Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Polana
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 17, 18, 19  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Las
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mickey
Gość






PostWysłany: Nie 20:08, 11 Paź 2009    Temat postu:

- oj przestań bo się zarumienie- powiedział żartem i odwrócił twarz śmiejąc sie wesoło.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Nie 20:10, 11 Paź 2009    Temat postu:

- Aha, już, na pewno - mruknęła tonem, który wyraźnie mówił, ze mu nie wierzy i trąciła go lekko łokciem w bok.
- Robiłeś cos ciekawego przez ten czas, jak się nie widzieliśmy? - spytała ot tak, z ciekawości.
Powrót do góry
Mickey
Gość






PostWysłany: Nie 20:15, 11 Paź 2009    Temat postu:

Wygioł się śmiesznie w łuk i opadł na ziemię.
- Hmm...W sumie nic - odpowiedział spokojnie. W sumie nic się nei zmieniło.
- No może po za tym że chyba mam dziewczynę czo coś - wzruszył ramionami.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Nie 20:21, 11 Paź 2009    Temat postu:

Juz miała coś mruknąć, gdy nagle popatrzyłą na niego z udawanym oburzeniem i klepnęła go w ramię
- Eej no wiesz co? I mówisz dopiero teraz to, ot tak mimochodem? - popatrzyła na niego surowo, zaraz jednak śmiejąc sie pod nosem.
- To nie jest NIC. - powiedziała, podkreślajac ostatnie słowo. Wyraźnie czekała na ciag dalszy xD
Powrót do góry
Mickey
Gość






PostWysłany: Nie 20:26, 11 Paź 2009    Temat postu:

Wzruszył ramionami. Nadal leżał na ziemi więc oparł nogi o jakieś drzweko.
- Oj tam, w sumie nic wielkiego - odpowiedział spokojnie a widząc jej minę wywrucił oczami z uśmiechem.
- Dobra pytaj
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Nie 20:28, 11 Paź 2009    Temat postu:

- Nie wiem nawet, o kogo pytać... ty mi coś powiedz - stwierdziła, robiąc bezradną minę i taki sam gest rękami. Słodkie oczka dodały proszącego wyglądu, więc pozostało czekać.
Między czasie oparła sie wygodnie o jakieś drzewo przed nim, podciągając nogi.
Powrót do góry
Mickey
Gość






PostWysłany: Nie 20:32, 11 Paź 2009    Temat postu:

Położył ręce pod głowę i wywrucił oczami.
- Nazywa się Yasmin, ma 18 lat...Tak wiem dość duża różnica. Jest samotnął matką i ma fajnego syna - powiedział spoojnie na jednym tchu. Nie przeszkadzął mu nigdy Nicky. Lubił tego szkraba. SPojrzał na Ross.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Nie 20:38, 11 Paź 2009    Temat postu:

Gdy usłyszała o różnicy, wzruszyła ramionami
- W moim wieku... - mruknęła, jednak wzmianca o 'samotnej matce' nieco ją zdziwiła. Ona narazie nawet nie planowała takich rzeczy... No cóż, nie komentowała, nie lubiła oceniać zbyt wcześnie ludzi.
- Lubisz dzieci? - bardziej stwierdziła, niż spytała.
Powrót do góry
Mickey
Gość






PostWysłany: Nie 20:41, 11 Paź 2009    Temat postu:

Zamyślił się.
- Większość tak. Choć w sumie ona chyba czasem wolą moje włosy i poczucie humoru - powiedział wesoło. Widział jej dziwne spojrzenie, lecz nic nie mówił. Uśmiechał się tylko wesło.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Nie 20:46, 11 Paź 2009    Temat postu:

Roześmiała się, ale pokręciła głową, żeby zaprzeczyc
- Niieee, na pewno nie. To znaczy, nie tylko, bo to rzeczywiście Cię wyróżnia - powiedziała wesoło. Utkwiła na chwilę wzrok w fryzurze Mickey'a, która rzucała się na prawdę zawsze w oczy.
Powrót do góry
Mickey
Gość






PostWysłany: Nie 20:48, 11 Paź 2009    Temat postu:

Uśmeichnął się i odruchowo poprawił włosy.
- mam coś we włosach czy coś? - spytał z udawanym przerażeniem po czym zaśmiał sie wesoło.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pon 20:06, 12 Paź 2009    Temat postu:

Parsknęła urwanym śmiechem
- Nie wiem, bo nawet jakby, to w tym artystycznym nieładzie nic nie widać - odpowiedziała, wytykając mu język.
Powrót do góry
Mickey
Gość






PostWysłany: Pon 20:14, 12 Paź 2009    Temat postu:

Udał wieeelkiego focha.
- No wiesz co?! Czepiać się mojej pięknej fryzury... - mruknął. Tak, udawanie mu świetnie wychodziło.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pon 23:07, 12 Paź 2009    Temat postu:

Z racji tego, że nie chciało się jej wstawać, trąciła go lekko nogą, szczerzac się
- Mickey... ta cudowna fryzura wręcz mnie oszłamia... to z tego powodu nie ogę wybrać lepszych słów - wytłumaczyła słodkim i przymilnym tonem, tłumiąc śmiech.
Powrót do góry
Mickey
Gość






PostWysłany: Pon 23:11, 12 Paź 2009    Temat postu:

Uśmiechnął się tylko wesoło. Przekręcił głowę w jej stronę i pokazał jej język xD
- Już nie przymilaj się - powiedział żartem. Podniósł się lekko na jednej ręce. I przekręcił na brzuch. Leżał teraz ta koło niej machając nogami w górze xD
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pon 23:18, 12 Paź 2009    Temat postu:

- Nie potrafisz się nawet obrażać - wytknęła mu ze śmiechem, komentujac tym samym jego szybki powrót humoru, co przecież tak naprawdę nie powinno jej dziwić.
Powrót do góry
Mickey
Gość






PostWysłany: Pon 23:23, 12 Paź 2009    Temat postu:

- To chyba raczej dobrze nie? - spytał z bananem przyklejonym do ust. Taki już był. Cóż począć.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pon 23:31, 12 Paź 2009    Temat postu:

- Taak... zawsze ktoś taki musi być, kto rozweseli- potwierdziła, nie tracąc humoru. Już nawet jakimś cudem zapomniała o sytuacji, z jaką tu przyszła rozmyślać.
Oparła głowę o pień, zamykajac na chwilę oczy.
Powrót do góry
Mickey
Gość






PostWysłany: Pon 23:35, 12 Paź 2009    Temat postu:

Uśmiechnął się wesoło. Trącił Ross Ręką, lekko oczywiście.
- Hej, nie śpimy ! - powiedział wesoło. Przekręcił śmiesznie głowę.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Czw 16:34, 15 Paź 2009    Temat postu:

- Nie śpię, spokojnie - mruknęła ze śmiechem, otwierając oczy. Powoli robiło się późno, więc wstałą, otrzepując się z liści i drobnego piasku
- Muszę już iść, jeszcze raz dzięki Mickey - powiedziała, patrząc na niego przyjacielsko. Nawet nie zdawał sobie chyba sprawy, jak była mu wdzięczna i ile jej pomógł
- Do zobaczenia - pożegnała się, cmoając go przyjacielsko w policzek i ruszyła ku wyjściu z lasu.

/?
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 21:31, 13 Lis 2009    Temat postu:

//Ścieżka prowadząca w głąb lasu

Wbiegła na polanę. Rozejrzała się i westchnęła. Fajnie by było z kimś pogadać...Usiadła na trawie. Ledwie to zrobiła, poczuła apetyczny zapach... człowiek?! Zerwała się na nogi i niuchnęła nosem. nie jednak nie... Odetchnęła. Taka z niej "wegetarianka", jak z kozich czterech liter trąba.
No cóż, trzeba się przyzwyczaić... Nie wiem jak mogłam pomieszać zapach człowieka z zapachem jelenia -.- Pokręciła głową. Coś z nią było nie tak... To chyba to ją dręczyło...Z powrotem usiadła, a raczej położyła się.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 21:44, 13 Lis 2009    Temat postu:

Gdyby mogła rozpłakała by się. Mchmm.. bardzo z niej wrażliwa osoba...
Potrzebuję z kimś pogadać bo zwariuję. A na razie pójdę do domu i pomyślę...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 21:49, 13 Lis 2009    Temat postu:

Wstała.

// Dom Maddy (Madeline)
Powrót do góry
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:21, 04 Lut 2010    Temat postu:

/ Dom Sobhian Blackrose

Przebycie drogi do lasu nie zajęło jej wiele czasu gdy znalazła się już w środku. Nabrała wampirzego tempa upewniwszy się, że nikt jej nie widzi. Zatrzymała się dopiero gdy znalazła się na dobrze jej znanej polanie. Wytężyła swój słuch i zdała się na instynkt. Gdzieś tam nieopodal pasły się zwierzęta. Wolno i cicho zakradała się do nich czając się niczym dziki lew. Co krok zbliżała się prąc na przód. Była wygłodzona. Nie mogła się powstrzymać. Kiedy była na tyle blisko rzuciła się bezszelestnie pędem w stronę zwierzyny. Rzuciła się na dorodnego jelenia i powaliła go na ziemię sprawnym ruchem. Uniemożliwiła mu ruchy, lecz wcześniej stoczyła z nim małą walkę dając upust wszystkim swoim emocjom jakie się w niej nagromadziły przez ostatnie dni od szczęścia poprzez ból, cierpienie i smutek wydarzeniami dzisiejszego dnia. Potrzeba było jej tego. Wgryzła się w pulsująca żyłkę od przerażonego zwierzęcia na szyi. Poczuła metaliczny posmak krwi w ustach. Tego jej potrzeba było. Ssała aż do ostatniej kropli a zwierzę traciło z siebie ducha. Zostawiła martwe ciało uznając, ze potrzeba jej więcej. Zaczaiła się na kolejnego jelenia. I z nim musiała stoczyć walkę. Zwierze było uparte i nie chciało tak łatwo się poddać. W końcu jednak udało się jej zapanować nad nim. Kolejne wgryzienie się w szyję nie sprawiło jej problemu. Nasycała się jego krwią. Całkowicie pochłonięta pożywianiem się nie była czujna na gości zza jej pleców. Zesztywniała dopiero wtedy gdy usłyszała jej tak dobrze znany głos. Głos jej koszmaru sprzed wielu lat. Osoby, która poprzysięgła jej zemstę. - Ty! - Usłyszała ani nawet drgając. Rozległ się po lesie ochrypły, obleśny, szaleńczy śmiech. - W końcu. Po tylu latach. Dorwałem Cię. - Otarła usta dłonią pozbywając się krwi z ust i obróciła się w jego stronę. Nic się nie zmienił. Ta sama twarz, te same rysy, wiecznie stężałe, gniewne, i oczy pałające nienawiścią jak i chęcią zemsty. - Pamiętasz co Ci obiecałem? - Zapytał mężczyzna rosły, wysoki, dobrze zbudowany. Teraz wydawał jej się jeszcze większy przy jej niskim wzroście. Wyglądał również bardziej poważnie, dostojnie, ale i też muskularnie. - I? - Prychnęła cicho pod nosem kpiąc z niego. Nienawidziła go z wzajemnością. Był jej zmorą przez tyle lat aż nie usunęła go z pamięci, a teraz powracał z zdwojoną siłą do niej jak jakiś chory koszmar. - Wiesz, że zginiesz? - znów się zaśmiał ochryple. Zacharczał cicho pod nosem szykując się do czegoś. - Czyżby? - odskoczyła w tył gotując się na walkę z nim. Wiedziała, ze to będzie nieuniknione. Przeciwnik w przeciwieństwie do niej żywił się krwią ludzką i był od niej o wiele szybszy jak i silniejszy. Nie miała szans na ucieczkę, ale i też nie chciała bo mogłoby to oznaczać narażenie jej rodziny. Mężczyzna lekko się pochylił przybierając zaś pozycję jak do skoku. - Za wszystko co mi zrobiłaś. Za każdy ból. Za stratę rodziny. I najważniejsze. Za to kim jestem przez Ciebie. - Sobh pamiętała tamten dzień. Była głodna jak diabli. Były to jej początki. Przemieniła kogoś w wampira pożywiając się, ale będąc chyba zbyt słabą psychicznie aby całkowicie zabić. Pozostawiła go do przemiany. Chciała się nim opiekować, ale owy mężczyzna ją przeklął. Już wtedy ledwo uszła z życiem. Jako nowo narodzony był silniejszy. Od tamtej pory deptał jej po piętach. Myślała, ze uwolniła się od niego gdy pewnego dnia zniknął, ale jak się okazywało teraz było to próżne myślenie. Skoczył do niej. Ona odskoczyła znów w tył puszczając się pędem w las. Tyle ile sił miała w nogach. - I tak mi nie uciekniesz. - zaśmiał się puszczając się za nią. Obróciła się w tył w biegu, ale jego nie było za nią. Gdy obróciła znów głowę w przód on wyrósł przed nią jak słup soli. Chwycił ją za gardło i rzucił o jakieś drzewo. Upadła z impetem na ziemię pocierając obolałe miejsce. Podniosła się jednak szybko próbując wdrapać na drzewo lecz za w czasu złapał ją za nogę i znów rzucił o kolejne drzewo. Poczuła jak jej coś chrupie. - Nie przeżyjesz. Podła zdziro. Będziesz odczuwać ten sam ból co ja. Ból utraty bliskich. Twoja córeczka na pewno ślicznie pachnie. - nie wiedziała skąd wiedział o jej rodzinie. Zacharczała głośno podnosząc się z ziemi i z wyszczerzonymi wściekle kłami rzuciła się na niego wgryzając się w skórę na jego ręce. Zraniła go. Chwycił ją wolną dłonią odrzucając w dal. Wylądowała na twardej ziemi. - Nie waż się ich tknąć nawet. - wysyczała próbując się podnieść. Momentalnie do niej podbiegł chwytając ją silnie za gardło. - Bo co? Słaba kobieto. Zrobisz mi coś? - zakpił sobie z niej. Przynosiło mu to chorą satysfakcję. Patrzenie jak cierpi. - Bo Cię zabiję. - wyszeptała ledwo co przez ściśnięte gardło. Puścił ją. Złapał za fraki i wgryzł w jej szyję odgryzając jej kawałek a po chwili wypluwając gdzieś w bok. - Oj, oj ktoś się skaleczył. - pokręcił głową a jego oczy było w pełni czerwone. Paliły się wręcz żywym ogniem. Nabrał mocy w dłoniach i pchnął tak silnie że upadając zaryła o grubej średnicy drzewo znów padając na ziemię. Miała co raz mniej sił, jak co raz mniej szans na wygranie. Wiedziała, ze jej sytuacja nie wygląda dobrze. Przyłożyła dłoń do rany na szyi. Była głęboka. Odebrało jej to mowę. Mężczyzna nieśpiesznie do niej podszedł kopiąc ją w brzuch. Raz, drugi, trzeci. - Boli co? Boli prawda? No gadaj suko. Boli? - przykucnął przy niej łapiąc silnie palcami jej policzki i ściskając je miażdżąc przy tym kości policzków. Puścił. Zerwał z niej kurtkę, która miała na sobie. Nie było to dla niego problemem. Uniósł jej bluzkę w górę i dla odmiany silnie wgryzł się w jej bok brzucha, a następnie oblizał to miejsce. Sobh aż krzyknęła z bólu. Próbowała go odpędzić od siebie, ale na nic się to zdało. Nie miała tyle siły, a każda jego rana, która jej zadawał piekła żywym ogniem odbierając wszelkie siły. - Pieprz się psychopatyczny, niewyżyty gnojku. - wyjęczała. Facet jedynie uśmiechnął się kpiąco oceniając jej stan. Nie potrafił przestać się nad nią pastwić. Zaczął obleśnie wodzić palcem po linii jej biustu. A kończył na dolnych częściach partii ciała i znów wracał w górę. - No Sobh. Gdyby nie to, że jesteś moim wrogiem już dawno bym Cię posiadł. - wyszczerzył się do niej nieprzyzwoicie. Plunęła mu prosto w twarz co go tylko rozsierdziło. - Pożałujesz tego. - Ponownie wgryzł się w jej brzuch pogłębiając ranę i kolejną zadał jej na udzie. Równie głęboką. Trącał ją by dodać bólu. Syczała wyjąc z bólu. - Ben... - jęknęła pragnąc by to się już zakończyło. Pragnęła znów być w jego ramionach. I czule się do niego tulić, ale jej myśli zakłócało cierpienie jakie właśnie doznawała. Bolało ją cholernie. Leżała bez ruchu. Pochylił się ku niej i przejechał językiem po jej policzku. - Jesteś taka słaba. Jakie to cudowne patrzeć jak ktoś ma nad Tobą władzę. jak cierpisz. Jak zdychasz dziwko. Nie. Nie zakończymy tego dziś. Było by to niepowetowaną stratą gdybyś teraz odeszła. Nad kim bym się pastwił? Nad kimś muszę. Jesteś do tego idealna. Moja mała słodka zdziro. - zaśmiał jej się wprost do ucha szepcząc. Na sam koniec wgryzł się w jej ramię pozostawiając kolejną ranę. Wydarła się na całe gardło. Odsunął się od niej stając na równe nogi. Z całej siły kopnął ją w brzuch. - Żałuj, ze żyjesz. Jeszcze się spotkamy. - obrócił się i odszedł tak samo jak się pojawił. Dla niego nie było to końcem. Miał zamiar znów zamienić jej życie w piekło. Kiedy została już sama wyła cicho. Wszystko ją paliło, piekło i nie chciało przestać. - Ben, kochanie... - wyszeptała cicho. Lecz nikt jej nie odpowiedział. Pierwszy raz chyba tak na prawdę poczuła ogarniające ją zimno. Całe ciało przeszywały dreszcze . Ale takie odmienne od tych jakie odczuwali ludzie. Te były o tysiąc razy gorsze. Nie była w stanie się nawet podnieść. Zbyt mocno została zraniona. Poturbowana. Potrzebowała regeneracji. Tutaj nie mogła. Nie miała jak się skontaktować nawet ze swoim narzeczonym. Więc leżała nieruchomo, cierpiąc i z małą nadzieją, ze może ją znajdzie. Może znajdzie nim będzie za późno. - Ben... - znów zajęczała, ale odpowiedziała jej jedynie głucha, nieprzerwana cisza. Z nieba począł padać śnieg. Małe, białe płatki osiadały na niej niczym mecz na ziemi. Zamknęła wyczerpane oczy, które teraz wydawały się być takie bez życia. Oczy kiedyś takie roześmiane. Teraz były przygasłe. Skuliła się, a poprzez jej ruchy jej ciało przeszyła kolejna fala bólu jak by tysiące małych sztyletów przecinało jej skórę. Nie była nawet zdolna już jęczeć. Zdała się na swój los starając choć w małej mierze utrzymać kontakt z tym światem. - Kochanie... Zimno mi. - wyszeptała wręcz bezgłośnie. Zachowywała się jak by miała majaki. Przecież Bena nie było przy niej. Była ona. Taka mała, skulona, poszarpana, poraniona. na skraju życia a jedną nogą na tamtym świecie. - Nie chce umierać. Nie teraz gdy mam rodzinę. - pomyślała zdeterminowana. Jednak to nie spełniarka życzeń. Nie każdy dostaje to co chce. Pomstowała w myślach na swego oprawcę bo tyle jej jedynie zostało. Przed jej oczyma przebiegało jej całe życie. Każda wspólna chwila spędzona z ukochanym jedynym, którego obdarzyła miłością. Każdy czuły gest, słowo. Pamiętała je doskonale. Pociągnęła lekko nosem. I Jean ich córka. Tak się cieszyła, ze ją ma. Wciąż cieszy. - Ben... - próbowała zawołać, ale głos jej uwiązł w gardle. Przestała się w ogóle ruszać, mówić. Zastygła w bezruchu oczekując na to co się wydarzy lub nie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Siobhan Valedhed dnia Czw 23:40, 04 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:04, 05 Lut 2010    Temat postu:

/ Dom Sobhian Blackrose

Odszedł już kawałek od domu. Było zimno. Pociągnął nosem. Nic nie wyczuł. Był za daleko. Przed sobą miał ścianę lasu, ciemną i nieprzeniknioną na pierwszy rzut oka. Krótkie włosy zjeżyły się na głowie półwampira kiedy do niego wchodził. Było cicho. Noc... Co się dziwisz? Pomyślał tak by dodać sobie otuchy. Ta cisza nie była aż tak naturalna. Dla wszelkiej pewności skorzystał ze swego daru. Mimo tego że stał się niewidoczny, praktycznie nie istniał to musiał patrzeć gdzie stawia stopy. Trzask drobnej gałązki wydawał się hukiem gromu. Pociągnął nosem raz jeszcze, bo nie miał pojęcia gdzie może być Sobh. Uderzył go zapach jakiego nie powinien czuć, jakiego nie chciał poczuć nigdy. Zapach wampirzycy, wymieszany z wonią strachu, z przerażeniem, z rozpaczą. Zwrócił głowę w tamtą stronę i zaczął biec. Szybko, najszybciej jak potrafił. Już nie liczyły się te gałązki, które się łamały. Po minucie stanął na polanie a to co zobaczył przeraziło go i odebrało na moment oddech. Machinalnie ugiął nogi, ale niepotrzebnie. Był tylko on i Sobh. I zapach, którego nie znał a zapamiętał go teraz na zawsze. W dwóch susach znalazł się przy wampirzycy. Ogarnął jej ciało wzrokiem, nie wiedząc co powiedzieć, nie mógł znaleźć właściwych słów - Sobh... Dlaczego... Kto? - jego dłoń zwisła nad jej szują, ale bał się jej dotknąć. Wyglądała okropnie, cała poszarpana, jak szmaciana odrzucona laleczka - Ciii.... - zaczął kiedy zabierała się by coś wyszeptać. Nie wiedział co ma począć. Musiał ja przenieść do domu, ale nie wiedział czy znajdzie na to dość sił i samozaparcia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:31, 05 Lut 2010    Temat postu:

Cicho w myślach nuciła jakąś łagodną piosenkę byle tylko odciągnąć te czarne, pesymistyczne myśli od siebie. Od tego co się działo. Słabła. Z każdą minutą jej ciało opadało kompletnie z sił. Nie było nikogo kto by mógł jej pomóc. Jak na złość Bena tez nie było. Leżała więc tak spokojnie. Jak by pozowała do rysunku tylko w tym wszystkim nie pasowała jej mina. Zbolała. Pełna grymasu bólu. I te ciało. Poszarpane. Wyglądające teraz tak nieestetycznie. Nie nadające się do niczego. Pociągnęła lekko nosem. Poczuła jej znajomy zapach, ale pomyślała sobie, że to jej się tylko śni. Jednak po chwili na prawdę znalazł się przy niej Benjamin. Pochylał się nad nią. Był sparaliżowany strachem. Czuła to. Resztką sobą. Chciała coś powiedzieć. Już otwierała usta gdy on ją powstrzymał więc je zamknęła. Popatrzyła na niego smutno, wręcz przepraszająco, ze musi ją taką oglądać, ze musi przez to przechodzić. Wolałaby aby nie doszło do tego, ale było za późno. Zamrugała z ledwością powiekami. Wręcz błagała go w myślach aby zabrał ją do domu jednak nie powiedziała tego na głos. Nie miała sił. Znów zamknęła oczy a w kącikach jej oczu zakręciły się krwawe łzy. Łzy niemocy, niesprawiedliwości i goryczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:44, 05 Lut 2010    Temat postu:

Ben uśmiechnął się słabo. Wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć płaczem. Przełknął z trudem - Nie płaczemy... - powiedział cicho wsuwając ostrożnie ramiona pod plecy wampirzycy. Wyczuł pogruchotane kości - Nie płaczemy bo już nie jesteś sama. - mówił o niej. Chciał swoją bliskością i słowami jakoś oderwać ją od stanu w jakim się znajdowała. To nie koniec świata. Jesteś wampirem. Podniesiesz się... Napiął mięśnie nóg i wyprostował się trzymając kobietę niezbyt blisko siebie. Nie chciał by cokolwiek ją urażało dodatkowo. Nie chciał przyciskać by nie narobić więcej szkód w i tak już zdewastowanym lodowatym ciele - Zraz będziemy w domu. Położysz się... Poleżysz. - uśmiechnął się do niej. To zadziwiające skąd brał na to siły. Po prostu to umiał, to była jego jedyna broń przeciwko smutkowi jaki widniał w oczach Sobh - Kupię ci kilka ładnych świnek... Morskich. Będziesz w domu jadać. Jakiś czas a później... - nie wiedział jeszcze co później. Mówił by utrzymywać z nią kontakt - Później się zobaczy... - nie było mu łatwo, ale bardzo się starał. Nie padło ani słowo skargi z jego strony gdy niósł swą narzeczoną do domu.

/ Dom Sobhian Blackrose


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Pią 0:45, 05 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:59, 05 Lut 2010    Temat postu:

Starała się czerpać siłę od Bena choć przychodziło jej to z wielkim trudem. Pocieszało ją choć tyle, ze był przy niej, ze się opiekował nią. Kiedy ja podniósł przeszył ją ogromny ból, ale nawet nie syknęła. Skrzywiła się jedynie nieznacznie. Dłoń jej zwisała bezwładnie. Chciała być już w domu. Wsłuchiwała się w jego głos. Trzymała się go tak kurczowo. Było to jak tratwa dla niej na pustym morzu. Jak za dotknięciem różdżki magicznej przestała płakać tak jak prosił. Trwała w ciszy. Kilka razy zabierała się za to by coś powiedzieć. - Be... - urwała myśląc, ze nie da rady. Ponad jej siły. - Ben. Zimno mi... - wyszeptała wręcz prawie bezgłośnie a po tym jej głos zamilkł do samego domu nie powiedziała już nic. Nie miała siły. Czuła się jak by zapadała w jakąś otchłań. Było ciężko. Jednak starała się. Dla niego. Dla Jean. Choć było jej tak cholernie źle. Nie skarżyła się więcej. Musiała być silną. Chciała wierzyć w to co mówił. Chciała by było tak jak mówił. Jednak jej rany nie chciały dać o sobie zapomnieć.

/ Dom Sobhian Blackrose


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nathalie Edwards
Vampire



Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:24, 14 Lut 2010    Temat postu:

"// z lasu

Weszła na polanę. Położyła się na pachnącej zielonej trawie. Niestety nie mogła zasnąć, ale zamknęła oczy.
Po krótkim wypoczynku opuściła polanę.

// Forks


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alecto
Pół-wampir



Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:12, 07 Maj 2010    Temat postu:

/Las w La Push/

Tak.. No i wylądowała na następnej polanie. To się nazywa szczęście, co? Westchnęła ciężko i przewróciła kolejne drzewo.
Usiadła na pniu i powróciła do swoich wcześniejszych rozmyślań o niczym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naur
Gość






PostWysłany: Pią 19:15, 07 Maj 2010    Temat postu:

Chłopak szedł sobie dróżką po ciężkiej nocy. o tak..Mad go strasznie wymęczyła. A czy szedł dróżką to raczej nieprawda, bo żadnej nie było. po prostu szedł sobie między drzewa aż wpadł na polanę. Tą samą co wampirzyca. Widząc jednak ją nie zareagował tak gwałtownie jak powinien. Jak gdyby nigdy nic podszedł do niej i usiadł na trawie obok niej. Dziwnie się poczuł kiedy ją zobaczył. Nie strach, tylko ciekawość i zainteresowanie. Nie wiedział co się z nim dzieje. Nie mógł oderwać od niej oczu.
-Cześć.


Ostatnio zmieniony przez Naur dnia Pią 16:57, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Alecto
Pół-wampir



Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:17, 07 Maj 2010    Temat postu:

Drgnęła, kiedy usłyszała kroki a potem dziecięcy głosik.
Spojrzała na chłopaka i uniosła brwi.
- Cześć - odpowiedziała. - Kolejny wilkołak, co? - mruknęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naur
Gość






PostWysłany: Pią 19:25, 07 Maj 2010    Temat postu:

-Wilk, nie wilkołak.-Nie lubił jak go tak nazywano. Był wilkiem, nie wilkołakiem. Koniec kropka, basta i już. Uśmiechnął się słodko do wampirzycy. Nie wiedział że jest pól wampir, był nowy. Nie należał nawet do żadnej Sfory.
-Dlaczego bije ci serce?-Zapytał po czym zarumienił si lekko że o to zapytał.
Powrót do góry
Alecto
Pół-wampir



Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:28, 07 Maj 2010    Temat postu:

- No to wilk. - Wzruszyła ramionami. Było jej wszystko jedno, jak miała się do niego zwracać.
Uniosła brwi, kiedy usłyszała jego pytanie.
- Wiesz... gdyby mi nie było, raczej byłabym martwa - powiedziała, spoglądając na jego lekko zaróżowione policzki.
- Nie jestem wampirem - dodała. Była pewna, że wziął ją właśnie za jednego z krwiopijców.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naur
Gość






PostWysłany: Pią 19:54, 07 Maj 2010    Temat postu:

hmm...-podrapał się po głowie po czym przysunął się bardziej do niej. Jeśli nie jest wampirem to kim? Jeśli to człowiek to skąd wie że jest wilkiem? Nie umiał na te wszystkie pytania odpowiedzieć. Wzruszył tylko ramionami i rozglądał się po polanie.
-Czemu jesteś tu sama?-Zapytał po chwili.
Powrót do góry
Alecto
Pół-wampir



Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:35, 08 Maj 2010    Temat postu:

Zaśmiała się krótko.
- Nie mam rodziny. Moja matka nie żyje - zresztą, sama ją nieumyślnie zabiłam, a ojciec... Ojca nigdy nie poznałam. Wiem tylko, że jest wampirem. Okrutnym, skoro zapłodnił człowieka. - Mimowolnie zacisnęła dłonie w pięści.
Jakoś... Nigdy nie widziała potrzeby mówienia dzieciom czegoś delikatnie. W końcu to też ludzie, no nie? Tylko młodsi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naur
Gość






PostWysłany: Nie 10:59, 09 Maj 2010    Temat postu:

-To okropne.-Prawie krzyknął. Ona miała gorzej od niego. Podniósł się i spojrzał na Alecto smutny. Nie wiedział sam co powiedzieć. Był tak zły że aż prawie wy się nie opanował i przemienił w wilka. Podniósł kamień, rzucił go w powietrze po czym kopnął, że aż poleciał gdzieś daleko w las. Potem przypomniało mu się co spotkało jego. Tego już nie wytrzymał. Zaczął odchodzić od Alecto i iść w stronę skraju lasu.
Powrót do góry
Eric Northman
Vampire



Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bon Temps
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:30, 09 Maj 2010    Temat postu:

Po wyjściu z miasta szedł lasem, po drodze żywiąc się jakiś turystom. Przeszedł przez jakieś krzaki i trafił na...polanę? Zdziwił się. Nie zdążył się dokładnie rozejrzeć a po drodze widział przechodzącego chłopca oceniając że jest wilkołakiem. Chłopiec wyglądał na złego co zmieszało Erica jeszcze bardziej. Po chwili się jednak ogarnął i zobaczył że na polanie stoi jeszcze jakaś dziewczyna. Jak to miał w zwyczaju prześwidrował wzrokiem ich oboje po czym bardziej przyjrzał się otoczeniu. Z powrotem spojrzał na towarzyszy. Nie wiedział czy go zauważyli ponieważ stał w jakiejś odległości od nich.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alecto
Pół-wampir



Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:51, 09 Maj 2010    Temat postu:

Westchnęła.
- Ale... Tak najwyraźniej musiało być - mruknęła.
Wstała i podeszła do chłopca. Położyła mu dłoń na ramieniu.
- Nawet nie poznałam twojego imienia - odezwała się.
Wtedy wyczuła wampira. Spojrzała w tamta stronę. Blady mężczyzna przyglądał im się. Uniosła brwi.
Chociaż, do tego musiała się przyznać, lubiła bawić się z mężczyznami, (w końcu pracowała kiedyś w nocnych klubach) ale od niedawna przestały ją bawić te idiotyczne gierki. To było chore.
Skineła mu głową, żeby wiedział, że go widzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eric Northman
Vampire



Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bon Temps
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:22, 09 Maj 2010    Temat postu:

Posłał dziewczynie uśmiech. Nie chciał im przeszkadzać w konwersacji, więc nie poszedł się przywitać tylko usiadł pod drzewem opierając się o pień i przyglądał im się. Z jego wyrazu twarzy jak zwykle trudno było cokolwiek odczytać, zawsze był tajemniczy nawet gdy robił to nieświadomie to wyglądał na takiego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Las Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 17, 18, 19  Następny
Strona 18 z 19

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin