Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Lotnisko
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam
Wilkołak



Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 1928
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:20, 14 Sty 2010    Temat postu:

- A moze zdarzy się cud? - zachichotał. Jak dla niego to o dzieci mogli starać się choćby za chwilę, za moment, za sekundę. Uśmiechnął sie jak wariat i poczekał aż Blanka usiadzie na miejscu w samolocie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka
Człowiek



Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 1370
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:26, 14 Sty 2010    Temat postu:

-Aha, tak. a w ramach rekompensaty za geny dla losy, dałbyś dzieciom głupio na imię? Błagam nie...- zaśmiała si siadając w fotelu. Założyła nogę na nogę. Ona czasami kokietowała nieświadomie. Jej kurtka wylądowała już w schowku u góry.
-Przeżyję bez cudów, ale wolałabym względnie szybko... - mruknęła mu na ucho, gdy usiał obok.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam
Wilkołak



Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 1928
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:54, 14 Sty 2010    Temat postu:

- Głupie imiona? Kochanie... - pokręcił głową z niesmakiem - O co ty mnie podejrzewasz? To będą cudowne imiona... Hryzobelt... Hermenefilia... - zachował powage. Cudem...
Łakomie prześledził linię jej nóg. Przełknął ślinę.
- Jak szybko...?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka
Człowiek



Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 1370
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:57, 14 Sty 2010    Temat postu:

-Dziś wieczorem? Chociaż pewnie Adi znajdzie nam rozrywkę na wieczór. Podobno posiadłość jest całkiem spora.- uśmiechnęła się szeroko.
-A za Hryzobelta nie wiem co bym Ci zrobiła.- pokiwała głowa. Ona nie udawała głupiej, była czasem autentycznie głupia. Nie zauważyła reakcji Adasia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sylvia
Volturi



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:05, 16 Sty 2010    Temat postu:

//Forks

Przyjechała na lotnisko.W końcu.Przeczekawszy chwilkę,wsiadła do najbliższego samolotu do jej ukochanego państwa.

//Volterra,lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Achi Regine
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 0:15, 25 Sty 2010    Temat postu:

/Alaska/Juneau/Lotnisko

Wysiadła z samolotu lekko zaspana. Zdarzyło jej się przysnąć w trakcie lotu i teraz była nieprzytomna. Szybkie kroki skierowała w stronę najbliższego wolnego samochodu z kogutem "taxi" na dachu i poprosiła o obranie kierunku jakiegoś hotelu. Było jej wszystko jedno gdzie, aby tylko łóżko się tam znajdowało i prysznic.

Gdy już i to zaliczyła... Okazało się, iż minęło już jakiś czas temu południe i przydało by się ruszyć na miasto. A gdyby odwiedzić stare kąty i znajomych ludzi?...

//Dworzec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:03, 25 Sty 2010    Temat postu:

/ Ulice

Uwielbiał Marikę za to że nie zadawała miliona niepotrzebnych pytań. Że jego odpowiedzi, czasem krótkie jakby zbywające, ale jednak szczere jej wystarczały - Znamy się od dawna, więc... Nigdy nie było z nimi problemu. Opowiem ci o nich trochę kiedy będziemy na miejscu. - powiedział widząc jak Marika ziewa coraz bardziej - Rano. - poprawił się - Powiem ci jutro rano. Wysiedli z samochodu i Adam zabrał ich bagaże. Samochód oddał w odpowiednie ręce a małżeństwo udało się w stronę terminalu - Chciałbyś coś jeszcze zjeść? - zapytał bo prócz banana i śniadania w hotelu nic nie zjedli. On jakoś przetrwa, ale Marika nie mogła chodzić głodna. Za jedzeniem w samolocie musieli jeszcze trochę poczekać a gdy spojrzał na zegarek okazało się że mają chwilę do odprawy. Jak zawsze było tłoczno i głośno. Ludzie pojawiali się jak fale odpływu i przypływu a wśród tego znaleźli się oni. Marzący o mieszkaniu na drugim piętrze. Zacisnął dłonie na rączkach toreb - Czy idziemy się już ustawić? - zaproponował patrząc na Marikę i oczekując jej decyzji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:23, 25 Sty 2010    Temat postu:

/ Ulice

Pokręciła przecząco głową kiedy znaleźli się na lotnisku. Obrzuciła pobieżnym wzrokiem przechodni jacy się tutaj kręcili. Wciąż ktoś wchodził drzwiami, a ktoś wychodził. Ludzie się zmieniali jak rękawiczki ich stroje również. Tylko ona i on byli tacy sami. Razem stojący pośrodku tego tłumu. Z konkretnymi planami wyjazdu. - Nie, szczerze mówiąc nie jestem głodna. - Przez to, ze chciało jej się spać nie miała zbytniego apetytu. Może później, ale nie teraz. - Później nie teraz. - powiedziała spokojnie patrząc na długą kolejkę czekająca na odprawę. - Idźmy lepiej już do odprawy. Ustawmy się w kolejce to może szybciej się załapiemy. - lekko się uśmiechnęła ciągnąc męża w tamtą stronę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:42, 25 Sty 2010    Temat postu:

- Jesteś pewna? - zapytał a kiedy na niego spojrzała i przytaknęła nie drążył dalej - Więc chodźmy. - puścił się przodem przepychając się przez zebranych tu ludzi i robiąc Marice miejsce. Nie cierpiał takiego tłoku. szedł szybko, nie rozglądając się na boki. Miał jeden cel do którego zbliżał się konsekwentnie. Po chwili ich torby spoczęły na wyznaczonych miejscach a Adam wyciągnął z ust bilety i podał je Marice. Odetchnął i rozpiął płaszcz gdy jego dłonie były już wolne. Było zbyt ciepło. Co chwila kolejka posuwała się do przodu. Obrzucił Marikę uważnym spojrzeniem - Dobrze się czujesz? - ktoś trącił go w ramię i odwrócił się by poddać się kontroli. Z torbami w dłoniach czekał za swą żona już po drugiej stronie bramki. Kiedy się przy nim znalazła ruszyli w stronę samolotu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:14, 25 Sty 2010    Temat postu:

- Jestem w stu procentach pewna. Nie jestem w tym momencie głodna. - poszła za nim. Robił jej drogę rozpychając ludzi na boki. Mimowolnie zachichotała. Była radosną. Adam zawsze o nią dbał. Nieba by jej przychylił. Zawsze robił tak aby to jej było najwygodniej. Przy nim czuła się jak królowa. O co by nie poprosiła zawsze to dostała. Jak nie mogła go kochać skoro był taki względem niej. Widziała w nim bardzo wiele pozytywnych zalet jakimi się cechował. Kiedy stanęli w kolejce, a ona odebrała od niego bilety i zadał pytanie skinęła mu głową. - Tak, czuję się dobrze, tylko trochę zmęczona, ale spokojnie nic mi nie będzie, odpocznę w samolocie. Użyczę sobie Ciebie jako poduszki. - zażartowała sobie pochylając się lekko w jego stronę aby mu dać buziaka w policzek. Musiał ją na moment zostawić, ale gdy udało jej się przejść przez bramki stanęła przy Adamie w pełni zadowolona. Byli bliżej niźli dalej. - No w końcu. Teraz wprost do samolotu. - uśmiechnęła się promiennie emanując swój równy, biały zgryz. - Jeszcze trochę i Nowy York. - ucieszyła się z tego. Nie mogła się już doczekać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:30, 25 Sty 2010    Temat postu:

Adam uśmiechnął się do Mariki szeroko - Oczywiście. Chętnie ci się oddam... - wzruszył lekko ramionami śmiejąc się cicho - Jako poduszka. - zaznaczył i spoważniał. Zabrano mu z rąk torby i wyszli na moment na mroźny wiatr. Wspięli się po schodkach i weszli do zacisznego wnętrza samolotu rejsowego, który zmierzał do Nowego Yorku. Zadbał o to by mieli miejsca obok siebie. Upchnął kurtkę Mariki jak i swój płaszcz w schowku nad miejscami wyciągając uprzednio z kieszeni odtwarzacz mp3. Nie umiał się z nim rozstać. Usiedli. Wysłuchali wszelkich pouczeń stewardessy o tym jak się zachować w razie niebezpieczeństwa. W tym czasie Adam patrzył w małe okno pragnąc się znaleźć już w swoim rodzinnym mieście - Musimy kiedyś polecieć do ciebie. - powiedział obracając się nagle w stronę żony - Nie byłem nigdy w Europie. - wystartowali.

/ Nowy York / Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:47, 25 Sty 2010    Temat postu:

- To bardzo dobrze bo już myślałam, ze... - musiała na moment urwać bo jej słowa zagłuszyłby silnie wiejący wiatr i ryk silnika innego samolotu, który startował z przeciwnej płyty pasa startowego. - Będę musiała Cię o to błagać bo będziesz tak niedostępny. - Żartowała sobie a objawem tego były figlarne iskierki w jej oczach. Wolno wchodziła po schodkach na pokład samolotu uważający aby czasem się nie poślizgnąć. Wszystko było tak na prawdę możliwe. Z przyjemnością ściągnęła z siebie kurtkę i podała ją Adamowi aby ją schował do schowka. Zasiadła sobie na swoim miejscu sadowiąc się na nim wygodnie. dy Adam usiadł obok niej od razu ufnie i z przyjemnością przytuliła się do jego ramienia. - Ach nie ma problemu. Kiedy tylko będziesz chciał. Poznasz moje rodzinne państwo. Oprowadzę Cię po ojcowskich winnicach. Ładnie tam ogólnie jest, ale czasem strasznie gorąco. Da się jednak wytrzymać. - uściśliła przymykając umęczone powieki, ale jeszcze nie spała.

/ Nowy York / Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam
Wilkołak



Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 1928
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 8:30, 29 Sty 2010    Temat postu:

Blanka napisał:
-Dziś wieczorem? Chociaż pewnie Adi znajdzie nam rozrywkę na wieczór. Podobno posiadłość jest całkiem spora.- uśmiechnęła się szeroko.
-A za Hryzobelta nie wiem co bym Ci zrobiła.- pokiwała głowa. Ona nie udawała głupiej, była czasem autentycznie głupia. Nie zauważyła reakcji Adasia.


Bawił się setnie obserwując jak bierze jego słowa na poważnie. Bardzo musiał się pilnować by nie parsknąć głośnym śmiechem, ale podejrzewał że w jakiś sposób uraziłoby to ją, dlatego gdy skończyła mówić przyciągnął ją do siebie i pocałował głęboko.
- Jak dla mnie to moglibyśmy się zająć tym choćby zaraz, a nad imionami pomyślimy później.. - mruknął przeciągając nosem po jej miękkim policzku


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka
Człowiek



Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 1370
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:24, 29 Sty 2010    Temat postu:

-Teraz zaraz to głupi pomysł. Wiesz, bo ja nie jestem za publicznymi miejscami do tego typu spraw.- zaśmiała się i oparła o niego.
-Mam jakieś złe przeczucia, wiesz? Nie wiem dlaczego....- pokiwała głową zastanawiajac się co może niby być nie tak. Adi specyficzna, ale można z nią żyć, Adas tak samo.... Może nie skocza sobie do gardeł. pomyślała nie wiedząc jak blisko jest prawdy w tym wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam
Wilkołak



Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 1928
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:06, 03 Lut 2010    Temat postu:

- Niech się wstydzi ten kto widzi - zaśmiał się tubalnie i przyciągnął ją do siebie, pocałował i spojrzał uważnie.
- Z ciebie jest straszny czarnowidz, wiesz? Przecież wszystko będzie dobrze, kochanie. Zamiast się cieszyć z naszych wakacji to ty... - pokręcił głową uśmiechając się lekko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriel.
Vampire



Dołączył: 30 Sty 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:38, 04 Lut 2010    Temat postu:

//Seattle -> Wille Seattle -> Apartament Gabriela.
Pojawił się na lotnisku, z niewielką walizką, ubrany w ciemne jeansy, czarny t-shirt i skórzaną kurtkę. Podszedł do kasy i prosił o bilet na najbliższy lot do Dublina.
Oniemiała kasjerka nie mogła oderwać oczu od jego uśmiechu i hipnotyzujących oczu. Kobieta wydała mu bilet, a on udał się do wyznaczonego terminalu, przeszedł przez rozprawę i godzinę później siedział już w samolocie:

// Irlandia -> Lotnisko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gabriel. dnia Czw 22:44, 04 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanka
Człowiek



Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 1370
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:06, 05 Lut 2010    Temat postu:

-Musisz to przeżyć...- uśmiechnęła się szeroko i koniec kuźwa, pociągnęła go już w stronę samolotu. Lada moment nie dolecą nigdzie, poza domem Blanki, a takiego założenia nie mamy przecież.

// Uświadom mnie, gdzie zaczniesz Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:40, 05 Lut 2010    Temat postu:

/ Dom Sobhian Blackrose / Obrzeża / Forks

Jeanine niczego nie ułatwiała Benjaminowi. Całą drogę z Forks spędził na uspokajaniu własnej córki i wpojeniu jej tego ze Sobh potrzebuje tylko czasu ponieważ jest wampirzycą i nic złego się jej nie stanie. Sam uparcie w to wierzył. Tak było zawsze, wampiry nie umierały jeśli się ich nie spaliło, a Ben zadba o to by wokół Sobh nie kręciły się żadne zapalniczki czy zapałki. Przedstawił Jeanine alternatywną wersję wydarzeń - Gdyby o coś pytali... Mama miała wypadek i wpadła pod samochód, rozumiesz? - dziewczynka szlochająca coraz ciszej w jego kurtkę pokiwała głową - Dobrze. Wiesz przecież że nie możesz im powiedzieć kim naprawdę jesteśmy? - zapytał po długiej ciszy gdy wjeżdżali do miasta. Jeanine już cicha i w miarę spokojna znów pokiwała głową. Ben przyłożył dłoń do jej policzka i przesunął po nim delikatnie - Kochana dziewczynka. - pochwalił ją i pochylił głowę by dać jej buziaka. Znaleźli się na lotnisku, gdzie Ben najpierw odebrał dla niej bilet. Jean powiedziała że chce do łazienki więc poczekał pod drzwiami toalety z jej plecakiem w dłoniach, patrząc bardzo posępnym wzrokiem na innych podróżnych. Uniósł dłoń do ust i obgryzł paznokieć przy samej skórze. Jean wyszła a oczy miała ciągle zaczerwienione. Ben przykucnął przy niej i trącił palcem w brodę - Hej. Nie płacz już moja mała. - zdobył się dla niej na wątły uśmiech - Pamiętaj co ci powiedziałem. Nic jej nie będzie, prawda? Mama ma dużo siły i sobie poradzi. - chwycił córkę za dłoń i poszli razem do odprawy. Kiedy była jej kolej pochylił się nad nią i ucałował w policzek - Będziesz grzeczna, tak? - zapytał starając uśmiechać się już całkowicie naturalnie - Nie rozpaczaj, bo wszystko będzie dobrze. Ciocia i wuja zabiorą cię do kina, albo do zoo... Zobaczysz ich dziecko. Ja będę dzwonił do ciebie codziennie, może być? - wyprostował się i poprosił jednego z mężczyzn by odprowadził Jean na przeznaczone jej miejsce. Kiedy ten się zgodził Ben przykucnął i uścisnął Jeanine - To leć bezpiecznie. Kocham cię Jean. Pamiętaj. - dostała jeszcze jednego buziaka. Popchnął ją lekko w ramię i uśmiechnął do niej pokrzepiająco by nie bała się iść dalej. Stał tak patrząc za nią aż nie znikła mu z oczu. Gdy tylko tak się stało z jego ust znikł uśmiech. Musiał wrócić do Sobh i czekać. Czas. Tylko tego potrzebowała.

/ Forks / Obrzeża / Dom Sobhian Blackrose


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:54, 05 Lut 2010    Temat postu:

/ Dom Sobhian Blackrose / Obrzeża / Forks

Zapamiętała co powiedział jej tata. Pamiętała to co miała powiedzieć. Pamiętała że z mamą będzie dobrze, więc kiedy wyszła z łazienki wyglądała trochę mniej żałośnie choć oczy piekły ją od płaczu, a nos szczypał. Tata ciągle ją pocieszał a Jean ulegała temu. Z jednej strony chciała zobaczyć Adama i Marikę ale też nie chciała zostawiać samych swoich rodziców. Wydmuchała hałaśliwie zatkany nos. Gdy nadszedł czas ich rozstania broda znów zatrzęsła jej się lekko, ale nie zapłakała widząc jak jej tata znów się uśmiecha - Tak będę grzeczna. - zapewniła go cichutkim głosem. Zawiesiła mu ramiona na szyi i zacisnęła najmocniej jak umiała - Będziesz? - zapytała i pokiwała głową szybko. Jak najbardziej jej to odpowiadało. Odsunęła się by mógł porozmawiać z jakimś mężczyzną. Po chwili to ciepłe ramiona ojca zacisnęły się wokół niej. Uśmiechnęła się lekko - Ja też cię kocham. I mamę też. - powiedziała dziękując za buziaka radosnym chichotem. Odwróciła się od Benjamina i chwyciła za dłoń postawnego mężczyznę. W drugiej dłoni trzymała swojego misia. Obróciła się i po raz ostatni spojrzała na tatę. W samolocie zajęła się nią kobieta, która miała miejsce obok niej oraz stewardessy. Jean nie miała jednak wcale ochoty na takie coś. Przesiedziała całą podróż skulona w fotelu, tuląc do siebie Ciapka. Nie chciała być sama wśród obcych. Chciała być już u cioci i wuja.

/ Nowy York / Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:55, 08 Lut 2010    Temat postu:

/ Biuro Paul'a

Samochód został na płatnym, strzeżonym parkingu. Benjamin pojawił się na lotnisku i rozpiął kurtkę. Zerknął na tablicę odlotów. Kiedy żegnał się tu z Jean nie podejrzewał że już kolejnego dnia poleci ją odebrać. Odebrał swój bilet i ustawił się w ogonku podróżnych do Nowego Yorku. Przeszedł kontrolę ekspresowo, bo nie miał żadnego bagażu. Jako jedyny. Dawno już nie leciał samolotem. Nie czuł przed tym lęku, ale wolał zdecydowanie podróż samochodem. Nie uprzedził Mariki ani Adama że się pojawi. Nie chciał ich wystraszyć. Natychmiast by się domyślili co się stało. I tak będzie musiał z nim albo z nią porozmawiać bo nie miał pojęcia gdzie mieszkali. I wtedy się domyślą... Prześladowany przez czarne myśli zajął swe miejsce w samolocie. Przespał podróż wiedząc że to najlepsze z możliwych wyjść.

/ Nowy York / Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:25, 12 Lut 2010    Temat postu:

/ Lotnisko / Nowy York

A może ja się beznadziejnie mylę? Pytał sam siebie, kiedy Jean zmieniła pozycję. Przeczesał jej włosy, gdy skorzystała z jego uda jako poduszki. Może to tak powinno być a ja zbyt wiele od ciebie wymagam? Masz jedynie kilka miesięcy... Wyglądała na sześć lat a prawda była przecież inna. Kiedy wylądowali wziął ostrożnie Jeanine w ramiona. Nie chciał jej budzić skoro teraz spała dość spokojnie. Zazdrościł. Tego że ona może uciekać w sen, a na jego barkach spoczywa wszystko. Taka rola ojca. Nie będzie się od niczego wymigiwać. Przecież sobie poradzę. Kiedy przeszli przez kontrole Ben poszedł na parking. Plecak Jean wisiał na jego ramieniu a dziewczynka zmęczona spała niczego nieświadoma. Otworzył drzwi samochodu. W jego wnętrzu było zimno więc podróż minęła im tak samo gdy poprzednio z nią jechał. Jean spoczywała na jego kolanach, bo nie chciał jej wybudzać i sadzać na zimnym siedzeniu. Było bardzo późne popołudnie. Benjamin jadąc do domu zastanawiał się nad tym jak Jean zareaguje na kolejną dla niej nowość. Małą przeprowadzkę jaką urządził.

/ Ulice / Forks / Obrzeża / Dom Dutton'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:49, 17 Lut 2010    Temat postu:

/ Dom Aaron'a / Forks

Znalazł się na lotnisku wśród tłumu ludzi. Nie było się czemu dziwić, był środek dnia, a każdy chciał gdzieś trafić. Aaron rozpiął płaszcz i oparł się wygodnie o jeden z filarów czekając aż gdzieś z tłumu wyłowi idealną sylwetkę Melindy. Narazie jego wzrok prześlizgiwał się po tych mniej idealnych ale jednak kuszących. Aaron odpłynął w swoje nierealne marzenia. Kiedy wyrwał się z nich na moment zerknął na zegarek i rozejrzał się wokół. No Mel. Nie powiesz mi chyba że zrezygnowałaś, w ostatniej chwili...? Potarł dłonią po szczęce i wyprostował się. Jego spojrzenie ogarnęło ludzi stojących wokół niego. Wyłowił grzywę brązowych włosów i po raz pierwszy zawahał się. Zabije cię Knight, zabiję... Po chwili ruszył w jej stronę a gdy znalazł się przy Melindzie położył jej dłoń na ramieniu - Dzień dobry. - mruknął witając się z kobietą buziakiem w policzek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Melinda
Człowiek



Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:27, 18 Lut 2010    Temat postu:

/ Hotel

W pełni spakowana, z poręczną torbą przeciskała się przez tłum ludzi aby znaleźć się na czas na miejscu. Nie lubiła się spóźniać. Ba uważała, ze to wręcz niewybaczalne. Przeklinała w myślach swojego zastępcę, za to, że ją tyle przytrzymał. Dumnym krokiem parła na przód. Jak zwykle jej nogi okalała krótka mini spódniczka. Kozaczki opinały zgrabne łydki. Plaszczyk skrywał idealnie wyprofilowane ciało. Włosy kaskadą spływały na ramiona. Wzbudzała zapewne podziw zwłaszcza w męskiej publiczności, zaś kobiety rzucały jej zawistne spojrzenia, które ignorowała. W końcu dotarła pod tablicę ogłoszeń rozglądając się dyskretnie za Aaronem. Poczuła czyjąś dłoń na swym ramieniu. Usłyszała doskonale znany jej głos i aż przeszył ją elektryzujący dreszcz. Obróciła się w jego stronę. - Dzień dob... - zawahała się na moment lustrując go uważnie. - Dobrze się czujesz? Co Ci się stało? - wskazała palcem na jego opuchnięty nos. - Pobiłeś się z kimś? - nie potrafiła trzymać języka za zębami. Nie kpiła z niego po prostu pytała z czystej ciekawości. - Coś zaradzimy temu. - uśmiechnęła się czarująco do mężczyzny. Pogładziła go lekko dłonią po ramieniu. - To jak jesteś gotowy na małe szaleństwo? - sprawnie zmieniła temat rozmowy nie drążąc poprzedniego aby go nie drażnić niepotrzebnie. Na szczęście potrafiła być wyrozumiałą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:06, 21 Lut 2010    Temat postu:

Aaron widząc jej minę zacisnął usta niezbyt zadowolony - Dobry. - dokończył za Mel z naciskiem, bo w końcu dzień sam w sobie nie był taki zły. Mógł być lepszy i mężczyzna chciał go takim uczynić, właśnie po to by oderwać się od swoich problemów. Westchnął nieznacznie - Nie martw się. Nic mi nie grozi. Czuję się przyzwoicie i na siłach. - uśmiechnął się ukradkiem. Wskazanie palcem było poniżej jego godności. Przestań już tak wydziwiać! Nie widziałaś nigdy faceta ze złamanym nosem?! Niezbyt by mu się podobało gdyby Melinda zaczęła się zamartwiać lub gdyby coraz bardziej zaczęła drążyć. Postanowił się wytłumaczyć kłamstwem - Nie pobiłem. - to akurat było prawdziwe. Nie podniósł ręki na Knight'a, bo nie miał szans, ani okazji. Tamten był szybszy - Pobito mnie. No cóż. - wzruszył ramionami jakby podkreślając to że jego opowieść jest mało interesująca i ważna - Mój zawód nie należy do najbezpieczniejszych i spotyka się rożnych ludzi. - mruknął patrząc jej bezczelnie prosto w oczy - Jedni są mili i wdzięczni a ci drudzy już niekoniecznie. Życie, prawda? - pokiwał głową i machnął dłonią - Nieważne. Masz rację. Jakoś się temu zaradzi. - odetchnął w duchu. Nie była wredną, ciekawską babą. Kiedy Aaron patrzył na Mel skłaniał się ku stwierdzeniu że jest ideałem. Nie pytała zbyt wiele, starała się pocieszać i była piękna. I chętna. Ideał. Oderwał się od swoich wyobrażeń i wrócił na ziemię - Tak. Jak najbardziej gotów. Tego mi potrzeba... - powiedział i ujął ją w tali by poprowadzić na miejsce ich odprawy. Wypuścił Melindę parę kroków przed siebie by móc z przyjemnością obserwować długie nogi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alan
Wilkołak



Dołączył: 27 Maj 2009
Posty: 624
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:30, 23 Lut 2010    Temat postu:

/La Push

Wszedł do budynku lotniska i rozejrzał się. Tłumy ludzi przepychało się albo w kierunku wyjścia, albo w stronę odprawy. Chłopak o lekko egzotycznych rysach twarzy, ubrany w ciemne jeansy, biały t-shirt i luźną czarną koszulę kroczył w kierunku odprawy z uśmiechem na twarzy. Rozglądał się po budynku lotniska w poszukiwaniu obiektu na którym mógłby na dłużej zawiesić oko. Dostrzegł parę ładnych dziewczyn, nie miał jednak czasu na podryw. Zostawił bagaż w odpowiednim miejscu i już niedługo siedział w samolocie, który zabrać go miał prosto do stolicy Irlandii.

/Irlandia/Dublin/Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Melanie
Wilkołak



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1351
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tooo??? xDD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:08, 26 Lut 2010    Temat postu:

/ Lotnisko.

Mel wysiadała z samolotu.
Naszyjnik, który miała dać matce miała na szyi.
Postanowiła jednak uprzednio zawitać w Forks.

/Forks


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Melinda
Człowiek



Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:03, 25 Mar 2010    Temat postu:

Aaron napisał:
Aaron widząc jej minę zacisnął usta niezbyt zadowolony - Dobry. - dokończył za Mel z naciskiem, bo w końcu dzień sam w sobie nie był taki zły. Mógł być lepszy i mężczyzna chciał go takim uczynić, właśnie po to by oderwać się od swoich problemów. Westchnął nieznacznie - Nie martw się. Nic mi nie grozi. Czuję się przyzwoicie i na siłach. - uśmiechnął się ukradkiem. Wskazanie palcem było poniżej jego godności. Przestań już tak wydziwiać! Nie widziałaś nigdy faceta ze złamanym nosem?! Niezbyt by mu się podobało gdyby Melinda zaczęła się zamartwiać lub gdyby coraz bardziej zaczęła drążyć. Postanowił się wytłumaczyć kłamstwem - Nie pobiłem. - to akurat było prawdziwe. Nie podniósł ręki na Knight'a, bo nie miał szans, ani okazji. Tamten był szybszy - Pobito mnie. No cóż. - wzruszył ramionami jakby podkreślając to że jego opowieść jest mało interesująca i ważna - Mój zawód nie należy do najbezpieczniejszych i spotyka się rożnych ludzi. - mruknął patrząc jej bezczelnie prosto w oczy - Jedni są mili i wdzięczni a ci drudzy już niekoniecznie. Życie, prawda? - pokiwał głową i machnął dłonią - Nieważne. Masz rację. Jakoś się temu zaradzi. - odetchnął w duchu. Nie była wredną, ciekawską babą. Kiedy Aaron patrzył na Mel skłaniał się ku stwierdzeniu że jest ideałem. Nie pytała zbyt wiele, starała się pocieszać i była piękna. I chętna. Ideał. Oderwał się od swoich wyobrażeń i wrócił na ziemię - Tak. Jak najbardziej gotów. Tego mi potrzeba... - powiedział i ujął ją w tali by poprowadzić na miejsce ich odprawy. Wypuścił Melindę parę kroków przed siebie by móc z przyjemnością obserwować długie nogi.



W względnej ciszy wysłuchała tego co mówił i o pracy i o pobiciu i w ogóle. Pokiwała na to jedynie głową. Była na tyle bystra, ze wyczuła iż rozmowa na ten temat denerwowała Aarona,a nie o to chodziło przecież im obojgu. Mieli się po prostu świetnie bawić. Oboje wiedzieli po co lecą do Las Vegas. Na pewno nie po to aby się zamartwić. Zrobiła dłonią mały okrąg jak by zataczała kółko i przestąpiła z nogi na nogę. - Tak. Dokładnie. Życie. - skinęła na to głową. W końcu on nie umierał. Nie wyglądał również na konającego, więc nie było sensu niepotrzebnie się zamartwiać. - No właśnie. To dobre słowo. Potrzeba nam tego jak cholera. Mnie zwłaszcza. Muszę dychnąć od pracy, od tego miasta i od reszty, a przy Tobie dycha się całkiem przyjemnie. - wymruczała mu do ucha kiedy tylko pochyliła się w jego stronę. Była dość odważna. Ukradkiem przejechała językiem po jego uchu, a następnie przygryzła jego płatek. Odsunęła się po chwili gdy doszli do odprawy. Stała przodem. Kiedy skontrolowano jej bagaż przeszła bez problemu przez bramkę. Po chwili dołączył do niej Aaron. Objęła go przez ramię leniwie głaszcząc jego lewy bark. Spokojnie w przeciwieństwie do innych ludzi szli w stronę pasu startowego gdzie mieli wsiąść do samolotu. - Co robimy po przylocie i zakwaterowaniu? - zapytała z lekkim błyskiem w oku bo była po prostu ciekawa. Nie mieli z góry ustalonego planu i wszystko można było jeszcze dogadać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:39, 25 Mar 2010    Temat postu:

I bardzo dobre podejście panno Merrick. Życie. I nic poza tym. Za to życie... Zobaczymy co dostanę i kto później powie 'życie'. Aaron uśmiechnął się pod nosem i zmrużył lekko oczy. Wiedział jak bardzo swym genialnym pomysłem rozsierdził Marikę oraz Adama. I czuł się z tym całkiem nieźle. Melinda bez wątpienia chciała tego co i on. Oboje doskonale wiedzieli, co do siebie czują. Nie tyle miętę co pociąg fizyczny. A byli na tyle cywilizowani, że potrafili się ze sobą zabawić w kulturalny sposób, czerpiąc z tego jeszcze więcej korzyści niż ze zwykłej nocy spędzonej w podrzędnym hotelu. Mężczyzna bardzo cieszył się na tą perspektywę. Mel nie była głupia i napewno nie liczyła na nic więcej. Przez to Aaron czuł się jeszcze lepiej i nawet urażona męska duma przestała dokuczać tak bardzo - Dokładnie. Oboje się odprężymy. Takie z nas pracusie.... - roześmiał się wodząc za nią wzrokiem - Każdy powie, że nam się należy za to co robimy. - na tym został zakończony temat usprawiedliwiania się i wymyślania przepustek potrzebnych do wylotu. Przeszli przez odprawę i Aaron dał się łaskawie objąć Melindzie. Jego ramię ujęło kobietę pod bok. Nigdzie im się nie spieszyło, przeszli się spacerkiem bez nerwów - Nie mam pojęcia. - wyznał szczerze spoglądając na Mel z góry - Jest multum możliwych rzeczy do zrobienia. Poczynając od zwiedzania motelu aż po zwykłe zaszycie się w pokoju. - stwierdził wzruszając ramionami - Hotel był na twojej głowie i sądzę że wybrałaś taki w którym nie zabraknie atrakcji, prawda?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Melinda
Człowiek



Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:19, 25 Mar 2010    Temat postu:

Kiwnęła głową. Choć na dworze było zimno to nie odczuwała tego w większym stopniu. Po prostu jednym słowem była gorącą kobietą i takie przyziemne sprawy jak chłód czy zimno nie były dla niej żadną przeszkodą. Było o tyle dobrze, ze nie padał śnieg przez co nie było żadnych opóźnień w locie. Błogosławiła to. Weszła na pokład za ludźmi, którzy się tam wręcz pchali. Wywróciła oczami na ten widok. Jej jakoś się nie śpieszyło. Znaleźli się w końcu na pokładzie. Zajęła wyznaczone dla nich miejsce i ściągnęła z siebie płaszcz chowając go do schowka. Zasiadła sobie na fotelu, a po chwili dołączył do niej Aaron. - Oczywiście, ze tak. Byle czego dla nas bym nie wzięła. Na pewno znajdziemy sobie jakieś atrakcje aby umilić czas. Więc nie ma czym się przejmować. Zobaczymy na miejscu na co będziemy mieli ochotę. - Odgarnęła swe długie, ciemne włosy w tył. Założyła nogę na nogę i lekko pochyliła się w stronę mężczyzny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aaron
Człowiek



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:34, 25 Mar 2010    Temat postu:

Aaron pociągnął nieznacznie nosem czując jak coś w nim zalega. Niezbyt miłe było to uczucie, choć przy Melindzie jakoś mniej przeszkadzało. Wspięli się po małych schodkach i zajęli wyznaczone im miejsca. Aaron upchnął swój płaszcz w schowku biorąc przykład z Mel i usiadł obok niej. Wsparł łokieć na podłokietniku i obrócił pokiereszowaną twarzyczkę w jej stronę - Więc nie widzę najmniejszych problemów. Jakoś wypełnimy sobie dzisiejszy wieczór, jutrzejszy dzień i tak dalej. - powiedział drapiąc się po policzku - Najwyżej... - mruknął zakręcając wokół palca jej włosy - Prześpimy sylwester. - puścił do niej oko i zostawił jej włosy w spokoju. Tego chyba bym nie zrobił, ani do tego nie dopuścił... Kazano im zapiąć pasy i przygotować się do lotu. Z Seattle do Las Vegas nie było w końcu aż tak daleko więc podróż minęła im całkiem szybko.

/ Las Vegas / Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiona
Wilkołak



Dołączył: 07 Gru 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:00, 29 Mar 2010    Temat postu:

/Irlandia/Dublin

Samolot wylądował. Fiona w końcu poczuła ulgę, niestety ta podróż wcale nie była tak fajna, jak myślała. Była to jej pierwsza podróż, czy najlepsza?
Tylko dwa tygodnie miała jej zajać ta ucieczka. Nasłuchała sie wiele o wilkołakach w USA i postanowiła ich podpatrzeć. A że uciekła bratu z domu...

Kiedy odebrała swój bagaż postanowiła od razu poszukać dojazdu do Forks. Według wskazówek , które odnalazła w internecie, nie było to wcale daleko.
Chciałą jak najszybciej dostać siedo Forks, a potem do La Push.

/Forks


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irina
Wilkołak



Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:51, 31 Mar 2010    Temat postu:

//Rosja/Moskwa


Lot pierwszą klasą do Seattle był długi i nużący. Irina przespała połowę drogi. Kiedy samolot wylądował na pasie startowym, dziewczyna opuściła maszynę i skierowała się do miejsca odbioru bagażu. Ludzie, a w szczególności mężczyźni, oglądali się za nią nieustannie. Nic w tym dziwnego, wyglądała przecież jak zawodowa modelka, która przed krótką chwilą wyszła od prywatnego stylisty. Po załatwieniu wszystkich formalności opuściła budynek lotniska. Na parkingu czekało już na nią czerwone [link widoczny dla zalogowanych]. Wrzuciła walizkę do bagażnika, wsiadła do samochodu i odjechała w kierunku Forks.


//Forks


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:35, 09 Maj 2010    Temat postu:

/ New York / Lotnisko

Nie wiedziała kiedy odpłynęła. Najwyraźniej była po prostu za bardzo zmęczona. Ta niezbyt dobrze przespana noc, ciągłe wstawanie i płacz dziecka. Rano wcześnie trzeba było wstać, małe nerwy i w końcu wylot. W samolocie choć siedziała to było za ciepło. Posiłek zjedzony przez nią dodatkowo skłaniał do snu. Ciepły. A choć chciała odmówić to jej mąż wmusił w nią całą porcję i nie pozwolił zostawić nawet małego kawałka. Dlatego zasnęła. Otworzyła swe zaspane oczy i się wzdrygnęła bo jej ręce były zbyt lekkie, a przecież powinna mieć na rękach synka. Podniosła się do pozycji siedzącej i chwilę rozglądała się zdezorientowana na boki. Kiedy w końcu doszła do siebie zacisnęła na moment powieki, a po chwili je otworzyła. Odetchnęła kiedy zobaczyła śpiące maleństwo na rękach Adama. Uśmiechnęła się lekko, jak by z wielką ulgą i poprawiła sobie włosy. - To już? Szybko. Odleciałam, przepraszam, ale nie miałam siły. Daj wezmę go, a Ty będziesz mógł się ubrać. Później się zamienimy. - potarła swoje policzki i przeciągnęła się lekko. Dziękowała, ze w końcu jest w znajomych jej kręgach. - Tak, masz rację. Już prawie jesteśmy w domu. - Była z tego powodu wielce zadowolona. Może teraz będzie spokojniej? Może jakoś lepiej się ułoży? Tego nie wiedziała, ale chciała tego. Kiedy przejęła synka z rąk męża spojrzała na jego twarzyczkę. Nie chciała go budzić, ale z drugiej strony musiała juniora ubrać. Wiedziała, że to będzie trudne zadanie bo zacznie płakać więc to odwlekała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:49, 09 Maj 2010    Temat postu:

/ Nowy York / Lotnisko

Adamowi lekko drgnął kącik ust kiedy zobaczył jak Marika wzrokiem szuka syna. Nic z nim się nie działo, spoczywał bezpiecznie w ramionach ojca spokojnie śpiąc - Nie masz za co przepraszać. - uspokoił ją i uśmiechnął się lekko - To dobrze że choć trochę odpoczęłaś. Nic przecież się nie stało. Wszyscy są cali i zdrowi. - zapewnił swą żoną mówiąc o ich trójce - Zobacz... - zerknął na Juniora - Jemu nic nie przeszkadza. - przekazał go jej i wyciągnął swój płaszcz i kurtkę Mariki. Ubrał się narzekając w myślach na brak miejsca. Rzucił okiem na ich rodzeństwo wstające ze swoich miejsc. Grzywa różowych włosów z daleka rzucała się w oczy, a jej nieodzowną towarzyszką była grzywa włosów blond. Adam spojrzał na Marikę i pokręcił w ostatniej chwili głową przypominając sobie, że miał nic nie mówić na ich temat, co miało mu oszczędzić nerwów. Mężczyzna wyprostował się i wyciągnął dłonie po małego - Daj go i... - nie musiał kończyć bo Marika już wciągała na siebie kurtkę. Adam złapał w dłonie czapeczkę Juniora i choć trochę nieporadnie, ale poradził sobie z założeniem mu jej na głowę. Dziecko otwarło zaspane oczy i zamrugało nieprzytomnie. Adam uniósł brew w górę czekając na polecenie ze strony Mariki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:06, 09 Maj 2010    Temat postu:

- Poczekaj. - obróciła się w tył i poszukała ciepłego ubrania dla ich synka. Po chwili w jej rękach znalazł się mały kombinezonik, ciepły szaliczek, a czapeczka już spoczywała na jego główce założona przez Adama. - Teraz możesz mi go dać, trzeba go ubrać. - skinęła głową i odebrała synka. Usiadła ponownie na siedzeniu by sobie dopomóc tym. Zaczęła wciągać ubrania na synka, a on zaczął się wiercić i po chwili się rozpłakał. - Cśśś... Kochanie nic się nie dzieje, mamusia nie zrobi Ci krzywdy. Nie płacz. - pogłaskała go po malutkiej buzi i przytuliła do siebie kołysząc uspokajająco. Trochę jej to zajęło, ale w końcu udało jej się sprawić, że ich syn przestał płakać. Odetchnęła głęboko w sobie i dokończyła jego ubieranie. Kiedy skończyła stanęła na równe nogi i zobaczyła, ze ludzie zaczynają się przesuwać w stronę wyjścia. Zerknęła na Adama. - Nareszcie. Nogi mi już zdrętwiały od tego siedzenia, a o tyłku nie wspomnę. - pokręciła głową i zarzuciła sobie torebkę na ramię. Szczelniej przytuliła do siebie małego Adama, aby nie wypadł jej z rąk. Była na tym punkcie strasznie przewrażliwiona. Zobaczyła, ze ich rodzeństwo już wyszło. Kiedy samolot prawie opustoszał, oni jako ostatni wychodzili. Odetchnęła świeżym powietrzem i przytuliła główkę synka do swej kurtki. W zasadzie nie mieli daleko, ale zawsze to był jakiś kawałek. - Jak się czujesz? - zapytała z troską patrząc na niewyspaną twarz męża, który zapewne marzył jedynie o odpoczynku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierre
Wilkołak



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:21, 09 Maj 2010    Temat postu:

// Rezerwat / Domy, domeczki, chatynki / Dom Riner'ów

Wylądowali z Alison na płycie lotniska w Seattle niewielką, prywatnie wyczarterowaną awionetką. Jean pochodził z dość bogatej rodziny, toteż nie przejmował się nigdy takimi banialukami jak problemy w przemieszczaniem się gdziekolwiek, kiedy tylko miał taką potrzebę. Poza tym w porównaniu do szaleństw jego siostry to na prawdę był to ledwie drobiazg gdy tak od czasu do czasu pozwalał sobie na wypad gdzieś jak go naszło. Nawet przy największych jego wyskokach nie wydawał nawet dziesiątej części tego, co Achi potrafiła przepuścić w jedną noc bez mrugnięcia okiem. Dziwił się strasznie swoim rodzicom, że jeszcze pozwalali dziewczynie na to szastanie kasą na prawo i lewo. No, może ostatnio starali się jej nieco ukrócić te jej imprezowe eskapady, ale jak widać było na załączonym obrazku, nawet wysłanie ją do brata na niewiele się zdało, bo wariatka urwała się ledwie w jakieś dwie godziny od tego, jak się zameldowała u niego na Alasce.

Schodząc na płytę lotniska dziękował szczęściu, że szeroki pas jezdni w okolicach szpitala rejonowego w Forks był przystosowany do takich szybkich lądowań. Alis co prawda chyba wciąż była w niejakim szoku sposobu, w jakim chłopak załatwił ten wypad, ale na prawdę nie chciało mu się telepać autem aż do Seattle nawet, jakby miało być znacznie bliżej od La Push niż było. Krótki, lot nie zdążył nawet znudzić chłopaka. Pomógł wysiąść dziewczynie i taskając ze sobą jej kilka walizek, skierował ich kroki w stronę wyjścia z terminala przylotów.

Na podjeździe czekał już na nich ciemny mercedes z przyciemnianymi z tyłu szybami. Oparty o przednie drzwi pasażera stał w średnim wieku rosły, dość barczysty gość ubrany w wychylający się spod rozpiętego płaszcza idealnie dopasowany garnitur. Gdyby Alison wychodziła z lotniska sama, pewnie by minęła faceta nawet nie myśląc o tym, że nieznajomy może na nich czekać. Jednak Piter skierował się wprost do samochodu, po drodze odstawiając bagaże na boku i otwierając tylne drzwi auta przed swoją damą.

- Wsiadaj Alis. - powiedział do dziewczyny, witając się po chwili krótko z elegancko ubranym gościem. Tamten zamknął za nimi drzwi i moment później zapakował ich walizki do bagażnika. Jak znaleźli się już wszyscy w środku, Pierre odezwał się do ich szofera, jak się okazało gdy gość zasiadł za kierownicą merca. - Gustaw, jak tam moja Siora? Dała się już Wam w kość? - zapytał swobodnie.

W odpowiedzi usłyszeli tylko: - Jak zwykle, proszę Pana. Nic się nie zmieniło, choć jest dużo spokojniej niż zazwyczaj. - Piotrek chwycił w dłoń rękę Alison, by ta nie czuła się dziwnie. Spojrzał na nią z uśmiechem. - Alis, to jest Gustaw, szofer i ochroniarz moich rodziców. - wyjaśnił, po czym spoglądając na tył głowy kierowcy, przyglądającego się im przez lusterko wsteczne, dodał i do niego: - Gus, to jest Pani mego serca, Alison. - zakończył prezentację. Rzucił przeciągłe spojrzenie na dziewczynę, obdarzając ją przy tym ciepłym uśmiechem.

- Miło mi Panienkę poznać. Jak podróż minęła? - odpowiedział gość w stronę Alis - Gdzie Panienkę zabrać z Panem? - zapytał grzecznie, czekając na instrukcje gdzie sobie życzą być zawiezieni.

- Słońce, - odezwał się Piter wpatrując się w oczy swej towarzyszki - jesteś głodna? Zmęczona? Na co masz ochotę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:23, 09 Maj 2010    Temat postu:

Wsparł łokieć na fotelu czekając aż Marika upora się z Juniorem i dokładnie, ciepło go ubierze. Chciał jej jakoś pomóc, ale uznał ze swoją nadgorliwością może tylko zaszkodzić. Zaczął się przyzwyczajać do płaczu syna. Jakoś go nie raził, ani nie przeszkadzał zbytnio. Umiał być cierpliwy i wyrozumiały. Nie utyskiwał z tego powodu - Jeszcze trochę posiedzisz. Nie ciesz się. - mruknął przesuwając się w stronę wyjścia z samochodu. Obejrzał się czy nic nie zostało na ich siedzeniach - Z Seattle do Forks jest kawałek. Choć w samochodzie jest zdecydowanie wygodniej. - wyszli a Adam zapiął płaszcz pod samą szyję czując przeszywający wiatr. Spojrzał na Marikę kiedy spytała o jego samopoczucie. Wzruszył ramionami i stwierdził - Dobrze. Oprócz tego że chcę spać to nic poważniejszego się nie dzieje. - nic go nie bolało. Nie miał prawa narzekać. Po przejściu wszelakich kontroli i odebraniu samochodu cała czwórka popatrzyła na siebie. Adam uniósł na wysokość oczu klatkę z Pechem którą dostał od uśmiechającego się z kpiną faceta. Kot miauczał tak jakby go odzierano ze skóry. Mężczyzna widząc jego obłędne spojrzenie syknął - Zamknij się. Niedługo cię wypuszczę. - przetarł twarz dłonią i wyciągnął kluczyki. Nikt jakoś się nie kwapił do zajęcia miejsc, więc musiał zadecydować za wszystkich - Jud, Chris. Torby do bagażnika. Ty... - zwrócił się do brata wręczając mu klatkę z zestresowanym kotem wewnątrz - Do środka, z przodu. Ty... - Judit pokiwała głową i bez słowa zajęła miejsce z tyłu. Adam wsparł brodę na drzwiach trzymając je dla Mariki. Miał nadzieję że nie weźmie mu tych rozkazów za złe. Ktoś musiał. Tym kimś był akurat on. Kiedy wszyscy byli już w środku, Adam wzniósł oczy ku niebu i przekręcił kluczyki w stacyjce.

/ Ulice / Forks / Obrzeża / Dom Adama Knight'a / Teren przed domem Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:51, 09 Maj 2010    Temat postu:

Wywróciła lekko oczami. - Wiem i wcale się nie cieszę, choć z drugiej strony to auto jest o wiele lepsze niż samolot, a przecież nie będziemy zaś jechać nie wiadomo jak długo. Zleci. - powiedziała pewnym tonem głosu i raz po raz zerkając na męża. Idąc zastanawiała się jak to teraz będzie. Musiała według siebie ułożyć jakiś plan dla ich wszystkich choć zapewne Adam myślał to samo. Nie byli już sami. Zamiast wracać w trójkę wracali w piątkę. Z dwójką prawie dorosłych dzieci. Choć co do tej ich dorosłości to akurat wątpiła. Bo w żaden sposób po tym co im pokazali przez ostatnie dni nie zachowywali się jak dorosły człowiek, a jak typowo rozkapryszone, małe dzieci. Otrzeźwiło ją dopiero przeraźliwe miauczenie ich czarnego kota. Westchnęła w głębi siebie i popatrzyła na kota. - Jak wrócimy do domu to się prześpisz. Należy Ci się za to wszystko. Poza tym radziła bym Ci to zrobić, bo wątpię aby ta noc była lepsza od poprzedniej. - wzruszyła ramionami i zatrzymała się dopiero wtedy kiedy dotarli do ich samochodu. Nie miała nic przeciwko temu, ze Adam tak wszystkimi dyryguje. Wolała aby nikt się nie przeciwstawiał bo mogło to się zakończyć źle, a nie miała zamiaru po nikogo wracać, w wyniku zostawienia go przez jej męża. Pokiwała głową. Popatrzyła jak rzeczy młodych zostają upychane w i tak już wypchanym bagażniku. Zostały zamknięte i Chris wsiadł z samego przodu. Zapiął pasy i ani słowem się nie odezwał. Przy bracie jakoś tak się spinał, a nie miał ochoty na słowne potyczki. Zerknął jeszcze na Jud porozumiewawczo i utkwił swe spojrzenie w szybie auta. Marika zasiadła na tyłach auta zapinając w foteliku swego synka. Kiedy skończyła usiadła obok niego i rozpięła jego kurteczkę by się nie przegrzał. - To może damy sobie spokój z tymi zakupami i po prostu później Jud zajmie się chwilowo małym, Ty się zdrzemniesz, a ja pojadę do sklepu w Forks? - utkwiła w nim swoje spojrzenie, choć obawiała się odmowy. Po ostatnim mogło tak być. - Albo zabiorę go ze sobą jak wolisz? - odchyliła się w tył na siedzeniu i wzięła się za zabawianie syna, który próbował ją nieudolnie ciągnąć za brązowe włosy.

/ Ulice / Forks / Obrzeża / Dom Adama Knight'a / Teren przed domem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alison
Pół-wilkołak



Dołączył: 23 Sie 2009
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:32, 11 Maj 2010    Temat postu:

Miał rację,gdyby Piotrek jej nie zaprowadził do tego auta na pewno przeszła by obok,ewentualnie przyjrzałaby się tym szybą. Cały czas siedziała cicho bo była zbyt zdziwiona tym jak zorganizował ich podróż i,że mieli szofera. Wsiadła do auta. Kiedy chłopak złapał jej dłoń uśmiechnęła się szeroko.
- Miło mi Pana poznać - powiedziała uprzejmie do szofera. Na pytanie gdzie chce jechać zamyśliła się a po chwili na jej ustach wykwitł szeroki i uroczy uśmiech.
- Muszę wziąć prysznic a potem zdaję się na Ciebie. Nigdy tu nie byłam tak na dłużej niż przejazdem - powiedziała nachylając się nad jego uchem a potem zachichotała. Dała mu jeszcze soczystego buziaka w policzek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierre
Wilkołak



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:10, 13 Maj 2010    Temat postu:

Piotrek uśmiechnął się w odpowiedzi i przytrzymując za szyję dziewczynę przy sobie, odwzajemnił pocałunek.

- No, dobra. - powiedział po chwili zarzucając swą rękę na barki Alis tak, by ją objąć swobodnie - To w takim razie... - zastanowił się moment, chociaż tak na prawdę wybór mógł paść tylko na jedno - Gus, zawieź nas do domu. - wydał polecenie, przenosząc spojrzenie z kierowcy na swą dziewczynę - A potem wyskoczymy gdzieś na miasto. - dokończył. - Pasuje?

Gustaw bezbłędnie stonowanym ruchem, jak to miał w zwyczaju, odpalił silnik auta i już po chwili ruszyli spod terminala w kierunku, który wyznaczył Piotrek.

// dom de Pernelle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 11, 12, 13  Następny
Strona 12 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin