Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Ogród na dachu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle / Hotel
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:58, 01 Gru 2009    Temat postu: Ogród na dachu



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:09, 11 Sty 2010    Temat postu:

/ Sala weselna

Znaleźli sie w ośnieżonym ogrodzie mieszczącym się na dachu hotelu. Benjamin przystanął obok Sobh. Zerknął na jej profil a następnie uniósł wzrok i skierował go na gwiazdy - Ładne są. - niebo tej nocy było bezchmurne. Brwi podjechały w górę jakby ćwiczył zadawanie jakiegoś pytania. Po chwili jedna z nich się zmarszczyła. Raz jeszcze zerknął na wampirzycę. Podszedł do tego, co chciał zrobić na luzie, bez większych nerwów. Nie mógł ukryć jedynie lekkiego podenerwowania, co objawiało się nadmiernym szczerzeniem zębów. Uśmiechnął się. Tak jak najzabawniej umiał – Wiesz, co ci powiem Sobh? – zapytał jakby znudzony i zmęczony – Tak ich sobie obserwowałem… - wskazał na powierzchnię pod stopami mając na myśli osoby zgromadzone na weselu a w zasadzie główna parę – Wiesz… Marikę i Adama. – wzruszył lekko ramionami – I wyglądają na całkiem szczęśliwych. – oświadczył takim tonem jakby odkrył coś godnego bardzo prestiżowej nagrody – No. Prawda, nie? I pomyślałem… - jak zawsze, gdy był podekscytowany zaczął się plątać w wypowiedzi – Oczywiście nie musisz się zgadzać. Czy brać tego na serio. – pokręcił głową – Nie. Raczej bierz na serio, ale nie czuj… Nie… Jeśli nie chcesz to w porządku. Masz wybór. – zaśmiał się nerwowo – Ale… - chrząknął i kiwnął głową dodając sobie pewności – Do rzeczy. – teraz już nie stał przed Sobh a klęczał – Więc, jakbyś chciała… Ja nie zmuszam! – zamachał szybko dłońmi i wsunął jedną z nich do kieszeni spodni. Wyciągnął małe pudełko – No, ale jakbyś chciała i nie miała niczego lepszego do roboty to może wyszłabyś za mnie, co? – zrobił do niej szczenięce oczka i wyszczerzył błagalnie chowając się za [link widoczny dla zalogowanych] który wyciągnął przed siebie niczym rycerską tarczę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:49, 11 Sty 2010    Temat postu:

/ Sala weselna

Trzymając Benjamina za rękę znalazła się na dachu hotelu. Wszystko przykrywało cienka warstwa śniegu, ale jej to nie przeszkadzało. Scena jak ze scenerii romantycznej. Uniosła lekko głowę w górę wpatrując się w niebo. Dłuższą chwilę milczała. - Tak... To prawda. Bardzo. Mienią się milionami, drobnych, złocistych perełek. - nasunęło jej się to momentalnie na myśl. To było jak drobnoziarnisty pyłek rozsypany po całym firmamencie. Przysunęła się odrobinę do Benjamina. Hm....? - zerknęła w jego stronę kiedy próbował jej coś powiedzieć. Wysłuchała w względnym spokoju tego co mówił. W tej chwili zdawało jej się jak by pierwszy raz rozmawiali w całkiem inny sposób niż zwykle. W bardziej głębszy, w ukrytym sensie. Każde słowo było przemyślane. Ale trafne. Nawet bardzo. - Bo są szczęśliwi. To widać. Widzisz... - zaczęła teraz ona dokładać swoją opinię. - Kiedy patrzę na nich... - utkwiła w nim swe spojrzenie. - To wierzę w sens prawdziwej miłości. Wierzę, ze taka istnieje. Że to nie jest tylko pustym słowem wypowiadanym z ust, ale jest to szczerą prawdą płynącą wprost z serca. Kiedy oni tak patrzą na siebie,z taką czułością, z uwielbieniem, nie mogę oczu od siebie oderwać to wtedy... - nabrała mroźnego powietrza w płuca dając sobie chwilę na stosowna pauzę. - Czuć bijące ciepło z ich serc. Ich miłość. I to jest piękne. Godne naśladowania. To się nazywa prawdziwa, szczera i wzajemna miłość... - zakończyła znów unosząc lekko głowę w górę i zapatrując się na gwiazdy. Dziś była w niezwykle rozczulonym humorze. Tak działało na nią to wesele. Była zmuszona znów na niego spojrzeć. Sprawiało jej to przyjemność. Zawsze kiedy patrzyła na swego chłopaka robiło jej się ciepło gdzieś tam wewnątrz niej. Pomimo tego, ze jej serce nie biło, pomimo, że była zimna, ale to nie zostało zmienne. - Zgadzać na co? - uniosła lekko brwi w górę dokładnie lustrując twarz jak i zachowanie Benjamina. Był lekko podenerwowany. Starał się jej coś przekazać. Zamarła na chwilę. Z kamienną twarzą wpatrywała się w niego. Jego plątanina słów, wewnątrz niej lekko ją rozbawiła. Sposób w jaki mówił, a raczej to co mówił. On jej się oświadczał! Ujęło ją to dogłębnie. - O Boże Ben! - zawołała rozedrganym głosem. - Głuptasie... - spoglądała na niego z góry. Zapatrzyła się na pierścionek, który jej chciał ofiarować, a później znów na niego. - Boże... - wyszeptała ledwo dosłyszalnie. Nie mogła w to uwierzyć. On na prawdę się jej oświadczał. Niczego piękniejszego nie mogła otrzymać znów od losu. Gdyby mogła to by się rozpłakała z szczęścia. - Ben... - znów wyszeptała. Jej oczy dziwnie się szkliły. - Kochanie... - podjęła kolejną próbę powiedzenia czegokolwiek. - Oczywiście, ze chcę. Tak, tak, tak... - Mówiła to co raz głośniej aby mu dobitnie uświadomić, ze tego chce, ze się zgadza. - Z Tobą chcę przez życie iść. Bez względu jak będzie trudno. Chcę zostać Twoją żoną. - wyciągnęła prawą dłoń w jego kierunku aby nasunął jej pierścionek na palec. Kiedy to uczynił padła przed nim na kolana. Ujęła jego twarz dłońmi i tak po prostu z wdzięczności, ale i z miłości złożyła na jego ustach pocałunek. Był diametralnie różny od tych, które składała je wcześniej. Zawierała się w nim cała jej miłość do niego, całe uwielbienie, szczęście, troska i zachwyt. Kocham Cię. I zawszę będę Cię kochać. - wyszeptała w jego usta. Wpatrywała mu się w oczy kolejny raz ucząc się ich na pamięć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:30, 11 Sty 2010    Temat postu:

Benjamin pochylił i zgarbił się lekko. Wampirzyca mogła podziwiać czubek jego głowy - No Sobh... - kiedy był wytrącony z równowagi zbyt wiele razy powtarzał słówko 'no'. Potarł się po karku zafrasowany określeniem jakiego wobec niego użyła - Sobh... - zajęczał przeciągle - Ja nie jestem Bogiem niestety. - rozłożył jakby przepraszająco dłonie - No... Wierz mi. Nawet bym nie chciał. - zapewnił ją - Tyle obowiązków, tyle.... Nie, nie, nie. Zdecydowanie nie. - rozgadywał się odbiegając od głównego tematu - Wiesz, doglądanie tych wszystkich grzeszników, Judasz depczący po piętach, ten niewierny Tomasz... - zakończył z przejęciem nie bardzo słuchając Sonh - To za dużo. Zdecydowanie za dużo jak na mnie. Głuptasie? - parsknął śmiechem i skinął głową - No okej. Z tym mogę się zgodzić. Nie raz zachowuję się jak kretyn. Sama wiesz, a jeśli jeszcze tego nie dostrzegłaś to zapytaj Adama. Wymieni ci z tuzin przykładów i to od ręki, więc... Wskaże ci wszystkie odchyłki od normy jakie są u mnie widoczne. - zamilkł na moment by usłyszeć jak kilkakrotnie powtarza jego imię - Wiem... Benjamin, Ben... Takie normalne i nieszczególne. Ładne. Ponoć mama mi tak dała zanim... No wiesz. - uniósł w końcu głowę i spojrzał na Sobh. Opuścił ramiona bo już mu ścierpły od trzymania tego pierścionka - Tak?! - zapytał jakby szczerze zdziwiony odpowiedzią jakiej mu udzieliła - Tak? Acha... Tak ze tak... Yhm.. Kurczę... Tak? - zerkał na nią z uśmiechem - Serio? - wyszczerzył sie nagle do wampirzycy. Wsunął pierścionek na jej palec - To wspaniale! No. Nie żebym... Mniejsza z tym. Ale fajnie! - zawołał z entuzjazmem kilkuletniego dziecka - Zostaniesz moją żoną! - klasnął w dłonie patrząc na Sobh z zachwytem - Ej! - wytrzeszczył oczy widząc jak pada obok niego na kolana - Sobh... Ta sukienka ci się... - nie dała mu powiedzieć więcej. Odebrała Benjaminowi do tego prawo. To była najsłodsza cisza w jego życiu. Przymknął oczy a kiedy odsunęła sie od niego uchylił lekko powiekę - I niczego więcej już od życia nie chcę. - powiedział cicho przytulając jej lodowate ciało do siebie. Wstał, wziął Sobh lekko na ręce i zacmokał niezadowolony - Oj kochana... - pokręcił lekko głową patrząc wprost w jej oczy - I sukieneczka się pomoczyła... - zakończył bezradnym, rozbawionym tonem będąc niezwykle szczęśliwym że zgodziła się i przyjęła jego oświadczyny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:23, 12 Sty 2010    Temat postu:

Parsknęła cicho śmiechem. Plątanina słów Bena ją powalała na nogi. Zachowywał się tak jak by jej w ogóle nie słyszał. - Nie mieszajmy do tego Boga. Nie ważne. Spójrz na mnie. - ujęła w swe dłonie jego twarz, ale on ciągnął dalej. - Tak masz najpiękniejsze imię jakie może być. Imię, które tak bardzo kocham. - uśmiechnęła się do niego po lekku . - Nie muszę się nikogo o nic pytać. Nie jesteś. Masz bardzo dobrze rozwiniętą inteligencję ukochany. I jesteś dobrym człowiekiem. To najważniejsze. Twoja mama wiedziała co robi nadając Ci takie imię. - kiwnęła nieznacznie głowa. Jego potok słów ją rozbrajał. A zwłaszcza jedno. - No wiem. Spokojnie. Bez nerwów. - starała się go poskromić. Kochała go za to jaki był. Zawsze potrafił człowieka rozbawić nawet w takiej chwili. Potarła swym chłodnym policzkiem o jego policzek. - Ben... - szepnęła mu cicho do ucha. Wolno językiem przejechała po jego płatku, po czym je przygryzła i znów się odsunęła. - Zostanę. Zgadzam się. Chcę tego bardziej niż może Ci się wydawać. Niczego bardziej nie pragnę. - wyszeptała mu w jego nabrzmiałe od poprzedniego pocałunku usta. - Chcę Ciebie. Jesteś miłością mojego życia kochanie. - Po jego wylewności, ucieszeniu się uniósł ją w górę na rekach. - To tylko sukienka. Ty jesteś ważniejszy, a ona wyschnie. Przecież to woda. Paruje. - uściśliła przytulając swoją głowę do jego piersi. Wsłuchiwała się w równy rytm bijący jego serca. Jak dla niej było to najpiękniejszą muzyką jaką mogłaby usłyszeć w życiu. Dostała więcej niż mogłaby chcieć od losu. Rozpierało to jej pierś. - Mój ukochany. - uniosła lekko głowę w góre aby spojrzeć mu w jego ciepłe oczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:48, 12 Sty 2010    Temat postu:

Benjamin pokręcił głową - Dobra, dobra... - wymruczał pod nosem - Ja i tak wiem lepiej. - tu nastąpiła długa i zabawna opowiastka na temat sukien splamionych śniegiem - Nie zawsze to tylko woda... Piasek... Takie błocko sie zaś robi... - zerknął na jej kolana ukryte pod materiałem - I zostają plamy! - powiedział oskarżycielskim tonem jakby zwracał się do mokrych śladów na materiale - Lekka jesteś. - stwierdził nagle i porzucił lekko Sobh w ramionach jakby ją ważył - No dobra. Schodzimy. Bo Jean zamęczy Grace a... A poza tym to trochę tu na tym dachu zimno. Od takiego ogrodu na dachu to ja wolałbym zimowy... - Benjamin przełączył się na iście rozmarzony ton - Zamknięta ciepła przestrzeń... Rośliny jak z tropików. Taki ogród botaniczny we własnym domu. Bajka! - półwampir wrócił na ziemię - Ukochany? - wykrzywił lekko usta a po chwili roześmiał sie głośno - Ach ja! - wyszczerzył sie do wampirzycy w swych ramionach - Ukochany szczęśliwie zakochany.... - pokiwał lekko głową jakby nadając rytm - Jak mnie widzisz w szerokich bluzach i spodniach do ziemi? - zapytał żartobliwie bo rym był piękny i Ben uznał że może zawojować tym rynek muzyczny.

/ Sala weselna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siobhan Valedhed
Pół-wampir



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Irlandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:07, 12 Sty 2010    Temat postu:

- Oczywiście. No proszę jaki to znawca mi się znalazł. Tylko nie zapominaj, ze my się nie brudzimy. - Mówiąc 'my' Miała na myśli wampiry. Jej rasę. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. - To na prawdę tylko sukienka. Nie przywiązuję uwagi do ubrań. - wzruszyła lekko ramionami będąc wciąż w jego ramionach. Poczuła jak ją podrzuca w górę. - Oczywiście. Lekka jak piórko. - powiedziała nie umiejąc się wyzbyć delikatnej nutki ironii. - To tylko kawałek materiału. - powtórzyła mu dobitnie to uświadamiając. - A wiesz, ze to nie głupi pomysł. Nasz dom jest duży. Kto powiedział, że nie można go przerobić? Dużo roślin, tak to by było to. Masz łeb do pomysłów. - puściła do niego oczko. Zbliżała swoją twarz do jego aby go pocałować kiedy zaczął rymować. Nie mogła wytrzymać i parsknęła śmiechem. - Nie wyobrażam. Dobrze Ci w takim jaki nosisz na co dzień. I przy tym pozostańmy. Bo jak zostaniesz raperem to zaczniesz zapominać o mnie tyle lasek się będzie kręcić wokół Ciebie. Ja to wiem. - przyłożyła mu palec do ust aby nic nie mówił. Ucałowała je szybko i znów odsunęła głowę. - Masz rację wracajmy do nich. - powiedziała cicho szczerze uszczęśliwiona.

/ Sala weselna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle / Hotel Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin