Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 1:04, 21 Gru 2008 Temat postu: Różne zakątki kraju |
|
|
//Las w parafiiGråstensholm
-Musze wyruszyć, tutaj ściągam niebezpieczeństwo na moją rodzinę, ale dokąd mam się udać? Hanno podpowiedz mi.
- Jedz do Forks - odpowiedziała Hanna, kobieta, która zmarła przeszło 300 lat temu
-Lecz Hanno po co czy tam znajde czego szukam
-Tak, tam jest człowiek, który powie ci jak uchronić się przez samym złym.
-Dziękuje, teraz nie wiem już czy żałuje, że jestem wampirem. Mogę rozmawiać z moją droga Hanną
-Takie jest twoje przeznaczenie, masz znacznie większą misje do spełnienia niż ci się wydaje.
-Czas ruszać, czuje to.
//Las w parafii Gråstensholm
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 1:06, 21 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Albert
Volturi
Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 1051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:30, 02 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
/Włochy
Albert wraz z Marcello pojawili się na skraju małego lasu na północy Norwegii. Trafili w złą porę; w tej części kraju szalała burza śnieżna. Był wieczór, dookoła tylko lasy i śnieg.
- Chyba pomyliłem miejsca... - zaczął Marcello, rozglądając się niepewnie.
Albert nie odpowiedział. Stał nieruchomo i z uniesioną głową wdychał głęboko powietrze. Poczuł w nozdrzach nikły zapach krwi. Ludzkiej krwi.
- Zaraz wracam. - mruknął i pobiegł w las w kierunku słodkiej woni.
Zgrabnie wymijając drzewa, po kilku minutach dobiegł do średniej wielkości baraku na polance. Dokładnie wyczuwał obecność co najmniej dziesięciu wampirów.
Zatrzymał się pod drzewem. Zamknął oczy i skupił się. Przez ostatni tydzień 'kuracji' jaką ufundował mu Aro, musiał trzymać swój dar na wodzy. Nie wolno mu było go używać. Teraz nareszcie mógł go z powrotem 'włączyć'. Poczuł pewnego rodzaju ulgę, czuł się bezpieczniej. Niewiele się zastanawiając wkroczył do baraku.
Buchnęła na niego słodka woń krwi. Na środku małego pokoju, grupka wyjątkowo pięknych dzieci siedziała w kółku i czymś się bawiła. Gdy wyczuły obcego wampira, szybko odwróciły się.
Ich spojrzeniom i twarzyczkom ciężko było się oprzeć; nie było nic słodszego na świecie od nieumarłych dzieci. Była to jednak maska. Albert patrzył na umazane ludzką krwią dzieci i już po chwili, bez jakiejkolwiek litości czy pohamowania, mordował. Dał sobie radę bez najmniejszych problemów pomimo przewagi liczebnej dzieci.
Pourywane członki ułożył na stosie w rogu pokoju po czym zszedł do piwnicy, gdzie, jak przeczuwał, ukrywał się wampir odpowiedzialny za cały ten bałagan. Nie mylił się. Rudowłosy wampir o chłopięcych rysach siedział w kącie przestraszony hałasami jakie jeszcze przed chwilą dochodziły z piętra. Albert podszedł do niego.
- Nie zabijaj mnie, proszę! - krzyknął przestraszony rudzielec.
- Przecież i tak już nie żyjesz. - mruknął Albert, złapał nieznajomego za koszulę i pociągnął w górę. Spojrzał mu w oczy.
- Błagam! Nie zrobię tego więcej, tylko mnie zostaw! - krzyczał, trzęsąc się.
- Zero godności... - mruknął bardziej do siebie. - Masz rację, nie zrobisz tego więcej. - jednym sprawnym ruchem ukręcił rudemu kark.
Zabrał zwłoki na górę i dorzucił do stosu, który wkrótce zapłonął. Po krótkiej chwili Albert opuścił barak i ruszył w kierunku miejsca, gdzie czekał na niego Marcello. ([link widoczny dla zalogowanych]) Bez zadawania zbędnych pytań wrócili do siedziby Volturi.
/Włochy/ Volterra
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|