Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Sala weselna
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle / Hotel
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:38, 11 Sty 2010    Temat postu:

- No niby nie mogę... - mruknął Benjamin - Ale... Nie pożegnali się nawet z nimi, tylko... - wzruszył ramionami - Tak jakby uciekali stąd. - Sobh wciągnęła w rozmowę Grace która na samym początku zaznaczyła że nie jest żadną panią - Proszę mi mówić po imieniu. - ponowiła prośbę z salonu gdy Benjamin przedstawiał jej Sobhian. Starasz kobieta uśmiechnęła się do Jeanine - Nie w bibliotece. - wyprowadziła z błędu bladą kobietę - W księgarni. Poszłyśmy tam by się nie nudzić, co Jean? - dziewczynka pokiwała głową - Tak. Twoja córeczka bardzo ładnie rysuje... - urwała w połowie bo Benjamin wstał od stołu - Wybaczcie moje panie. - powiedział kłaniając się przed każdą z osobna - Toaleta... - mruknął choć to wcale nie było jego celem. Korzystając ze swego daru przetrząsał pomieszczenia w hotelu szukając tego o co Adam go prosił. Nie miał pojęcia po co mu to było. Grace dokończyła - Narysowała swojego pana Ciapka. Przedstawiła jako misie Adama i Marikę. Rysunek został w domu. Jeśli poprosisz Marika czy on... Na pewno ci pokażą. - skinęła głową i odpowiadała na jej kolejne pytania - Adam to jedynak, nie dochowałam się więcej takich potworków. - roześmiała się cicho - Tak. Jestem zadowolona i z tego jak trafił i z tego że w końcu coś mu się ułożyło. - chciało jej się zapalić, ale musiała poczekać jeszcze trochę - On zawsze jest drażliwy. Ciągle mu się dziwie... - pokręciła lekko głową - Wytrzymał jakoś. No nieważne. A... Ty? - postanowiła się tak do niej zwrócić po chwili zastanowienia - Ben pracuje w szpitalu. Zajmujesz się wychowaniem Jean? Czy też gdzieś dorabiasz? - zapytała z ciekawością. Miło się z nią rozmawiało tak jak z jej chłopakiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:59, 11 Sty 2010    Temat postu:

- To już ich sprawa... - mruknęła mu cicho do ucha. Wciągnęła się bez reszty w rozmowę z Grace. - Proszę mi wybaczyć Grace. To już takie przyzwyczajenie. - puściła do niej oczko w geście porozumienia. - No właśnie tak coś mi świtało. Uleciało mi to po prostu z głowy. - zachichotała cicho. Poprawiła Jean siedząca na jej kolanach. Kiwnęła Benowi, który się wymówił przyglądając się mu przez chwilę po czym znów utkwiła swoje spojrzenie w postarzałej twarzy kobiety, choć jak na swój wiek dość dobrze się trzymała. - Ach tak, nie omieszkam zapytać. Z chęcią obejrzę dzieło spod reki mojej córki. - lekki uśmiech rozjaśnił jej twarz. Pochyliła się nieznacznie w przód. - Tak Benjamin jest lekarzem, ale to już pani wie. Wszyscy wiedzą. A ja? Hm... - udała,z że się zastanawia choć odpowiedź na pytanie kobiety była dziecinnie prosta. - Na razie zajmuję się wychowywaniem Jean. Jednak kiedy po nowym roku pójdzie do szkoły mam zamiar otworzyć w Seattle salon kosmetyczny. Lubię to. Po prostu sprawia mi to wielką przyjemność. Sam fakt rozmowy z klientkami i temu podobne. - miała już dawno to zrobić, ale z powodu tego jak się potoczyło ich życie musiała to odłożyć na bok. - Adam to dobry mężczyzna. Może jest czasem nerwowy, ale chyba jak każdy. Jednak w głębi ma złote serce. Więc pokuszę się o stwierdzenie, że ma pani wspaniałego syna. Wręcz udanego. My matki chcemy dla swych dzieci jak najlepiej. Czasem jest lepiej, a czasem gorzej, ale w końcu to nasze dzieci prawda? - na dowód tego przytuliła do siebie córkę, która próbowała się wyrwać z jej objęć tłumacząc się, ze zaraz ją udusi. Puściła ją.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:16, 11 Sty 2010    Temat postu:

Grace dolała sobie soku - Poślecie ją do szkoły? - zapytała zaskoczona - Powiem ci szczerze że myślałam iż ona już do niej chodzi. Adam przedstawił mi ja jako waszą córkę wiec byłam przekonana że już się edukuje. - przeczesała lekko siwe włosy - Rozerwie się w szkole. Pozna dzieci i tak dalej... - upiła ze swojej szklaneczki - Salon kosmetyczny? - uśmiechnęła sie - Wróżę ci dużą ilość klientów. Widać że masz do tego talent. - pochwaliła młodą kobietę - Marika ma piękną fryzurę. No i Adam nie narzekał po tym jak go obcięłaś a wierz mi... To już coś. - stwierdziła odchylając się w tył - Może i ma dobre serce, ale... Dość długo to w sobie ukrywał. - stwierdziła bo takie wysnuła wnioski - Nie zawsze był... Jest... Taki. - machnęła lekko dłonią - Nie ważne. Jestem zadowolona i on też a to dobrze na niego wpływa. - wygrzebała z torebki papierośnicę i zaproponowała Sobh choć podejrzewała że ta odmówi. Na sale wpadł Benjamin z szerokim uśmiechem na ustach. Grace spojrzała na niego gdy usiadł i powiedział - Od razu człowiekowi lepiej. Nasze gołąbki postanowiły zaszczycić nas uwagą. Idą tutaj... - wysapał jakby był czymś zmęczony. Sięgnął po dzbanek by ugasić swe pragnienie - O czym tak plotkujecie kobiety? - zapytał zaciekawiony zdejmując marynarkę. Powiesił ją na swym krześle.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Pon 18:17, 11 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:36, 11 Sty 2010    Temat postu:

Kiwnęła kobiecie głową na znak, ze tak ma być. - Tak poślemy. - powiedziała wprost nie widziała powodu aby cokolwiek ukrywać, ale wiązało to się również z kłamstwem. Nie lubiła tego, lecz nie miała innego wyjścia. - No cóż. Jean tak na prawdę nie jest naszą rodzoną córką. Ja nie mogę mieć dzieci. Jeanine to córka mojej siostry, która niedawno zginęła wraz z mężem w wypadku samochodowym. Od tej pory my sprawujemy nad nią władzę rodzicielską. Ale i ja i Benjamin kochamy ją jak swoje własne dziecko. Nawet sobie nie wyobrażasz jaki Ben jest szczęśliwy kiedy wraca do domu i może na nią patrzeć, wziąć ją na ręce, porozmawiać, albo pobawić się z nią. To bije od niego. Ten zachwyt. Ona jest naszym oczkiem w głowie. - wyjaśniła gładko wmawiając kolejnej osobie zmyśloną historyjkę choć końcówka była prawdziwa. Ben na prawdę się tak zachowywał. - Masz rację to jej bardzo dobrze zrobi. Współpraca z rówieśnikami. Każdemu dziecko to dobrze robi. - uśmiechnęła się szeroko na pochwałę kobiety. - Dziękuję. Również mam taką nadzieję. Starałam się jak mogłam. Najwidoczniej moja nauka nie poszła w las. Na coś się przydała. I również sądzę, że Adamowi do twarzy w krótszych włosach. - roześmiała się kiedy Ben powrócił do nich. - To dobrze. Najwidoczniej odpoczęli. Bardzo dobrze. W końcu to ich wesele. - mrugnęła do Bena. - A Ty coś się tak zdyszał? Jak by Cię kto gonił. Zobaczyłeś w tej toalecie jakiegoś potworka? - zażartowała i wszyscy wybuchnęli śmiechem. - O czym? O naszej Jean. Takie babskie pogaduchy. Chcesz się przyłączyć? - zapytała z wyraźnym rozbawieniem na twarzy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:59, 11 Sty 2010    Temat postu:

- Potworka? - spoważniał nagle i powiedział grobowym tonem - Spojrzałem w lustro i to było to. Przerażające. - zamachał dłońmi i nabrał głębiej powietrza. Po chwili wybuchnął śmiechem - O tobie? - zapytał spoglądając na córkę - Zobacz... Plotkary jedne. Chodź do taty. - poprosił wyciągając ku niej dłonie - Tata nie plotkuje o tobie. - Jeanine jednak wybrała kogoś innego. Kiedy Marika z Adamem weszła na salę podbiegła do nich i przyprowadziła do stołu z szerokim uśmiechem - Oto oni... - Ben wstał i pociągnął Sobh za sobą - Teraz my prosimy o odpoczynek. - puścił do Mariki oko. Wsunął Adamowi ukradkiem dłoń do kieszeni. Tanecznym krokiem, śmiejąc się i obracając Sobh w rytm muzyki wyszli. Jeanine usiadła na kolanach Grace obejmując ją ramieniem przez szyję. Zaciągnął wampirzycę do windy usprawiedliwiając się chęcią odetchnięcia świeżym powietrzem.

/ Ogród na dachu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:22, 11 Sty 2010    Temat postu:

/ Apartament Czekoladowy

Obrócił się do Mariki kiedy wyszła z pokoju. Narzucił na siebie marynarkę i przyciągnął krawat doprowadzając się do porządku - Zacznij od tego czy chciałbym się ciebie pozbywać. - zauważył przebiegle - Ja przywiązałem ciebie do siebie. - stwierdził egoistycznie - Nie miałaś wyjścia. Musiałaś na to pójść. - uśmiechnął się z wyższością. Obszedł ją zgrabnie i ujął w pasie - Tak. Ben to wybitnie sympatyczny facet. - mruknął - Aż za. - dodał ciszej. Znaleźli sie na sali a Adam od razu spostrzegł że kogoś brakuje. W głębi ducha odczuł coś na kształt zadowolenia że nieobecni to Martin i Norman. Podeszli do stołu eskortowani przez Jeanine a Adam stanął nad Grace - Widzę że nam się goście uszczuplili... - zauważał z lekką ironią której nie mógł się pozbyć. Był w zasadzie wśród swoich. Mógł powiedzieć co chciał bo Marika znała jego zdanie na temat jej kuzyna czy jego przyjaciela. Zerknął na Eliasa i Inez tańczących na parkiecie. Zmarszczył lekko brew. Podejrzewał że też się wykruszą. Benjamin wstał a Adam poczuł jego dłoń w kieszeni marynarki. Kiedy wyszli wsunął tam swoje palce wyczuwając gładki materiał. Uśmiechnął się pod nosem nieznacznie. Na stole nie zostało nic na co miałby ochotę. Musiał poczekać do momentu aż podadzą kawę i ciasto - Chyba za długo tu nie zabawimy. - stwierdził spoglądając na Marikę z błyskiem w oku. Nie ukrywał że taki obrót sytuacji go cieszy. Wiedział że jej to również nie martwi. Zakręcił wokół palca jeden z loków jakie dziś wspaniale prezentowały się na jej głowie. Wsunął dłoń do kieszeni spodni spoglądając na matkę, Jean i Marikę - Twoi goście od ciebie uciekają. - zauważyła Grace z uśmiechem widząc znajomy jej aż za bardzo błysk w oku syna. Ty cholero! Wszystko ci się udaje... Jak to robisz? - A ty jak się czujesz? - zwróciła się do Mariki z troską w głosie - Lepiej ci?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:23, 11 Sty 2010    Temat postu:

/ Apartament Czekoladowy

Wzruszyła lekko ramionami kiedy w końcu zrównała swój krok z Adamem. - W zasadzie to niczego takiego nie zauważyłam u Ciebie. Raczej nie. Jesteś zawsze przy mnie. Nawet na pięć minut mnie nie odstępujesz. - Nie powiedziała tego z wyrzutem, ale szczerą prawdą to było. I wcale nie było Marice z tym źle. Ten fakt ją cieszył niezmiernie. - Myślę, że oboje jesteśmy na siebie skazani. Bez przymusu. Nie wiem jak Ciebie, ale mnie ten fakt nie przeraża, raczej daje powody do radości. - Przytuliła się do jego boku kiedy tak kroczyli wspólnie obok siebie. - Widzisz wiedziałam jak dobrze ulokować swoje uczucia abyśmy oboje na tym wyszli dobrze. Nie bez powodu wtedy do mnie przyleciałeś. A ja nie bez powodu do Ciebie tak lgnęłam. To było silniejsze ode mnie. Tak po prostu. O, wpadłam i zakochałam się. - roześmiała się, a jej śmiech niósł się przez cały korytarz. Dumnie wyprostowana weszła do salo weselnej i od razu podbiegła do nich Jean ciągnąc ich w stronę stolika. Obrzuciła ją pobieżnie wzrokiem. Nie przejęła się nawet tym, ze Norman, Martin i Carmen już poszli. Wszystko szło pomyślnie. Szybciej się skończy to również szybciej będą mogli wrócić do czekoladowego apartamentu tak wspaniale im się kojarzącego. - Masz rację jest. Ale tak na prawdę to dobrze. Musi być choć jedna osoba, która w trudnych sytuacjach będzie potrafiła resztę podnieść na duchu. - kąciki jej ust lekko drgnęły w górę. - Tym lepiej dla nas. - mruknęła mu cicho do ucha po czym dyskretnie przygryzła jego płatek ucha by chwilę później przejechać po nim językiem, a na samym końcu go ucałować. - Dziękuję mamo. Czuję się nad wyraz bardzo dobrze. Przeszło mi. Przy Adamie zawsze czuję się dobrze. - położyła mu głowę na ramieniu nie odstępując go nawet na krok.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pon 21:24, 11 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:39, 11 Sty 2010    Temat postu:

Adam spojrzał za odchodzącą parą. Wy też już...? Przeniósł wzrok na matkę - Najwyraźniej. Wiesz jak niegościnny potrafię być. - drgnął lekko gdy Marika zastosowała wobec niego taką samą prowokację co on wobec niej. Pociągnął za kosmyk brązowych włosów nawet drgnięciem powieki nie zdradzając że cokolwiek poczuł. Będą się tak zabawiać jak długo będą chcieli - Wiesz też... Że chcemy to zakończyć jak najszybciej. Więc... - zerknął na rodziców Mariki i wzruszył ramionami. Obrócił swoje krzesło i przysiadł na nim sadzając Marikę na kolanach. Jean zabawiała się z Grace w jakieś gierki słowne na zasadzie skojarzeń. Uśmiechnął się drapieżnie. Odpłaci się swej kobiecie pięknym za nadobne - Zdrzemneliśmy się. - wytłumaczył - I to wystarczyło... - złapał dłońmi boki Mariki by nie miała wielu możliwości ruchu. Przed tym jednak zaczesał jej włosy na jedno ramię. Miał doskonałą zabawę gdy Marika drgała lekko i podskakiwała za każdym razem gdy jego usta nagle trafiały na jej kark. Dał jej na chwilę spokój - A powiedź mi... - wychylił się za żony i wsparł brodę na jej ramieniu wolnym od włosów - Kiedy wracasz do Nowego Yorku? - zapytał matki z ciekawością. Zerknęła na niego i znów odwróciła się w stronę Jean by wymyślić odpowiedź na zagadkę jaką zadała jej dziewczynka. Adam jednym ramieniem objął Marikę w talii a drugim wyżej na wysokości piersi obejmując również ramiona na wypadek gdyby chciała mu oddać. Cichy, nikczemny chichot rozległ się za jej plecami gdy Adam przesuwał ustami po częściowo odsłoniętych plecach unieruchomionej kobiety. Lewa dłoń która znajdowała się niżej przesunęła się po zaokrąglonym brzuchu a po chwili trafiła na podołek Mariki. Pogładził materiał sukni wyczuwając silne uda. Prawie ramię ciągle się lekko zaciskało wokół niej. Uwięził swą żonę. Doprowadzanie jej do ekstazy było czystą przyjemnością - Marii... Dlaczego tak drżysz? - zapytał niewinnie przesuwając wargami po płatku jej ucha. Szarpnęła się lekko a on parsknął śmiechem - Nie... - nie wypuścił jej, przygryzł ostrożnie skórę na szyi i pociągnął dalej jakby nigdy nic - Zimno ci? - przestał gdy Grace w końcu zdecydowała się udzielić mu odpowiedzi. Wsparł znów brodę na jej ramieniu nie wypuszczając żony ze swych objęć.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Wto 1:55, 12 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:50, 12 Sty 2010    Temat postu:

W względnym spokoju wysłuchała tego co mówił Adam do swej matki. Miał pełną rację. Oboje chcieli jak najszybciej to zakończyć. Tego czego chcieli, otrzymali już. Nie potrzeba było im nic więcej. Siadła mu na kolanach tyłem do niego, a przodem do Grace, ale ona była zbyt zajęta zabawą z małą dziewczynka aby zwracać na nich spojrzenie. Poczuła jak silne ramiona Adama zaciskają się wokół jej ramion i talii. Nie mogła się ruszyć. Adam przeginał. W wyraźny sposób, ale tak słodki zarazem. Wiedział co się będzie z nią działo gdy jej tak robi. I robił to świadomie. Specjalnie ją do tego doprowadzał. Poczuła dłoń na swym brzuchu, a następnie na podołku, następnie nas udzie. Przymknęła powieki. - Adam... - jęknęła bardzo cicho wręcz z boleścią. Od podniecenia jakie się w niej zbierało bolało wszystko. Każdy napięty nerw do granic możliwości, każda struna w jej głosie, a także skóra. Uczepił się jej skóry, przygryzał by następnie całować, a ona czuła jak cała płonie. - Przeginasz... - próbowała się szarpnąć, ale bez skutecznie. Nie pozwolił jej na to. - Ukaram Cię za to. Poczekaj, aż się znajdziemy sami... - powiedziała poważnie. Drgała pod naporem jego ciepłego oddechu, pocałunków i ugryzień. Wykorzystywał to przeciwko niej. - Nie... - powiedziała szczerze choć nie musiała. Wiedział. - Podniecasz mnie tym co robisz... - sapnęła. To zachodziło za daleko. Ona nie umiała w ten sposób, a tym bardziej on nie dawał jej żadnego ruchu, nawet odwdzięczyć się nie mogła. - Bo zaraz znów się wymówię tym, ze się źle czuję, zaciągnę Cię do pokoju i wtedy nie będziesz już taki pewny. - zagroziła mu na poważnie. Zdolna była to uczynić. Dla niej to przyjęcie nic nie znaczyło, a była w ciąży, miała swoje prawa tym korzystniej wpływało to na nią. Musiała na chwilę przestać bo Adama matka im się przyglądała badawczo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:34, 12 Sty 2010    Temat postu:

Grace spojrzała na Marikę. Wyglądała co najmniej dziwnie jakby się przed czymś wzbraniała. Przeniosła wzrok na syna, który wspierał brodę na jej ramieniu - Jutro. - skinęła głową - To znaczy... Wyśpię się i pojadę. Długo mnie tam nie było... - odwróciła głowę znów by zabawiać się z Jean, która zadawała miliony pytań. Adam uniósł brwi w górę. Wspaniale! Był szczerze ucieszony decyzją Grace. Nigdy się nie narzucała, więc i teraz nie było odstępstw od normy. Mężczyzna powrócił do kobiety na jego kolanach. Strzepnął z materiału sukni jakiś nieistniejący pyłek - Wiem że przeginam. - powiedział wzruszając lekko ramionami - Ale powiedz szczerze Marii. Ty to uwielbiasz. - mruknął przesuwając palcami po srebrnym naszyjniku jaki zdobił jej szyję - Czy za to należy się kara? - pokręcił głową samemu odpowiadając sobie na to pytanie - Pewny? Marii co do ciebie zawsze jestem pewny... - uśmiechał sie lekko gdy palce lewej dłoni leniwie gładziły jej szyję a prawe ramię nadal nie pozwalało się jej ruszyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:51, 12 Sty 2010    Temat postu:

- Już? - Marika lekko uniosła brwi w górę kiedy Grace jej skinęła, ale nie protestowała. Obróciła lekko głowę w stronę Adama. - Lubię. Oczywiście, ze lubię, ale... - westchnęła cichutko. Przymknęła na moment powieki rozpływając się pod naporem jego dotyku. Zawsze wiedział jak jej dogodzić. Nie mogła mu się opierać. Siedziała spokojnie. Postanowiła się nie dać temu zawładnąć. Poskromiła swe rządzę. Uśmiechnęła się pod nosem kpiąco. - Ale już nic. - powiedziała cicho. Aby nie skupiać uwagi na Adamie skupiła ją na Grace, która się zabawiała z Jean w słowa. Lekko machała sobie nogą w takt muzyki, która właśnie leciała. Kiwała głową na lewo i prawo. Wszystko robiła byle tylko nie dać się prowokować. Nawet zaczęła nucić pod nosem. - Puścisz mnie? - zapytała spokojnie. - Albo choć daj mi się napić bo w gardle mi zaschło. - powiedziała poważnie i zgodnie z prawdą. Na prawdę chciało jej się pić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:05, 12 Sty 2010    Temat postu:

Ale? - Oczywiście. - odchylił sie w tył i oparł wygodnie. Jego ramiona rozluźniły uścisk wokół ciała Mariki. Prosiła więc uzyskała to czego chciała. Zawsze od niego uzyskiwała. Ale nic... Wsparł łokieć na stole i oparł na dłoni brodę czekając za gorącą kawą i czymś słodkim. Dawno nie jadł niczego takiego. Musiał sobie odmawiać, ale też i żołądek nie dokuczał mu tak bardzo, leki brał przykładnie. Uznał że dziś może sobie na to pozwolić. Ciekawe... Na salę powrócili ich świadkowie jak zauważył Adam w doskonałych nastrojach, wręcz szampańskich. Dla zabicia czasu chwycił w palce papierową serwetkę składając ją według uznania. Maria była w pełni wolna a jemu nie pozostało nic innego jak dalsze czekanie. Zerknął na jej rodziców niezbyt przychylnie. Zakładał że gdyby nie oni to byłoby już po wszystkim. Ta farsa by się skończyła...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:22, 12 Sty 2010    Temat postu:

Kiedy ją puścił odetchnęła pełną piersią. Nic ją nie wiązało. To nie znaczyło, ze lubiła być przez niego obejmowana. Wręcz przeciwnie, ale potrzebowała rozprostować kości. Wstała na równe nogi. Otrzepała sukienkę, przygładziła ją. Podeszła do stołu, nachyliła się i nalała sobie do literatki soku. Umoczyła w niej usta, a następnie wolno zaczęła pić czując jak chłodny napój rozchodzi się łagodząco po jej przełyku. Tego jej trzeba było. Uśmiechnęła się promiennie pod nosem. Wypiła do końca i obróciła się w stronę Adama. Przygryzła lekko dolną wargę, a w oku jej coś błysnęło. Teraz kiedy miała wolne ręce, nic ją nie krępowało mogła zrobić co tylko chciała. A miała wobec Adama niecne plany. Zamruczała wewnątrz siebie. Już się miała pochylić już miała dopaść jego ust kiedy na salę wszedł Ben i Sobh. Zerknęła na nich. Byli jeszcze bardziej uśmiechnięci niż wychodząc stąd. Zastanawiała się skąd u nich taka zmiana. Pozostawiła to bez odpowiedzi. Znów siadła na kolana Adama.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:33, 12 Sty 2010    Temat postu:

/ Ogród na dachu

W drodze na dół Benjamin oświadczył - W taki razie zostanę gwiazdą rocka. - powiedział pewnie kiwając głową - Ci są zawsze najfajniejsi. - nic nie znaczącym dla niego szczegółem było to że jeszcze nie nauczył się grać na własnej gitarze, która spoczywała w pokoju, nie odpakowana - Zobaczysz... Z moim głosem będę... Dobry. - puścił do niej oko. Oczywiście sobie żartował. Przeszli się korytarzem i weszli na sale. Benjaminowi podobał się rytm jednej z piosenek. Bez wahania pociągnął Sobh na parkiet. Gdyby nie to że musieli się powstrzymać oboje byli by rozmazanymi smugami kolorów. Byli jednak wśród ludzi. Utrzymali ich tempo by nie zdradzić niczego nie pożądanego. Śmiali sie obydwoje gdy zauważyli zdziwione miny ich obserwatorów. Gdy skończyli wirować opadli na krzesła - Co jest kochasie że wam tak szczęki poopadały? - Benjamin wiedział co jest na rzeczy. Ich gracja i zwinność Płynność i perfekcja. Zawodowi tancerze by sie tego nie powstydzili.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:47, 12 Sty 2010    Temat postu:

/ Ogród na dachu

- Rocka? - zapytała zaskoczona lekko unosząc brwi w góre. Zamachała zabawnie brwiami. - Ciekawe. Chciałabym zobaczyć jak grasz rocka. - podchwyciła jego pomysł. Jeżeli byłby w tym dobry to nic nie stało by na przeszkodzie aby taką karierę zaczął. - Ale najpierw rozpakuj gitarę, której nawet nie ruszyłeś jeszcze. - zażartowała sobie idąc koło niego. Uwieszona jego ramienia weszła do sali gdzie był i Adam i Marika i Grace no i Jean. I rodzice Mariki. Ben pociągnął ją na parkiet. Bez wahania się mu poddała. Był świetnym tancerzem, nie jeden facet mógłby mu pozazdrościć płynności ruchów, zgrabności w tańcu. Idealnie zgrani wirowali między sobą. Była tylko ona i on. Nikt w tej chwili się nie liczył. Śmiała się radośnie. Jedynym minusem było to, ze musieli utrzymywać ludzkie tempo, ale nie przeszkadzało jej to. Kiedy piosenka się skończyła ukłoniła się zgrabnie przed Benjaminem i trzymając go za rękę powędrowała do stolika. Ona nie siadała. Wolała postać. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej do zgromadzonych. - Całkiem, miły, przyjemny dziś dzień. I taki pełen wrażeń. - paplała wesoło uszczęśliwiona. Słowem się nie zdradziła, że Ben się jej oświadczył. Nie musiała. To biło od niej. To szczęście. Prawie tak samo jak Adam z Mariką w dzisiejszym dniu kiedy składali sobie przysięgę małżeńską.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:59, 12 Sty 2010    Temat postu:

Uniósł pytająco brwi gdy Marika stanęła nad nim - Słucham? Wracasz do mnie zła kobieto? - wyciągnął w jej stronę dłonie jednak to nic nie dało bo im przerwano. Objął ją w talii tym razem lekko i bez podtekstów. Odgranął bujne loki. Jego broda znów wylądowała na ramieniu kobiety. Benjamin i Sobh zatańczyli ze sobą tak jak Adam jeszcze nie widział. Byli świetni, zrównoważeni, nieprzesadni. Nawet Grace i Jean przerwały swą zabawę by podziwiać urok jaki na parkiecie roztaczała wokół siebie bladolica para. Kiedy Benjamin opadł na krzesło a Sobh stanęła obok Adam pierwszy odzyskał głos - Nie opadła. - powiedział niezbyt wyraźnie, przez zęby nie odrywając się od Mariki - Jak widzisz nie miała jak. - Sobh była z czegoś niemożliwie zadowolona. Zerknął na pierścionek na jej palcu. Adam nie mógł sobie przypomnieć czy miała go przedtem. Nigdy nie miał do takich rzeczy pamięci.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Wto 21:01, 12 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:13, 12 Sty 2010    Temat postu:

- Och kochanie nie jestem złą kobietą. - powiedziała cicho do niego mrucząc mu do ucha. - Gdybym nią była nie wróciłabym tak chętnie do Ciebie. Gdybym nią była nie lgnęłabym tak bardzo, nie pożądała Cię i nie uwielbiała. - powiedziała głosem pełnym słodyczy. Zerknęła w stronę Sobh i Bena, którzy wirowali na parkiecie. Zastanawiała się nawet czy może brali jakieś lekcje tańca. Byli po prostu świetni. Uniosła lekko brwi w górę. - Dobrzy są. - jej za to szczęka opadła. Szybko przymknęła usta lekko się uśmiechając. - Musze przyznać, ze poruszacie się na parkiecie z wdziękiem. Chodziliście na jakieś lekcje? - zapytała zaciekawiona bladolica parę. Przekrzywiła głowę lekko w bok. Znów ją ciekawiło z czego są tak zadowoleni. - Stało się coś? Wygraliście w totka? - parsknęła cicho śmiechem żartując sobie z nich. - Nie no, poważnie no. Co się tak szczerzycie? - zapytała bez ogródek nie mogąc za nic powstrzymać ciekawości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:28, 12 Sty 2010    Temat postu:

Benjamin roześmiał się głośno odchylając w tył - Lekcje? Nie wiesz kiedy znaleźlibyśmy na to czas? - chwycił dzbanek z pomarańczowym sokiem. Ustawił równo przed sobą ich literatki. Rozlał dla Grace, Jean, Mariki, Adama, Sobh i siebie. Alkoholu z przyczyn wiadomych tu nie było. Okazja była szczególna i wypadało ją uczcić choćby sokiem pomarańczowym i wzniesieniem nim toastu - Nie wygraliśmy w totolotka... - wyprowadził przyjaciółkę z błędu - Nie pożyczymy wam! - zawołał śmiejąc się cicho. Podał każdemu literatkę i chwycił za dłoń Sobh wznosząc swoją szklaneczkę lekko w górę - Mam nadzieję... - zerknął na wampirzycę a ona pokiwała głową z pięknym uśmiechem na twarzy - Że zgodzicie się być świadkami na naszym... - zaznaczył dość wyraźnie by do wszystkich dotarło - ślubie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:36, 12 Sty 2010    Temat postu:

W końcu zasiadła sobie na kolanach Bena tak jak Marika na Adama. Uśmiechnęła się. - Dobór partnera jest ważny. Akurat tak się składa, ze i ja i Ben dobrze się czujemy na parkiecie. - puściła do nich oczko porozumiewawczo. Wzięła literatkę do ręki. Sama dziś choć nie była do tego przyzwyczajona postanowiła uczcić tak doniosłą chwilę. Wzniosła literatkę z uśmiechem na ustach w górę i upiła z niej spory łyk. Nawet w najmniejszym stopniu się nie skrzywiła. - Ben mi się oświadczył. - powiedziała obejmując go przez szyję. Złożyła podbródek na jego czubku głowy w pełni zadowolona. - Tak bardzo byśmy tego pragnęli. - Nie mogła wciąż uwierzyć, ze o tym rozmawiali. Już tyle czasu znała się z Benjaminem, ale dopiero teraz to wszystko nabrało rozmachu. Nie posiadała się ze szczęścia na tę okazję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:51, 12 Sty 2010    Temat postu:

Adam wyciągnął dłoń po swoją literatkę. Chwycił ją i obrócił lekko zerkając poprzez szkło na uśmiechniętą parę. Upił z niej łyka nie czekając za resztą a kiedy usłyszał najnowsze wieści zakrztusił się. Marika wymierzyła mu parę razów w plecy i uspokoił oddech. Odstawił z rozmachem literatkę na stół i odchrząknął w pięść. Wychylił się zza Mariki uśmiechając się niezbyt przekonywująco - Przepraszam... - powiedział ochrypłym jeszcze głosem. Po chwili jego uśmiech stał się bardziej szczery i powiedział - To dobre nowiny. Gratuluję. To będzie dla nasz zaszczyt, prawda Marii? - przypomniał sobie własne oświadczyny. Te pierwsze jaki i te drugie. Zaśmiał się w duchu. Grace złożyła im gratulacje podobnie jak i jej syn - Okazja w sam raz na kawę i ciastka... - zauważył cicho widząc jak kelnerzy wychodzą z talerzami pełnymi ciasta. Jego twarz znów zniknęła za plecami Mariki. Znów zmusił ją do tego by drgnęła zabawnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:14, 12 Sty 2010    Temat postu:

Przyjęła szklane naczynie w dłoń i również uniosła je lekko w górę z resztą. - Za was. - mrugnęła do nich radośnie. Ten dzień się nie kończył. Wciąż ją coś zaskakiwało. - Ha! - ucieszyła się Marika z nowych wieści. W pełni rozumiała Sobhuś dlaczego jest taka zadowolona. Sama przeżywała coś podobnego jakiś czas temu. Znała doskonale to uczucie. Te ciepło na sercu. - Gratuluję kochani. Tak się cieszę bardzo. - posłała im szeroki uśmiech pełen wyrozumiałości. Upiła solidnego łyka soku. Zerknęła ukradkiem na kelnerów, którzy wnosili słodkości. Ślinka jej nabiegła do ust mimowolnie. Lubiła słodycze od czasu do czasu. - Jak najbardziej. Możecie na nas liczyć. Z chęcią nimi zostaniecie. - powiedziała głosem pełnym podziwu i dumy dla obranej funkcji. W zasadzie to role się odwracały. Tak na przemian. Marii nie miała nic przeciwko Adam najwyraźniej tez nie. Kiedy znów sprawił, ze drgnęła wyciągnęła rękę w tył i dyskretnie zjechała w okolice jego podołka. Zacisnęła dłoń na jego udzie uśmiechając się pod nosem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:25, 12 Sty 2010    Temat postu:

Ben przekrzywił głowę - Jakbym wiedział ze mógłbym zabić cię tą wiadomością... Nie mówiłbym tego głośno. - zachichotał bo widział ze Adam jest najbardziej ze wszystkich zaskoczony. Odnotował jednak jego szczery uśmiech i to mu wystarczyło. Skłonił się lekko przed każdym dziękując tym samym za wsparcie jakie otrzymali - Czas był ku temu najwyższy. - powiedział obejmując wampirzycę przez ramię - Więc kiedy? - zapytała Grace i skierowała swój wzrok na Sobhian. Ben obrócił głowę i utkwił pożądliwy wzrok w talerzach - Jak wypieki będą tak dobre jak obiad to wesele wyprawiamy tutaj. - powiedział z zadowoleniem - Inna sala to po moim trupie. - w jego ustach ten żart nabierał nowego znaczenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:01, 12 Sty 2010    Temat postu:

Poszorowała się lekko po karku. Zawtórowała śmiechem Benjaminowi. - No przestań. Bo nam się na prawdę udusi a strata byłaby zbyt wielka. - posłała Adamowi przyjazny uśmiech. - Kiedy? - zerknęła na Grace zastanawiając się nad odpowiedzią. W zasadzie to nie ustalali jeszcze daty. Dopiero co Ben jej się oświadczył, ale był tego taki pewien. Cieszył się na to jak małe dziecko. I cóż mogła na to poradzić. Jedynie wypadało jej się cieszyć z tego powodu. Miała rozsądnego mężczyznę. Tak wiele mu zawdzięczała. Tyle razy jej pomógł. A teraz proszę planują już ślub. - W zasadzie to daty jeszcze nie ustaliliśmy. Dopiero się zaręczyliśmy, ale to zależy od Bena. Jak dla mnie może być i jutro. - zażartowała sobie, choć tak na prawdę nie miałaby nic przeciwko temu. - Tak przyznam sala bardzo ładna. Na pewno zaprosimy Cię Grace na nasz ślub. Nie wyobrażam sobie abyś mogła nie przybyć. - bardzo polubiła matkę Adama. Była rozsądną kobietą, która już wiele przeszła w swoim życiu. Miała wiekowe doświadczenie. Ale to nie dlatego. Po prostu była miła i dobrze się Sobhi z nią rozmawiało.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:31, 12 Sty 2010    Temat postu:

- Ja mam geny... - spojrzał na Grace - Nie ginę od byle czego... - zauważył ironicznie a po chwili uświadomił sobie jak mogło to zabrzmieć - Nie miałem na myśli że wasze zaręczyny to byle co. Wybaczcie jeśli tak to zabrzmiało, ale nie miałem tego na myśli. - wytłumaczył gładko. Wsunął palce pod dłoń Mariki i splótł z jej własnymi. On nie będzie podrygiwał tak jakby chciała. Złożył ich splecione dłonie na jej podołku - Sobh nie daj mu się. - mruknął obracając się z Mariką w stronę stołu by sięgnąć cukierniczkę - Sama wybierz datę. - miał swoją małą dziewczynkę na kolanach podobnie jak Grace Jeanine - Co ci podać? - zapytał żony patrząc po najbliższych talerzach. Grace uśmiechnęła się wyrozumiale - Nie słuchaj go... - wskazała na syna - Bredzi. Ustalcie to razem. - puściła dziewczynkę, która podeszła i objęła na tyle ile mogła rodziców. Uniosła brew w górę przysuwając się do stołu - Mnie? Ależ nie trzeba. - powiedziała z dziwną stanowczością w głosie - nie jestem waszą rodziną. Dziękuję, nie musicie. - ucięła nim ten temat się rozwinął. Ujęła uszko filiżanki i upiła gorzkiej kawy. Uśmiechnęła sie błogo zapominając o chęci na papierosa. Opieka nad dzieckiem była zajmująca. Państwo Grey również przysiedli w rozsądnie dalekiej od reszty odległości. Grace pokręciła głową.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:49, 12 Sty 2010    Temat postu:

- Adam... - Marika parsknęła śmiechem. - Twoje geny są hm... - starała się je jakoś określić odpowiednio, ale nic raczej jej sensownego nie przychodziło na myśl. - Są mocne? Silne? - tak by to chyba określiła. On był bardzo podobny do swej matki. I vice versa. - Decyzje powinniśmy pozostawić im. Oni najlepiej będą wiedzieć kiedy wybrać datę ślubu. Prawda kochanie? - obróciła się lekko na kolanach Adama i musnęła swoim policzkiem jego policzek. - Jest herbata? - zapytała uważnie lustrując stół. - Mam ochotę na czarną, mocną herbatę. - tego jej trzeba było. Dziennej dawki tego błogiego płynu. - Podaj mi tego tam na prawo z czekoladą. - wskazała palcem na kawałek ciasta leżący na zdobionym dużym talerzu. Poczuła jak się pochyla z nią. - Chcesz to zejdę i zajmę krzesło obok Ciebie Adamie. - powiedziała spokojnie powoli gramolac się z jego kolan. Nie chciała mu zawadzać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:59, 12 Sty 2010    Temat postu:

- Co odemnie? - zapytał patrząc na tył głowy Sobh - Żadne takie. - powiedział stanowczo - Jeśli ustalimy datę to wspólnie. - położył kres wszelkim insynuacją na ten temat - Adam nic się nie stało. Spokojnie. - Ben zamachał dłonią która po chwili spoczęła na głowie Jeanine. Uśmiechnął się ciepło przeczesując blond włosy palcami. Uniósł wzrok i utkwił do w starszej kobiecie - A czy to tylko rodzina musi być na ślubie? Co to? Przyjaciele nie mogą? Przestań Grace... - wyciągnął ramiona by chwycić swój talerzyk i łyżeczkę - Co by tu...? - jego oczy wyłapywały co smakowitsze kawałki. Ciężko było wybrać. Nim się zdecydował podał herbatę dla Mariki - Proszę, tu jest. - powiedział uprzejmie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:20, 13 Sty 2010    Temat postu:

- No co? - wzruszyła ramionami po czym rozłożyła bezradnie ręce. - No dobrze niech i tak będzie. Wspólnie to ustalimy. W odpowiednim czasie. - zaznaczyła wyraźnie. Nie chciała aby coś z tego było przymusowym. Wszystko musiało być jak najbardziej przemyślanym. Ona była pewna. Ben też co do tego nie miała wątpliwości. Postanowiła odłożyć to na później. Zeszła na inne tory rozmowy. - Dokładnie zgodzę się z Benjaminem. Wręcz pokuszę się o stwierdzenie, ze wyjął mi to wprost z ust. Nie tylko rodzina musi być na ślubie. Tak się składa, ze moją jedyną rodziną jest Jean i Ben jeżeli będzie moim mężem. Nie mam już nikogo bliższego, Ben chyba też nie. Więc myślę, że nasz ślub nie będzie się pod tym względem wiele różnił od waszego. - pokiwała głową zadowolona. Jak dla niej to nie przykładała zbyt dużej uwagi co do ilości gości. - A tak w ogóle jak się czujesz Mariko? To znaczy mam na myśli jak cały czas znosisz ciążę? Nie dokucza Ci? Nie czujesz jakiś szczególnych objawów? - zapytała szczerze zafascynowana. Podciągnęła Jean i wzięła ją sobie na kolana. - Moja córeczka. - wyszeptała jej prosto w włoski tuląc ją do siebie. Wciąż nie mogła się nacieszyć swą córką.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:38, 13 Sty 2010    Temat postu:

- Są jakie są. - mruknął bo to nie był temat jaki mogli pociągnąć przy kawie. Był połączeniem osobowości Grace i kogoś kogo nie znał choć to chyba cechy matki przeważyły. Ona go wychowała - Oczywiście. Niech tylko zaczną to organizować z półrocznym wyprzedzeniem a nie tak jak my... - zauważył rozsądnie bo nie wyobrażał sobie drugiej takiej bieganiny wokół ślubu. Spojrzał na kawałek ciasta który wskazała Marika. Wyciągnął dłoń i chwycił talerz. Podsunął go jej by mogła sobie nałożyć - Mi... - obrócił go lekko - Ten z owocami. - poczuł na nie przemożną chęć. Już nie pamiętał kiedy jadł jakiś soczysty owoc. Wszystko było gotowane. Zacisnął dłoń na jej biodrze - Proszę. Zostań. - nie sprawiała mu najmniejszego problemu. Dostała herbatę od Benjamina. Cała szóstka nie wyłączając Jeanine zajęła się wymienianiem uwag na temat jakości i składu konsumowanego ciasta. Adam patrząc na to zza pleców Mariki czuł się szczęśliwy. Obyło się bez ekscesów. Kończyło się szczęśliwie. Tak jak sobie tego życzyli. To był piękny dzień...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 0:40, 13 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:53, 13 Sty 2010    Temat postu:

- Faktycznie przyznam racje. My się śpieszyliśmy. W zasadzie to chyba mnie najbardziej na tym zależało aby wcisnąć się w sukienkę i aby brzuszek nie był tak widoczny. - zauważyła po chwili. Poza tym chciała już zostać jego żoną no i spełniło się ich wspólne marzenie. - Lepiej na spokojnie wszystko sobie załatwić, bez pośpiechu, bez bieganiny, bez stresu. Gdyby nie wy to nie wiem jak by nam się to wszystko udało zorganizować. Jeszcze raz dziękuję. - skłoniła się lekko w ich kierunku. Wzięła talerzyk do reki a herbatę, którą podał jej Ben postawiła na stole przed sobą odpowiednio dosładzając. - Dziękuję Ben. - odpowiedziała mu równie życzliwie co on jej. Już chciała powrócić na kolana męża kiedy jej rodzice powstali i zakomunikowali wszem i wobec, że i oni się zbierają. Powstała odkładając talerzyk. Poszła ich pożegnać. Wyściskała się z nimi, ucałowała po policzkach. I obiecała, ze jeszcze się zobaczą. Życzyła im udanej nocy i bezpiecznego powrotu. Wtuliła się w nich tak ufnie i z taką miłością jaką może okazać własna córka matce czy ojcu. Kiedy wyszli stała tak jeszcze chwilę. Otarła szybko łezkę, która jej się zebrała na policzku. Wzruszyła. Powróciła do zebranych gości. Znów zasiadła na kolanach Adama biorąc talerzyk w dłoń. Westchnęła cichutko. Goście się wykruszyli. Została ich szóstka raptem z 11. Nie miała nic przeciwko. Ukrawała sobie kawałek ciasta po czym wsadziła je sobie do ust kosztując jego wspaniałego, słodkiego smaku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:03, 13 Sty 2010    Temat postu:

Benjamin zastękał - Wiecie co.... - złapał się dłońmi za brzeg siedziska gdy Sobh wzięła Jeanine na kolana - Ja powiedziałem że jesteś lekka... I podtrzymuję to ale wy dwie to już przesada. Moje uda nie wytrzymują... A jak chcecie bym dosztygał sie do domu to może jednak... - poprosił nieśmiało. Kiedy zeszły Ben wyprostował sie i odetchnął - Tak. Kobiety to ciężar... - westchnął teatralnie - Słodki oczywiście. - zakończył i zajął się kawałkiem swego ciasta. Nim dokończył wyszli rodzice Mariki. Ku jego zdziwieniu to samo zrobiła również Grace - No ty też?! - zawołał z nieukrywanym oburzeniem. Grace uśmiechnęła się do niego krzywo - jestem zmęczona. Oni też. Ty też. - wytknęła mu na co policzki Benjamina powlekły się lekkim różem - I tak to już koniec. - powiedziała chwytając torebkę - Zabieracie się ze mną - zaproponowała - czy macie tu pokój? - spojrzała na dziewczynę Bena. Dostrzegła kątem oka jak Adam otwiera usta. Gestem nakazała mu milczenie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:14, 13 Sty 2010    Temat postu:

- Ciężar?? - pacnęła Benjamina lekko ręką w potylice. - Ja Ci dam ciężar. - udała oburzenie biorąc córkę na ręce i stając na równych nogach. - Słodki. Słodkie to jest ciasto. - wytknęła lekko język przed siebie pokazując go Benjaminowi. Zerknęła na rodziców panny młodej, którzy wyszli a później na Grace. Ona ma rację to był ciężki dzień dla wszystkich, ale wspaniały. Czas kochanie wracać do domu, niebawem Jean zaśnie. - na co mała zaraz zareagowała, że nie, ale Sobh to znała już je się kleiły oczka bo silnie nimi mrugała. - Oczywiście, że się zabierzemy jeżeli to nie problem. - Uśmiechnęła się lekko. Kiedy Ben skończył ciasto pociągnęła go do siebie. - Idziemy. - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Czasem musiała. - Adamie, Mariko dziękuję za tak wspaniała uroczystość. Było bardzo miło. Zostawimy wam auto, żebyście mieli czym wrócić do domu jutro. Wypocznijcie. - skłoniła się lekko ku nim. - Dobranoc. Do zobaczenia. - pomachała im lekko i żwawym krokiem ruszyła do wyjścia.

/ Ulice miasta/ Seattle/ Obrzeża. Ulica. Dom Sobhian Blackrose


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:26, 13 Sty 2010    Temat postu:

Patrzył jedynie jak Marika żegna się ze swymi rodzicami. Nie podszedł do nich. Musieli się na niego napatrzeć przez cały dzień. To dla was za dużo... Dziwi mnie że nie wyszliście stąd zaraz jak Martin. Zajął się swoim kawałkiem gdy wstała Grace. Ty akurat mogłabyś... Zakazała mu wypowiadania zdania na ten temat. Machnął dłońmi mówiąc tym samym 'Róbcie co chcecie. Ja osiągnąłem swój cel.' Benjamin zwrócił mu dokumenty i kluczyki od samochodu. Adam upchnął je w wewnętrznej kieszeni - Nie macie nam za co dziękować. Bez was tego by nie było. - powiedział. Kiedy został z Mariką sam na sam poczuł się wreszcie wolny. Dopił kawę a Marika skończyła ciasto oraz herbatę. Wstał bez słowa ujmując jej dłoń. Porwał z miski kilka pomarańczy i mandarynek. Gdy znaleźli się już na korytarzu zawiesił się na jej ramionach lekko, wędrując za nią krok w krok. Teraz już mógł bezczelnie, jak tylko chciał przyprawiać żonę o lekkie szaleństwo. Nie czekał. Jej szyja była zbyt kusząca - Marii...

/ Apartament Czekoladowy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:39, 13 Sty 2010    Temat postu:

W spokoju dokończyła swoje ciasto. - Również wypocznijcie. Należy to się nam wszystkim. - powiedziała spokojnym, cichym i zrównoważonym tonem głosu. Popijała sobie wolno herbatę wcale się nie śpiesząc. Spadła na nią niewyobrażalna ulga, ze to już koniec. Dzięki temu na jej brzoskwiniowej twarzy wyszedł szczery, szeroki uśmiech. W końcu odstawiła na stół pustą szklankę. Otarła sobie dłonią usta i wstała prostując nogi, które jej lekko zdrętwiały. Chwyciła dłoń Adama i poszła za nim bez słowa do ich apartamentu nareszcie odpocząć. Nie długo jej było dane się cieszyć spokojem. Adam przyssał się do jej szyi tak zachłannie. To wszystko co robił wcześniej. Nakręcał ją. Wznosił na wyżyny podniecenia, a ona nie mogła nic zrobić. Ale teraz? Miała przecież wolne ręce. Nikogo nie było. Totalne pustki, że aż dziw. Było to dla niej plusem. Obróciła się w jego stronę i popchnęła go nieznacznie na ścianę. Przywarła do niego ciałem przypierając do muru. - I teraz jesteśmy sami. - powiedziała uświadamiając go dobitnie. W jej głosie była ukryta groźba, ale i ciekawa zabawa. Przywarła ustami do jego ust. W międzyczasie nie zważając na to gdzie się znajdują zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Co guzik to całowała to miejsce po chwili lekko przygryzając je by znów je ucałować. Pociągnęła go w swoją stronę. Nawet na chwilę się od niego nie oderwała. Toczyła swoją gierkę, a on swoją, ale ogólnie chodziło im o to samo. Była napalona na niego i wcale tego nie ukrywała. Doskonale o tym wiedział. - Słucham Cię mężu... - powiedziała cicho i przeciągle kiedy wypowiedział jej imię.

/ Apartament Czekoladowy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Śro 1:40, 13 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle / Hotel Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin