Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Dom państwa Smith

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:03, 15 Sie 2010    Temat postu: Dom państwa Smith

Dom jednorodzinny, mieszczący się na obrzeżach Port Angeles. Należy do rodziców Roy'a, Caren i Aberfortha. Dzielą go wraz z młodszą córką Angelą. Ogródek, będący dumą pani Smith, pyszni się zgromadzonymi w nim okazami flory z samego frontu małej działeczki. Dom wybudowany z czerwonej cegły, wtapia się w otoczenie niczym się nie wyróżniając. Na dole pokój dzienny, kuchnia oraz łazienka. Na górze trzy sypialnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:27, 15 Sie 2010    Temat postu:

// Seattle / Ulice miasta


Dotarli w końcu pod dom rodziców Roya i dziewczyna pomimo wcześniejszego rozluźnienia się, ponownie poczuła się nieco spięta. Co prawda starała się, aby nie było tego po niej za bardzo widać, jednak wiedziała, ze Roy i tak to prędzej czy później to u niej wyczuje. Po drodze Lizzy uparła się, by wstąpić jeszcze do kwiaciarni, by kupić jakiegoś kwiatka dla mamy chłopaka i tylko dla Pana Aberforth nie miała pojęcia co powinni wziąć. Roy jednak powiedział, że wystarczy w zupełności sam ten bukiet dla jego rodziców, skoro już się tak strasznie na niego upierała. W ostatniej chwili zdecydowała się jeszcze na czekoladki. Dla Pana Smith. Roy jej za to prawie głowę ukręcił.

Wysiadła z samochodu zarzucając sobie na ramiona marynarkę i łapiąc w dłonie spore pudełko z prezentem dla Angeli oraz zbierając z tylnego siedzenia auta swoją torebkę, [link widoczny dla zalogowanych] kwiatów i owe rzeczone czekoladki, poczekała kilka kroków przed furtką na to, aż jej luby się zbierze sam i pozamyka wszystkie drzwi, by mogli ruszyć do wejścia do domu jego rodziców. Zżerała ją dość poważnie trema. Czuła się jak na proszonej kolacji, ale cóż. Nigdy w życiu nie miała okazji iść na spotkanie w domu rodziców swojego wybranka i przez to zachowywała się jak przed jakimś ważnym egzaminem, którego strasznie chciała zdać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:51, 15 Sie 2010    Temat postu:

/ Ulice miasta / Seattle

Jasne że jej ukręcił. Prawie. Bo to jest próba przekupstwa przyszłych teściów. Nie podobało mu się nazbyt to ze próbowała im się przypodobać na siłę, ale nie powiedział już nic więcej, skoro to w jakiś sposób miało by uspokoić Elizabeth i dać poczucie pewności a przynajmniej dobrego przygotowania się do tego co miało nastąpić - Daj mi coś. - zaproponował widząc że wampirzyca wszystko zaraz zdusi w swoich dłoniach a przecież miała takie możliwości - Rozluźnij się, naprawdę nie ma powodu byś aż tak się spinała. - zapewnił chyba już po raz setny dzisiejszego dnia bo statystyka tych zapewnień bardzo podskoczyła w górę w czasie podróży. Obejrzał wampirzycę od góry do dołu przeciągając w palcach sznurki od torby w której był prezent dla Angeli - Wyglądasz świetnie. - pochwalił Lizzy z uśmiechem by dodać jej animuszu - Tak. Ja widzę i wiem. Więc mi wierz. Zapraszam. - powiedział ciepłym tonem żałując że nie może w żaden sposób wpłynąć na jej uczucia bo nie chciał by tak się męczyła. Otworzył przed Elizabeth furtkę i znaleźli się w ogródku który rósł przed domem, a dokładnie stanęli na wysypanej żwirkiem dróżce prowadzącej do głównych drzwi - Moja mama ma fioła na punkcie kwiatów. Współczuję wszystkim alergikom, którzy muszą tutaj przechodzić kiedy to... - machnął dłonią wskazując na rośliny - Zaczyna kwitnąć. Jak ja poprosisz, a chciałabyś to pewnie ci coś wykopie do twojego ogródka na dachu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:49, 16 Sie 2010    Temat postu:

Przekupstwa? Niby jak? Kwiatki i czekoladki to od razu przekupstwo? Nie wypadało jej się pojawić w czyimś domu z pustymi rękami. A to, że takie drobiazgi miała, to przecież nic takiego. Jego zapewnienia, że to nic takiego i żeby się nie stresowała niewiele dawały. Nawet jak dziewczyna chciała się wyluzować, to nie potrafiła. Można tylko było gdybać i się zastanawiać czy i kiedy jej takie stresowanie się odwiedzinami jego rodziców przejdzie.

Skoro tak się dopraszał, aby coś mu dała do rąk, to wlepiła mu największą z toreb i przedmiotów trzymanych w jej dłoniach, reklamówkę z prezentem dla Angeli. Uśmiechnęła się lekko słysząc, że się mu podoba. Było przyjemnie się tego z jego ust dowiedzieć. - Dzięki. - odpowiedziała łagodnym tonem zmuszając się do tego, by sprawiać wrażenie choć jeszcze trochę bardziej wyluzowanej niż przed chwilą. Jak było do przewidzenia, wyszło dwojako. I na plus i na minus. Ale cóż, cudów nie należało po niej oczekiwać.

Przeszli przez furtkę i po żwirowym chodniczku zbliżyli się do domu. Wampirzyca z zainteresowaniem obejrzała pokazywane jej kwiaty, posadzone ręką mamy swojego towarzysza. Musiało to rzeczywiście pięknie wyglądać, gdy każdy z pączków się rozwijał kolorując ogród tęczą barw. - To będę się miała kogo podpytać o to jak dbać o kwiaty. - uśmiechnęła się. Ona nie znała się kompletnie w temacie uprawy, więc porady, jakiekolwiek, były jej bardzo potrzebne, jeśli chciała na dachu No name urządzić coś, co rzeczywiście cieszyło by oczy. - Prowadź. - rzuciła jeszcze przepuszczając go, by ruszył dalej. Zaczynały ją coraz bardziej nerwy zżerać i chciała przez to jak najszybciej stanąć oko w oko ze swoim obiektem powodującym stres, by jak najszybciej się go pozbyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:10, 16 Sie 2010    Temat postu:

Roy spojrzał na Elizabeth odrywając wzrok o płożącego się jałowca - To radzę sobie zarezerwować cały dzień wolny. Mama z chęcią ci wszystko opowie. I będziesz miała wiedzę tłoczoną do głowy w ogromnej ilości. Najlepiej jak pożyczę ci dyktafon. - powiedział śmiejąc się z wyobrażenia swojej matki w jeansowych ogrodniczkach, kapeluszu i Elizabeth obok niej wysłuchującej wykładu o hodowli róż piennych, bo takie też się na tym ogródku znajdowały. Wampir ujął Lizzy po ramię i powiedział po raz sto pierwszy - Uspokój się. Raz, dwa, trzy i... - otworzył drzwi i zawołał - Jesteśmy! - znaleźli się na małym korytarzyku wyłożonym jasną boazerią. Podłogę pokrywał włóczkowaty chodnik. Ktoś zbiegł ze schodów i zawołał - Kark w obwodzie siedemdziesiąt sześć! - Roy spojrzał na swoją siostrę a później zerknął na wampirzycę unosząc brwi w górę jakby pytał czy to powitanie jest warte tego co dla niej wybrała - Piersi. Rozmiar... Zero. - dokończył bezgłośnie tak by z ruchu jego warg wyczytała co powiedział. Odgryzł się z uśmiechem adekwatnie za jej uszczypliwości i powiedział - Chodź tutaj. Mam coś dla ciebie. - z kuchni wyjrzała Caren z ręczniczkiem przewieszonym przez ramię - Dzień dobry. - powiedziała patrząc na swego syna i jego dziewczynę z uśmiechem - Siemasz mamo. No chodź tutaj! Nie będę za tobą czekał. - Angela przewiesiła się przez balustradę schodów i zapytała - Co takiego?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:31, 16 Sie 2010    Temat postu:

Zaśmiała się lekko na jego słowa. - Ależ kochanie, mam całą wieczność, więc cóż mi po jednym dniu? - mruknęła dopiero teraz się nieco odstresowując po jego słowach. - I dyktafon nie będzie mi chyba potrzebny, mam dobrą pamięć do szczegółów. - uśmiechnęła się jeszcze. - Już, już. Uspokoiłam się. Przynajmniej na tyle, na ile jestem w stanie. - rzuciła mijając z chłopakiem próg domu. Rozejrzała się po korytarzyku z sentymentem wspominając boazerię, którą wyłożony był przedpokój domu jej wuja. Wychowywała się w nim przez ładnych parę lat i teraz wspomnienie wróciło ze zdwojoną siłą.

Zmarszczyła brwi na moment słysząc o obwodzie karku w niesamowitym rozmiarze. Co to było, szerokość szyi słonia? Nie skomentowała tego jednak. Za to strzeliła Roya lekko dłonią po głowie za komentarz o piersiach. Wiedziała, że chciał tak dogryźć siostrze, ale zapytała równie bezgłośnie do niego. - Mówisz o mnie? - uśmiechnęła się z przekorą, zaraz jednak poważniejąc, bo stres równie szybko jak minął, tak i szybko powrócił.

- Dzień dobry, pani Smith. - odezwała się Elizabeth, widząc, że mama Roya do nich wyszła się przywitać. Z przymusu na chwilę ominęła temat powitania z jego siostrą, postanawiając wpierw zwrócić się odpowiednio Caren. Podeszła bliżej do kobiety. - To dla Pani. - powiedziała wręczając bukiet kwiatów, które od kilku chwil dusiła w dłoniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:56, 16 Sie 2010    Temat postu:

Nie, to nie była szyja słonia. Tak Angela prześmiewała brata - Aauu! - zawołał unosząc dłoń bezwiednie w miejsce gdzie oberwał - No wiesz! - zajęczał i odpowiedział - Ależ skąd... - Roy przybrał niepocieszoną minę i wszedł po schodach by wręczyć tej leniwej małpie prezent - Proszę. To za to że zaopiekowałaś się moimi chomikami. Mam nadzieję że ci się spodoba. - wyciągnął dłoń z torbą przed siebie, ale Angela minęła go mówiąc - Momencik, przywitam się najpierw z Lizzy. - Roy oparł się o ścianę patrząc bez słowa na sufit, wiedząc że dodatkowe nerwy nie będą niczym dobrym. Na dole pani Smith poczerwieniała delikatnie i powiedziała przykładając sobie obie dłonie do klatki piersiowej - Oj, ale nie musieliście się trudzić. - spoglądała raz na Elizabeth a raz na bukiet kwiatów - Jakbyście nie mieli na co pieniędzy wydawać, niepoważni chyba jesteście. - osobnik opierający się o ścianę prychnął cicho czego nikt, albo prawie nikt nie usłyszał - Jednakże są śliczne. Dziękuję Elizabeth. - powiedziała obejmując ją niezdarnie ramieniem, bo dziewczyna była od niej wyższa - Wstawię je do wazonu... - weszła najpierw do pokoju a po chwili wyszła z niego i przewędrowała do kuchni z wazonem w dłoni - Cześć Lizzy. - powiedziała Angela kiedy wampirzyca została już sama - Mój brat coś mi proponuje, uważasz że to bezpieczne? - Roy stanął na ostatnim stopniu i wychylił się - Uważaj do kogo te słowa młoda. Prezent wybierała ci Elizabeth. Więc wiesz... - Angela pokiwała głową i mruknęła - Bo z tobą to pożartować nie można. - podeszła do brata i odebrała w końcu swój prezent - Dzięki, co to jest? - wampir spojrzał na Elizabeth i zapytał wskazując kciukiem na siostrę - Nie uważasz że ona zadaje zbyt wiele pytań?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:23, 16 Sie 2010    Temat postu:

Lizzy nie znała ich przekomarzanek, więc mogła pomyśleć, że to o słoniu była mowa. No może w najlepszym wypadku o Hefalumpie. Ale to też był słoń. Uśmiechnęła się do chłopaka lekko widząc jego morową minę, kręcąc przy tym nieznacznie głową.

- Oj, to drobiazg. - powiedziała Elizabeth pochylając się nieznacznie w dół, by móc się przywitać z mamą Roya. - Na prawdę, to nic takiego. - uśmiechnęła się nieznacznie - I nie ma za co dziękować... - dodała, bo jej zdaniem na prawdę nie było powodu czemu miała by im dziękować. Kiedy kobieta zniknęła z jej oczy szukając wazonu, wampirzyca spojrzała na rozweselone rodzeństwo.

- Hej Angela. - uśmiechnęła się do dziewczyny, gdy ta podeszła się do niej przywitać. Wyciągnęła w jej stronę rękę na powitanie. - Eee... Czy ja wiem... - roześmiała się - Pewnie jak dla kogo. - rzuciła tajemniczo dając się dziewczynie dalej domyślać co znajduje się w środku sporej torby i pudełka, którego drobny kwiatowy wzór i wielka wstążka, go związująca wystawały poza papierowe opakowanie.

- Czy zbyt wiele? Dowie się jak otworzy. - odpowiedziała do Roya rozglądając się gdzie powinna ściągnąć buty i odstawić je tak, by się o nie nikt nie potknął.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:45, 16 Sie 2010    Temat postu:

Angela powiodła wzrokiem od pakunku poprzez Roy'a a skończywszy na Elizabeth. Podejrzliwym wzrokiem. Wampir minął ją i rzucił niecierpliwie - Otwieraj. - wsparł dłoń o ścianę i ściągnął ze stóp buty odstawiając je pod ścianę przy małej szafce. Otwarł ją i wyciągnął dla Elizabeth coś na zmianę - Nie zadawaj głupich pytań. Nie ma tam niczego jadowitego. - Angela przysiadła na schodach pod którymi otwarły się drzwi. Z piwnicy wydostał Abrforth brudny na czubku nosa. Widząc zgromadzone osoby poszorował się po nosie jeszcze bardziej rozmazując ciemną smugę - Cześć tato! - Roy machnął dłonią patrząc niecierpliwie na Angelę, która jak na złość powoli i z rozmysłem jakby wiedziała jak bardzo irytuje brata pociągała końce wstążkę - Masz coś na nosie. - wampir wskazał na swój - Tak? Zaraz się tego pozbędę. Witaj Elizabeth. - powiedział przemykając chyłkiem obok dziewczyny by dostać się do łazienki - Miło cię u nas widzieć. Zaraz wrócę. - zniknął za jednymi z drzwi a Caren wyjrzała z kuchni - Wejdźcie do pokoju. Nie stójcie tutaj jakbyście nie mieli gdzie iść. Roy rusz się trochę. - podała mu wazon z kwiatami trochę mokry od wody - Już mamo, tylko niech ta... Albo chodźcie do pokoju. Tam jest faktycznie więcej miejsca. - zagarnął towarzystwo za sobą, a Angela wstała ze chodów. Pokój był duży i przestronny. Obicie wypoczynku stojącego po środku było w kwiatowy wzorek. W rogu stał stary, najpewniej zabytkowy sekretarzyk. Rozpychała się na nim maszyna do pisania. Prócz tego był wysoki i szeroki regał zawalony książkami, telewizor i maszyna do szycia. Również staroć, chyba z czasów wojennych. U sufitu wisiał żyrandol jakby trochę za duży do tego pokoju. Roy podszedł do sekretarzyka nie mając pojęcia gdzie postawić mamine kwiatki. Wylądowały obok maszyny i sterty listów - Lizzy, siadaj gdzie chcesz...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:52, 16 Sie 2010    Temat postu:

- No nie łyp tak na nas wzrokiem. - zaśmiała się widząc na sobie spojrzenie dziewczyny. - Odpakuj, to się dowiesz co tam jest. - powiedziała chwilę później idąc śladem chłopaka, zsuwając ze swoich stóp pantofle. - Nie, nie, dzięki. Nie chcę. Wiesz, że najbardziej lubię chodzić na bosaka. - uśmiechnęła się do wampira ciepło, rezygnując z jakichś wielce seksownych papuci rodem z rodzinki Bundych.

Uniosła akurat swoją głowę, by zobaczyć jak pan Aberforth wychodzi z piwnicy. W sumie to przez ułamek chwili poczuła się tak miło, jakby była wśród swojej rodziny. Mama Roya witająca ich ze ścierką na ramieniu, Tata umazany jakimś smarem, węglem czy czymś takim i siostra skacząca z radością na powitanie brata. Rodzina. coś, czego ona raczej nigdy nie zaznała. - Dzień dobry. - powiedziała widząc Pana tego domu i uśmiechnęła się lekko słysząc jak jej chłopak zwraca ojcu uwagę, że się czymś na nosie wysmarował.

Skierowała się po chwili za wampirem do pokoju, skoro zostali do niego pogonieni. Kolejny sentymentalny dla niej przedmiot, stara maszyna do pisania stojąca na cudnym jak dla niej sekretarzyku mogła swym wyglądem przenieść patrzącego się na nią człowieka o kilka, jeśli nie kilkanaście ładnych lat wstecz. Pozwoliła sobie wejść dalej, nie stając na samym przejściu, podchodząc do owego sekretarzyka w spoglądając na niego z uśmiechem. - Cudne. - powiedziała obracając wzrok na Panią Smith. - Ktoś z Państwa jej używa? - zapytała z ciekawością mając na myśli maszynę, co zaznaczyła delikatnym wskazaniem dłonią przedmiotu.

Książki. Książki były dla niej także ciekawe, bo zawsze lubiła poznawać ludzi po tym czym się interesują i co czytają. Jednak zostawiła sobie przejrzenie zawartości biblioteczki na nieco później, bo Roy ją zachęcił do tego, by usiadła. Znalazła się na brzegu kanapy, ściągając w pobliże siebie Angelę, by koło niej usiadła. - No otwieraj, otwieraj. - zachęciła dziewczynę zastanawiając się czy się jej spodoba to, co wybrała dla niej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:16, 16 Sie 2010    Temat postu:

Caren podeszła właśnie do rzeczonego sekretarzyka i pokręciła głową na niedbalstwo syna - Ab się przy niej zazwyczaj znajduje. - złapała wazon i przeniosła go w inne, bardziej reprezentacyjne miejsce - Nie umie się posługiwać komputerem choć i Roy i Angela próbowali go nauczyć to... Jakoś nie ma do tego cierpliwości i woli tą maszynę. - takim miejscem według niej był środek okrągłego stolika. Poprawiła pod wazonem ręcznie dzierganą serwetkę - Tak, tata ma tu takie swoje biuro. - dodał Roy patrząc na mebel i na koperty. Na półeczkach były poupychane inne pierdoły. Takie jak znaczki. Jego ojcu zazwyczaj nie chciało się biegać aż na pocztę. Stosik długopisów. Nie wiedzieć dlaczego w różnych kolorach tęczy. Kilkanaście recepturek. Nóż do listów. Stary kałamarz. I pióro jakiegoś ptaka do kompletu. Pocztówki. Kartki zapisane maszynowym pismem. I wszystko czego by tam jeszcze Aberforth nie potrzebował. W pustej nie zawalonej niczym przegródce stało Pismo Święte, nieodłączne w jego pracy - Bo stąd wszędzie tata ma najbliżej. - oczywiście Angela musiała wsadzić swoje do tego wszystkiego. Dziewczyna spojrzała na Elizabeth i w końcu podniosła wieko. Po chwili wytrzeszczyła oczy - Roy...? - wampir spojrzał na matkę a później na to co wskazywała - To za to że chodziła do mnie kiedy byłem w delegacji... - wyjaśnił stojąc obok kobiety. Skrzyżował ramiona na piersi nasłuchując jak jego ojciec szoruje się w łazience. To chyba był jakiś smar. Przyłożył palec do policzka czekając aż w końcu jego siostra objawi to czego sam w gruncie rzeczy nie widział.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Pon 20:17, 16 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:37, 16 Sie 2010    Temat postu:

- Ale to bardzo sympatyczne. - odpowiedziała wampirzyca spoglądając na Caren z uśmiechem. - Komputer to nie to samo, co taka maszyna do pisania. Ona ma duszę, której żaden współczesny sprzęt już nie posiada, moim zdaniem. - stwierdziła przypominając sobie wuja, który pisał dziesiątki listów do swoich znajomych rytmicznie wystukując kolejne linijki tekstu, kończąc je cichym dźwiękiem jakby dzwoneczka, gdy wałek znajdował się na samym końcu.

W pudełku leżała [link widoczny dla zalogowanych] złożona ładnie na bibule oddzielającej ją od kartonowego opakowania. Pleciony wzór dekoltu, jedyna w sumie jej ozdoba prócz marszczeń tuż pod wcięciem dla talii przykuwał spojrzenie tak samo jak korale, które chyba Chris, obsługujący ją w sklepie, dorzucił jako drobny dodatek. Sukienka była prosta, może i zwykła, ale krótka jak można było zauważyć po jej wyciągnięciu z papieru i na prawdę kobieca. Taka w sam raz dla młodej, pełnej uroku dziewczyny. Na jednym z ramiączek, ułożona pod spodem sukienki tak, by nie od razu rzucała się tekturka z metką, na której widniała marka Tian-mu wraz z hasłowym opisem tegorocznej, letniej kolekcji projektanta.

Elizabeth rzuciła spojrzeniem na dziewczynę sprawdzając czy to "Roy...?" to było z aprobatą czy z dezaprobatą. Już czuła jak ją wampir prześwięci, gdy tylko i jego wzrok padnie na sukienkę. Nie była pewna czy dobrze wybrała, bo tak na prawdę zaryzykowała widząc tylko jeden, jedyny raz dziewczynę a z opisów jej brata niewiele potrafiła wywnioskować w jakim stylu się ubiera.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:04, 16 Sie 2010    Temat postu:

- Tak, ma duszę. - powiedział mężczyzna który w końcu wyłonił się z łazienki z lekko zaczerwienionym nosem i załapał na koniec wypowiedzi Elizabeth - Tylko moja żona twierdzi że strasznie hałasuję. A czasami mam sporo do zrobienia. - ich syn pokiwał głową - I wtedy mama wychodzi z domu. - Caren wzruszyła lekko ramionami i podeszła do Angeli, która okręcała się wokół własnej osi - Kto to wybierał? - zapytała z ciekawością. Spojrzała na Elizabeth jakby wiedziała czego się spodziewać po synu. Roy tymczasem stojąc obok ojca przyglądał się niczym sowa z przekrzywioną lekko w bok głową temu co Angela wyciągnęła z pudełka. Podrapał się po policzku w tym samym momencie kiedy zrobił to Aberforth również przyglądający się swej córce. Trudno było zgadnąć po minach panów co tak naprawdę myślą. Za to kobiety były zachwycone - Szałowa! Elizabeth! - Angela rzuciła się wampirzycy na ramiona a jej matka przysiadła obok Lizzy. Dziewczyna cmoknęła wampirzycę w policzek i w podskokach dopadła do Roy'a - Dzięki brat raz jeszcze. - po chwili usłyszeli jej tupot po schodach i tyle ja widzieli - Teraz to dzięki brat... - Caren wybuchnęła śmiechem i zwróciła się ku Elizabeth - Dzięki że mu pomogłaś. Znając życie pewnie by wybrał coś całkiem innego... - Roy prychnął cicho - Mamo! - obrócił się na piecie i powiedział - To ja idę się porządzić w kuchni. Co pijecie? - zawołał przez ramię - Kawę. - poprosili Aberforth i Caren jednocześnie - Fajnie. - mruknął Roy znikając w przeciwległym pomieszczeniu. Jedyny mężczyzna który pozostał w pokoju przysiadł sobie na fotelu i zapytał - Jak idzie wam remont?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:36, 16 Sie 2010    Temat postu:

Wampirzyca spojrzała się w stronę, skąd dochodził do niej dźwięk głosu Pana Aberforth. - Ale to właśnie w niej jest najfajniejszego! - odpowiedziała z uśmiechem i niejaką dziecięcą być może fascynacją. Zawsze uwielbiała wdrapywać się na krzesło przy biurku wuja i walić klawisze dotąd aż usłyszała brzdęknięcie o dzwoneczek. potem z zacięciem przewijała z trzaskiem papier do kolejnej linii i od nowa zaczynała swoją zabawę. Takie miłe wspomnienie dzieciństwa.

Przeniosła wzrok na Panią Caren, z niejakim współczuciem. Dźwięk maszyny mógł rzeczywiście niektórych denerwować, jednak dziewczyna nie należała do takich, które by do tego grona mogły się poczuwać. Opuściła lekko wzrok słysząc pytanie kierowane do niej. - Ja... - przyznała się - Roy jakoś nie mógł się zdecydować. - dodała jakby co, to na siebie całkowicie przyjmując wszelkie protesty. Dwójka mężczyzn koło siebie przez moment wyglądała identycznie. Elizabeth uśmiechnęła się pod nosem, starając się nie prychnąć ze śmiechu, bo ich miny i takie same ułożenie głów wyglądały nieco zabawnie i komicznie jak można by rzec.

Poklepała po chwili siostrę Roya nieznacznie po ramieniu opiekuńczym gestem, kiedy ta rzuciła się jej w objęcia chcąc podziękować za prezent. - To nie mnie dziękuj, tylko bratu. - powiedziała w stronę Angeli, rzucając wzrokiem na ich matkę, która chyba równie jak córka była zadowolona z podarku, który otrzymała dziewczyna. - Oj, nie ma za co. - odpowiedziała kobiecie, kiedy ta zaaprobowała jej wybór. - No coś w tym pewnie jest. Coś brzdąkał o jakichś workach pokutnych, ale... chyba go nie zrozumiałam i na inną modłę zinterpretowałam jego słowa. - zaśmiała się lekko żartując nieco z tej jego grobowej miny obrażonego dzieciaka.

- Pomóc Ci coś? - zapytała Roya, kiedy ten skierował się do kuchni. Jednak najwyraźniej sam sobie był w stanie dać radę, bo po chwili została sama z jego rodzicami. Obróciła się w stronę Pana Smith poprawiając się lekko na swoim siedzeniu. - No właśnie dlatego Roy się dzisiaj... - zaczęła unosząc jedną z dłoni, palcem wskazując jakby za siebie, by pokazać coś, co gdzieś tam za jej plecami zostało w niewiadomym miejscu - Robiliśmy zdjęcia sprzed remontu. I ostatnio kilka już w trakcie i chcieliśmy pokazać je Państwu, skoro jeszcze nie mieliście okazji tam zajrzeć. - wyjaśniła i dopiero teraz przypomniała sobie o czymś, co trzymała cały czas na swoich kolanach, czekając na przyjście Ojca Roya.

- Oj, przepraszam. - powiedziała unosząc się i zbliżając się do pastora o trochę, podała mu dość płaskie, podłużne pudełeczko owinięte w kredowy papier z cienką kokardką na brzegu - To dla Pana miało być... - wyjaśniła przepraszająco - Tylko tak się zagapiłam i... Proszę. - wręczyła czekoladki z uśmiechem, zaraz wracając na swoje miejsce na kanapie by nie stać jak kołek czekający na coś. Usiadła zgrabnym ruchem poprawiając swoją sukienkę tak, by się nie zagniotła, przechylając nieznacznie na bok kolana w eleganckim geście. W takim stroju, w jakim była właśnie przeprana, nie wypadało inaczej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:03, 16 Sie 2010    Temat postu:

Pastor zapewne był zgodny w stu procentach z Elizabeth, ale dla spokoju swojej żony nie przyznał się do tego. Też lubił te metaliczne, równe, zależne od biegłości piszącego stuki - O workach pokutnych?! Co on ma w głowie? Ja nie wiem. - westchnęła Caren obrazowo i przesadnie załamując dłonie. Śmiała się jednak przy tym wiec nie było tak źle. Z kuchni dobiegło ich wołanie - I nie chcesz wiedzieć! - Caren cmoknęła i obróciła się w stronę drzwi. Zrezygnowała jednak i przyznała - Faktycznie, chyba nie chcę. - Aberforth pochylił się w przód w fotelu i wpatrzył się w Elizabeth z zaciekawieniem - Tak? Jak tylko tu wróci to zaraz się wszystkiego dowiemy. - w kuchni dobiegł ich odgłos dzwoneczka oznajmującego że woda w czajniku elektrycznym się zagotowała. Z góry po schodach zbiegła Angela i stanęła przed trójką zgromadzoną w pokoju akurat wtedy kiedy ojciec Roy'a zaczął się wymawiać od pudełka które wręczała mu Lizzy - Ależ nie. Proszę Elizabeth... Wystarczy tego dobrego już nam. Macie swoje potrzeby, więc nie widzę powodów by nas rozpieszczać w jakikolwiek sposób. - odchylił się przy tym maksymalnie w tył machając lekko dłońmi. Dziewczyna była jednak nieustępliwa wiec Aberforth chcąc nie chcąc przyjął pudełko i powiedział - Dziękuję bardzo. - Angela od dobrej chwili nie zauważana tupnęła cicho, tak że nawet Roy wyjrzał z kuchni. Zagwizdał przeciągle i stwierdził - To ja się zastanowię z którą z was iść na randkę. - zaczął chichotać pod nosem i po chwili pojawił się w pokoju z tacą zastawioną pięcioma szklankami. Cztery był pełne kawy a w jednej była herbata - Podobno masz zdjęcia z remontu? - zaczął Ab patrząc na syna ponaglająco - Tato, postawię kawę... Moment. - mruknął Roy stawiając przed każdym jego napój. Dostawił cukierniczkę i przyciągnął sobie jedną z puf bo Angela zajęła drugi z foteli - Dużo wam jeszcze zostało do wykończenia? - zapytała Caren i wstała bo przypomniało jej się o śmietance.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:27, 16 Sie 2010    Temat postu:

Lepiej chyba było, aby matka Roya nie wiedziała co mu siedzi w głowie. Mogła by się jeszcze wtedy dowiedzieć rzeczy, które raczej powinny pozostać między wampirzycą a jej partnerem. Chociaż sama Elizabeth chciała by czasem to wiedzieć tak z czystej ciekawości raczej niż tego, by go rozgryźć w jednej chwili. Wolała zdecydowanie bardziej go odkrywać po kawałku i powoli niż dostać jak na tacy wszystko od razu. Co prawda miała możliwość sięgnięcia po emocje chłopaka, ale... Nawet i do nich niespieszno jej było, nie chcąc sobie robić mętliku w głowie.

- Tak, tak. - przytaknęła chcąc zostawić chłopakowi możliwość pochwalenia się swoim mieszkaniem i remontem, który był w trakcie już niemal wykończenia. Spojrzała się kątem oka na Angelę, która aż jaśniała z zadowolenia. Jednak zapieranie się Pana Smith przed przyjęciem od niej czekoladek uniemożliwiło jej zainteresowanie się wyglądem dziewczyny, by móc skomentować go jakoś. - Ależ proszę, to drobiazg. Na prawdę. To nic wielkiego. - wyjaśniła nieugięcie zmuszając pastora do przyjęcia od niej prezentu. - Proszę. - uśmiechnęła się kiedy wreszcie przyjął od niej pudełeczko.

Uniosła brwi i rozpogodziła się uśmiechając się do dziewczyny ciesząc się, że nie tylko ich prezent się spodobał, ale i także jej zdaniem doskonale pasował do figury Angeli, podkreślając jej urodę i zgrabną sylwetkę. Spojrzała się z niedowierzaniem na wampira szczerząc się w uśmiechu. Widać myśli o workach pokutnych mu przeszły w mgnieniu oka i teraz nagle odkrywał w swojej siostrze kobietę a nie tylko płaską "deskę", z której mógł się nabijać. - No już nie za dużo. - odpowiedziała Eliza, pozwalając Royowi po chwili samemu kontynuować. W końcu to było głównie jego mieszkanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:48, 16 Sie 2010    Temat postu:

On jej coś kiedyś zrobi jak raz jeszcze powie czy pomyśli że to jego, czy też bardziej jego mieszkanie. Nawet nie wiedziała jak bardzo to Roy'a irytowało - Już, jeszcze chwila tato... Młoda skocz po lapka. - pogonił Angelę która teraz nawet nie skrzywiła się na jego rozkaz a zeszła usłużnie z fotela - Zaraz ci pokażę. Na telefonie nic nie widać prawie. Tylko że to są... Zdjęcia sprzed początku remontu a teraz to wszystko jest już prawie na ukończeniu. - siostra dostarczyła ma laptopa a Roy pomajstrował przy nim i podał go po chwili ojcu. Widać kto tu był głową rodziny i pierwszy widział i wiedział o wszystkim - Strzałkami... - mruknął zaglądając mu przez ramię. Objaśnił po kolei mężczyźnie co do czego i z czym powiązać. Pastor był chyba zadowolony ponieważ nie wtrącał się zbyt wiele. Gdy skończył laptop przeszedł w dłonie matki i córki które pochyliły się ku sobie. Wampir wrócił na swoją pufę kończąc - Tak, jak powiedziała Lizzy już nie dużo. - chwycił w dłoń cukierniczkę, ale rozmyślił się uprzytomniając sobie że i tak szkoda cukru - Dziś przywieli wszystkie rzeczy do kuchni i łazienki. Jest mała obsuwka ze schodami, to znaczy z poręczą, ale to też na dniach... - spojrzał na Elizabeth zastanawiając się czy powiedział już wszystko - Jak wrócimy z urlopu, to wszystko powinno być ukończone. - coś tu nie pasowało a co konkretnie wyłapała jego siostra - Ty? Masz urlop? - zapytała takim tonem jakby jej brat urwał się z choinki. Roy spojrzał na nią i powiedział - Patrz jak pijesz bo sobie jeszcze splamisz ta sukienkę nim gdziekolwiek w niej wyjdziesz. - zamieszał kawę, bo dolał do niej trochę śmietanki i oblizał łyżeczkę starając się jej nie naznaczyć zębami - W końcu! - zawołała Caren i oddała Elizabeth laptopa by podała go blondynowi. Roy spojrzał na matkę zaskoczony a Aberforth zapytał Elizabeth - A na jak długo się wybieracie? - upił ze swojej szklanki patrząc trochę krzywo na żonę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:03, 16 Sie 2010    Temat postu:

Ale nie powiedziała tego, więc nie miał się o co pieklić. Nic nie wspomniała, nawet jednym słowem, że to jego mieszkanie a nie jej. To pozostawało teraz w kwestii niedopowiedzeń i może lepiej, by pozostało niewypowiedziane. Pozwoliła chłopakowi opowiedzieć o wszystkim, od czasu do czasu wtrącając parę słów. Przejęła po Royu pałeczkę, gdy już opowiedział Ojcu a na zdjęcia spojrzały się Matka i siostra. Dodała swój króciutki komentarz, tłumacząc kobiecym spojrzeniem jak wystrój może wyglądać, dając im możliwość wyobrażenia sobie ostatecznego kształtu pomieszczeń po remoncie.

Wróciła na swoje wygodne miejsce na kanapie, gdy skończyły oglądać fotki. sięgnęła po szklankę z kawą, nieco pomstując na Roya, że nie dał jej w jakimś kubku, po którym nie byłoby tak szybko widać ile wypiła. - No, przywieźli dzisiaj, ale armaturę. - poprawiła zaraz chłopaka - A w poniedziałek mają przywieźć meble. - dodała z uśmiechem podając po chwili swojemu partnerowi notebooka. Spojrzała się po tym na Pana Smith. - Na... jakieś dwa tygodnie. Tak przynajmniej planujemy. - odpowiedziała mając nadzieję, że nie będą za bardzo drążyć tematu tego gdzie się wybierają, bo nie chciała zdradzać niespodzianki gdzie go zamierza porwać na ten czas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:23, 16 Sie 2010    Temat postu:

- A gdzie? - podpytała zaciekawiona Angela poprawiając korale na tym biuście rozmiaru zerowego z którego jej brat tak lubił sobie żartować. Roy spojrzał na Elizabeth zadziornie - Nie wiem, jak zapytasz Lizzy to może ci powie. Ja jadę w ciemno. - nie nadmienił już po co kupił krótkie koszule i okulary. Będą się tłumaczyć gęsto kiedy okaże się że byli gdzieś w ciepłych krajach a wrócili tak bladzi jak zwykle. To trzeba było jeszcze przemyśleć - Roy, a praca? - zapytał go ojciec takim tonem jakby nie poznawał własnego syna - No... - wampir spojrzał na niego odwdzięczając się podobnym niedowierzającym spojrzeniem - Wziąłem urlop. - Aberforth był z gatunku tych, którzy nawet jak chcieli to nie mogli. Roy nie pamiętał by jego ojciec kiedykolwiek miał wakacje i pewnie sam wiele po nim przejął - Daj im spokój Ab, dzieciakom tez się coś od życia należy, prawda? - spojrzała na parę wampirów a oni jednocześnie pokiwali głowami - Młodzi są to mogą sobie na to pozwolić. - mruknęła Caren upijając swej kawy - Tak, a wy to już staruszkowie... - wtrąciła najmłodsza z rodziny - Angelo, bo przyznam twojemu bratu racje. Lepiej patrz jak pijesz bo zobaczysz że splamisz sobie tą sukienkę. - upomniał ją ojciec. Po chwili zwrócił się do Elizabeth. Chyba za nią zaczynał przepadać - Czyli że jak wrócicie przenosicie się do Seattle? Pamiętajcie, że jakby wam była potrzebna jakaś pomoc to my, z mamą chętnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:52, 16 Sie 2010    Temat postu:

- A, do takiego ośrodka agroturystycznego. - odpowiedziała na pytanie Angeli. Było to mocno naciągane, ale w sumie było prawdą. Agro oraz turystyka miejsca gdzie chciała zabrać chłopaka pasowała jak ulał. Wysłuchała wymiany zdań między małżonkami z delikatnym uśmiechem, nie chcąc się zdradzać za bardzo ze szczegółami ich wyjazdu. Faktycznie, tłumaczenie potem czemu się nie opalili, było by chyba dość mocno krępujące.

Sięgnęła po filiżankę kawy, przystawiając ją do swoich ust. Zaraz się jednak skrzywiła lekko, machając bardzo delikatnym gestem przed swoją twarzą dłonią. - Oj, gorąca jeszcze. - mruknęła odstawiając zaraz na stolik z powrotem, postanawiając poczekać jeszcze aż przestygnie. Roy co prawda wiedział, że to tylko jeden z jej kruczków, ale pozostali nie wiedzieli tego i musiało się to wydawać dość naturalne.

- No tak, proszę Pana. - odpowiedziała uśmiechając się do mężczyzny nieznacznie - Będzie z tym trochę do zrobienia. Część mebli będziemy musieli sami poskręcać, bo te, które będą na wymiar, to nam ekipa przygotuje. Ale pozostałe zostaną dla nas do zwalczenia. Nie robiłam tego nigdy. - przyznała się spoglądając na moment na Matkę chłopaka.

- Oj, ja to bardzo chętnie. - zreflektowała się - Roy mi pokazywał Pani ogród i... - ściągnęła brwi nie wiedząc jak ująć swoją prośbę. - Chciałam... To znaczy Roy się zgodził na to i chcemy zrobić na dachu No name taki mini ogród. - starała się wyjaśnić o co jej chodzi. Spojrzała się przy tym na moment na Ojca wampira, kontynuując zaraz - Tak, żeby można było usiąść sobie wieczorem i nawet w większym mieście trochę zieleni zaznać. Jeśli więc mogłabym Panią prosić, - zwróciła się do kobiety - I nie byłoby to problemem... Ja nigdy nie sadziłam żadnych kwiatów i innych takich i nie wiem za bardzo jak się za to zabrać. - dokończyła po chwili - Gdybym mogła w razie czego prosić o jakąś poradę... Nie chciałabym za bardzo eksperymentować. - rzuciła. No i w zasadzie to też katować swojej mini plantacji, bo jakoś nie mogła uwierzyć, że pod jej rękami po uprawie kwiatków nie przejdzie jakaś plaga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:31, 17 Sie 2010    Temat postu:

Roy przesunął kawę za wazon. Stał on pośrodku stolika, naprzeciw wampira siedziała Caren. Zerknął na matkę i uśmiechnął się z zadowoleniem. Aberforth nie był tym który zadawał setkę pytań o brak apetytu czy pragnienia wiec nim Roy się nie przejął - Roy... - zaczęła Angela śmiejąc się cicho z jego miejsca wyprawy - Przywieziesz mi kózkę? - zapytała niewinnie na co wampir pokiwał głową ze stoickim spokojem - Nawet dziesięć. Byś miała w końcu zajęcie i nie dostawała głupich myśli. - ich ojciec uśmiechnął się nie wiadomo z czego, z celnej riposty syna czy z tego że Angela naprawdę miałaby zajęcie, a w końcu może z tego że i chciałby mieć kozę. Która by zjadła wszystkie kwiatki jego żony - Gdybyście czegoś potrzebowali to proszę bardzo, nie żebyście się krępowali czy wahali, znajdziemy dla was czas. Poza tym przeprowadzki są zawsze ciekawe. - spojrzał na swego syna, a Roy uniósł brwi w górę - Masz coś konkretnego na myśli? - Aberforth pokręcił głową a Roy popatrzył na niego podejrzliwie choć wzruszył ramionami po chwili - Spoko, jakby co to się zgłosimy. - obiecał ojcu wiedząc że bez tej obietnicy Ab nie wypuściłby go z domu - Moja droga...- zaczęła Caren klepiąc Lizzy po ramieniu delikatnie - To nic strasznego. Faktycznie może trochę wydaje się przytłaczające i trudne, ale... Wszystkiego się nauczysz. Kiedy wychodziłam za mąż matka twierdziła że absolutnie nic nie umiem. A jak widać Ab nie umarł z głodu. I dzieci też wyrosły. Przeprowadzka i skręcanie mebli to w pewnym sensie przyjemność. - zamilkła na moment by dziewczyna mogła powiedzieć co chciała. Uśmiechnęła się szerzej a w policzkach znalazły się dwa dołeczki - Oczywiście! - powiedziała Caren a ojciec spojrzał na syna. Łatwo było zgadnąć co obaj pomyśleli. 'Znowu się zaczyna.' Matka Roy'a wstała i podeszła do ich biblioteczki. Wodziła przez moment palcem po grzbietach książek a Aberforth zapytał - Jak wy sobie będziecie tam radzić? Przecież to... Jest wielkie. Cały budynek. - nim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć Caren wróciła na swoje miejsce obok wampirzycy i podała jej książkę - Proszę, to na wypadek gdybyś szukała inspiracji. Głównie jest o zwykłych przydomowych ogródkach, ale na końcu widziałam też kilka aranżacji do takich dachowych. Co do porad, ja nie jestem specjalistką... - powiedziała patrząc na syna jakby pytała 'co jej nagadałeś? - Ale bardzo chętnie ci pomogę, o ile moja wiedza się ci przyda. Roy poda ci nasz domowy numer, zgłoś się jak tylko będziesz czegoś potrzebowała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:23, 17 Sie 2010    Temat postu:

Elizabeth uśmiechnęła się pod nosem słysząc komentarz dziewczyny o przywożeniu dla niej kozy. No, może na specjalne zamówienie by im takową dostarczyli, ale... - Dziękuję. - powiedziała po chwili na słowa propozycji pomocy jego Ojca. Nie wiedziała o jakie przeprowadzki chodzi Panu Aberforh, niemniej jednak przyjęła jego ofertę z podobnym zapewnieniem jakie Roy złożył, iż gdyby potrzebowali pomocy, to na pewno się odezwą.

Otworzyła nieco szerzej oczy słysząc wspomnienie Caren o wychodzeniu za mąż, jednak szybko je skryła pod maską uprzejmego uśmiechu. - Same przeprowadzanie się mam już chyba w miarę opanowane, bo z bratem bardzo często to się nam zdarzało. - wyjaśniła pomijając zgrabnie kwestię samego małżeństwa, dzieci i wykarmiania swojej rodziny. Chłopak miał swoje chomiki a poza tym doskonale radził sobie na polowaniach. Nie było się więc czym martwić. - Poza tym moich rzeczy nie ma dużo, więc tylko Roy... - wzruszyła lekko ramionami. - Ale nie zrażam się za wczasu. - dodała obdażając kobietę ciepłym spojrzeniem.

Kiedy zaś Caren wstała do biblioteczki a zwrócił się do nich pan Aberforth, przeniosła na niego wzrok. - Nie będzie chyba źle. - odpowiedziała z nadzieją. - Co prawda mieszkanie nad miejscem pracy pewnie będzie miało swoje wady, - tu spojrzała na chłopaka z uśmiechem, puszczając mu dyskretnie oczko - ale będą też i zalety. Na pewno. - rzuciła po chwili ponownie wracając do rozmowy z matką wampira. - Och, dziękuję. - powiedziała przyglądając się okładce - Zwrócę zaraz, jak tylko przeczytam. - obiecała - Dziękuję. - jeszcze raz dodała słysząc chęć niesienia jej pomocy przez kobietę. - Mam nadzieję, że sobie poradzę, ale jak coś, to będę pamiętać i wtedy z pewnością się odezwę. - uśmiechnęła się do kobiety.

Obróciła na moment głowę w stronę siostry chłopaka. Siedziała od kilku chwil taka cicha i niemal nieruchoma. Zastanowiła się nad tym jaki teraz styl przedstawia sobią Angela. Rozmawiali ze sobą z Royem parokrotnie o gustach dziewczyny, więc teraz Elizabeth starała się wywnioskować coś choćby po uczesaniu, bo siedząc z nimi w nowej sukience, na ubraniu nie mogła się skupić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:11, 17 Sie 2010    Temat postu:

Wampir podrapał się po nosie widząc jak Lizzy otwiera szerzej oczy. Chyba naprawdę była przewrażliwiona. Jego matka mówiła ogólnikami. Można rzec że jej się 'chlapło' i nie miała na myśli niczego mniej czy bardziej osobistego - Ach, tak wyleciało mi z głowy, wybacz. - zreflektowała się kobieta - Czasem myślę że ktoś tak jak my siedzi w jednym miejscu od urodzenia. - mruknęła sięgając po kawę - Spokojnie, nie musisz się z nią spieszyć Elizabeth, nie jest mi potrzebna. W końcu mamy kwiecień, więc ja mam już u siebie posadzone wszystko co chciałam. Może u ciebie zostać jak długo będziesz jej potrzebowała. - Aberforth chrząknął mając dosyć tematów o badylach i ich pielęgnowaniu. Jak Caren się do tego zapaliła to mogła tak w nieskończoność. Roy jak na komendę spojrzał na zegarek - Ale Roy ma w domu mały magazyn rzeczy wszelkich i głównie niepotrzebnych. - zauważył pastor zarabiając za to krzywe spojrzenie wampira - I na pewno ktoś wam się przyda. Pewnie tak. Będzie miało to wady, niewątpliwie. To tak jakbym ja miał zamieszkać na kościelnym chórze. - uważał że teraz już pracoholizm Roy'a sięgnie zenitu. Generalnie z tego że zamierza prowadzić knajpę, też nie był zadowolony, ale wiedział że nie jemu się wtrącać w decyzje syna. Kiedy w pokoju zapadła cisza Angela uniosła na nich spojrzenie i ziewnęła patrząc na swoja rodzinę. Zakryła sobie usta dłonią i jęknęła - Przepraszam, nie wyspałam się. - wampir parsknął śmiechem, a Caren wstała i przywołała go do siebie - Idę mamo. - odpowiedział a Angela szepnęła - Synek mamusi... - Roy zerknął na nią kątem oka i odpowiedział - Córeczka tatusia. - po chwili on i Caren weszli na górę po schodach. Elizabeth została z ojcem i jego córką a mężczyzną który złożył przed sobą palce na kształt piramidki - Mam nadzieję że pogoda wam dopisze na tych wczasach. - spojrzał na sekretarzyk i zapytał - Może chciałabyś posłuchać jak ta maszyna trafiła do mnie? - nie była to chyba żadna poetycka historia, bo Angela wywróciła teatralnie oczami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:06, 17 Sie 2010    Temat postu:

Nie była przewrażliwiona, tylko po prostu nie przepadała za poruszaniem tematu ślubu. I przecież nie zwróciła nikomu za to uwagi a tylko na ułamek chwili zbystrzała. I tylko tyle, choć może i aż dla niektórych. - Nie ma sprawy. - odpowiedziała z uśmiechem matce Roya. - Nie każdy tak jak ja miał na tyle pecha, by musieć non stop się przemieszczać. - pokiwała głową chcąc, by się kobieta nie przejmowała tym w ogóle. - I tak oddam, jak tylko przeczytam. - dodała po chwili - Zanim u nas będzie skończone i będę mogła wykorzystać stąd wiedzę - pokazała na książkę - to trochę minie, więc w razie czego gdy już będzie trzeba, to zgłoszę się jeszcze, jeśli będę mogła, po jej udostępnienie. - odrzekła.

Chrząknięcie i znaczące spojrzenie na zegarek nie pozwoliły kontynuować rozmowy. W sumie nie dziwne, że mężczyźni się znudzili, bo to raczej nie dla nich był temat. Dla Elizabeth do niedawna również nie był, ale za namową chłopaka, który chciał aby zajęła się pielęgnacją kwiatów w tym ich planowanym ogródku, zaczął być. - No to zrobi mu się napaść na te wszelakie 'przydasie' i przed przeprowadzką zaliczy przebierkę. - odpowiedziała na słowa pastora uśmiechając się do Roya tak, jakby właśnie szykowała się z desantem na te jego rzeczy i w podstępny sposób planowała go ich całkiem pozbawienia. Po chwili zaśmiała się cicho wyobrażając sobie jak bardzo mógłby się przed takim jej krokiem bronić. - Żartowałam, żartowałam. - uspokoiła go zaraz - Sam się za to zabierzesz. - dodała zaznaczając, że ona niekoniecznie by chciała mu taki napad zrobić na jego sentymentalne drobiazgi.

Spojrzała moment później na ziewającą Angelę. - I tak bywa. Też tak mam jak za wcześnie muszę wstać na zajęcia. - pocieszyła ją. Po chwili Roy został wyciągnięty przez swoją mamę na górę a wampirzyca została na dole z jego tatą i siostrą. - Też mam taką nadzieję. - odrzekła. - Oj, oczywiście. To jakaś wyjątkowa historia? - rzuciła zachęcająco nie starając się specjalnie słuchać o czym chłopak na górnym piętrze rozmawiał z Caren. Może był potrzebny do jakiejś drobnej pomocy mamie i tyle. Elizabeth nie widziała w tym problemu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:52, 17 Sie 2010    Temat postu:

- Nie. - odparł pastor by nie rozczarować dziewczyny - To nic szczególnego. - wstał i podszedł do sekretarzyka. Przesunął palcami po klawiszach maszyny - Ale ona faktycznie ma duszę. I jest już w mojej rodzinie od trzech...? Czterech pokoleń. Kupił ją mój pradziadek. O ile się nie mylę mama zawsze mówiła że nabył ją kiedy był w podróży. W Anglii. Był kimś na kształt korespondenta, nie umiem ci dokładnie wytłumaczyć niestety bo nie znam dokładnie tej historii. - Aberforth potarł swoje ramiona patrząc z góry na maszynę której historię streszczał - A dlaczego ją kupił? Ponoć miał tak niedbałe pismo, że prababka nie mogła odczytać listów od niego. Więc, by ich związek nie zakończył się z tak błahego powodu, bo chciał od niej dostawać jakieś odpowiedzi, był zmuszony zacząć pisać czytelniej. I kupił maszynę. Był ponoć zbyt niecierpliwym człowiekiem by ćwiczyć kaligrafię. Gdy wrócił do domu przywiózł ją ze sobą. Jako dziecko nie mogłem się doczekać tego aż sam zacznę jej używać. Musiałem czekać długie lata aż mój ojciec mi ją odda. - zerknął na Elizabeth, gotów skończyć gdyby miał ją zanudzać swymi opowieściami. Spojrzał na sufit jakby ciekaw toczącej się tam gdzieś na pierwszym piętrze rozmowy. Odchrząknął przypominając sobie o czym ma mówić - Tak... Teraz tylko muszę o nią dbać. I zastanowić się co zrobić z rodowym dziedzictwem. - zakończył uśmiechając się z rezerwą do swoich wspomnień - Takie rzeczy to już przeszłość. Przyjmują je do sklepów z antykami... - westchnął niepocieszony - A przecież do antyku temu raczej daleko jest. - stwierdził splatając dłonie za sobą. Jednym z problemów pastora było to że nie miał komu maszyny przekazać, bo żadne z dzieci jej nie potrzebowało.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:23, 17 Sie 2010    Temat postu:

Dziewczyna też wstała i poszła śladem pana Aberforth, przybliżając się do sekretarzyka. - Nie? - zapytała nie wierząc, że historia nie jest wcale szczególna, skoro o niej mężczyzna wspomniał. Z zainteresowaniem wysłuchała jego słów o tym jak do niego trafiła. - Pradziadek? - powiedziała uśmiechając się lekko. Ten stary sprzęt miał już w taki razie całkiem niezłą linię przechodzenia z rąk do rąk.

- Naprawdę dlatego ją kupił? - ciekawiła się od tak, bo był to ciekawy powód dla którego trafiła do rodziny tego mężczyzny. - To... strasznie romantyczna historia. - powiedziała z wesołością w głosie dającą się u niej dostrzec - I bardzo, bardzo sympatyczna. - dodała opierając się biodrem o brzeg sekretarzyka tak, by się jej wygodniej i lepiej rozmawiało z pastorem, wpatrując się w jego twarz z uwagą.

- Musiało Pana Pradziadkowi bardzo zależeć na tej kobiecie. - podsumowała z niejakim zamyśleniem, rzucając okiem na przedmiot. Nie zanudzał jej. Wręcz przeciwnie wampirzyca z własnej woli i ochoty słuchała jego słów i z przyjemnością dopraszała się o więcej szczegółów i informacji. Było dla niej fajne tak poznać historię albo choć fragment czyjegoś życia tylko z punktu widzenia istnienia bądź posiadania jednej rzeczy.

Odruchowo kiedy mężczyzna spojrzał na sufit, Elizabeth postarała się wsłuchać w odgłosy dochodzące do ich uszu znad ich głów. Zaraz jednak wróciła uwagą do Ojca Roya, nie chcąc być wścibska z tym co robi jej chłopak ze swoją mamą. Rzuciła spojrzeniem jeszcze raz na maszynę, uśmiechając się jednym kącikiem ust. - No właśnie tez podobnie do tego podchodzę jak Pan. - powiedziała stawiając się po jego stronie.

- Daleko czy nie daleko, ale nawet i taka maszyna jest skrawkiem czyjejś historii i ciężko tak ją komuś oddać, sprzedać... - mruknęła przykucając na chwilę przy sekretarzyku, by przyjrzeć się przedmiotowi. Dotknęła dłońmi na brzegach obudowy, nieco po bokach. - Mogę? - upewniła się, że pastor nie będzie miał nic przeciwko temu, by mogła coś zrobić. Najwyraźniej nie był, bo poczuła przyzwolenie i dzięki temu uniosła nieznacznie od swojej strony maszynę zaglądając pod jej spód.

- Tabliczka znamionowa. - powiedziała wyjaśniając na co patrzy - I graw produkcji. - dodała tłumacząc się co robi. Nie każdy zaglądał w takie miejsce, by to zobaczyć. - Mój wuj, u którego się wychowywałam po śmierci moich rodziców też miał maszynę do pisania. - powiedziała spokojnym tonem, wspominając staruszka z sentymentem. - Twierdził, że każdy taki przedmiot ma swoje imię wypisane od spodu, chodź nigdy mu nie wierzyłam. Kiedyś z bratem zrobiliśmy straszną rzecz, bo pod nieobecność wuja ściągnęliśmy maszynę na podłogę z biurka i obróciliśmy ją do góry nogami, by znaleźć imię tej, na której pisał wuj. Oj, nam się wtedy dostało za uszy... - westchnęła z uśmiechem kręcąc lekko głową przy tym, bo takie wspomnienia były o dziwo najmilsze dla niej, gdyż zapadły jej najlepiej w pamięć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:46, 17 Sie 2010    Temat postu:

Aberforth rad z tego że okazano mu zainteresowanie kiwał raz po raz głową - Tak, przynajmniej taka jest oficjalna wersja, która ja znam. Oczywiście pewnie tez używał jej do tego by słać wiadomości do swoich zwierzchników. U nas w rodzinie przyjęła się jednak jak mówisz... - skłonił się lekko ku Elizabeth - Ta bardziej romantyczna wersja historii tej maszyny. Kobiety ją mogły pewnie sobie opowiadać siedząc nad robótkami. Poza tym chyba jednak faktycznie coś w tym było. Wszyscy strasznie gryzmolimy. - przyznał się pastor kiwając w zamyśleniu głową - Kiedyś to wyglądało inaczej. Nie było telefonów, wiadomości tekstowych, listy pewnie szły miesiącami, szczególnie jeśli miały przebyć Ocean, prawda? Teraz jest o wiele, wiele łatwiej. Takie listy dające jakikolwiek znak życia od drogiej sercu osoby musiały być skarbem. Świadczyły o stałości uczuć, co teraz raczej chyba nie jest pożądane, a przynajmniej mi się tak wydaje. Bez różnicy czy pisane na maszynie, czy pisane ręcznie. - zrobił krok w bok i wskazał dłonią na przedmiot ich rozmowy - Ależ proszę, nie krępuj się. Czuj się jak u siebie w domu. - patrzył ze spokojem na to co Elizabeth robiła nie wyrywając się do tego by jej przerwać. Była taką która budziła zaufanie. Wrócił po chwili do przerwanej wypowiedzi - Cieszy mnie to bardzo. - stwierdził z zadowoleniem posyłając dziewczynie uśmiech - Takich rzecz nie powinno się sprzedawać. To ostateczność, może i jestem sentymentalny, ale nie potrafiłbym się jej pozbyć w taki sposób. Wolałbym by stała już bezużyteczna, niż świeciła u kogoś na półce. - wysłuchał historii dziewczyny i roześmiał się - Nie dziwie się. Każdy jest przywiązany do maszyny. Nie jest taka bezduszna jak komputer, nie poprawia za ciebie błędów... Fajnie klekocze. - Aberforth zerknął na Angelę. Na śpiącą w fotelu dziewczynę - Wiedziałem że zanudzam. Wybacz mi Lizzy, ale w tym domu już nikt nie chce mnie posłuchać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:10, 17 Sie 2010    Temat postu:

- No na pewno używano jej nie tylko w tym jednym celu, by pisać listy. - przyznała mu rację - Bo skoro już się ma na czym, to i do innych celów się pewnie przydawała. Ale mimo wszystko taki fragment historii jest bardzo miły. No i przywiązuje przedmiot do rodziny. - uśmiechnęła się lekko słuchając dalej słów pana Smith. Uśmiech ten się poszerzył kiedy usłyszała o kaligrafii w ich rodzinie, która nie należała do najlepszych.

- Tak, tak, owszem. Nic nie było takie spieszne. Człowiek całkowicie inaczej żył i mogłabym powiedzieć, że chyba o wiele lepiej. Kiedy się już z drugą osobą spotykano, to poświęcano jej całkowicie swój czas. A teraz gonitwa z miejsca na miejsce, wieczny pośpiech i zmiana planów co parę chwil. - powiedziała wyobrażając sobie to jak wiele taki list od ukochanej osoby mógł znaczyć gdy się go otrzymywało. Cała trema wampirzycy jakoś już przeszła niezauważona, gdy dziewczyna zagłębiła się w rozmowie z mężczyzną.

- Jest pożądane. - zaprzeczyła jego słowom. - Zwłaszcza teraz, gdy ludzie tak rzadko przywiązują się do kogoś innego. Ale jednak to bezpieczeństwo i świadomość stałości jest nadal pożądana. - powiedziała z przekonaniem. Chociaż pewnie nieco inaczej spoglądała na tą sprawę niż ojciec Roya, to jednak mówili w gruncie rzeczy o tym samym. O tym, że inwestując uczucia w jedną osobę zyskiwało się więcej, dużo, dużo więcej niż w dziesiątkach pobieżnych i płytkich znajomościach. - I owszem, słowo pisane zawsze było i na szczęście jest nadal cenione jako takie, które z chwilą jego wypisania na papierze staje się wiążące. - uśmiechnęła się odstawiając ponownie maszynę w swojej pozycji i prostując się znad sekretarzyka.

Charakterystyka maszyny do pisania a zwłaszcza jej koronny argument przejawiający, że jest taka fajna - klekotanie, spowodowała i na twarzy wampirzycy uśmiech. - Nie, nie. - zaprzeczyła. - Nie zanudza Pan. Bynajmniej. - powiedziała obdarzając Pana Aberforth ciepłym spojrzeniem - I nie mam co wybaczać, bo słucham z przyjemnością. - dodała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:31, 17 Sie 2010    Temat postu:

- Tak, gonimy sami nie wiemy za czym a później i tak... Wszyscy kończymy tak samo. - przyznał spoglądając na Biblię w jednej z przegródek - Natura ludzka. Ale i pewnie czasy nas do tego zmuszają. - zauważył nie chcąc skupiać wszystkiego na jednym - Kiedyś do szczęścia wystarczył mały biały domek, jak mówiono potocznie a teraz już trzeba mieć wystawny apartament, niczym w pięciogwiazdkowym hotelu. - uniósł lekko dłoń nim dziewczyna otworzyła usta - Tak, wiem co powiesz. Skoro dla ciebie stałość i przywiązanie jest ważna to powiesz również że nie ważne to 'gdzie'. Ważne 'z kim'. I popieram to, ale nie możesz zaprzeczyć że ogrom ludzkości przywiązuje znaczą wagę do dóbr materialnych, na dalsze tory spychając więzy łączące rodzinę w całość. - wskazał na kanapę samemu idąc w tamtą stronę, bo kawa mu wystygła - Doprawdy, nie wiem co oni tam robią. - stwierdził łypiąc podejrzliwie na sufit - Nie mów mi pan... - powiedział machając lekko dłonią - Aberforth wystarczy. To w żaden sposób nie uwłacza. Proszę cię... Bo zacznę cie tytułować per 'panienko'. - usiadł w fotelu zerkając na przechyloną w fotelu córkę. Sięgnął po kawę upijając i powiedział - Siedzi po nocy, i uderza w klawisze. Ponoć pisze jakieś... RPG? Nie mam pojęcia. - wykrzywił lekko usta - A później śpi za dnia. - wytłumaczył Angelę cierpkim tonem - Mamo, maaamo daj mi już żyć! - oto Roy z daleka dało się słyszeć ze podenerwowany schodził ze schodów a za nim dreptała Caren - No co? - weszli do pokoju a Roy zapytał - Uśpiliście ją? Jak miło!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:54, 17 Sie 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się słysząc wyprzedzanie jej słów. - No i tak bym powiedziała. - stwierdziła przytakując jego słowom. - No nie powiem, że kwestie materialne też nie są ważne. Jednak nie są najważniejsze i mimo wszystko ciężko tylko za pieniądzem tak gonić nie zważając na resztę. - dodała - A rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza. - wzruszyła ramionami - Zwłaszcza, że od maleńkości miałam tylko brata. - wyjaśniła ze spokojem. Brakowało jej rodziców, ale nie znając tego jak mogłoby być gdyby byli przy niej przez jakąś część życia, nie mogła się porównywać do innych ludzi.

- Skoro mają taką potrzebę... - rzuciła z uśmiechem. Cieszyła się, że chłopak spędzał czas z rodziną. Wiedziała, że za parę lat będzie mu ich bardzo brakować, więc zrobiłaby wszystko, by teraz, póki jeszcze mógł, spędzał z nimi jak najwięcej czasu. - Oj... - jęknęła ściągając na moment nieznacznie brwi, kiedy usłyszała, że Pan Smith miałby do niej mówić 'panienko'. - Dobrze, Aberforth. - zgodziła się na to, by przejść na mówienie sobie po imieniu. Wolała to niż takie sztywne wzajemne zwracanie się do siebie. Tak było milej i przyjemniej.

Jej usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Spojrzała się na Angelę ze spokojem. - Wiem co to jest. - powiedziała rozumiejąc teraz czemu dziewczyna jest nieprzytomna za dnia. - Niech śpi, skoro jest zmęczona. - dodała nie mając po temu zastrzeżeń. Zazdrościła jej trochę tego i wykończenia i w ogóle snu. Sny były czymś czego jej bardzo brakowało z czasów, gdy była tylko człowiekiem. Albo aż człowiekiem.

Uniosła wzrok w stronę skąd dochodził głos Roya dziwiąc się nieco czym się tak poddenerwował. - Nic, nic. - odrzekła kiedy chłopak się zapytał, wracając na swoje miejsce na kanapie. - Sama zasnęła. Może będziemy się w takim razie powoli zbierać, skoro...? - kiwnęła głową w stronę siostry wampira pytając się swojego towarzysza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:13, 17 Sie 2010    Temat postu:

Pastor uśmiechnął się szerzej. Takiej odpowiedzi oczekiwał. Wyważonej. Wypośrodkowanej. Już wiedział że Elizabeth miała poukładane w głowie - I od razu przyjemniej. - stwierdził kiedy zgodziła się mu mówić po imieniu Jak wy mówicie? Atmosfera się zrobiła luźniejsza? - zapytał nie będąc pewny czy dobrze to ujął. Kiedy dziewczyna stwierdziła że zna znaczenie tajemniczego dla niego skrótu pochylił się ku niej i zapytał ciszej by nie zbudzić córki - Więc... Mogłabyś mi powiedzieć o co w tym chodzi? - poprosił jednak chcąc wiedzieć co jego dziecko robi po nocach waląc zawzięcie w klawisze jakby od tego jej życie było zależne. Roy przysiadł na swojej pufie patrząc z zadowoleniem na cichą jak trusia siostrę. Był wytracony z równowagi, ale zdążył się już na tyle uspokoić by nie warczeć na nikogo - Co? - zerknął na swój zegarek a później na Angelę - Yhm... To dobry pomysł Lizzy. Skoro sobie z nią nie poigram. Nie mamo! - powiedział kiedy Caren już otwarła usta by pewnie zaprotestować - Naprawdę, musimy iść a nie chcemy by nam rezerwacja przepadła. Tak? No. - zarządził tonem po którym nie wolno się z nim było sprzeczać. I wyszło mu bo jego matka skapitulowała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:34, 17 Sie 2010    Temat postu:

Pokiwała głową twierdząco, uśmiechając się przy tym lekko kiedy pastor postarał się zabrzmieć nieco bardziej współcześnie niż zazwyczaj brzmieli ludzie w jego wieku. Albo przynajmniej zbliżonym.

- To taka gra... - odpowiedziała - Angela pisze pewnie coś na kształt opowieści z innymi ludźmi. Jak w teatrze, wcielając się w wymyśloną sobie postać. Tworzą sobie scenariusz. Całkiem sympatyczne i rozwija wyobraźnię, której w tych czasach czasem ciężko szukać u ludzi. Powinien Pan... - zaczęła, ale zaraz się poprawiła - To znaczy powinieneś sam kiedyś spróbować, żeby wyrobić sobie o tym własne zdanie. - powiedziała z uśmiechem. Niestety przerwano im powrotem Roya i Caren na dół. Elizabeth uśmiechnęła się do Pana Smith ciepło. - Jeszcze do tego wrócimy. - obiecała przepraszającym skinieniem głowy wskazując, że kiedy tamta dwójka wróciła, ciężko będzie kontynuować.

Nie poznawała wampira. Był czymś mocno poddenerwowany i nie wiedziała o co chodzi. Wyciągnęła do niego rękę, ujmując jego dłoń w swoją i lekko go za nią ściskając w uspokajającym geście. Spojrzała się na niego z niemym upomnieniem, widząc jak usadza swoją mamę tak ostrym tonem. - No niestety, czas stanowczo za szybko mija. - rzuciła spojrzeniem na rodziców chłopaka. - Ale dziękujemy za gościnę. - dodała z uśmiechem - Obiecuję oddać jak tylko przeczytam. - pokazała książkę o ogrodnictwie trzymaną znów w swoim ręku Caren.

- To chodź Roy. - zwróciła się do wampira zbierając się powoli do wyjścia - Żebyś nie musiał potem pędzić samochodem. - rzuciła pierwszym lepszym wyjaśnieniem. Co prawda teraz mieli się udać na ten urlop, ale zapewne po powrocie czekać ich będzie kolejna wizyta, by opowiedzieć chociażby o nim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:52, 17 Sie 2010    Temat postu:

Kiedy pastor dowiedział się znaczenia skrótu odchylił się w tył z przeciągłym 'acha' - Nie, nie... Komputer, a internet to... - pewnie miało być to zakończone ulubionym stwierdzeniem Aberfortha. To czarna magia. Te słowa jednak nie padły. To wcale nie był aż tak ostry ton. Inaczej się z Caren czasem nie dawało. Ona cieszyłaby się, jak każda matka, jakby zostali na kolacji, posiedzieli do późna i tak dalej. W zasadzie nic parze wampirów w tym nie przeszkadzało, ale trudno by było wymyślać preteksty do odmowy spożycia smakołyków matki Roy'a - A ja ci przypominam... - zaczęła kobieta - Że możesz ją mieć tak długo jak zechcesz, bo mi już na wiele się nie zdaje. - zapewniła Elizabeth. Ojciec wampira również wstał, by się z nimi pożegnać. Dla syna było tylko skinienie głowy, widać sobie nie zasłużył na nic więcej tym co zrobił przed chwilą. Dla Lizzy został przeznaczony miły uśmiech i uścisk dłoni, która okazała się lodowata - Narazie... Zadzwonię do was i opowiem jak kozy... - powiedział zerkając na śpiąca siostrę - Nie martwcie się. - tu spojrzał na matkę po czym cmoknął ją w policzek i wyszedł na korytarz by ubrać buty - Do zobaczenia za dwa tygodnie. - złapał klamkę drzwi wejściowych i wyszedł na zewnątrz.

/ Ulice


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Port Angeles Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin