Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

South Street Seaport
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:35, 24 Sie 2010    Temat postu:

- Co? Co Mark? Co Mark? - zapytał mężczyzna spokojnie patrząc się na zdziwionego i rozbawionego czarnowłosego kolegę. Westchnął słysząc pytanie o to czy była lub jest ładna. Nie miał zamiaru nikomu zwierzać się czy też zdradzać szczegółów jego skoku w bok. Po prostu. Nie bez powodu od jakiegoś czasu zaczął aż tak dbać o siebie i pilnować każdego, nawet najmniejszego szczegółu swojego wizerunku. - Była. - poprawił Adama - Ładna. I dużo młodsza. - przyznał się jednak zatapiając usta w szklance piwa. Wiedział, że jeśli by czegokolwiek im nie powiedział, to nie dali by mu żyć. A tak, to miał nadzieję, że się przymkną na choć trochę. Podejrzewał jednak, że pewnie na niewiele się zdadzą jego usilne próby zaspokojenia ich ciekawości, bo jeszcze bardziej zaczną drążyć. Roba przytkało, bo kolega, który miał być świętym, okazał się nim nie być. Siedział cicho wypijając łyk za łykiem ze swojego kufla.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:58, 24 Sie 2010    Temat postu:

Czarne brwi uniosły się w górę w oczekiwaniu na odpowiedź. Na odpowiedź którą Adam chciał uzyskać zaraz. Nie cierpiał czekać. Ładna i dużo młodsza? Ciekawe ile miała...? Nim zdążył w myślach dokończyć to pytanie zadał je za niego Robert, który już odzyskał rezon i zasypywał Marka bardziej szczegółowymi pytaniami. Kiedy, gdzie i jakim cudem młodsza od niego. Adam już się nie włączał w ta dyskusję. Reszta mało go obchodziła. Złapał butelkę i rozlał do kieliszków. Czarnowłosemu wystarczyła świadomość że każde małżeństwo jest w jakiś sposób rozbrojone od środka. Przez mniejszy czy większy grzech. Kobiety czy mężczyzny. Jego, jeśli miałby je porównać ze związkami mężczyzn siedzących z nim przy jednym stoliku, wypadało w granicach wzorowego, albo bardzo dobrego. Więc dlaczego ciebie tutaj nie ma? I dlaczego uważasz że wina jest moja? Adam złapał kieliszek i uniósł go w górę - Teraz za to... - zaczął sądząc że znalazł dość dobry toast. Odpowiedni do okoliczności - By żadna z naszych mniejszych czy większych przyjemności... - skłonił się w stronę Marka. Nie potępiał go. Był po prostu rozbawiony tym że jednak nie jest ideałem - Nigdy nie wypłynęła na światło dzienne. A jeśli już... By przechodziło to bez echa. - druga część zapewne nie miała szans spełnienia. Choć kto wie. Zależy od charakteru i interpretacji przewinienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:54, 26 Sie 2010    Temat postu:

- Nie. Nie męczcie. Jak rany no! - rzucił Mark nie mogąc spokojnie znieść tego jak go Rob zaczął męczyć zmuszaniem opowiedzenia o szczegółach. - Jeju. - był niepocieszony, że nie uda się mu wywinąć bez odpowiedzi. Podrapał się za uchem nieco nerwowo nie wiedząc jak zacząć. - No była. Dużo młodsza. Ale do niczego nie doszło. Nie wymyślaj już sobie od razu Rob. Po prostu jakieś tam kilka sympatycznych spotkań. I nie ma już. już po sprawie. - uciął mając nadzieję, że to wystarczy. - No dużo młodsza. Ponad dziesięć lat. No tak. Niech wam będzie. Miała siedemnaście czy jakoś tak. Nie, nie sprawdzałem w dowodzie, bo go jeszcze nie miała. Ale prokurator na niej nie trzymał już łapy. - wywrócił oczami popijając swoje piwo. Za szybko mu się kończyło w kuflu, więc sobie dolał. - Skończyło się nim było czego żałować. - dodał. Adam wybrał toast. Całkiem jakby Mark miał się z czego musieć rozgrzeszać. Wolał inny toast. - Za błędy, które dają się naprawić. - uniósł kieliszek gotów za to wypić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:19, 26 Sie 2010    Temat postu:

- Tylko ja cię męczę. - odparł wesoło Robert zerkając krzywo na czarnowłosego, który przestał się udzielać w wymuszaniu zeznań na Marku - I nie masz się o co pieklić. Jak do niczego nie doszło, nie gaaadaj. - przeciągnął machając dłonią jakby nie wierzył w żadne z jego słów - Siedemnaście? O cholera to jeszcze trochę i mogłaby by być twoją córunią. - mruknął Robert wpatrując się w bruneta z czcią. Prawie że nabożną. Na wzmiankę o tym ile lat miała dziewczyna z którą spotykał się Mark Adam zerknął na niego z podziwem. Przesunął palcami po policzku trochę nerwowym gestem i zamrugał szybko wiercąc się w miejscu. Odstawił kieliszek na blat okręcając go lekko. Wbił wzrok w płyn w nim i skinął głową. Było mu bez różnicy za co wypiją. Równie dobrze mogli wypijać za jego rychłą śmierć. Uśmiechnął się do siebie na tą myśl, alkohol jak zwykle mu nie służył a przynajmniej skłaniał do dziwnych wyobrażeń. Ciekawych wyobrażeń... - To głupi toast. - stwierdził cicho pod nosem tak że żaden z mężczyzn go nie usłyszał. Uniósł jednak zgodnie z nimi kieliszek i wlał sobie w gardło palący płyn.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:30, 26 Sie 2010    Temat postu:

Mark nie był zadowolony z roztrząsania tematu jego osoby. Mógł rozmawiać o dowolnej osobie, jednak temat jego i jego słabości raczej nie był dla niego zbyt komfortowym. - No to nie męcz. - burknął w odpowiedzi. Robert doskonale znał temat zdrady bądź klimatów tuż koło zdrady, jednak z całkowicie innej strony niż on. Adam zamilkł i chyba to mogło być dobrym przykładem na to, by pójść w jego ślady. - No nie doszło do niczego. - zapewnił młodszego kolegę. - Nie szukaj dziury w całym tam, gdzie jej nie ma. - nakazał - Nie każdy wlecze do wyra nie tego, komu się na ślubnym kobiercu przyrzekało wierność. Ot, w moim wypadku to był epizod. Kolacja, kino, jakiś tam wypad i tyle. - uciął rozważania. Cała trójka moment później wzniosła toast. zapewne każdy za coś innego, ale cóż. I tak wystarczające, że pili razem. To już było niecodzienne. Jakby się jeszcze mieli ze sobą zgadzać cały czas, to chyba trzeba by było założyć, że się od czegoś pochorowali i powinni kooperatywnie udać się do jakiejś kliniki celem gruntownego przebadania się od stóp do głów, by znaleźć powód zapewne śmiertelnej choroby. Wtedy mogli by za nią wypić z czarnowłosym a nawet zalać totalnie tego robala co by ich trawił. Mark sięgnął po jednego paluszka ze szklanki i trzymając go w dwóch palcach zaczął powoli gryźć zjadając go.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:50, 26 Sie 2010    Temat postu:

Robert już otworzył usta by dodać od siebie kolejne pytanie, nie mniej genialne od poprzednich, ale teraz już Adam nie wytrzymał - Zamknij się. - powiedział cicho lecz z tak silnym naciskiem że trudno było mu się przeciwstawić - Powiedział ci wszystko, co chciał powiedzieć. Ciesz się że chociaż tyle. - on osobiście chyba niewiele więcej powiedziałby Robertowi. Nie miał do niego nic, ale tryb życia mężczyzny, a tym bardziej to że dał sobie tak je schrzanić nie budził pozytywnych skojarzeń. Rob usłuchał go choć chyba niechętnie. Ciekawość ciągle malowała się na jego twarzy i Mark powinien się modlić by ten niewiele zapamiętał. Mógł się też do tego przyłożyć i zatrzeć pamięć niewygodnego świadka. Adam ujął butelkę i spojrzał na etykietkę. Widział jeszcze poprawnie, a przynajmniej na tyle by wszystko przeczytać i jasno zrozumieć - Panowie. - zaczął napełniając każdemu z nich kieliszki. Przy Robercie trochę przeholował, ale właśnie chyba przyłożył się do tego by jego rówieśnik niewiele pamiętał - Zauważam trzy niepokojące mnie fakty. - powiedział odstawiając butelkę z cichym stuknięciem na blat - Po pierwsze wódka nam się kończy.... - w butelce niewiele już zostało. Mieli zabójcze tempo i chyba cała trójka chciała jak najszybciej się zatracić. Adamowi przemknęła po głowie przerażająca myśl. Co będzie jutro? Nie myślał jednak o tym jak wstanie z łóżka bo nie wyobrażał sobie jeszcze się kłaść - Po drugie chłodno się tutaj zaczyna robić, a po trzecie... Nie uważacie że... - wzdrygnął się i potarł dłonie chowając je pod stolikiem - Za bardzo się spoufalamy ze sobą? Od kiedy ja... - to zostało wyraźnie podkreślone - Piję z wami?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:27, 28 Sie 2010    Temat postu:

Rob się zamknął. Ciężko było dyskutować z czarnowłosym kiedy tak ostro się odzywał. Chyba każdy już wiedział to, żeby wtedy z nim nie zaczynać, bo robił się tylko jeszcze bardziej nieprzyjemny i nic dobrego z tego nie wychodziło. Mark popatrzył na Adama z odrobiną wdzięczności w oczach za to, że uciszył ich kolegę. Sam czasami nie miał na to siły za bardzo. Wypili wszyscy gremialnie nalaną do kieliszków wódkę i po chwili najstarszy z nich przejął pałeczkę gospodarza uzupełniając procenty w ich naczyniach. Popijanie wódki piwem miało jedną solidną zaletę. Wychodziło w miarę tanio ale przy tym gwarantowało totalny reset pijącego. Nie było opcji, by się utrzymać na nogach po kilku szybkich kolejkach i chyba właśnie im o to dziś chodziło. Wynurzenia czarnowłosego rzeczywiście były zaskakujące. Z pierwszym punktem dość szybko dało się załatwić sprawę, bo właśnie koło nich przechodziła kelnerka i Mark bez zbędnych słów zamówił u niej kolejną flaszkę. Tym razem nie pół litra, ale zero siedem. No i uzupełniony został przy okazji ich dzban z piwem do popitki. Koszmarne połączenie. Pozostała dwójka nie myślała nawet o skutkach dnia następnego. Było lepiej się tym nie zamartwiać skoro jeszcze poranek nie nastał. Kto by chciał myśleć o tym jak się będzie czuł po pijaństwie, skoro i tak było pewne, że wszyscy to solidnie odchorują. Myśli o chłodzie dało by się na krótką metę zagłuszyć. Kolejny toast przyczynił się do pijackiego odczucia wewnętrznego rozgrzania alkoholem i teraz Rob przechwycił butelkę, by naprawić zepsute z powodu swej pustości kieliszki. - Strasznie. - przytaknął młodszy z mężczyzn na pytanie Adama o spoufalenie a starszy zaraz dodał - Jutro i tak wszystko wróci do normy. - stwierdził. Chociaż nie było to prawdą. Jutro, to cała trójka będzie umierać. Kolejny toast poszedł w ruch.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:01, 29 Sie 2010    Temat postu:

Adam wzruszył obojętnie ramionami. Na kimś wyżyć się musiał, pech chciał że miał sobie co odbijać i że wypadało na Roberta. Nie miał nikogo innego pod ręką, a Mark sobie nie zasługiwał. Jeśli miałby porównywać dokonania jednego i drugiego, to starszy z nich był bezapelacyjnym zwycięzcą. Przynajmniej jeśli chodzi o to co czarnowłosy pozwolił sobie porównać, a porównywał to o czym rozmawiali. Pozazdrościł mu trochę szczęścia. Bezczelności. Ktoś na pewno by stwierdził że Knight ciągle jest jedynie samym sobą. Adam wiedział że to nie była całkowita prawda. I bardzo się z tym gryzł. Wsunął dłonie pod uda by dogrzać je odpowiednio. Kiedy wlał w siebie kolejną kolejkę poczuł ciepło wewnątrz ciała, ale to nie podziałało na skostniałe dłonie. Szklany kufel też był zimny, więc go nie tknął ograniczając się jedynie do kieliszka. Znów napełnionego wódką. Adam stwierdził że chyba lepiej piłoby mu się do przysłowiowego lustra. Doczekałby się jakiegoś bardziej rozbudowanego komentarza. Tym bardziej że ostatnio rozmawianie z samym sobą wychodziło mu wspaniale. Przypomniał sobie o swojej marynarce. Sięgnął za siebie i wyczuł znajomy materiał, który zaraz wciągnął na ramiona. Zrobiło mu się cieplej, a do głowy wpadł jeden zabawny pomysł który musiał przemyśleć, a może i przedyskutować - I tylko tyle? - zapytał nie mogąc uwierzyć że Robert ograniczył się jedynie do tego jednego przymiotnika. Zazwyczaj dało się z niego wyciągnąć coś więcej. Nawet nie trzeba było wyciągać bo sam palił się do dyskusji. Adam spojrzał na Marka i mruknął - Jutro będzie zgon. I trzy nagrobki. Gdybyście nie byli w stanie... - zwrócił się do mężczyzn - To ja pewnie też nie będę, więc nawet nie przychodźcie do biura. - z obolałą głową i tak nie wymyślą ani nie zrobią niczego mądrego, a wzajemne działanie sobie na nerwy może bardzo źle się skończyć. Przecież raczej żaden z nich nie chciał doprowadzić do czegoś podobnego, choć błysk w oczach Adama mógł świadczyć o tym że krwawa jatka jest czymś mu potrzebnym. Wychylili zgodnie z przyjaciółmi kolejny kieliszek - Rob liczysz? Powiedziałem Kate, że...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:55, 29 Sie 2010    Temat postu:

Robson był wyjątkowo wdzięcznym obiektem nie tylko do wyżywania się na nim, ale także jako okaz doskonały do kpin i żartów. A przy tym wszystkim nie obrażał się na nikogo a przynajmniej nie na tyle długo, by komukolwiek z tego powodu robiło się głupio czy nieprzyjemnie. Anie też niekomfortowo. Miał w sobie coś, co ściągało na niego wszelkie pociski lżejszej i cięższej artylerii zdenerwowania i czyjejś fantazji. - No nie, nie tylko tyle. - rzucił Robert opróżniając swój kieliszek z utleniającej się z każdą chwilą zawartości. Trzeba było dbać o swoje procenty. Zwłaszcza kiedy tak błogo relaksowały. - Spoufalasz się. Zaprzyjaźniasz się. Ale żadnemu z nas, prawda Mark? -wtrącił kierując do mężczyzny siedzącego po jego lewej stronie - to nie przeszkadza a wręcz pewnie podoba. - dokończył. Wywołany do odpowiedzi najstarszy z trójki kiwnął głowa twierdząco. - Tak więc, - nalał kolejkę do kieliszków, ale nim zabrał się za kontynuację swojej wypowiedzi wychylił świeżo nalaną wódkę i znów uzupełnił pusty kieliszek nową zawartością popijając po chwili piwem - skoro już się tak dzisiaj zaprzyjaźniamy, to proponuję nowy toast. Za spoufalenie się. - uniósł kieliszek w górę, ostatnie słowa wypowiadając nieco głośniej tak, że siedzący obok nich ludzie na moment poodwracali w ich stronę wzrok. Mark zasłonił palcami jednej dłoni oczy przytakując czarnowłosemu. - Chyba masz rację. Co poniektórzy zaliczą zgon totalny. - kiwną głową w stronę Roberta unosząc kieliszek nieznacznie ponad blat stołu za toastem. - No ja pewnie przyjdę. Szkoda mi czasu, więc najwyżej tylko nad papierami posiedzę trochę. - powiedział Mark nie dając się namówić na wzięcie sobie nawet na jeden dzień 'kacówki'. Nawet gdy jego żona rodziła nie brał z pracy wolnego, to teraz miałby sobie odpuścić? Nie było to w jego stylu. - Ta, ta. Liczę. Siódmy albo ósmy. - odpowiedział Adamowi - Ale chyba pomyliłem się i zgubiłem się w rachunkach, więc muszę zacząć od początku. To jest drugi z nowej flaszki. - powiedział z dumą pokazując czarnowłosemu swój kieliszek z przezroczystą cieczą. Siorbnął piwo z kufla czekając aż wychylą wzniesiony toast.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:45, 29 Sie 2010    Temat postu:

Pewnie dlatego z nimi pracował. Kozioł ofiarny. Nie znaczy jednak że nadawał się tylko i wyłącznie do używania sobie na nim. Nie. Adam długo by szukał nim kimkolwiek zastąpiłby Roberta gdyby doszło do tego że musieli by zrezygnować ze współpracy. Nie chciał tego sobie wyobrażać. Wiadomo było jedno. Ten ktoś nowy miałby wybitnie trudną przeprawę z szefem. Adam przysłuchał się z uwagom słowom Roberta i po chwili jego twarz przybrała równie wdzięczny co fałszywy wyraz - Naprawdę Rob... Jesteś wielki. - zaśmiał się krótko i pokręcił głową, bo najzabawniejsze w tym wszystkim było to że jego rówieśnik miał rację, a Adam ciągle nie mógł zdecydować czy jest za czy przeciw temu spoufalaniu się. Z tym podobaniem się to pewnie przesadził, a jak Mark stwierdził chwilę temu wszystko wróci do normy już jutro, wiec tym czarnowłosy się wcale nie przejmował. Jutro tez miał mieć więcej problemów począwszy od pospolitego bólu głowy. Popatrzył na mężczyznę przed sobą uznając że toast jaki wznosił pasował do sytuacji. Spojrzał przelotnie na Marka i skinął głową. Należy mu się. Wszystkim nam należy się taka przyjemność... Raz na jakiś czas, mówi się przecież że wszystko jest dla ludzi. - Na biurku niewygodnie się drzemie. - zauważył czarnowłosy w odpowiedzi na zobligowanie się bruneta do przyjścia - A kanapa jest wąska. Nie wiem dlaczego miałbyś się tak męczyć. - on jeśli się w ogóle obudzi nie zamierzał wytykać nosa za drzwi własnego mieszkania. Decyzja jednak należała do Marka a Adam nie mógł mu bronić pracy. Skoro chciał mógł tak zrobić - Bardzo dobrze Robercie. - później mogliby przedstawić Kat wyniki swych obliczeń, ale po co kobieta miałby się denerwować. Adam miał jedynie nadzieję że nie próbuje dodzwonić się do biura. Gdyby coś się stało miałby niezłe wyrzuty sumienia, ale przypomniało mu się to jak kobieta sprawdzała swego męża w ramach małego kłamstwa o skarbówce, więc z tym nie powinno być problemu - Nie ma to jak dokładność. - powiedział wznosząc kieliszek w górę. Skrzyżował palce lewej dłoni pod blatem. Spoufalenie się nie było tym za co chciał wypić. Co innego samo wychylenie kieliszka. Tego sobie nie odmówił.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:18, 29 Sie 2010    Temat postu:

Zawsze ktoś musiał robić za kozła ofiarnego. Akurat w ich radosnej grupce, to właśnie Robert robił za tego, którego można było lać do woli. - Wiem, ze jestem wielki. - wyszczerzył się chłopak będąc już lekko zamroczonym wypitym przez nich w takim tempie alkoholem. Adam wcale nie musiał się na nic decydować. Dzisiejszy wieczór był tylko jednym wieczorem w ich życiorysach i mogli sobie pozwolić na cokolwiek, na co tylko mieli ochotę. Między innymi Rob właśnie pomyślał same dwuznaczne rzeczy na temat jednej z kelnerek i kiedy przechodziła koło nich, złapał ją za pośladek prosząc o jeszcze jeden dzban piwa. Zachowywał się już totalnie luźno jeśli by nie patrzeć, iż na co dzień taki raczej bywał, wyluzowany i wesoły. Dostał od dziewczyny uwagę, by zabrał swoje ręce od niej, ale to mu nie przeszkodziło ponownie zaliczyć jej tylnej części ciała kiedy owy dzban im doniosła. Mark z westchnięciem tylko poprawił mankiety swojej koszuli patrząc z ukosa na to, co robi jego kolega. - Jemu to już chyba niewiele brakuje do pełnego chillout'u. - stwierdził kierując swoje słowa do czarnowłosego. Najstarszy lubił pracować a bywał przy tym zbyt obowiązkowym i solidnym, by ze względu na swoją niedyspozycję nie przyjść do pracy. Nawet jeśli miałby umierać i ratować się całą baterią dziwnego pochodzenia specyfików. Bo jakoś przy obecnym jego trybie życia ciężko by było uwierzyć, by łyknął jakiś Alka-Seltzer czy coś. Prędzej znowu jakieś ziółka i inne napary. Wznieśli kolejny toast a Mark stwierdził pod nosem - Mój ostatni. Potem tylko piwo, bo inaczej na prawdę będziecie mi trumnę szykować. - Rob mu kiwnął głową na zgodę. - Ale ja to się nie będę ograniczał. - stwierdził do starszego kolegi wcale nie mając zamiaru sobie czegoś odmawiać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:43, 29 Sie 2010    Temat postu:

- Chyba się przejęzyczyłem. - stwierdził Adam machając nieznacznie dłonią. Brakowało im jeszcze megalomani u Roberta. Wystarczyło kiedy już jeden z tu obecnych na nią cierpiał, a przynajmniej był przeświadczony o swej wyższości nad większością ludzi zgromadzonych w piwnym ogródku. Kiedy przechodziła obok nich kelnerka a łapsko Roberta zawędrowało na jej pośladek Adam podobnie jak Mark chyba wolał się zająć sobą jakby nie zauważał zachowania kolegi. Sięgnął jednak po kufel by zająć czymś ledwo co rozgrzane dłonie i by uciec od sytuacji wzrokiem. Nie przyznam się do ciebie. Nawet na to nie licz. Miał już go zapytać, pozwalając sobie na drobną ze swej strony uszczypliwość, o to czy tak zachowuje się przyszły ojciec dziecka, ale sam chyba nie był w lepszym położeniu. Tym bardziej nie miał prawa go pouczać. Wolał się zająć przemyśleniem swego pomysłu i tego czego potrzebował by do jego realizacji. Nie powinien pić, nie chodziło tutaj już o zdrowie, ale o podejście do świata i życia. Przytaknął Markowi. Miał racje, Rob jeszcze dwie, czy trzy odliczone przez niego skrupulatnie kolejki i wypadnie z obiegu - Hej... - zaczął najmłodszy patrząc z wyrzutem na tego który odmówił dalszego picia. Widać kiwniecie głową po chwili przemyślenia nie wystarczyło i trzeba było swą myśl rozwinąć - Jak wszyscy to wszyscy. Jak muszkieterowie. Mark, nie potrafisz się bawić. - powiedział oskarżycielskim tonem - Nie to co my Adas... - odchrząknął widząc ostrzegawcze spojrzenie czarnowłosego - Adamie. - ten natomiast nie był skory przyznać że przyszedł się tu bawić. Prędzej utopić wszelkie smutki w alkoholu. Co też skutecznie realizował. Świat choć trochę wydawał się weselszy a gesty Rob'a wobec kelnerki choć żenujące, to zabawne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:17, 29 Sie 2010    Temat postu:

Mogli się spierać i dogadywać sobie ile tylko chcieli. Rob zaczynał mieć dobry humor i był gotów zarażać nim wszystkich dookoła. Na tyle, na ile oczywiście to potrafił, więc nie było się czym martwić na wypadek, gdyby dopadły kogoś obawy przed skutecznością jego zarażania. Mark dal się w końcu namówić na kolejnego kieliszka. Kiedy jego zawartość zniknęła w czeluściach jego gardła, młodszy kolega wpadł na genialny pomysł. - A może tak byśmy zagrali w strzałki? - zapytał zasłaniając pięścią swoje usta, bo złapała go czkawka. Zapił ją zaraz piwem po chwili kierując spojrzenia swoich towarzyszy na stojący gdzieś z boku automat, do zabawy w owe strzałki. Podniósł się ze swojego miejsca, zgarniając butelkę, mając nadzieję, że reszta pójdzie za nim. Mark westchnął pod nosem. - Chyba go tak nie zostawię. Idziesz? - zapytał Adama spoglądając się kątem oka na tego szaleńca z flaszką, który zaczął namawiać ową kelnerkę, którą wcześniej zaczepiał, by zagrała z nimi. Coś jej tam szeptał do ucha a ta zaczęła chichotać najwyraźniej zgadzając się na jego propozycję, by z nimi zagrać. - No to mamy dwa na dwa! - rzucił tryumfalnie Rob unosząc butelkę w stronę mężczyzn, z którymi tu dziś przyszedł. - Zagramy na pary! Przegrana para traci... coś. - nie miał jeszcze pomysłu co, bo jego myślenie wychodziło mu wyjątkowo powolnie. - Pomyślcie tylko co. - dodał zgarniając dziewczynę do automatu, pobrać z podajnika strzałki. - Rob, to ja z nią zagram w parze. - rzucił w stronę kolegi. - Ty to już z nią za bardzo nie powinieneś chyba szaleć. - odciągnął dziewuszkę od Roberta, po którym zaczynało już solidnie widać, że przekroczył granicę trzeźwości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:12, 30 Sie 2010    Temat postu:

Kiedy Rob zaczynał mieć dobry humor zwiastowało to katastrofę na miarę huraganu czy trzęsienia ziemi. Złym pomysłem było udostępnienie mu alkoholu, tym bardziej kiedy już wciągał w swe pomysły osoby trzecie typu kelnerki. Nie wiedzieć czemu zadowolonej i chętnej do zabawy jakby miała dość czasu wolnego i była już po pracy. Czarnowłosy nie był zadowolony z pomysłu swego rówieśnika. Obawiał się że przez to co wypił jego celność będzie na bardzo niskim poziomie - Prędzej cię zabiję tą strzałką... - mruknął pod nosem ujawniając swe niezadowolenie z powodu wybranego typu rozrywki. Wolał już zalać się w trupa i udać się do domu niż bawić się z nimi. Jednak ich ostoja spokoju, w postaci amanta który dbał o siebie z przesadą, z wiadomych już powodów, nakłonił go do tego by podnieść się i pomóc mu przy Robercie - Muszę, prawda? - mruknął drwiąco i wsparł dłonie na blacie. Przytrzymał się go przez moment nabierając głęboko powietrza, bo wirowanie które nagle rozkręciło się wokół jego głowy nie było niczym przyjemnym. Wypił resztę zimnego, zwietrzałego już piwa ze swego kufla i modląc się w duchu by jego kroki były tak pewne jak sam chciał poszedł za Markiem by obaj dołączyli do Roberta. Wykrzywił usta i westchnął ponownie widząc jak ten coś szepta kelnerce do ucha. Czarnowłosy wsunął dłonie w kieszenie spodni chcąc w tym wypadku stać z boku i czekać aż skończą grę w ogóle się w nią nie włączając. Zamrugał i wzruszył ramionami bo obojętne mu było w jakiej konfiguracji zagrają. Równie dobrze mogło być trzech przeciwko niemu a i tak Adamowi by się nie chciało kiwnąć palcem. Podrzucił jednak propozycję tego co traci przegrana para, choć zrobił to jedynie dla samego siebie. Prace? Dom? O co gramy? Uśmiechnął się pod nosem rozbawiony ryzykiem jakie mógłby ponieść - A dlaczego ja z nim muszę grać? - zapytał Adam patrząc na Marka odpowiedzialnego za tą decyzję - A zresztą. Mam to gdzieś. Chodź tu ty... - też mu się czknęło więc Robertowi oszczędzono obrazy jego osoby - Kto zaczyna? - uniósł w górę brwi najwyraźniej chcąc to jak najszybciej mieć za sobą. Rob spojrzał na Marka i powiedział trącając Adama w ramię - Zobacz... Ja sobie przygarnąłem kobietę a on... - jego kolega z drużyny, bo inaczej nie dało się tego nazwać, zgromił go wzrokiem i powiedział cicho - Ty masz dosyć kobiet. Zachciewa się alimentów? Jak ci się nudzi weź sobie dziwkę z ulicy. - drażnił go jedynie swoimi słowami i żartobliwymi pretensjami. Adam zamilkł bo kelnerka podeszła do nich i podała strzałki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:55, 30 Sie 2010    Temat postu:

Czy to huragan czy trzęsienie ziemi się zaczynało, ciężko było stwierdzić. Robert po pewnej dawce alkoholu pozwalał sobie na o wiele więcej niż zazwyczaj. Jakby to zazwyczaj nie wystarczało w zupełności komukolwiek. Niemniej jednak jakimś cudem udało mu się namówić do wspólnej zabawy z początku niechętną po temu kelnerkę, teraz bynajmniej takiego wrażenia nie sprawiającą. Co do celności raczej za siebie nie powinien wyrzucić lotki, więc większych obaw nie było. Mark słysząc komentarz czarnowłosego stwierdził pod nosem, że coś w tym musi być, bo zaczynał się wstydzić za młodszego kolegę, który już zaczynał mieć objawy upojenia po dekielek a wciąż jeszcze w siebie wlewał kolejne kieliszki. Nikt Adamowi nie odpowiedział czy musi z nimi zagrać czy tez nie, ale kiedy się zjawił, Mark obdarzył go delikatnym uśmiechem jednego kącika ust. Najwyraźniej i jemu chciało się w to grać jak diabli, ale nie mógł zostawić Roba, który zaczynał im nieco szaleć. Pierwsze strzałki poleciały w stronę tarczy nie czekając na ustalenia kto ma być pierwszy. Najstarszy z mężczyzn pokręcił tylko z dezaprobatą głową, ale sięgnął po jedną ze strzałek. Najwyraźniej zaczynał Adam z Robertem a jemu wypadało poczekać opartemu o poręcz krzesła. Kelnerka wydawała się rozbawiona całą sytuacją, bo coś tam zaczęła się przekomarzać z Robem, który kompletnie nie zwrócił uwagi na kąśliwe uwagi dotyczące alimentów kierowane w jego stronę. Dopiero po chwili, gdy już w jego rękach zabrakło trzech strzałek spojrzał na czarnowłosego. - Nie będę sobie brał żadnej. Jedna mi starczy. A to, a ona, to dla nas do kompletu, by było parzyście. - wyjaśnił z nieco obłędnym już wzrokiem, który próbował skupić na obecnie koledze z drużyny. - Coś czuję, że jeszcze parę minut i znów będzie nieparzyście. - skwitował Mark odbierając z ręki młodszego butelkę z wódką. Panienka wystrzeliła i swoje strzałki, więc teraz wypadała kolej Adama. Spokojniejszy z tej dwójki skazał ręką mężczyźnie automat. - Twoja tura. Jak nie trafisz Roba, to ja poprawię. - mruknął niezadowolony z opinii, którą im wystawiał podpity kompan. Skierował flaszkę w stronę czarnowłosego. - Chcesz przed? - zapytał samemu nie wiedząc do końca jak się w tej parodii sytuacji znalazł.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:52, 30 Sie 2010    Temat postu:

- Tak? - Adam spojrzał na Roberta i mruknął ironicznie - Proszę, proszę... Nazywasz Kat dziwką? Kto by pomyślał. - stał z boku. Jemu było to co działo się wokół niego tak obojętne jak zeszłoroczny śnieg. Patrzył jak kolejne strzałki śmigają ku tarczy czekając na swoja kolejkę, która mogłaby nie nadchodzić jak dla niego. Adam czuł podobnie jak Mark. I osobiście przyłożyłby się do tego by jak najszybciej do tego doszło. Odebrał swoją strzałkę i ustawił się przed maszyną - Muszę? - jęknął opuszczając dłonie w dół - Nie mam ochoty grać... - burknął pod nosem widząc ponaglające rozmyte spojrzenie Roberta. Pokręcił przecząco głową patrząc na butelkę, którą zaproponował mu Mark - Nie, dzięki. Nie zejdę niżej niż on. - mruknął mając na myśli najmłodszego z nich. W celowaniu i tam by mu to wiele nie pomogło. Miał z tym ogromne problemy co świadczyło o tym że dość wypił i wypadało iść do domu, a przynajmniej odmówić sobie kolejnego kieliszka wódki. Adam westchnął i zebrał się w sobie. Wyrzucił strzałkę i choć trafił w tarczę to nie było to najlepsze z trafień w jego karierze. Wzruszył ramionami usuwając się w bok - To o co w ogóle gramy? - spojrzał na Rob'a który chwilę temu najbardziej się o to upominał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:47, 30 Sie 2010    Temat postu:

- Nie nazywam mojej Katie dziwką! Nawet tak nie mów! - warknął Rob w przerywniku pomiędzy zwracaniem uwagi na kelnerkę a polaniem do kieliszków, które przytachał ze sobą z ich stolika. - Pijecie? - zapytał skoro tak już stali koło najbliższego kawałka płaskiej powierzchni, na której dało się owe naczynia postawić, by nalać wódki. Dziewczyna za jego ramieniem coś szczebiotała, ale w przeciwieństwie do Roberta, Mark nawet nie zwracał na nią uwagi. Ot, manekin do gry. Odpuścił swojemu szefowi kiedy ten nie chciał pić więc tylko kieliszki napełnione przez Roberta czekały na opróżnienie. Ten jednak sobie nie odmówił swojego nim ruszył znów wypuścić ze swych rąk kolejne strzałki. Kelnerka mu się rozochociła i coraz częściej tylko między sobą wymieniali jakieś uwagi. - O to kto go potem i gdzie zabiera położyć spać? - zaproponował najstarszy z mężczyzn czarnowłosemu. Jakoś chyba żaden chyba się nie spieszył, by Roba w takim stanie zgarniać do siebie a w gruncie rzeczy położenie go spać w biurze też nie było dobrym rozwiązaniem. - Przegrany zabiera go do siebie. - dodał wpatrując się w Adama czy przyjmie zakład.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:44, 30 Sie 2010    Temat postu:

- Wszystko jej powiem. - zapewnił Roberta przesadnie gorliwym tonem - Wszystko, zaczynając od kłamstwa o skarbówce a kończąc na nazwaniu żony kurwą. - w to wliczało się również obmacywanie kelnerki i ilość wódki oraz piwa jaką w siebie Robert wlał. Sporo by poniżyć go w oczach żony do samego dna i może trochę poniżej. Przednia zabawa, lepsza niż to w co grali teraz. Co mam do stracenia? Nic. Dlaczego inni mają mieć lepiej niż ja? Mają takie prawo? Gówno prawda... Uwielbiał mu podnosić ciśnienie. Ziewnął zasłaniając sobie usta dłonią. Przestąpił z nogi na nogę zerkając to na butelkę to na Rob'a, ale stwierdził że to jego rzecz, dzieckiem nie był i Adam nie musiał się nim opiekować, ponad to chyba już nie miał siły mu tłumaczyć że wystarczy mu na dziś. Czarnowłosy spojrzał na Marka i odpowiedział - Ale ten ktoś kładzie się sam. - nie miał ochoty być przez kogokolwiek być usypianym, a co gorsza za nic w świecie on nie układałby nikogo do snu, z paroma wyjątkami. Jednak żaden z tych wyjątków nie obejmował dwójki mężczyzn. Po krótkim przeanalizowaniu szans swoich i Roberta, przeciwstawiając je trzeźwej kelnerce i w miarę trzeźwemu Markowi stwierdził - Równie dobrze możemy już teraz okrzyknąć zwycięską drużynę. - wyszło też na to że idą do niego, bo pani Evans nie była by zadowolona gdyby zapukali do jej drzwi. Skinął głową na znak że się zgadza. Nic innego mu nie pozostało.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:11, 31 Sie 2010    Temat postu:

- Nie powiesz. Nie powiesz, bo... - zbrakło Robertowi argumentu dlaczego Adam miałby nie sprzedać jego małych, naprawdę drobnych tajemnic. - Nie. - dokończył z dumą podnosząc wskazujący palec w górę. Popatrzył się na swoją rękę po chwili jakby jej kompletnie nie znał i była mu całkowicie obca. - Skarbówka to był twój pomysł. - pożalił się skupiając spojrzenie na czarnowłosym. Nie mógł uwierzyć, że Adam mógłby chcieć aż tak mu spaprać życie. Jego Katie nie była idealna. Ale on też nie był, więc pasowali do siebie niczym dwie krople wody. Może właśnie to trzymało ich małżeństwo w kupie, bo ona popełniała jeden spory błąd co jakiś czas a on przyjmował na siebie za niego winę. I był jak ten pokutnik, o którym wspominał wcześniej ich szef. - Nie sprzedasz mnie mojej żonie tak jak i my nie sprzedamy cię twojej. - wyciągnął argumentację z najniższej możliwej półki po którą mógł sięgnąć w tej potyczce słownej. Najwyraźniej wraz z procentami w swoim organizmie tracił też i finezję w słowach. Mark klepnął po po plecach dość solidnie doprowadzając tym samym kolegę do jako takiego stanu. Ból w plecach przynajmniej odezwał się w odpowiednim momencie, bo Rob po chwili chrząknął, stęknął i w końcu spojrzał na Adama nieco przytomniejszym wzrokiem. - No dobra, przeholowałem. - przyznał się nie wiedzieć czemu. Zwykle tego nie robił, ale albo ten alkohol tak na niego podziałał, albo rzeczywiście przyjacielski atak na jego plecy zdziałał cuda w jego kulturze. - Jemu już chyba serio starczy. - stwierdził Mark czując się jako ten starszy, nieco bardziej odpowiedzialny a tym bardziej już za kolegę, który jego zdaniem przegiął nieco. Sięgnął z krzesła po kurtkę Roba i ubrał go w nią niczym dziecko. Nie podobało mu się to, że właśnie miły i w teorii chociaż przyjemny wieczór z szefem zamieniał się z każdą chwilą w coraz większą porażkę. Pierwszy i zapewne ostatni pewnie w ich karierze wypad z Adamem powoli dobiegał końca a jego kolega z pracy musiał się akurat tym razem pokazać jako totalny fajfus. Nie w smak mu to było. Poprawił Robertowi kołnierzyk kurtki, by wyglądał jako tako jeśli w ogóle w tym stanie mógł na takiego próbować wyglądać. Kelnereczka zaczęła się o coś dopraszać, ale Mark zbył ją kilkoma miłymi słowami. Nie dała się jednak bez pożegnania odprawić, podchodząc do zalanego już, bądźmy szczerzy, Roba. Coś mu tam na ucho powiedziała wciskając coś czerwonego i wyglądającego na koronkę do kieszeni. Ten upojony macho nawet się nie spostrzegł. Mogłaby go zarazem ograbić z portfela i wszelkich kart kredytowych jakie posiadał a jedynym jego wspomnieniem z nią związanym było by dla niego wspomnienie jej miłego uśmiechu kierowanego do całej trójki na odchodnym. Kiedy panienka się już zmyła, Mark odetchnął z ulgą badawczym spojrzeniem przeciągając po pozostałej dwójce kompanów. Robertowi chociaż drobne przebłyski inteligencji zostały pomimo tego, że zwinął z blatu pozostałe na nim dwa kieliszki wódki, których ani Adam ani Mark nie wypili. - To ja może zadzwonię po taksówkę i powiem, że do domu. - zaoferował się Robert ochoczo na tyle, na ile jego drętwiejący w ustach język mu na to pozwolił. Wyciągnął nawet telefon z kieszeni kurtki, ale starszy kolega mu go zabrał z dłoni stwierdzając, że to on może dla nich zamówi samochód. Spojrzał się pytająco na czarnowłosego szukając akceptacji. - Pomóc ci z nim jakoś? - zapytał. Rob zmęczony wielce ostatnimi dwoma uniesieniami kieliszka opadł na najbliższe krzesło z sapnięciem wskazującym na totalne wykończenie. - To ja sobie siądę nim ta limuzyna zajedzie. - rzucił wlepiając spojrzenie pod swoje nogi i czubkiem jednego z butów zaczął stukać w wystający kawałek płyty chodnikowej. - A byś mnie pewnie podstępnie próbowała wywrócić. - powiedział pod nosem do samego siebie oskarżycielskim tonem atakując podstępny kawałek kamienia, który rzeczywiście mógł go podczas wstawania wykończyć. Mark wykonał telefon i po chwili stwierdził z zadowoleniem, że za jedyne pięć minut powinna podjechać taksówka na tyły ogródka. Od przodu się nie dało, bo nie było możliwości przejazdu. Wystarczyło tylko obejść knajpę dookoła, gdy tylko podjedzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:20, 31 Sie 2010    Temat postu:

Adam uśmiechnął się tryumfalnie widząc kapitulację rówieśnika - Tak. - powiedział - Zrobię to... - gdyby Rob mu nadepnął na odcisk i gdyby okoliczności sprzyjały był w stanie to zrobić. Przynajmniej teraz - I co z tego że pomysł był mój? - zapytał patrząc na mężczyznę jak na półgłówka - Nie wyprowadziłeś jej z błędu, a popis twojej gry aktorskiej mógł oglądać również obecny tutaj z nami Mark... - wskazał na drugiego z mężczyzn dłonią - Więc to że pomysł był mój nie usprawiedliwia cię wcale. Miałeś wybór. - Adam roześmiał się i przez dłuższą chwilę nie mógł przestać - Nie pamiętam kiedy ostatni raz coś mnie tak rozbawiło. Robert jakie my? - czarnowłosy zerknął na najstarszego z nich. I on wcale nie wyglądał na takiego który był skory do poparcia argumentów kolegi - Poza tym co mógłbyś sprzedać mojej... - podkreślił wyraźniej - Żonie? Z tego co wiem jestem dorosły i mogę robić co chcę. Poza tym... - mruknął - Nic jej do tego co robię aktualnie. - Adam machnął dłonią widząc próbę postawienia Roberta na nogi, jako niepotrzebną i skazaną na porażkę, ale jednak mężczyzna złapał kontakt ze światem. Skinął głową przyznając mu rację, przeholował. Adam zapiął marynarkę patrząc na godny pożałowania obraz dorosłego mężczyzny ubieranego przez drugiego nawet starszego od innego faceta. Westchnął mając nadzieję nic z tego nie pamiętać. Adam obrzucił odchodzącą kelnerkę pobieżnie wzrokiem, od góry do dołu, nie starając jej się odwdzięczyć niczym co choć trochę wyglądałoby na uśmiech. Zajęczał w duchu widząc jak dwa pozostałe kieliszki zostały opróżnione. Dlaczego ja cię muszę brać do siebie?! To było bardzo niesprawiedliwe. Jeszcze wchodzić z tobą na piętra... Przy odrobinie szczęścia będzie o jednego mniej. - Wątpię byś potrafił podać poprawnie adres. - wtrącił Adam widząc z ulgą jak Mark zabiera się do wykonania telefonu - Nie, dzięki. Poradzę sobie. Myślę że mam jeszcze na tyle siły. A jak nie... - Adam pod wpływem wydawał się być na wszystko obojętny - To znajdą go jutro w rynsztoku. - zerknął z politowaniem na przemawiającego do chodnikowej płyty kolegę i zacisnął usta by nie palnąć czegoś w komentarzu - Wstawaj Rob. - zarządził wyciągając dłonie z kieszeni po których szukał portfela. Pięć minut mogło im zająć to obejście knajpy wokół. Jeśli Adam czuł się na nogach w miarę pewnie, to Robert chyba był jego przeciwieństwem - Podziękuj mamusi za to że cię wyszykowała do drogi... - dla Marka chyba tak samo jak dla Adama było zaskoczeniem że Rob naprawdę podziękował. Zawiesił ramiona na szyi najstarszego z nich i powiedział - Dziękuję Marku. - kiedy obrócił się ku Adamowi z takim samym wyrazem twarzy ten odsunął się od niego na krok przez co Rob wyściskał powietrze - Wystarczy. - warknął na niego - Idziemy. - powiedział popychając go lekko w ramie, by w końcu ruszył we właściwym kierunku. Czarnowłosy zwrócił się do Marka - Dzięki. Powiedźmy że za... Miły wieczór. Nie sądziłem że on ma tak słaby łeb. - powiedział zerkając na Rob'a będącego już prawie na chodniku - Idę, bo jeszcze go będę musiał zbierać z ziemi. Do zobaczenia Mark. - uścisnął mu dłoń i odszedł tak szybko jak własne możliwości mu pozwalały. Kiedy znalazł się przy swym rówieśniku złapał go za tył kurtki - Chodź sieroto... Jedziemy do domu.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:14, 12 Wrz 2010    Temat postu:

- Nie ma za co. - odpowiedział najstarszy z tej trójki wzdychając dość głośno w chwili, gdy popatrzył na Roba, który się nieźle zbiesił podczas ich przesiadywania w ogródku. Zdecydowanie ten młodszy kolega nie powinien był pić aż tyle, bo kompletnie nie miał głowy do tego. A teraz przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy. - Miły był, miły. - odpowiedział czarnowłosemu - Gdyby nie nasz gwiazdor, było by mniej zabawnie. - powiedział jakoś znajdując pozytywną stronę tego, że kolega się wciąż wódką popijaną piwem. Wyciągnął rękę uściskać na pożegnanie tego jednego z dwójki, która się oddalała w stronę taksówki. W końcu po paru chwilach Adam z Robertem zniknęli we wnętrzu samochodu i Mark został sam na trawniku na tyłach knajpy. Czuł się już chyba nieźle zmęczony i zdecydowanie wiedział, że tego wieczoru przeholował nieco za bardzo z alkoholem. Jednak trzymał się zdecydowanie lepiej niż zataczający się i z ledwością utrzymujący pion Rob. Wykręcił jeszcze raz numer telefonu do korporacji taksówkarskiej i zamówił dla siebie taryfę powrotną. Czekając na zewnątrz ogródka knajpy, wsparty o słupek odsapnął nieco po zabójczym wręcz tempie picia narzuconym przez kolegę. Samochód przyjechał po niego chwilę później i mężczyzna wsiadł do niego wracając do siebie do domu, by oddać się krótkiej acz całkowicie wystarczającej drzemce. Po prysznicu i postawieniu się na nogi, jak co dzień wyszedł do pracy, by chociaż jako jedyny się w niej zjawić i zająć się swoimi obowiązkami. Co z tego, że czarnowłosy w teorii go z nich na ten dzień zwolnił.

/Szary biurowiec jakich wiele


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin