Plaża

Lily

- W sumie nie. Ale ciekawe czasem - położyła się na boku i odgarnęła mu grzywkę z oczu z lekkim uśmiechem.
- Ważne,że gwiazdy są piękne i to wystarczy prawda? - spytała szeptem dalej się uśmiechając

Andrew

Uśmiechnął się.
- Prawda...miło czasem wiedzieć coś więcej.
Spojrzał na nią, a uśmiech mu się poszerzył.
-Są piękne...wystarczy, prawda

Lily

- w zupełności - uśmiechnęła się patrząc ciągle w niebo.
- Dziwnie tutaj. W nowym Jorku jak była zima to czasem nie dało się wyjść z domu a tutaj ledwo co popada a już nic nie widać - zachichotała przytulając się do niego

Andrew

- Takie już miejsce...blisko morza. Klimat w ogóle jest jakiś dziwny.
Uśmiechnął się do niej lekko, przytulił do siebie.
- Za to jest nieprzyjemnie zimno

Lily

- Z ust mi to wyjąłeś - powiedziała mając na myśli jego ostatnie zdanie.Dlatego też wtuliła się w niego mocniej. Faktycznie był jak grzejnik.

Andrew

Roześmiał się.
- Cóż...to taki klimat...
Pogładził ją po ramieniu.

Lily

- Ale co jak mam ochotę ulepić bałwana albo porzucać się śnieżkami? - zaśmiała się i zrobiła zaraz potem smutną minkę.Oczywiście udawała bo była zadowolona. Gładziła go delikatnie po boku brzucha

Andrew

- Cóż...wtedy polecam Alaskę.
Uśmiechnął się rozbrajająco, gładząc wciąż po ramieniu

Lily

- Na Alasce bym zamarzła - zaśmiała się - taka zimna w Nowym Jorku w zupełności wystarczy - westchnęła widząc ten jego rozbrajający uśmiech i trąciła go palcem w nosek

Andrew

- Co ty....Na Alasce musi być cudownie.
Zaśmiał się, patrząc jej w oczy, przekrzywił głowę.
- Nie wiem, nie widziałem. Miewamy tu śnieg...ale rzadko.

Lily

Spojrzała mu w oczy a za nim kilka metrów dalej chodziła jakaś mewa w poszukiwaniu jedzenie. Lil się skrzywiła.
- Nie lubię ptaków. Jedyne ptaki,które chciałabym zobaczyć to pingwiny - zaśmiała się cicho

Ilucorana

- Dlaczego?
Przekrzywił głowę, patrząc na nią wciąż z lekkim uśmiechem. Obrócił się, żeby zerknąć na mewę.

Lily

- Bo pingwiny są takie fajne. Wydają się zabawne i mają fajne brzuszki.Takie okrąglutkie - zachichotała - fajnie chodzą. Tak śmiesznie - zaczęła się głośno śmiać

Andrew

Zawtórował jej.
- Rozumiem...faktycznie są zabawne...
Śmiał się z nia długo .

Lily

- A Ty jakie zwierzaki lubisz najbardziej? - spytała kładąc głowę na jego klacie i wpatrywała się w niego

Andrew

- Wilki.
Stwierdził konsekwentnie.
- Psy w ogóle są bardzo fajne.

Lily

- Psy też mogą być a wilka na zywo jak już wiesz nie widziałam - trąciła jego policzek noskiem .
- Ale mogą się okazać całkiem ok - szepnęła z szerokim uśmiechem

Andrew

- Są wspaniałe.
Pogładził ją po włosach.
- Są takie....inne
Spojrzał jej w oczy.

Lily

- Są niezwykłe po części. Tak mi się wydaje - zamyśliła się na chwilę.
- Takie tajemnicze? - nie była pewna do końca czy to odpowiednie słowo

Andrew

- To chyba dobre słowo.
Uśmiechnął się lekko.
- Tak bez dwóch zdań...to dobre słowo.

Lily

- Bo są takie duże i wydają się groźne a z drugiej strony są piękne i nie chcą nikogo krzywdzić. A jednak ludzie się ich boją...jak ja na przykład - wywróciła oczami.
- Ale wiesz o co mi chodzi? - zerknęła na niego

Andrew

- Rozumiem...ale nie rozumiem takich ludzi.
Spojrzał na nią.
- Pewnie dlatego, że mieszkam tu od zawsze...a tu jest ich dużo.

Lily

- Bo ludzie z dużych miast tego nie znają. Oni jak widzą jakiegoś mega wielkiego kota to boją się,że to jakieś zmutowane coś - zaśmiała się - gdybym tu nie przyjechała też bym nie wiedziała nic o kojotach i innych takich

Andrew

Pokiwał głową.
- Też prawda...
Spojrzał na nią zaskoczony.
- Kojoty....tu?

Lily

- Tak - powiedziała z niezadowoloną miną.
- Znałam takiego jednego co się... - urwała twierdząc,że weźmie ją za wariatkę - no kiedyś mi tak przeleciał przed oczami

Andrew

Kiwnął głową.
- Dziwne...nie wiem co kojoty tu robią.
Doskonale wiedział o zmiennokształtnych, aczkolwiek nie sądził, że jest ich tu aż tylu. Westchnął cicho.
- Pewnie uciekł skądś...

Lily

- Pewnie tak - skłamała bo o zmiennokształtnych wiedziała. Przecież Lex nim był.
- Powiedz mi coś o tym miejscu. Słyszałam,że jest mnóstwo legend i opowieści o La Push

Andrew

- Legendy?
Zaśmiał się.
- Nie pamiętam wszystkich. Jest na przykład o wilkołakach...i o tym, że walczą z zimnymi ludźmi...
Mruknął niemrawo. Naprawdę nie pamiętał tych wszystkich opowiastek.

Lily

- Zimni ludzie? - zdziwiła się trochę - co to za jedni? - przysunęła się trochę do niego bliżej i mocniej bo objęła.
- Jak nie chcesz to nie musisz mi opowiadać. Może Marianne mi kiedyś opowie - uśmiechnęła sie lekko

Andrew

- Cóż z opowieści wynika, że jest to coś co obecnie nazywane jest wampirami.
Zaśmiał się.
- Ale przecież to tylko jakieś brednie

Lily

Zaśmiała się razem z nim.
- Tak..brednie. Wampiry czemu ktoś takie bzdury wymyślił - wywróciła oczami.
- A zmiennokształtni? Słyszałeś o tym?

Andrew

Patrzył na nią przez chwilę, kiwnął głową
- Ponoć nawet tu mieszkają.
Zaśmiał się cicho.

Lily

- Znasz jakiegoś? - spytała zaciekawionym głosem. W sumie dziwne,że w zmiennokształtnych wierzyła a w inne nadprzyrodzone rzeczy nie. Ale być może dlatego że takiego zmiennok. widziała na własne oczy

Andrew

Pokiwał głową.
- Tak...ale wiesz....może to jakiś wyjątek, dziwna istota?
Wzruszył ramionami.

Lily

Wzruszyła ramionami.
- Może być i tak - wtuliła się w niego i zamknęła oczy. Przysnęła na chwilę

Andrew

Uśmiechnął się, zamknął oczy, przytulił ją mocno.
- Może faktycznie tak właśnie jest?

Lily

Pokiwała tylko głową i zasnęła już całkiem. Wtulała się w niego ciągle sie uśmiechając.Było jej taki ciepło, dobrze i wygodnie jak nigdy

Andrew

Spojrzał na nią z pewnym rozczuleniem, wziął ją delikatnie na ręce, przytulił do siebie. Powoli, żeby jej nie obudzić ruszył do siebie do domu.

//Dom Racanów

Lily

Burknęła tylko coś pod nosem kiedy brał ja na ręce ale zaraz znów spała wtulona w jego szyję.

// Dom Racanów

Amelia

//Centrum miasta/ulica

Zatrzymała się przy brzegu gdzie jeszcze był twardy grunt aby mogła postawić ścigacz. Zeszła z niego i zdjęła kask czochrając włosy.
-ładnie tu.
Zwróciła się do Alexi.
-Mogę Ci mówić Alex?
Zapytała. I pokazała palcem na klif.
-Chodź się tam przejść. Złapała dziewczynę za rękę wcześniej zdejmując buty i skórzany strój na ścigacz. Miała pod tym zwiewną białą sukienkę.

/klif