w sobie nabierając wody w usta.

Słysząc jego kroki zbliżające się do niej wzięła wdech i w takim stanie pozostała aż do chwili, gdy się odezwał. Przez ten moment myślała, że chłopakowi się zachce wyciągać z niej znów jak na przesłuchaniu zeznania a na to bynajmniej nie miała ochoty. I wcale nie spieszyło jej się do tego, by otworzyć oczy i spojrzeć się na niego. Do czasu.

Kiedy jednak Roy powiedział to, co powiedział, otworzyła nagle powieki i z rozszerzonymi źrenicami wpatrzyła się wprost w jego twarz znajdującą się tuż przed nią. Te jego błękitne oczy były niczym świecące w środku nocy ogniki, prowadzące zbłąkanego wędrowca do jego celu... bądź też całkiem na manowce. - Ale... - odezwała się wypuszczając ze swych płuc powietrze - To Ty tak... na bardzo poważnie o tym myślisz? - zapytała wpatrzona w niego, ale bynajmniej nie sprawiała wrażenia wystraszonej - O nas? - dodała dla uściślenia. - Oj nie, nie. - zaprzeczyła z pewnością - Ja nie należę do tych, co się zbyt szybko poddają. I sądzę, że to będzie zapewne niemożliwe bym miała Cię dość. - zapewniła wpatrując się wprost w kontur jego oczu.

Nie ulegało jednak wątpliwości, że Elizabeth dość mocno się zdziwiła. Pozytywnie, ale jednak zdziwiła. Zaczęła się zastanawiać jednak co Roy planował. Bądź też do czego dążył, skoro jego plany sięgały tych pięciu albo sześciu lat? Czyżby...? Czyżby jego uczucia nie były tylko chwilową, płochą emocją, rozwiewającą się po pewnym czasie, gdy pierwsza fascynacja zniknie? Nie wiedziała czy ma się cieszyć czy martwić. Coś jednak w środku niej podpowiadało jej, że to dobrze i że dzięki temu co powiedział staje się z każdą chwilą przy nim spędzoną coraz bardziej szczęśliwa. Oby tylko nikt jej tego szczęścia nie odebrał. Na prawdę liczyła na to szczerze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:49, 09 Lip 2010    Temat postu:

Miał talent, wszystko by z niej wyciągnął, choć gdyby faktycznie nabrała wody w usta wtedy miałby pod górę. I to bardzo. W tym momencie widać opatrzność nim szczęśliwie pokierowała i uznała że teraz tego wiedzieć nie musi. Wyglądał na zdziwionego jej reakcją. Czy to co powiedział było aż tak zaskakujące? Myślał że to co robi, że jego kroki dość jasno mówią co zamierza a czego nie. Czasem nie rozumiał kobiet, nie - Nie Elizabeth. - odpowiedział bezmyślnie - Ja sobie cały czas z ciebie kpię. - powiedział brutalnie - Ponad to wychodzę na kawał niezłego sukinkota, bo ciebie zwodzę... - wywrócił oczami i pacnął wampirzycę ze śmiechem w czoło - Myśl... - zajęczał patrząc na wampirzycę z politowaniem - Myślę... Dość poważnie i czy to ci odpowiada czy nie, będę tak myślał. - oświadczył jej, bo nie widział by cokolwiek zatajać - Możesz to sobie traktować jak zechcesz... Chociaż nie. - poprawił się po chwili - Nie, nie, nie... - powiedział i uniósł dłonie na boki jakby w umywał ręce od jej decyzji - Zrobisz z tym co zechcesz. - wyrażanie swego uczucia w trzeciej osobie nie było chyba jednym z najlepszych sposobów - Odpowiada ci to? - zapytał, a jakby dla przekupstwa i tego by odpowiedź była pozytywna tym razem to on pocałował Elizabeth.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:19, 09 Lip 2010    Temat postu:

Nie. To chyba nie był tylko i wyłącznie talent. Roy miał atut. I to dość solidny w tym temacie atut. Trzymał Elizabeth w garści. I mógł ją dowolnie potrząsać, by wytrząść z niej każdą odpowiedź. Dobrze jednak, że o tym chyba sobie nie zdawał jeszcze do końca sprawy, bo było by z nią kiepsko.

Czy było zaskakujące? Ciężko powiedzieć. Na pewno raczej dla niej z jakiegoś dziwnego, niespodziewanego powodu nieoczekiwane. W pierwszej chwili, gdy zaczął jeszcze do niej mówić, to prawie się wściekła. Zrobiła jeszcze większe oczy już kombinując w myślach jak mogla by mu się wyślizgnąć pod ramieniem i odejść w cholerę, oby tylko zejść mu z oczu. jakże łatwo czasami ją było nabrać. Jednak kiedy dostała w czoło, wszystkie jej wściekłe myśli chyba wypłynęły w jednej chwili uszami. Albo raczej nosem, bo przez uszy wciąż słuchała co chłopak ma dalej do powiedzenia.

Taaak... Nie dość, że słowa, to jeszcze ten pocałunek zagwarantowały mu z całą pewnością pozytywną jej odpowiedź. Ciężko by było się nie zgodzić w takiej sytuacji. Z resztą chłopak sobie zaczynał coraz lepiej z nią radzić, doskonale wiedząc jak na nią zadziałać, by poddała się jego woli. Jej oczy błysnęły, gdy podczas tego jak ją całował, zdołała tylko mruknąć potakująco w odpowiedzi. Wpierw ją przyszpilił, potem zdziwił, zaskoczył, wkurzył, by wreszcie rozmiękczyć niczym gąbkę do kąpieli. Jej jakikolwiek opór, jeśli w którejkolwiek teraz chwili miałaby przez przypadek na niego ochotę, legł niczym w gruzach w jego objęciach.

- Sklep! - po dłuższym momencie rzuciła, nie mogąc jakoś do końca odkleić swych ust od jego warg - Stanowczo sklep! - dodała zaznaczając swoje słowa. Ale nie ruszała się zbyt prędko ze swego miejsca. Uśmiechnęła się za to szeroko z zadowolenia a jej oczy rozbłysły równie wesołym blaskiem. - Bo inaczej stąd nie wyjdziemy tak szybko. - mruknęła pod nosem czując jak Roy unosi się znad jej twarzy rozłączając ich usta. - Czuję się pokonana. Wygrałeś. - przyznała się z uśmiechem - I odpowiada mi to jak najbardziej... - dodała jeszcze w odpowiedzi na jego wcześniejsze pytanie wpatrując się w te jego błękitne oczy niczym w wyrocznię mającą jej zdradzić przyszłość. Już by tak łatwo z niego nie zrezygnowała. I nich ktokolwiek spróbuje jej go odebrać...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Pią 19:21, 09 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:49, 09 Lip 2010    Temat postu:

Roy miał chyba wszystko co potrzebne by zatrzymać przy sobie Elizabeth. Umiał ją rozbawić, być może pocieszyć choć tego jeszcze nie musiał dokładniej przerabiać, uspokoić, nie, nie wiedział czy to potrafi, ale chyba też by podołał. Chciał wybuchnąć śmiechem na widok miny Lizzy kiedy tylko wspomniał o tym że mógłby z nią sobie tak nieczysto igrać. Tak źle by jej było? Niepotrzebnie się wściekała. Nagle zaciekawiło go to jak ona postępowała ze swymi byłymi partnerami jeśli jego rzekoma zabawa aż tak miałaby ją urazić. Czyżby była święta? Nie sądził. Więc szła raczej w tą drugą stronę i to tak by bolało? Odmowa tak bardzo by niszczyła? Zaciekawiło go to. I bardzo chciał z niej to wyciągnąć. Chwilowo próbował wyciągnąć z wampirzycy coś innego i bardzo mu na tym zależało, więc niezmiernie się starał. Przynosiło mu to efekty, przewagę, aż w końcu zwycięstwo. Uśmiechnął się cwanie odsuwając od Lizz odrobinę - Bo tobie chce się stąd wychodzić... - mruknął kpiąco. Wyprostował się jednak i wskazał jej drzwi - I nic nie wygrałem. Jak mogłaś pomyśleć że chcę cie pokonać? - zapytał z udawanym zdziwieniem. Po jego minie nikt by nie powiedział, że coś takiego mogło mieć miejsce - W porządku. - rzekł z zadowoleniem a kamień spadł mu z serca - To chodź. Jedziemy na te zakupy. Jak już tak ci źle ze mną... - narażał jej się umyślnie. Widać i jemu powrócił dobry nastrój.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:19, 09 Lip 2010    Temat postu:

Nie, nie było jej źle. Wręcz przeciwnie. Było jej bardzo dobrze z nim. I właśnie dlatego tak bardzo jej zaczynało zależeć na nim. Nigdy wcześniej tak się nie działo z nią. Przepadała coraz bardziej, wraz z każdą upływającą jej chwilą w jego towarzystwie. I bynajmniej nigdy nie była święta. Już mu z resztą o tym kiedyś wspominała. A odmowa by ją po prostu zmiażdżyła, chociaż jeszcze dziewczyna sobie z tego za bardzo nie zdawała sprawy.

- Nie chce mi się. Kompletnie. - odpowiedziała dosyć cichym, miękkim głosem przyznając mu rację. - Nie myślałam nad tym czy chcesz mnie pokonać czy też nie. - dodała - Po prostu... Masz mnie w garści. I ja tylko stwierdziłam fakty. - wyjaśniła z uśmiechem z zadowoleniem przyjmując jak chłopak zgadza się w końcu na wyjście. Jednak nie zdążyła się długo pocieszyć z tego powodu, gdy usłyszała coś jeszcze, co ją w zabawnym tego słowa znaczeniu lekko oburzyło. - No jak tak możesz nawet pomyśleć! - rzuciła, gdy powiedział, że mogłoby jej było być z nim źle.

Sam się doigrał. Stał tak blisko niej, że w jednej chwili Elizabeth rozsunęła swoje nogi i oplatając go nimi wokół bioder i łapiąc za koszulkę przyciągnęła go do siebie. - Natychmiast pozbądź się takich myśli! - zażądała uśmiechając się lekko przy tym i kładąc moment później swe dłonie na jego policzkach wychyliła się w jego stronę, by go pocałować. Jej uda zaplecione tuż poniżej jego pasa dość zdecydowanie przytrzymywały go przy niej. Przez krótką chwilę nie pozwalała mu od siebie uciec próbując mu pocałunkiem udowodnić, że jeśli tak serio by pomyślał, to byłby w wielkim błędzie.

Dopiero po dość długich nastu sekundach zwolniła uścisk pozwalając mu się poruszyć. - Jest mi z Tobą dobrze... - mruknęła odsuwając swe usta od jego warg i rozluźniając dłonie trzymające jego twarz tak blisko niej. Zsunęła się nimi na jego klatkę piersiową, moment później kładąc je po obu stronach jego brzucha. - Niech Ci się nigdy już tak nie bzdura... - dodała prosząco, spoglądając się na jego oczy, w których mogla by utonąć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Pią 20:21, 09 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:46, 09 Lip 2010    Temat postu:

Wniosek był jeden. Roy był geniuszem, wirtuozem Elizabeth. I to jeszcze takim od którego już się uzależniła. Lepszego, bardziej zabójczego połączenia nie było - Wcale...? Popatrz no... - mruknął Roy, ale nie dokończył ponieważ Lizz nie dała sobie przerwać. Zamilkł wysłuchując tego co miała mu do powiedzenia - Jak mogłem? Najzwyczajniej. - odgryzł się szybko - Zamiast mnie wolisz sklep! I to jeszcze jaki... Jakby była mowa o ciuchach to może bym jeszcze zrozumiał... Ale sklep z armaturą? Ooo! - roześmiał się kiedy nakazała mu pozbyć się własnych myśli. Spojrzał wprost w oczy Lizzy i doprosił się o więcej - Musisz się postarać... - tęczówki wampira zabłyszczały kiedy dłonie Elizabeth spoczęły na jego policzkach. Proszę, jak potrafił się dostosować. Coraz lepiej mu szło. Narzekała? Chyba nawet się nad tym nie zastanawiała. Całkiem swobodnie czuł się zakleszczony w jej nogach. Choćby i chciał jej zwiać i grać dalej to nie mógł. Pozostawało mu jedynie oddać się dziewczynie, jakoś bez oporów, z przyjemnością. Przygryzł lekko dolną wargę jakby oceniając jej chęć wygranej. Musiała dostać aprobatę bo Roy przyznał kiwając głową - Już nigdy w życiu nigdy tak nie pomyślę, obiecuję... - choć z drugiej strony gdyby miała go tak za każdym razem przekonywać? Może się pokusi i złamie swoja obietnicę - Elizabeth. - zaczął nagle zupełnie z innej beczki. Jego dłonie skierowały się w tył gdzie przytrzymały kostki wampirzycy. On jej się dał złapać w sidła, ona jemu też - Jak było z twoimi poprzednimi partnerami?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Pią 20:48, 09 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:08, 09 Lip 2010    Temat postu:

- Wcale a wcale. - potwierdziła jego słowa. Jednak gdy mówił już o tym co ona woli... No nie mogła. - Sklep z armaturą? Od Ciebie?! - prychnęła z rozbawieniem - Nigdy w życiu! - zadeklarowała ochoczo. Chyba musiało by się jej coś mocno poprzestawiać w tej jej łepetynce, by choć przez chwilę pomyślała o tym, że cokolwiek mogło by być lepsze od Roya. A już na pewno nie armatura łazienkowa. Co to, to nie. Na bank.

Nie narzekała w tej chwili na to jego dostosowywanie się. Bynajmniej. Zapewne dlatego, że nawet o tym nie pomyślała. Chłopak z nią igrał. I to jeszcze jak igrał! Ale nie spodziewała się tego po nim, toteż nie było szans, by od razu dostrzegła to, co robił i jak ją podpuszczał. Nie myślała także o tym, że sama zaczynała mu podświadomie oddawać za tą jego zabawę. Lubiła takie gry. Uwielbiała wręcz wzajemne podpuszczanie się. I wprost rewelacyjne było to, jak się czekało tylko która ze stron wymięknie. Ale ona w tej akurat chwili nie miała najmniejszego zamiaru sobie uświadamiać tego, że miała tak nie robić i że powinna była się powstrzymać. Przynajmniej na razie.

- Nigdy w życiu? - zapytała rozbawiona próbując uniknąć jego dłoni łapiących ją za kostki i blokujących jej ruchy. - Czy nieżycie też to obejmuje? - rzuciła zadziornie pochylając się jeszcze raz nad jego twarzą, lecz w ostatniej chwili zamiast go pocałować, po prostu przesunęła swoim nosem po jego nosie drażniąc go tylko.

- Partnerami? W jakim sensie pytasz? - zdziwiła się lekko próbując zrozumieć o co mu chodzi. Ale cóż, jeśli nagle potrzebował jej odpowiedzi... - Chodzi Ci o tych z baletu? - zapytała, bez problemu kontynuując wypowiedź, skoro chciał ją usłyszeć - Beani, skoro nie zgadzałam się na występowanie w przedstawieniach zmieniała mi ich co jakiś czas. - wzruszyła ramionami myśląc, że to o to mu chodzi. Przeciągnęła delikatnie acz stanowczo dłońmi po jego bokach, aby lepiej go pochwycić, skoro i on ją złapał. Twarzą zaś przesunęła się nieco na bok, pozostawiając na jego policzku swój ciepły oddech, który ludzkim odruchem nagle powrócił do niej. Oczami wpatrywała się pod lekkim kątem w jego oczy, które dziwnie błyszczały teraz jak się w nie wpatrywała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:30, 09 Lip 2010    Temat postu:

Wywrócił oczami i prychnął - Elizabeth Preston... - wycedził robiąc do niej złośliwą minę - Czepiasz się. I to jeszcze o rzeczy jakby nie patrzeć nieistotne. Skoro egzystujemy tak, a nie inaczej to dla ułatwienia nazwałem to sobie życiem. Ładnie, prawda? Tak swojsko i znajomo brzmi. - lepiej niż 'życie pozagrobowe'. Druga cześć tego zwrotu była niepotrzebna. Roy nie mógł stwierdzić że należy do takich, w grobie nikt go nie położył, ale kto by się teraz przejmował tak mało istotnymi szczegółami? Miał fajniejsze zajęcia. Zmarszczył nos i zmrużył po chwili oczy. Dopraszała sie, na prawdę dopraszała się o pokaranie jej. Miał już jej rozjaśnić w głowie o który to rodzaj partnerów pyta, ale nie przerwał i dał się wypowiedzieć Elizabeth. Wysłuchał nie wtrącając się ale kompletnie nie o to mu chodziło. Przyjął to do wiadomości, ale nie byłby sobą gdyby nie zadał właściwej, poprawionej wersji swego pytania - Lizz... - zamruczał - Nie chodziło mi o to. - usta wampira sięgnęły płatka ucha Elizabeth. Zacisnął ramiona wokół jej pasa i pociągnął dalej - Mianowicie... Chciałbym wiedzieć czy byłaś... Nim spotkałaś mnie, oczywiście... - mógł sądzić że teraz coś się zmieniło - Czy byłaś taką modliszką, która rozkrawała partnera na drobne kiedy jej się znudził? Bo tak bardzo się oburzyłaś i kiedy zażartowałem sobie z tego że cię podpuszczam... Czyżbyś nigdy nie dopuszczała do siebie że tak może być? Bo to zawsze ty byłaś górą?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:04, 09 Lip 2010    Temat postu:

Ooo...! Teraz to zaczynał od zwracania się do niej po pełnym imieniu i nazwisku? Czyżby tak bardzo chciał jej uświadomić jak bardzo się myliła? To było nawet zabawne. Poza tym tak fajnie, bardzo miło w sumie i przyjemnie brzmiała w jego ustach jej godność. Mruknęła sobie pod nosem z uśmiechem jak jej tłumaczył co miał na myśli. - Nie czepiam się... Uściślam jedynie czy mi się zaraz nie zaczniesz od tego wymigiwać i dlatego zawężam liczbę możliwych opcji wykorzystania niedopowiedzeń i wieloznaczności. - rzuciła z rozbawieniem.

Jednak kiedy zaczął tłumaczyć jej drugą część swoich słów a usta chłopaka zaczęły drażnić jej ucho, westchnęła cicho czując jak po jej plecach przechodzi dreszcz. Przesunęła językiem po swoich spierzchniętych jak jej się zdało wargach, by je zwilżyć. Zaraz potem delikatnie przeciągając swymi ustami po jego szyi musnęła drobnymi pocałunkami jego skórę. Jednak po chwili, słuchając dalej co ma do powiedzenia Roy, zrozumiała jak daleka była myślami od od tego, czego chciał się od niej dowiedzieć. Opadła czołem na jego bark, wciskając na moment swój nos w jego obojczyk.

Nie miała pojęcia po co chciał to wiedzieć. Sapnęła przy tym zbierając się powoli do odpowiedzi, jednak jego ciepłe usta skutecznie nie pozwalały jej się skupić nad znalezieniem jakiegoś sposobu na wymiganie się od niej. Poza tym będąc tak blisko niego, zarówno jego zapach jak i silne ramiona przyciskające ją do siebie uniemożliwiały jakikolwiek manewr unikowy. - Nigdy nie dawałam szans i czasu na to, by się znudził. - odpowiedziała po jakiejś chwili. - To ja dyktowałam warunki i znikałam nim byłoby jakiekolwiek prawdopodobieństwo, że mogło by mi zacząć zależeć. - dodała. Owszem, teraz się coś zmieniło. I to znacznie zmieniło, bo już jej zależało. Zarówno na nim jak i na tym związku. Nawet bardzo, jak sobie to uświadamiała powoli.

- Na początku ustalałam wyraźnie warunki a potem, gdy dostałam to, czego chciałam, konsekwentnie zrywałam znajomość. - kontynuowała wciąż wsparta o jego ramię, jakoś nie bardzo chcąc w tej chwili unosić swój wzrok na jego twarz. - Więc jeśli o to Ci chodziło, to tak. Nigdy nie znalazłam się po tej drugiej stronie. I to jeszcze nie znając wcześniej zasad i nie wiedząc co mnie czeka. - dokończyła i po chwili obejmując go mocniej po bokach, pocałowała go w ten obojczyk, na którym dopiero co wspierała swe czoło. Dopiero po tym uniosła ostrożnie, dość niepewnie swoje spojrzenie na jego twarz, jakby chciała z niej coś wyczytać. - To chciałeś wiedzieć? - zapytała wpatrując się ponownie w jego oczy, muskając ustami jego policzek, gdzieś na wysokości żuchwy. - A bardzo bym nie chciała się teraz dowiedzieć nagle, że to była tylko gra, bo... - powiedziała i zamilkła nagle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:27, 09 Lip 2010    Temat postu:

Nie. To dlatego by do niej dotarło. Raz, a dobrze. I chyba spełniało swe zadanie. On nigdy się nie wymigiwał, prawie nigdy. Chyba że to o czym by rozmawiali nie byłoby mu zbytnio na rękę, ale w końcu nie wzbraniał się przed szczerością i dostawał odpłatę. Przynajmniej tak myślał i trwał sobie spokojnie w tym przekonaniu. Uśmiechnął się pod nosem kiedy Elizabeth wtuliła się w jego ramię. Odgarniał, tym samym, wymierzonym, płynnym ruchem ruchem kosmyki jej włosów czekając na potwierdzenie lub zaprzeczenie. Być może to co słyszał przeraziło by kogoś innego, Roy jednak poczuł coś na kształt satysfakcji. W wyobraźni nasunął mu się obraz jego samego oświeconego aureolką zaufania i pokładanych w nim nadziei - Yhm... Dokładnie to chciałem usłyszeć. - nie pytała dlaczego, dobrze, nie będzie się jej tłumaczyć. Ujął wampirzycę pod brodę przerywając jej pocałunki - Bo nie chcesz. Wystarczy za tłumaczenie. - odpowiedział za nią. Wybrał najbezpieczniejszą z odpowiedzi. Oczywiście w zanadrzu miał jeszcze kilka innych, ale postanowił nie dręczyć Elizabeth. Dowiedział się tego czego chciał - Miło mi to słyszeć. Tym bardziej ze pewnie jestem bardzo ciężko strawny... Jeszcze bym ci w biodra poszedł. - zażartował sobie. I tyle było z poważniejszej rozmowy. Wszystko zostało obrócone w żart - Okej, to się zbieramy, chodź tu... - nie powinna być z nim zbyt blisko, kończyło się to nieprzyjemnościami dla Elizabeth. Została bezceremonialnie przewieszona przez ramię i mogła go jedynie młócić pięściami po plecach. Roy przykucnął na moment i zebrał z ziemi jej torebkę. Nie oddał, był pewien że użyje jej przeciwko niemu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:15, 09 Lip 2010    Temat postu:

Przyjemnie było czuć pokrzepiający dla niej jego dotyk dłoni, tak dziwnie czułym gestem odgarniających z jej szyi niesforne kosmyki jej włosów. Zdziwiła się trochę, że chciał to usłyszeć. Ale nie zamierzała przecież nawet przez chwilę czegoś przed nim ukrywać. Nawet nie miała najmniejszego zamiaru. I owszem, wolała jednak nawet nie pytać dlaczego chciał to usłyszeć. Czyżby chciał wiedzieć z jakim diabełkiem ma do czynienia? Niee... Nie chciała się nad tym zastanawiać. Nawet przez chwilę. Wolała nawet nie próbować, z obawy przed tym co mogłaby usłyszeć od niego bądź też do jakich paranoicznych wniosków byłaby w stanie sobie potem dojść. Tak było bezpieczniej i lepiej dla niej.

Kiedy dokończył za nią tak wygodnym zwrotem, nie protestowała. Poczuła ulgę, że powstrzymał ją od tłumaczenia się. Słysząc jednak zdanie o niestrawności a potem jeszcze o tym, że by się jej odbił na figurze, chciała jakoś zaprotestować. Próbowała jeszcze jakoś się bronić przed tym, jak ją unosił z parapetu. Jednak na niewiele zdały się jej protesty. A jeszcze jak starała się zaprzeć nie dając się przerzucić przez ramię, to Roy wziął ją w końcu na siłę i na tym skończył się jej cały opór.

Wszelkie jej starania wyrwania się kończyły się niepowodzeniem. - To nie fair! - zajęczała - Wciąż jeszcze jesteś ode mnie silniejszy no... - zawyła próbując go dźgać palcami po bokach w żebra. Nie za bardzo to było wygodne, toteż i ten pomysł zarzuciła. - Oddaj mi torebkę noo... - wyskwierczała, ale i ta jej prośba została zbyta milczeniem. Chłopak po prostu zniósł ją na dół, zamknął drzwi wejściowe do budynku i najzwyczajniej w świecie wrzucił ją do samochodu niczym zdobycz przyniesioną z polowania. - A co Ty w jaskiniowca się bawisz teraz? Babę sobie upolowałeś i teraz do jaskini niesiesz, by tam ja do skały przykuć, by nie zwiała czy jak? - rzuciła próbując sprawiać wrażenie obrażonej i solidnie dotkniętej tym jak ją potraktował. Totalnie jej to nie wychodziło. Pewnie przez ten uśmiech, który nie schodził z jej twarzy. Także i to jej skwierczenie chłopak przemilczał najzwyczajniej w świecie jakby się nic nie stało wsiadając za kierownicę auta i zabierając dziewczynę na te zakupy, na które mieli się wybrać.


// Galeria Handlowa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:35, 14 Lip 2010    Temat postu:

/ Kawalerka Smith'a / Port Angeles

Klnąc cicho na tak wczesna porę i jednocześnie ją sobie chwaląc, bo przynajmniej nie tkwił w korkach znalazł się pod remontowanym obiektem i zahamował zastanawiając się co też tak poważnego się stało, że Jed potrzebował jego osoby. Nie znał się na sprawach przyłączy, rurek i kolanek. Trzasnął drzwiami od samochodu i pchnął te wejściowe do No Name. Od progu zatkał go kurz i pył. Z przerażeniem pomyślał że rozpruli mu połowę piętra, i dzwonili w sprawie złączy, złączenia jednego z drugim. Lekko się krztusząc jak przystało na żywe, filtrujące płuca wszedł na górę mijając po drodze paczki kleju, kafelki, butelki z rozpuszczalnikiem i mały skład mechaniczny od wiertarek po szpachelki. Dzwonili po niego tak wcześnie bo nie wiedzieli na której ścianie maja zrobić przyłącza do kuchennego zlewu. Roy z wrażenia chciał usiąść na podłodze. Po przemyśleniu sprawy i przedyskutowaniu jej z Jed'em podjął decyzję. Zlew miał wypaść centralnie na przeciw drzwi, lub trochę bardziej na lewo, w zależności od układu rur na dole. Jak już tutaj był wykorzystano go do reszty. Pokazano inne rzeczy potrzebujące modyfikacji. Roy zadzwonił do Lizzy, tłumacząc że jeszcze tutaj zabawi. Bo chwilowo stare przewody doprowadzające prąd do lamp musiały być wymienione chyba że wszystko miało spłonąć. Jakieś rurki w łazience też już skorodowały a Jed wolał to pokazać wampirowi osobiście by nie było niedomówień. I kafelki były uszkodzone. Tą wyliczankę i przechadzkę po krainie błędów i niedociągnięć przerwał telefon. Roy przeprosił Jed'a i odwrócił się od niego. No i tyle było z dnia dzisiejszego. Z niezbyt pocieszoną miną, objaśnił wampirzycy jak potrafił najlepiej gdzie są klucze mając nadzieję że sam się nie myli. Po zakończeniu rozmowy już przestał się pospieszać. Miał czas do wieczora. Wysłuchał więc cierpliwie dalszej litanii grzeszków byłego właściciela. Kiedy się z tym uporali nie było sensu wracać do domu, tutaj zostać też nie mógł, bo przez jego gadulstwo i obecność prace tak się opóźniły że Jed sam zaczął go wyganiać. Chcąc nie chcąc zameldował się szybciej niż zwykle w pracy.

/ Rozgłośnia radiowa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:00, 11 Sie 2010    Temat postu:

/ Kawalerka Smith'a / Port Angeles

Bardzo bolał nad tym pingwinem całą drogę. Od drzwi kawalerki aż po chodnik przy No Name. Źle się czuł występując z lekka sztywno, ale nie ma to jak grać w filmie. W niektórych sytuacjach to właśnie przypominało ich życie. Film, z pisanym na bieżąco scenariuszem. Czasem gdy mu tak opowiadała i wspominała o James'ie miał szczerą ochotę go poznać i stanąć oko w oko z wilkiem, choć w jak najbardziej pokojowych zamiarach. Chyba że krwiożerczy wilczek inaczej by odebrał 'Chciałbym prosić o rękę Elizabeth...' Bywało różnie. Zjawili się pod budynkiem słysząc już stąd jakieś kłucia i poganianie Jed'a. Roy spojrzał na Lizzy i zapytał - Nie utytłasz sobie tam tego czarnego wdzianka? Oni tam mają cement i jak słyszysz coś rozwalają... Zawołać go na ulicę? - wyglądała by cudacznie obsypana ceglanym pyłem który by kontrastował z czernią materiału.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:18, 11 Sie 2010    Temat postu:

// Port Angeles / Kawalerka Smith'a


Kiedy tak Roy rozkochiwał się w boleściach na punkcie pingwinowania, Elizabeth w końcu trąciła go ramieniem, by już przestał. Wyglądał na prawdę dobrze w marynarce, koszuli i w ogóle tak jakoś niecodziennie jak dla niej. Podobała jej się czasem taka odmiana.

Słysząc uwagę wampira na temat pobrudzenia się, zsunęła tylko marynarkę z ramion i odłożyła ją w samochodzie na siedzeniu. Biały i wszelkiego rodzaju pył raczej się nie lubiły. Albo wręcz przeciwnie, uwielbiały i dlatego potem ciężko się ich było pozbyć. - Nie no, coś Ty! - stwierdziła - Nie byłam tutaj już prawie... miesiąc? No niecały, ale jednak. - bo jakoś tak jej wychodziło z tych wszystkich wyliczeń. W końcu odkąd pokazywali Jedowi pomieszczenia, potem z tydzień nim Roy załatwił na uczelni, dwa tygodnie czekania na odbiór biznes planów i teraz jeszcze kilka dni... No jak nic wychodził prawie miesiąc od kiedy była tu ostatnim razem. Bo zwykle to wszystko Roy załatwiał ze względu na to, że ona dość rzadko za dnia mogła się w tym miejscu pojawiać.

Koniecznie chciała zobaczyć postęp prac. Powinni być już w sumie w połowie drogi do ukończenia. A znając pracowitość człowieka, była niemal pewna, że nawet jeśli mu coś wybitnie niespodziewanego wyskoczyło w między czasie, to i tak niewiele z opóźnień można było dostrzec. Pod tym względem był solidny. Inna sprawa liczył sobie też za to odpowiednio, ale... Coś za coś. - Nie ma opcji. Idę. - zaśmiała się naciskając klamkę wejścia i wchodząc do środka budynku. - Jeeeed! - krzyknęła dość głośno tuż po przekroczeniu progu. Wolała mimo wszystko poczekać aż przerwą i przez tych parę sekund nim tam wejdą, by pył opadł nieco. Tupać nogami nie będzie, więc nie wzbudzi zbyt wiele kurzu i tego ceglanego pyłu.

Większość hałasów i stukań przycichła, gdy jeszcze raz dziewczyna powtórzyła krzyknięciem zawołanie. Zaraz po tym po schodkach rozległo się człapanie mężczyzny. - Przyszliśmy spojrzeć jak idą prace. - podeszła z uśmiechem wyciągając na powitanie rękę. - Witam. Nie przeszkadzamy za bardzo, prawda? - zapytała z nadzieją, że będą mogli się spojrzeć na trwający remont. Kurzu wcale tutaj nie było tak dużo. A na górze okna były pootwierane, więc pewnie też wszystko szybko się przewietrzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:49, 11 Sie 2010    Temat postu:

- Ale... - zabrakło mu argumentów przeciw, więc był zmuszony skapitulować i przystać na to by poszła z nim do środka - Okej, najwyżej się jakoś odkurzysz później. - mruknął rozpinając pasy - Masz racje, nie byłaś. Czas byś oceniła czy to co jest w środku ci odpowiada. - mógł jej opowiadać, ale to nie było to. Lepiej było zawsze widzieć na własne oczy - W takim razie zapraszam. - powiedział wskazując drzwi od budynku Elizabeth. Kiedy weszli do środka mili okazję wysłuchać śpiewnego wołania Lizzy a Roy począł się zastanawiać dlaczego jego głos nie zmienił się aż tak dużo po przemianie. Przypominał z znacznym stopniu ten zwykły z lekka zachrypnięty charkocik. Na schodach pojawił się znajomy facet. Jego wzrok zawiesił się na Elizabeth. Obejrzał ją dokładnie od stóp do głów a Roy poczuł niemiłe dość i drażniące go uczucie w okolicy gardła - Czołem Jed. - mruknął mało entuzjastycznie czego tamten nawet nie wyłapał witając się z Lizzy - Dzień dobry, miło panią widzieć. - powiedział potrząsając energetycznie jej dłonią. Roy wywrócił oczami kiedy Jed użył liczby pojedyńczej - Ależ skądże. W zasadzie mieliśmy mieć teraz przerwę na drugie śniadanie, czyli tak w sam raz - obrócił się do wampirzej pary bokiem i wskazał na schody - Panie przodem - zachęcił robiąc krok w bok by Elizabeth mogła przejść dalej i dalej na górę wejść po schodach.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Śro 18:50, 11 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:27, 11 Sie 2010    Temat postu:

Tak miękki i śpiewny dla ucha głos miała dziewczyna? Nawet sobie z tego sprawy nie zdawała. Nie zwróciła nigdy na to uwagi. Może dlatego, że to jej głos i jakoś przyzwyczaiła się do niego. Uśmiechnęła się odruchowo czarująco widząc jak mężczyzna podchodzi do niej i ją tak entuzjastycznie wita. Spojrzała się jednak zaraz na Roya i jego obdarzając dla równowagi uśmiechem. - Cieszę się zatem. - odpowiedziała ich specowi od remontów i przebudowy wszelakiej.

Kiedy puścił ją przodem ruszyła powoli omijając z uwagą wszelkie kawałki gruzu, które i tutaj zdążyły pospadać. W bardzo wąskiej sukience i szpilkach nie łatwo było wejść od tak sobie, swobodnie. Nie obyło się bez odpowiednio płynnego zakołysania biodrami i zaświecenia zgrabnymi łydkami przed oczami dwójki mężczyzn idących za nią, kiedy wspinała się ostrożnie po schodach na górę. Wyszło jej to całkiem, całkiem, bo miała sporą wprawę w chodzeniu na sporych obcasach a i do jej gracji raczej nie było się komu przyczepić. Gorzej, że czuła za sobą spojrzenia dwóch par oczu zlepionych w jej pośladki. Gdyby mogła, zasłoniłaby je sobie torebką, ale przy tej, którą miała w dłoni raczej ta opcja nie wchodziła w grę, bo była za mała.

Znajdując się już na górze podeszła do wejścia do pierwszego z pomieszczeń w środku znajdując kucających na cegłówkach trzech robotników, podjadających aktualnie kanapki zapakowane ze sobą z domu na śniadanie. - Dzień dobry. - rzuciła im odruchowo na powitanie promieniejąc uśmiechem. Czuła się jak jakaś Alicja w Krainie Czarów, odkrywająca miejsce sobie tylko minimalnie znane, ale zmieniające się bardzo od jej poprzedniej wizyty.

Łazienka wyglądała już całkiem przyzwoicie. Połowa z płytek już widniała na ścianach dając pierwszy rys tego, jak to będzie wyglądało po skończeniu. I już jej się to podobało. Jej zamysł powoli nabierał kształtów i chyba właśnie tym tak bardzo się zaczęła cieszyć. Ktoś wyjrzał z kolejnego pomieszczenia przyglądając się jej jak jakiejś zjawie w miejscu budowy. Potrafiła zrozumieć, że kobiety raczej nie często plączą im się pod nogami w trakcie remontowania, ale chyba nie była aż tak nieproszonym gościem w tym miejscu, prawda?

Obejrzała się za siebie szukając wzrokiem Roya. Chyba miał coś nie tęgą minę, bo Lizzy wyciągnęła w jego kierunku dłoń, chcąc go złapać za nią i przyciągnąć bliżej siebie. - Jed... - spojrzała się zaraz w drugą stronę, na mężczyznę - Chcielibyśmy z Tobą w sumie przedyskutować dwie sprawy... Takie małe zmiany. - powiedziała z uśmiechem wciąż widząc jak się jej mężczyzna przygląda. I pozostałe twarze także. Nie miała się gdzie przed tym spojrzeniem schować. - Jedna, to tamto pomieszczenie po lewej. - wyjaśniła od razu - Bo... Tam byśmy jednak mieli sypialnię... - poczuła się przez moment jakby właśnie nie wiedzieć w jaki sposób, ale zaprosiła Jeda do łóżka, które miało tam stanąć. Taką miał przynajmniej przez chwilę minę. - A na dachu miałby być taki mały ogród... - mruknęła kończąc i postanawiając pozwolić Royowi powiedzieć resztę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Śro 19:34, 11 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:06, 11 Sie 2010    Temat postu:

To niech sobie zacznie zdawać. Tak, właśnie taki miała chyba że wampirowi coś padło na słuch, co było raczej mało prawdopodobne. Miała śpiewny akcent, jakby w jej tonie był miks tych języków i krajów które odwiedzała. Dobrze że nie znalazło się tam miejsca dla Petrova bo Roy nie zniósł by gdyby zaczęła zwracać się do niego z góry, przeciągając przy tym spółgłoski. I wcale dwie pary oczy nie wlepiały spojrzeń w jej pośladki. Chyba miała coś ze zmysłem czucia nie tak. Roy patrzył na obcasy jej szpilek zastanawiając się jakim cudem one się nie łamią kiedy Elizabeth pokonywała kolejne schodki. Starał się nie przysłuchiwać krwi Jed'a płynącej w całkiem apetycznym rytmie, jakby odpowiadającemu każdemu bujnięciu bioder wampirzycy. Masakra jakaś. I pomyłka - Smacznego. - dodał zaraz za Lizzy Roy i podszedł by przywitać się z każdym z mężczyzn po kolei. Wampir idąc dalej trafił do ich pokoju, można go było nazwać dziennym. Był wykończony. Kafelki błyszczały na ścianie czekając tylko na kuchenną część sanitariatów a ściany czekały na farbę. Wyjrzał po chwili na korytarz widząc jak zgromadzenie się powiększyło i podszedł do Elizabeth ujmując jej dłoń. Jak na złość akurat teraz musiało jej zabraknąć rezonu - Tak. - powiedział patrząc na Jed'a, który w końcu łaskawie spojrzał na niego - Uznaliśmy że jakoś się upchnie rzeczy z dwóch pomieszczeń do jednego a w końcu ten dzienny... - wskazał na wykończony juz pokój - Nie da się na mniej podzielić, więc tam.. - spojrzał w stronę drzwi które miały prowadzić do jego rzekomej kanciapki - Małe zmiany. Choć nie sądzę by było to coś wielkiego, prawda? Nie sprawi problemu? - Jed pokręcił przecząco głową a za nim poszła reszta jego dziatek, nie przerywając sobie przy tym jedzenia - Świetnie, a co do ogrodu. Elizabeth ma pewnie już coś w głowie, to sama by sobie później... Chodziło by nam głównie o przygotowanie podłoża. Zajmujecie się tym? - zapytał Jed'a zakładając że ewentualnie poszukają kogoś innego. Roy nie miał pojęcia czy i tym się zajmują. Facet stwierdził ze nie ma problemu, tylko... - Mam już umówioną jedną robotę i trochę termin mnie zaczyna gonić, więc bardzo chętnie wam to zrobię, ale za jakieś pół miesiąca. Tam... - machnął dłonią w bliżej nieokreślonym kierunku zapewne wskazując obrzeza Seattle - Szybko mi zejdzie, a u was nie przetrwonię wieków, może być? - spojrzał na Elizabeth od głównej zainteresowanej oczekując odpowiedzi na to pytanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:43, 11 Sie 2010    Temat postu:

bo cała finezja w poruszaniu się na obcasach leżała w przeniesieniu ciężaru ciała z całej stopy na palce. A pięty i takie szpile były jedynie dla stabilizacji ruchów, czego raczej Roy nie mógł wiedzieć nie pomykając w obcasikach na co dzień. Masakra i pomyłka? A czemu to?

Najwyraźniej podczas tych kilku wizyt chłopak już zdążył poznać cały personel pracujący z Jedem. Elizabeth za bardzo nie miała okazji, ale nie skupiała się na tym za bardzo teraz. Obejrzała za to łazienkę, w której kolejne elementy przybywały z biegiem czasu i pracy włożonej w remont po czym przyglądając się przedpokojowi, przeszła zaraz nieco dalej, by spojrzeć na pokój, któremu się jej towarzysz dopiero co przypatrywał.

Mężczyźni wymienili w tym czasie kilka technicznych dla niej uwag i dopiero gdy przeszli do sprawy przygotowania ogrodu na dachu, przeniosła na nich swoje skupienie. - Jasne, Jed. - odpowiedziała na pytanie skierowane w jej stronę. - Spokojnie zdążę wtedy z projektem. No a poza tym i tak potem będzie jeszcze dolny poziom knajpy już, więc to może być spokojnie jako takie poboczne zajęcie, nie spieszy się. - dodała wyjaśniając od razu, że nie ciśnie ich żaden konkretny termin.

- Dziś i tak chyba będziemy jeszcze zaglądać do stolarza podpytać się o to jak stoi z naszym zamówieniem i jak dobrze pamiętam... - spojrzała się na Roya - Popraw mnie jeśli się mylę. - To jakoś po weekendzie chyba miała przyjechać armatura, prawda? A nie! To, zaraz, który dzisiaj mamy? - spojrzała się odruchowo do torebki wyciągając z niej swój telefon - To jakoś może nawet i dzisiaj. Czyli Spokojnie łazienka i kuchnia będzie jeszcze do ruszenia chyba, prawda? - zapytała ich speca od wykończeń.

Weszła po ty do salonu aż głupio nieco się czując w pustym pomieszczeniu, w którym pachniało świeżo przeschniętym lakierem do drewna na podłodze. Po tym przeszła zajrzeć do ich przyszłej sypialni. Na szczęście tutaj jeszcze niewiele było wykończone, widać mieli się za to zabrać po skończeniu łazienki i salonu. No i przedpokoju, który tylko chyba na tą farbę czekał. Przyjrzała się wnęce okna. Była spora. - Jed... Dało by się tutaj zrobić tak, żeby ten parapet - który i tak był dość szeroki i nisko położony - zrobić takim do siedzenia? - zapytała. Fajnie by było mieć tam taką jedną wielką, wygodną poduchę, na której by się zasiadło. - Co Ty o tym myślisz? - pochyliła się w stronę Roya mówiąc do niego bardziej miękkim i cieplejszym tonem niż zwykle z obcymi rozmawiała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:19, 11 Sie 2010    Temat postu:

Bo tak. Jak on, to znaczy Jed, jak śmiał się przy nim, przy Roy'u tak gapić na Lizzy? Przecież jakby wampir zechciał jednym sprawnym 'pacnięciem' pewnie by go rozpłaszczył na przeciwległej ścianie. Dlatego masakra. Pomyłka, bo nie chciał tego zrobić i pewnie później by żałował - A to w takim układzie nie widzę absolutnie najmniejszych przeciwwskazań. - odpowiedział uprzejmie a wampirowi obok Elizabeth drgnął kącik ust. Roy złapał się za kolczyki w uchu dość machinalnie, by zająć sobie czymś wolną dłoń - Tak, mamy zamiar do niego podskoczyć jadąc stąd do centrum. - poparł Elizabeth. Przytaknął kiedy wyznaczyła odpowiedni termin - Oczywiście, jeśli nam to dostarczą nie widzę problemów. Streścimy się szybko. W zasadzie to wszystko co nam zostało to już taka koronkowa robota - mężczyzna poszedł do Elizabeth gdy tylko go przywołała, a Roy został z resztą paczki. Jed znalazł się obok wampirzycy i przyjrzał się parapetowi - Dobrze że mówisz teraz. Tak myślę że by się dało. Tylko blat, to znaczy parapet będzie trochę wystawał. - Roy nie mogąc sobie znaleźć miejsca przydreptał chwilę za nimi i obdarzył uśmiechem Elizabeth - Tym bardziej w słoneczne dni, będzie jak znalazł. - stwierdził nie wiadomo dlaczego kładąc nacisk na środek zdania - Pomysł jest jednak wart spełnienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin