Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Chata Dagome
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / Alaska / Park Narodowy Denali / Kantishna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:38, 24 Lip 2010    Temat postu:

/ Las

- Ej. - Roy roześmiał się cicho - Słyszałem i serio, nie jestem obrażony. - nie był. Nie zachowywał się już jak małe dziecko. Wrócił do siebie i był gotów przebaczyć wszystko - No już... - mruknął poklepując Elizabeth z krzywym uśmieszkiem po czubku głowy dłonią - Nie musisz przepraszać, przecież nic się nie stało. - i tak miał to zdjęcie, a nawet gdyby faktycznie je usunęła wypadało by uszanować jej decyzję - No! - uniósł ostrzegawczo palec widząc że wampirzyca chyba znów się do tego zabiera - Powiedziałem że nie musisz, już okej... - zapewnił raz jeszcze kiwając uparcie głową - Zobaczmy co robi Dagome, a tak w ogóle co będziemy robić do wieczora? On chyba nie ma w domu konsoli, hm? Szkoda, pogralibyśmy sobie. - oczywistym było ze nie wychylą nosa z domu - Ewentualnie powycinamy sobie komplet do warcabów i narysujemy planszę. Zagrasz ze mną? - miała rację mówiąc że powinien bajki pisać, a przynajmniej powinien być zatrudniony jako 'czasoumilacz'. Z nim nie można się było nudzić. I trzeba było uważać które pomysły brać za poważne a które nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:44, 24 Lip 2010    Temat postu:

- Heh. - Elizabeth westchnęła. - No dooobra. - zgodziła się z jego słowami, że już wszystko jest i dla niej w porządku i że już nie będzie drążyć tego tematu. Bo po co? - Ano przydałoby się zajrzeć do Dagome. Wczoraj w sumie to go tak zostawiliśmy i... No wypadałoby się chociaż trochę wytłumaczyć. - przytaknęła z lekkim uśmiechem pojawiającym się na jej twarzy.

Zastanowiła się po tym nad tym co mogą robić. W sumie, to mieli masę czasu. Dziewczynie przyszło do głowy, że w ramach podziękowania za gościnę, niezależnie od kasy, którą i tak zapłaci mężczyźnie jakby tam miesiąc mieszkała, mogłaby mu w czymś pomóc. W jakichś drobnych czynnościach domowych, do których przydałaby się staruszkowi kobieca ręka, której zabrakło mu z chwilą, kiedy jego małżonka odeszła.

- Haha! - zaśmiała się - No jasne! Pewnie, że możemy w coś pograć, ale ostrzegam, że ze mnie jest kompletna noga w takich gierkach. - rzuciła rozbawiona uważając, że takie zajęcie sobie czasu może być całkiem zabawne. Wieki już nie grała w coś takiego. - A jak się znudzi... To zawsze możesz sobie zachorować na te swoje leniwe choróbsko. A ja się Tobą zaopiekuję troskliwie. - mruknęła wesołym głosem zrywając sobie z mijanej po drodze gałęzi jakiś listek dla zajęcia sobie czymś dłoni. Zaczęła nim obracać między palcami aż do chwili, gdy się znaleźli na tyłach chaty Dagome.

Weszli do środka rzeczywiście nie zauważeni przez nikogo. Staruszek siedział właśnie w kuchni, zajadając jajecznicę na boczku. Pachniała pięknie, w całym wnętrzu rozsiewając smakowity zapach. - Ojaaa... - jęknęła puszczając dłoń Roya na moment i podchodząc do stołu przy którym spożywał posiłek ich gospodarz - Rany, Dagome... Jak to cudnie pachnie. - mruknęła dosiadając się do stolika po uprzednim zapytaniu czy może to zrobić - Aż żałuję w tej chwili, że nie mogę... Bo bym Ci gwizdnęła z widelca jednego kęsa. - zaśmiała się a mężczyzna zawtórował jej przysuwając odruchowo do siebie talerz jakby chciał bronić swojego śniadania. - Nie, nie. Nie martw się, nie zjem Ci. - uśmiechnęła się - To po prostu ładnie pachnie. Czyż nie, Roy? - zapytała chłopaka.

- Dagome... Będziemy jednak dziś wieczorem wyjeżdżać. Mam nadzieję, że nie sprawi to kłopotu, prawda? - zapytała - Ale jeśli będę kiedyś w okolicy, to pozwolę sobie pamiętać o tym, by tu zajrzeć. - powiedziała z uśmiechem. Przez chwilę porozmawiali sobie swobodnie o wszystkim i o niczym. O tym, że warzywa w ogródku ładnie kwitną, że pogoda jest całkiem całkiem i coraz bliżej jest do lata. O tym, że w lesie taka cisza i spokój jak zwykle i o tym, że turystów jeszcze jest niewielu w okolicy przez co niewielki ma ruch w interesie. Po tym dziewczyna podziękowała za rozmowę i zebrali się z Royem do jej pokoju.

- Roooy... - rzuciła zamykając drzwi za nimi - To co robimy? - zapytała z uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:56, 24 Lip 2010    Temat postu:

- Jak noga? Jaka noga? Przecież warcaby to prościzna. - i Roy się roześmiał kiedy stwierdziła że troskliwie się nim zaopiekuje - Nie mów tak, bo znów będzie syndrom Smerfa, tym razem to będzie Maruda, a nie, to będzie Śpioch. - wampir ziewnął przekonująco - To w sam raz pasuje do wszystkich możliwych objawów. Wszystkie występują w moim przypadku. A jeśli już zapewniasz opiekę... - spojrzał na Lizz uśmiechając się delikatnie - To jak najbardziej. Pochoruję się i to ciężko. Ogólnie tak jakoś... - położył dłoń na ramieniu wampirzycy i przetarł czoło wzdychając trwożliwie - Słaby jestem. - wrócili do Dagome w o wiele lepszych nastrojach niż mogło się wydawać. W nozdrza wbijał się zapach jajecznicy. Roy zadowolony tym odczuciem przymknął na moment powieki wciągając powietrze w płuca, jakby samo to miało go jajecznicą pożywić - Najpierw, to smacznego proszę pana. - zawrócił się do Dagome dodając to o czym zauroczona zapachem Lizzy zapomniała - Jasne, że by się zjadło. - przytaknął skapliwie zerkając na jajecznicę na talerzu półwampira z tęsknotą w oczach. Roy zagarnął dla siebie jedno z krzeseł i usiadł na nim okrakiem. Z brodą wspartą na oparciu uczestniczył w rozmowie starając się nie zagadać ani Elizabeth, ani ich gospodarza, bo nie wyglądał na takiego który jest wytrzymały. Uniósł brwi kiedy Lizzy upomniała się o niego, trochę wyrwany z kontekstu, bo wspominał jelenia na polanie. Wstał i zasunął za sobą poprawnie krzesło czując jak jego ruchy są śledzone przez Dagome - Nie mam pojęcia. Wycinamy te warcaby? Albo pójdziemy za dom. Ty będziesz grała szyszkami a ja żołędziami a planszę wyrysujemy za ziemi. - geniusz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:45, 24 Lip 2010    Temat postu:

- Taaa... Jasne! Prościzna... - zajęczała z rozbawieniem - Jak dla kogo! Ja nigdy nie miałam głowy do takich gier. Ale okej, sam zobaczysz potem. - rzuciła kręcąc głową. - Oooo! Teraz to się już nie nazywa chorobą leniwca, ale syndromem Smerfa? - zapytała - Mój Ty śpiochu... - mruknęła mierzwiąc mu włosy na głowie czułym gestem.

Zaśmiewała się z jego udawania zmęczonego, bo chłopak jak na zawołanie potrafił całkiem przekonująco to naśladować. Potem posiedzieli dla towarzystwa przy Dagome. Zapach jajecznicy towarzyszył im aż do pokoju, w którego wnętrzu nadal ich czułymi zmysłami można było wyłapać apetyczną woń.

Pomysł z warcabami na piasku spodobał jej się. - Na dworze! - rzuciła z zadowoleniem - Tak będzie zabawniej. - zgodziła się z propozycją.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:50, 24 Lip 2010    Temat postu:

- To to gramy. - oświadczył zadowolony i wyciągnął Elizabeth znów poza ściany domu Dagome. Wyszli na małe podwórko a Roy rozejrzał się za mocniejszym patykiem by móc nim wyryć zarys planszy. Wziął kołek, chyba służący jako tyczka do fasolki spoglądając na okno czy przez przypadek nie będzie potępiony. Głos sprzeciwu jednak do nich nie dotarł, wiec zaczął kreślić ich planszę - A ty idź i poszukaj szyszek i żołędzi, to będzie po... 12 dla każdego, chyba że chcesz po mniej wtedy po osiem... - mruknął zajęty swoim zadaniem. Narysował poziomą kreskę i podzielił ją na osiem części. Z każdego takiego punktu wyprowadził pionową, prostopadłą linię. Pozostało dopełnić kratkę i plansza była gotowa. Pola nie były zbyt wielkie, tak by szyszki się zmieściły. Problemem, była ich jednolitość pod względem barwy, ale jakoś sobie musieli radzić w tych prowizorycznych warunkach - Skończyłem. - oświadczył zadowolony spoglądając na efekt swej pracy z góry. Większej planszy do warcabów nigdy w życiu nie widział, ale i na takiej da się zagrać. Roy wsparł się na patyku czekając za zaopatrzeniem w pionki do gry.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:14, 24 Lip 2010    Temat postu:

Elizabeth wróciła niedługo później z lasu przynosząc ze sobą szyszki. Żołędzi nie było, bo to zdecydowanie jeszcze na nie pora roku nie była odpowiednia. Jednak dziewczyna i z tym sobie poradziła. Znalazła coś na zastępstwo. Z potoku płynącego w sumie nie tak daleko od domu znalazła kształtne kamienie. Wypłukane siłą strumienia mieniły się od krzemowych drobinek w słońcu. Zadowolona przyniosła przed Roya rozkładając po osiem z każdej strony. Szyszki przeciw kamieniom.

- Które wybierasz? - zapytała i po tym jak chłopak wskazał jej którą stronę wybiera, przykucnęła po przeciwnej stronie wpatrując się w prowizoryczną, ale wyjątkowo zabawną planszę. - Zaczynasz. - rzuciła zostawiając pierwszeństwo chłopakowi. Dla niej i tak było bez różnicy czy będzie pierwsza czy druga bo i tak wiedziała że przegra. Robiła to tylko i wyłącznie dla dobrej zabawy i dla jego towarzystwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:10, 24 Lip 2010    Temat postu:

Czekając aż wampirzyca wróci wyrysował też kilka innych mało skomplikowanych kresek, które utworzyły jego nazwisko. Kiedy zobaczył Lizzy zamazał je i wyprostował się. Przesunął się o krok w bok by nie przeszkadzać wampirzycy w rozkładaniu tego co było pionami na planszy. Popatrzył na otoczaki i na szyszki, a następnie wzruszył ramionami - Bez większej, różnicy. - powiedział. Stał po stronie z przygotowanymi szyszkami i nie chciał biegać wokół planszy niepotrzebnie - Mogą być szychy. - ukucnął i wsparł brodę na dłoni spoglądając z dołu na Elizabeth z lekko rozdziawionymi ustami - Wcale, nie. Kobiety mają pierwszeństwo. - machnął patykiem, który chyba teraz służył za wskaźnik - Twój ruch moja droga. Żeby później nie było, bo jeśli mi się pofuksi a wygram, to byłabyś pewnie gotowa uznać że to dlatego iż zaczynałem. Nie. - pokręcił głową i wskazał kolejno na pierwszą linię kamyków Elizabeth - Dajesz. - mruknął uśmiechając się do niej zachęcająco.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:40, 24 Lip 2010    Temat postu:

- Eeej! - zajęczała. - I odbierzesz mi jedyną drogę obrony? No nie bądź taki. Ty zacznij. - rzuciła ze zdecydowaniem. Chłopak jednak nie za bardzo chciał przystać na jej namowy. - No weeeź! Ty zacznij. - próbowała drążyć, ale Roy cały czas zaprzeczał i oddawał jej palmę pierwszeństwa w rozpoczęciu rozgrywki.

Westchnęła w końcu i przyglądając się kamykom wybrała jeden. W sumie bez większego zastanowienia nad taktyką. Ot, podobał jej się najbardziej, bo najładniej błyszczał w słońcu. - No dobrze. Niech Ci będzie. - znowu westchnęła i przesunęła kamyk o jedno miejsce. Nim jednak puściła z dłoni kamień spojrzała się na chłopaka z uśmiechem. - A co jeśli wygram? - zapytała przewrotnie - Albo jaka kara mnie spotka jeśli przegram? - mruknęła i opierając się o ziemię po bokach planszy pochyliła się nad chłopakiem składając na jego ustach delikatny pocałunek. Po tym powróciła do poprzedniej pozycji z zadziornym uśmiechem się spoglądając na niego.

- Jeśli wygram spełnisz jedno moje życzenie? - spytała z łobuzerskim uśmieszkiem błąkającym się na jej ustach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:00, 24 Lip 2010    Temat postu:

- Nie jęcz tak, nie jęcz. Nikt nie powiedział że przegrasz. Powiedział ktoś tak? - Roy na pewno nie. Stwierdził jedynie ewentualną korzyść dla niego, ale wcale nie był tego pewien. Najbardziej wadziły mu te studia informatyczne. Bo skoro miała tak ścisły umysł, to czym mogła dla niej być partyjka warcabów? Szachy, poziom trudniejszy, sam nie za bardzo umiał grać, ale warcaby były dziecinne i nie widział powodów by tak się wzbraniać. Poczuł coś na kształt satysfakcji, widząc jak potrafi ją namówić do wykonania pierwszego ruchu w grze - Brawo. - powiedział i przełożył patyk w lewą dłoń by prawą sięgnąć po szyszkę - Sysunia. - to słowo o czymś mu przypomniało - A tak wracając do tematu... Oglądałaś kiedyś Szalone Wyścigi? To była moja ulubiona bajka, raczej taaa... - wychylił się nieznacznie i przełożył szyszkę po skosie. Zaparł się na patyku niczym wódz w oczekiwaniu na kolejny ruch wampirzycy - A to gramy o jakieś trofea? - zapytał szorując się po policzku - Myślałem że czysto towarzysko, no ale skoro chcesz... - zamrugał z lekka skonsternowany pocałunkiem i popatrzył na Lizzy podejrzliwie. Pogroził patykiem - A nim się zgodzę mogę najpierw poznać co to za życzenie, czy to mija się według ciebie z celem? - kary żadnej nie wymyślił, sądził że raczej będzie ją trzeba pocieszać a nie karać.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Sob 21:00, 24 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:08, 24 Lip 2010    Temat postu:

- No wiesz... Nikt nie powiedział, ale... Ja na prawdę nie jestem najlepsza w te klocki. A w zasadzie to w te szyszki i kamyczki. - zaśmiała się pod nosem. Studia studiami. Ale przy dobrych wiatrach i odpowiedniej umiejętności lawirowania między zasadami można było spokojnie przejść przez wszystkie egzaminy i nawet je zaliczyć na odpowiednich stopniach. Wystarczyło tylko czasem ładnie się uśmiechnąć do odpowiedniej osoby czy też w odpowiedniej chwili ująć swoje słowa w odpowiednio dwuznaczny sposób tak na prawdę niczego nie obiecując, by już się znalazł jakiś uczynny kolega gotów zaryzykować złapaniem na gorącym uczynku tylko po to, by pomóc koleżance. Co prawda kolegów przy takich zagrywkach trzeba było zmieniać częściej niż to ustawa przewiduje, ale... mając na roku ich wielu, było w czym wybierać i przebierać. Elizabeth nigdy nie mówiła, że będzie grać czysto. Czasami liczył się tylko cel do osiągnięcia. I ta modliszka o której kiedyś Roy wspominał... w jakimś stopniu rzeczywiście jej dotyczyła.

- Nie, nie oglądałam. - przyznała się. W ogóle niegdyś niewiele telewizji oglądała nie mając czasu na coś takiego jak relaks. Zajęcia baletu zajmowały wiele godzin a gdy już się kończyły człowiek był albo bardzo padnięty i wykończony... Albo też była już tak późna pora, że żadnej kreskówki raczej już nie puszczano.

- A nie chcesz? - zapytała, gdy zdziwił się propozycją jakiejś nagrody. Elizabeth miała czasem przewrotne pomysły i właśnie jeden zaczął jej krążyć w myślach. Był nawet do zrealizowania bez zbytniego stresowania chłopaka. Ale ponieważ nie zamierzała mu póki co wspominać o sposobie jego wykonania, mogła go troszkę postresować. - Hymmm... - zamyśliła się spoglądając na jego twarz z lekkim uśmiechem - No jeśli musisz je znać... - mruknęła - Ty będziesz mógł też swoje życzenie spełnić. Jakiekolwiek by nie było. - dodała jeszcze mrużąc oczy i marszcząc lekko nos, gdy się zastanawiała nad swoim życzeniem - Jeśli wygram... - zaczęła - Po powrocie do domu... - kontynuowała przeciągając tą chwilę specjalnie - Zgodzisz się na wspólny prysznic. - dokończyła już w wyobraźni widząc przewrotność jej pomysłu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:36, 24 Lip 2010    Temat postu:

- Przestań, nie możesz być gorsza niż ja. Do ojca bym się nie porównał... Grałem z nim tyle razy i zawsze mi skórę przetrzepał. Nie wiem jak on to robił, bo choć starałem się tak kombinować, to on i tak rozwalał mi wszystko jednym sprawnym ruchem i było po zawodach. - powiedział Roy wspominając partyjki nie raz rozgrywane z Aberforth'em wieczorami, zazwyczaj zimą, kiedy wszyscy siedzieli w domu przy herbacie. Nie chciała chyba powiedzieć że skończyła studia tylko na tzw. 'piękne oczy'? Trudno było to sobie przełożyć, bo miał o Elizabeth trochę inne wyobrażenie - E szkoda, fajna bajka. Normalne wyścigi. - czym też innym mógł się interesować mały chłopak? - Jak zwykle czarny charakter z przygłupim zwierzakiem, para jaskiniowców jeżdżąca samochodem wyłupanym z kawałka kamienia i inni zawodnicy. - Roy wzruszył lekko ramionami wpatrując się w planszę, jakby planował już strategię rozgromienia otoczaków swej rywalki w drobny pył - A tego nie powiedziałem. - wykręcił się gładko, czekając na wytłumaczenie zagadki jaką było życzenie Elizabeth. Spojrzał na nią wyczekująco. Zapaliłby sobie, pech chciał że kiedy się tutaj wybierał nie pomyślał o tak prozaicznej rzeczy jak papieros. Obejdzie się - Moje życzenie? - miał w ogóle takie w zanadrzu? Nawet jakby się zastanowił to pewnie żadnego by nie wymyślił - Nie... Mniejsza z tym. - wychylał się lekko w przód, czekając aż w końcu wyjawi mu swe życzenia, a patyk coraz bardziej odczuwał na sobie jego ciężar. W końcu się złamał, a Roy podpierając się dłońmi zawisł nad planszą - Wspólny prysznic? - zapytał zbierając się i wracając w kucki, biorąc w dłoń złamany na pół patyk. Wskazał na Lizzy i zapytał przewrotnie - A czy ja się nie mylę...? Proponuje mi to dziewczyna która zwiewała przedemną w krzaki? - co najzabawniejsze nie powiedział 'nie', albo unikał odpowiedzi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:20, 24 Lip 2010    Temat postu:

- No dobra. - rzuciła uśmiechając się lekko i wywracając oczami w górę z westchnięciem - Szanse mam tak pół na pół. No chyba, że jesteś świetny w te klocki. - stwierdziła. I no nie tylko na piękne oczy zdała wszystkie egzaminy. Tylko te, które nastręczały jej najwięcej problemów i komplikacji. Poza tym zazwyczaj wcale nie musiała korzystać z takiej pomocy. Była ona dla niej raczej po prostu ostatnią deską ratunku, gdyby już nie było żadnych innych możliwości.

- Ooomamo! To musiała być zabawna bajka. - stwierdziła śmiejąc się i wykonując na planszy kolejny swój ruch kamykiem. Wydawać by się mogło, że zaczęła teraz przesuwać dokładnie co drugi kamień. Chociaż jej taktyki ciężko było odkryć już w tej rundzie. Zbyt mało jeszcze było wykonanych posunięć na planszy.

- A tam zwiewała w krzaki... Byłam ledwie za kilkoma drzewami. - stwierdziła z uśmiechem. - Poza tym... Kostiumu żadnego nie masz? Można i tak pod prysznicem... - rzuciła z charakterystycznym dla siebie rumieńcem na twarzy, przyglądając się teraz obecnemu wyglądowi planszy. - I nie mniejsza o to. Powiedz swoje życzenie. - zachęciła unosząc wzrok na chłopaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:36, 24 Lip 2010    Temat postu:

- Nie, nie jestem świetny. Jest pół na pół. - oświadczył zgodnie. Nie był z tych co się podkładali jak Caren Angeli, ale za wszelką cenę też nie chciał wygrywać i porażki znosił dumnie. Teraz nie miał pojęcia, którą opcję wybrać. Cokolwiek by się stało, gdyby przegrał, czekałby go wspólny prysznic, ale podkładać się tylko z tego powodu? Gdyby wgrał, jakoś by się wywinął, ale to też nie miało większego sensu, takie wieczne uciekanie przez Elizabeth. Roy westchnął w duchu zaciskając nieznacznie usta. Trącił patykiem, w zasadzie tylko jego połową, bo ta druga wylądowała na kupce szczap jakie miał w zapasie Dagome, szyszkę by przetoczyła na pole po lewej - Była. Mieli awarię, to zdobywali nowy pierwszy lepszy z brzegu głaz, uderzali w niego maczugami i już byli w drodze. Była też... Zapomniałem jak... Taka blondynka, jadąc była w stanie się umalować, wziąć kąpiel i wyprać. Twoja torba to chyba przy niej wymięka. - mruknął chichocąc cicho - Penelopa Samwdzięk! - przypomniało mu się w końcu jakie miano nosiła owa blondynka - I jeździła różowym autkiem, oczywiście. - dodał co pewnie uzupełniło obraz kobiety o nazwisku 'Samwdzięk' - Ach taaa. Bo drzewa skromniejsze niż krzaki, wybacz niedopatrzenie. - zerknął na Elizabeth żłobiąc rowek w ziemi - Mówisz o kąpielówkach? Znalazłbym. Ale chyba nie powiesz że wskoczysz pod prysznic w bikini? - no raczej nie, więc - Wypadało by się obyć. - mruknął dźgając przy tym wędrującą, bezbronną i niewinną mrówkę. Skończyła rozgnieciona - Oj, nie wiem co mam wymyślić... Nie mam żadnych życzeń związanych z tobą, to znaczy mam... - ale zapewne bezpieczniej dla jej nerwów i umysłu roztrząsającego wszystko od podszewki, będzie nie wiedzieć - Twój ruch.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:50, 24 Lip 2010    Temat postu:

- No to... Mamy równe szanse. - odpowiedziała z uśmiechem. Po tym słuchała słów Roya opowiadających o bajce z jego dzieciństwa i... uśmiechała się dalej dowiadując się o jaskiniowcach, którzy mieli bardziej zaawansowane te swoje kamienne wynalazki niż większość ludzi obecnie miała szansę choćby zobaczyć na własne oczy. Bo jak to tak? Maczugą pac i miało się własne auto? I to jeszcze różowe jak tamta blondynka 'samowdziękowa'? Poza tym ona to musiała chyba mieć faktycznie cudowną tą torebkę skoro potrafiła za jej pomocą zrobić pranie a nawet i prysznic wziąć w tym aucie. Ciekawe tylko jak się po tym sprzątało wnętrze takiego kamiennego auta, gdy wszędzie mogły być mydliny po praniu i po kąpieli. Roześmiała się jednak słuchając tych opowieści. Bajka musiała być urocza sądząc po jego słowach. Sama by z przyjemnością nawet obecnie ją obejrzała. Aż żałowała, iż w dzieciństwie nie spędzała więcej czasu przed telewizorem. Może by wtedy natrafiła na tą bajkę przypadkiem. - Oj! Roy... Drzewa miewają bardzo szerokie pnie. - uśmiechnęła się poprawiając go - A czemu nie w bikini? - zapytała - Więęęęc? - zaczęła drążyć czekając na wypowiedzenie przez niego życzenia. Była w sumie teraz jej kolej, więc dziewczyna przyjrzała się dokładniej ziemistej planszy i wykonała po chwili swój ruch po przeanalizowaniu opcji, które były możliwe po tym jak chłopak przesunął swoją szyszkę. Uniosła spojrzenie na niego mrużąc jedno oko - No mów. - zachęciła - Jakie masz życzenie? - zapytała - Powiedziałam, że obojętnie jakie by nie było... No mów... Nie daj się prosić. - zajęczała chcąc z niego wydusić to, co mu chodziło po głowie. - No Roy, powiedz. Ja swoje powiedziałam przecież. Powiedz... No powiedz, nic przecież nie zrobię. No już... - zachęcała go do wyduszenia wreszcie z siebie życzenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:09, 25 Lip 2010    Temat postu:

Jak najbardziej równe. Z resztą u nich chyba wszystkiego jakoś po równo było. Uzupełniali się. Samwdzięk miała kabriolet, to bracia Grzmot i Łomot pomykali łupanym kamieniem. Ale faktycznie, technika u nich stała na najwyższym z poziomów. Kto by teraz nie chciał jeździć 'na powietrze'? - I był jeszcze Gang... - zaczął ale opowiadanie o Mrówczym Gangu jej odpuścił uznając że zamęczy wampirzycę, a jej śmiechu bardzo przyjemnie się słuchało. Umilał on grę i medytowanie nad kolejnym posunięciem brązowej, suchej jak wiór szyszki, na planszy - A czy bikini nie mija się z celem prysznica? Ja rozumiem... Choćby wanna, ale wanny pod ręką jeszcze nie mamy i... - pokręcił głową czując jak pogrąża się w swoich tłumaczeniach coraz bardziej - Noo dobra. - zgodził się w końcu chcąc by przestała mu jęczeć nad uchem z tym swoim 'więc'. Trudno było mu uwierzyć ze się zgodził i teraz gra mogła się stać o wiele ciekawsza, albo Lizzy się będzie podkładać, by Roy wygrał, albo odwrotnie. To sobie mogła jeszcze przemyśleć bo nie znała życzenia wampira. Roy poszorował się po krótkich włosach i położył dłoń na swoim karku przebierając szybko palcami. Mruknął coś pod nosem, tak szybko że nie dało się zrozumieć za pierwszym razem. Sapnął zły na siebie i żachnął się - To głupie Lizzy... - widząc tą nadal zachęcającą go minę i słysząc ton jej głosu powiedział wolniej i wyraźniej, tak ze można go było zrozumieć bez problemów - Zaręczysz się ze mną... - nie do końca to było pytanie, ale bardziej pytanie niż stwierdzenie czy zażyczenie sobie zaręczyn - Poprawnie. - dodał Roy na końcu chwilowo nie rozwijając co miał na myśli przez słowo 'poprawnie'.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:53, 25 Lip 2010    Temat postu:

No dobra. Skoro szanse były równe a dziewczyna już dawno nie grała w tą grę, to wypadało się skupić. Chociaż myśl o różowym, kamiennym autku i prysznicu oraz pralce schowanych w damskiej torebce skutecznie w tym przeszkadzały. Ciężko było sobie przypomnieć wszystkie co bardziej przebiegłe posunięcia, nawet jeśli niektóre zapadły dość dobrze w pamięć, bo brat zawsze nimi ją gnębił kiedy tylko miał po temu stosowną okazję. Musiała też przemyśleć możliwości obrony przed takimi zagraniami. Oj, Elizabeth nie miała aż tak dobrej wyobraźni, by teraz bez problemu starać się z lekkością motyla wygrać tą partię.

- Aaatam. - mruknęła przyglądając się szyszkom i kamieniom, które powoli już zaczynały wychodzić na obszar, w którym mogło dojść do starcia. - A czemu by nie bikini czy jakieś slipy? - rzuciła przesuwając rękę nad jeden kamień. Jednak nie dotknęła pionka. Dobrze pamiętała jak brat jej zakazywał wycofywać się z ruchu, kiedy już jej palce ujęły krążek. Musiała to dobrze sobie przemyśleć. - Chociaż nigdy nie brałam prysznica w kostiumie... - stwierdziła unosząc lekko brwi i spoglądając na chłopaka z ukosa - No dobrze. Niech Ci będzie. - westchnęła - Jeśli będziesz chciał, to i bez... - zgodziła się w końcu. Chociaż jakoś nie mogła sobie wyobrazić siebie nie ubranej i to w dodatku, gdy Roy były w pobliżu. Jakoś ta myśl wydawała jej się nienaturalna. Ale kiedyś trzeba było przełamać ten pierwszy krok...

Przesunęła rękę nad inny kamień, ale i jego nie dotknęła. Położyła na swoich kolanach drugą rękę i na niej oparła podbródek zastanawiając się jaki powinna teraz wykonać ruch. Jeszcze do jednego posunięcia w przód była w stanie przewidzieć możliwe opcje. Ale nie była Jam'mim. To on potrafił w myślach zanalizować sytuację do dwóch-trzech opcji wzajemnych ruchów dalej. Złapała się ręką, którą miała przesunąć otoczak, za swoją kostkę zastanawiając się którym pionkiem się ruszyć.

Uśmiechnęła się słysząc, że chłopak wreszcie godzi się na to, by wypowiedzieć swoje życzenie. Sięgnęła po kamyk i wykonała swój ruch stwierdzając, że nie ma co za bardzo póki co kombinować, bo na razie jeszcze chyba było za mało zagrożeń na planszy. - No to słucham. - rzuciła spoglądając po tym na Roya z zaciekawieniem. Co też takiego mógł sobie zażyczyć? - No czemu głupie? - zapytała - No móóów... - ponagliła go, by wymówił to wreszcie na tyle wyraźnie, by mogła go zrozumieć.

Usłyszała w końcu to, co chciała usłyszeć i z wrażenia usiadła. - Nooo okeeeej... - przeciągnęła słowo ostrożnie. Zrobiła po tym głęboki wdech i już się miała zapowietrzyć jeszcze bardziej, ale chłopak dodał jeszcze jedno słowo, które ją zastanowiło. - Poprawnie? - nie byłaby sobą, gdyby nie chciała się dowiedzieć co się pod nim kryło - To znaczy? Co pod tym słowem rozumiesz? - uściśliła spoglądając na niego z zastanowieniem - Mówisz o powtórce ze sklepu? Czy o... - nie dokończyła, jednak chodziło jej o takie prawdziwe zaręczyny. Trochę się obawiała jego odpowiedzi i miała nadzieję, że myślał o tej pierwszej opcji.

- Teraz Ty. - dodała jeszcze siadając po turecku przed wyrysowaną na ziemi planszą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:00, 25 Lip 2010    Temat postu:

Wampir przyglądał się Elizabeth i jej próbom nieudanej lub tylko częściowo zakłócanej koncentracji. Uśmiechnął się cwanie, sama chciała, choć on też nie czuł się zbyt swobodnie, po jej życzeniu. Jego nie było takie straszne, dla Roy'a bynajmniej nie - No weź, to od razu może chodźmy na basen? - wywrócił oczami kiedy wspomniała o stroju kąpielowym - Przestań, skoro już, no tylko nie 'niech mi będzie'. - to był jej pomysł i niech nie wykręca się teraz kostiumem kąpielowym. Branie prysznica w ciuchach, choćby przeznaczonych do kąpieli było jakąś pomyłką dla Roy'a - Zawsze możesz przegrać. - mruknął podjudzając wampirzycę, by w końcu zajęła jakieś jasne stanowisko i zdecydowała się konkretnie co wybiera. Popatrzył na siedzącą z wrażenia Elizabeth wykrzywiając usta - Cieszę się ze moja propozycja przypadła ci do gustu - powiedział z ironią - Zapomnij, pomyślę nad jakimś innym życzeniem. - zerknął na nią a później na jej kamyki - Poprawnie to znaczy poprawnie. Nie byłaby to powtórka ze sklepu. - dodał dla uściślenia co chyba rozwiało wszelkie wątpliwości Lizzy. Złapał jedną szyszkę i przesunął ją o pole w prawo. Znalazła się z brzegu planszy, chwilowo nie do zbicia. Złożył ramiona na kolanach i wsparł na nich brodę. Wiedział że jego życzenie rozbroi Lizzy i nie spodziewał się teraz niczego dobrego. Zagapił się na planszę analizując prawdopodobne ruchy jego rywalki jak i swoje. Nie był już taki pewien czy opłaca się wygrywać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:05, 25 Lip 2010    Temat postu:

Elizabeth roześmiała się. - Nie... Basen to już nie będzie to. - stwierdziła śmiejąc się z jego propozycji - Na basen to możemy iść kiedy indziej. Ja chcę prysznic. Taki tylko z Tobą. We dwoje. - rzuciła - Dobrze. Nie 'niech będzie' tylko tak. - zgodziła się w końcu. Długo jej nie trzeba było mimo wszystko namawiać - My dwoje, pod prysznicem i... bez niczego na sobie. - potwierdziła. W sumie, to raz kozie śmierć. Przecież chłopak nie udusi jej, jeśli w ostatniej chwili zrezygnuje. To miała być jej nagroda a nie kara a z takowych można było się zawsze wycofać jeśli z jakiegoś powodu przestawały być nagrodami.

- Przegrać? - zapytała - Wiesz, że zazwyczaj nie odpuszczam tak łatwo. - stwierdziła. Przez chwilę zastanawiała się, ale kiedy chłopak odezwał się do niej z ironią a potem dodał wyjaśnienie swojego rzekomo 'głupiego pomysłu' już nie była w stanie tak spokojnie sobie siedzieć i się zastanawiać. Podniosła się szybko z ziemi na której siedziała i przeszła, kucając za nim. Zarzuciła mu ręce na szyję i kładąc swe dłonie na jego piersi, pochyliła się nad jego uchem.

- Roy... - zaczęła dość cicho - Boję się, cholernie boję się. Swoich uprzedzeń i tego, że nigdy nie byłam w stanie sobie tego nawet wyobrazić a co dopiero... - odezwała się powoli wymawiając każde słowo. - Ale... - kontynuowała - Nie uważam by to było głupie życzenie. Nie wiem nawet dlaczego tak o tym pomyślałeś. - stwierdziła. Będąc za nim i nie musząc spoglądać się w jego oczy było jej łatwiej to mówić. Z zamkniętymi powiekami, przytulając go do siebie i czując jego bliskość, jego ciepło, czuła się lepiej. A na pewno o wiele pewniej. - I... - próbowała podjąć dalej swoją wypowiedź, starając się, aby nie słychać było jej drżącego właśnie głosu. Przynajmniej by nie był on aż tak dostrzegalny, chociaż całości nie dało się ukryć. - I... Nawet nie myśl o tym, by próbować je zmienić na inne. Nawet jeśli miałabym się trząść jak osika. - dokończyła ściskając go nieco mocniej w ramionach, z delikatnym uśmiechem na twarzy.

Po tym spojrzała się na planszę i wykonany przez niego ruch. Z jego perspektywy inaczej to wyglądało. Rozważyła kucając w tym miejscu co ona chciałaby osiągnąć, gdyby znalazła się na jego pozycji. Później mając już pomysł co sama by zrobiła jako rozgrywający szyszkami swą partię, pocałowała chłopaka w policzek unosząc się i przechodząc znów na swoje miejsce. Klęknęła podciągając lekko sukienkę, by nie brudzić materiału po czym wykonała swój ruch kamykiem. Dokładnie taki, jakiego by nie chciała aby zrobił jej przeciwnik, gdyby jej pionkami były szyszki a nie otoczaki. Nie uniosła na Roya wzroku a wręcz nawet wstrzymała oddech, ale... Czekała na jego reakcję w tym czasie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Nie 17:24, 25 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:11, 25 Lip 2010    Temat postu:

Roy uniósł jedną z brwi wyżej słuchając wyobrażeń Elizabeth i pomyślał że za wszelką cenę musi wygrać, choćby i dlatego by zstąpiła z obłoków na ziemię - Faktycznie, basen to nie będzie to... - przytaknął jej pomijając dalszą cześć wypowiedzi wampirzycy. Poszorował się po nosie wpatrując w planszę jakby miała mu dać odpowiedź na wszystkie nurtujące go pytania - No wiem, ale... - nie była chyba zadowolona z jego życzenia, skoro z wrażenia klapnęła na piach. Roy uznał że powinien sobie odgryźć język albo zamknął dziób na kłódkę co zapewne w niektórych momentach ułatwiłoby wspólne życie, a przynajmniej zacząć częściej myśleć o tym co mówi do Lizzy. Zerknął za siebie, kiedy Elizabeth zarzuciła mu ramiona na szyję i uchwycił jej twarz kątem oka - To nie jest aż takie trudne do wyobrażenia. - tak się jemu wydawało - Boisz się, tak? No to... - świetnie, wiedziała co teraz akurat powiedzieć. To już Roy wolał się podłożyć, byle tylko Elizabeth przestała się bać - Dlaczego? To raczej oczywiste... - mruknął cicho - Przecież nie byłaś zadowolona jak tylko o tym usłyszałaś. - wyburczał pod nosem męcząc znów patyk i dźgając nim ziemię - Dlatego uznałem że to wybitnie kretyńskie życzenie. - kiedy stwierdziła że ma nic nie zmieniać zapewnił ją że tego nie zrobi. Nie wyznaczył czasu, nie miała się już o co bać - Nie musisz się trząść, nie masz powodów. - powiedział spokojnie, upewniając Elizabeth w swoich słowach. Nie widziała jego twarzy, to i nie zauważyła zatroskania, żeby nie powiedzieć zmartwienia wampira. Kiedy wstała i przeszła na swoją połowę Roy już był sobą zabawiającym się połówką patyka. Popatrzył na kamyk którym się zdecydowała ruszyć i spojrzał na Elizabeth podejrzliwie. Przesunął jedną z szyszek blokując na moment jej ruch w tym rejonie planszy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 18:55, 25 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:37, 25 Lip 2010    Temat postu:

Tu nie o zadowolenie chodziło, lecz o pewne jej obawy związane ze złożeniem komuś obietnicy. Obietnicy, która wiązała się dla niej z nieskończonością. A ta perspektywa nieco przerażała dziewczynę zwłaszcza, że nie potrafiła sobie wyobrazić najbliższych dwudziestu pięciu lat (drugie tyle, co już przeżyła) a co dopiero z wiecznością istnienia wampira.

Klęcząc na chłodnej ziemi i wpatrując się w wyrysowaną na niej planszę, łatwiej było chyba jej mówić niż unosić wzrok, by spojrzeć na chłopaka. - Tak. - przytaknęła - To znaczy chyba bardziej obawiam się niż boję. - odpowiedziała - Bo... - westchnęła zastanawiając się jak mu to wytłumaczyć - Bo, Roy, w tym przypadku ja mam bardzo tradycyjne podejście do tej sprawy. A... A jeśli już podjąć decyzję, to już nieodwołalnie dla mnie i... - mówiła wciąż wpatrując się z zacięciem w tą ich planszę - I... I dlatego to dla mnie poważna bardzo sprawa. Kiedyś nie myślałam o tym, że mogłoby mnie to spotkać, że ktoś chciałby spędzić ze mną życie. A potem myślałam, że nigdy już mnie to nie spotka i że... I że nikt przecież nie będzie chciał, a przynajmniej myślał o tym, by chcieć się ze mną związać na aż tak poważnie. - starała się wyjaśnić.

Każde słowo mówiła dość powoli, ostrożnie, z uwagą dobierając je w zdania. - I to całkiem nie tak, że nie byłam zadowolona. Bo to nie prawda. - dodała jeszcze - Po prostu to takie... To tak, jakbym uświadomiła sobie, że może coś takiego jest możliwe. No i... No i z wrażenia usiadłam. - powiedziała po chwili wykonując swój ruch na planszy. Skoro z jednej strony planszy zablokował jedno posunięcie, zaatakowała z drugiej, przesuwając kamyk na pozycję, z której przy kolejnym ruchu mogła zbić jego pionek. Po tym unosząc swój wzrok na chłopaka, zatrzymała spojrzenie na jego oczach. - I... - odezwała się - To nie jest kretyńskie życzenie. - stwierdziła - Pod jednym, jedynym warunkiem... Że tego rzeczywiście byś chciał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:54, 25 Lip 2010    Temat postu:

Wampir rozsiadł się na ziemi wygodnie by wysłuchać tego co miała do powiedzenia w międzyczasie medytując nad kolejnym ruchem. Obracał w zamyśleniu patyk w palcach. On dla odmiany patrzył dość uparcie na Elizabeth słuchając słów jakie mu przekazywała - Jak mogłaś tak nie myśleć? - zapytał przechylając głowę na lewo jakby takie spojrzenie na szyszkę wydobywało jej drugie 'ja'. Nadal była jednak taka jak zwykle - Myślałem że w pewnym momencie wszystkie dziewczynki tak mają... Przyjedzie po mnie książę z bajki, na białym rumaku i zabierze z domu, tudzież wieży, lochu i tak dalej. - powiedział spoglądając na wampirzycę jakby z nadzieją że uniesie na niego wzrok - I dlaczego nikt miałby nie chcieć? Nie chcieć ciebie samej w sobie, czy w sensie że to jakieś anachroniczne, to zaręczanie się i tak dalej? Wolałbyś żyć na kocią łapę? - zgodziłby się jeśli tak by wolała, w zasadzie już żyli w takim systemie, tylko że Roy chciał awansować o poziom wyżej, przez co znów narobił bigosu - Przecież to nie jest jakaś abstrakcja. To... - wskazał patykiem na metalową nakrętkę na palcu wampirzycy - Jest raczej realne, więc... - wzruszył ramionami, wiedząc że będzie znała zakończenie jego myśli. Zmarszczył lekko czoło widząc co ma zamiar zrobić jej kamyk jego szyszce. Przesunął inną, na pozycję niczym nie zagrożoną, bo szyszki atakowanej przez Lizzy nie miał jak obronić. Spojrzał na Elizabeth z ledwie widocznym wyrzutem w oczach. On życzyłby sobie czegoś takiego dla żartu, wcale tak naprawdę tego nie chcąc? - Bez wyraźnych chęci... Nie robiłbym tego dla zabawy. - mruknął uderzając rytmicznie patykiem w swoją łydkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:22, 25 Lip 2010    Temat postu:

- Dziewczynki... - westchnęła - No więc ja zawsze sądziłam... To znaczy kiedy jeszcze nie byłam tym, kim jestem, że jestem całkowicie samowystarczalna i że wiązanie się z mężczyzną małżeństwem nie jest mi kompletnie potrzebne. - powiedziała opuszczając wzrok na planszę i starając się zastanowić jednocześnie nad kolejnym ruchem. - Potem... Kiedy już mi się to zmieniło i zaczęłam o tym myśleć, skomplikowało się to. Odrzuciłam w ogóle o tym myślenie sądząc, że to już niemożliwe, że to stało się nielogiczne i nie może się nigdy zdarzyć, bo kto wiązałby się z wampirzycą? - rzuciła stwierdzając w myślach, że kiedy zajmują się czymś innym w międzyczasie, to łatwiej jej się mówi o ciężkich w gruncie rzeczy tematach.

- Nie brałam wtedy nigdy pod uwagę innego wampira. - przyznała się - Dlatego, że skoro ja miałam swoje dylematy z tym związane, to uznałam, że pewnie też będzie je miał... - mówienie ogólnikowo a nie konkretnie o nich było dla niej łatwiejsze w tej sytuacji - Nie, nie. - zaprzeczyła - To nie tak, że wolałabym bez deklaracji. To znaczy... Jeśli miałabym bez ślubu z kimś żyć... Z Tobą żyć... - poprawiła się od razu - To nie miałabym nic przeciwko. Ale jeśli z... - jednym płynnym ruchem nagle zbiła mu pionek. Ten sam, który Roy już wcześniej zauważył, że nie obroni już go raczej przed jej atakiem. - To byłabym szczęśliwa. - wyjaśniła unosząc na moment wzrok na jego twarz.

Chłopak chwilę później, czego Elizabeth przejęta swoją wypowiedzią nie przewidziała, zbił kolejno trzy jej kamyki. Wlepiła spojrzenie w planszę analizując obecną sytuację. Nie było dobrze, ale nie było też źle. Skupiła się na planszy szukając rozwiązania zmniejszającego jego przewagę. - To nie jest staroświeckie. To znaczy jest, ale mnie to właśnie odpowiada... - mruknęła i z zadowoleniem w tej samej chwili odkryła dla siebie ruch. Krótkie posunięcie i jego dwie szyszki wylądowały obok jej otoczaków. - Teraz Ty. - powiedziała podnosząc wzrok znów na niego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:47, 25 Lip 2010    Temat postu:

Otworzył szerzej oczy w związku z rewelacjami jakie usłyszał - To podaj sobie dłoń z Lily. I zamień tą obrączkę na taką błękitną... - pokręcił głową wiedząc że źle powiedział - To znaczy mogłabyś to zrobić, kiedyś tam, teraz to już chyba raczej nie... - oczywiście mogłaby to zrobić, wszystko było można jeśli się tylko chciało, choć Roy miał cichą nadzieję że nie skorzysta z jego podpowiedzi. Odpowiedź na pytanie jakie zadała później nasuwała się sama. Sama też sobie na nie odpowiedziała - Nie wszyscy roztrząsają sprawę na dziesięć różnych sposobów Elizabeth. - powiedział Roy kreśląc znów coś po piasku - Wiesz, fakt faktem żyjemy wiecznie, ale to nie przeszkadza się nam zachowywać jak ludzie w każdym innym aspekcie życia, nie? Zobacz, Dagome miał żonę. Ja chodzę do pracy, ty na balet, żyjemy tak jak każdy tylko mamy trochę inną dietę i trochę więcej makijażu nam potrzeba. - uśmiechnął się lekko - Ale ogólnie to nie wiele się różnimy, nie chodzą przecież za nami podejrzenia 'To wampir, to wampir...' No więc... - zaczął zmierzać go ogólnej konkluzji - Skoro aż tak bardzo nie odstajemy od reszty ludzkości to logiczne że i pod względem religii, mniejsza już z religią... Pod względem tradycji też nie odstajemy. Owszem znaczenie u nas jest ciut inne, bardziej głębokie, ale ogólnie ślub jest ślubem, tak? - wyrysował słońce w wyszczerzonymi uśmiechu zębami, jak żywcem wzięte z mangi. Może miał dziwne spojrzenie na to czym był, ale przecież nie przeszkadzało mu to wierzyć w to co wierzył będąc człowiekiem. Tu niewiele się zmieniło. Mało przejął się zbiciem pionka widząc przy okazji że dała mu okazję do innego ruchu. Bardziej był ciekaw jej odpowiedzi - W takim razie nie widzę przeciwwskazań, by... - machnął lekko dłonią - Uczynić cię szczęśliwą. - w ciszy jaka zapadła wziął w dłoń jedną szyszkę i pozbawił możliwości gry Elizabeth trzema kamykami - Więc skoro nie jeeest... - jęknął widząc jak odrzuca dwie z jego szyszek - To dlaczego tak reagujesz za każdym razem, wiedząc ze prędzej czy później to nastąpi? Scenariusz jest w każdym przypadku taki sam. Chodzi się z kimś, zaręcza, jest się zaręczonym, myśli się o ślubie, objeżdża familię i tak dalej... - Roy zagryzł dolna wargę i przesunął szyszkę. Jak Lizzy nic nie zrobi to pozbędzie się dwóch otoczaków.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:13, 25 Lip 2010    Temat postu:

- Aaaa nie! - rzuciła uśmiechając się szeroko do chłopaka. - Moja nakrętka, ja ją dostałam i nie będę jej zamieniać na żadne błękity. - stwierdziła pierwszy raz się śmiejąc od kilku ostatnich minut - Poza tym nie przepadam za niebieskim. - jakieś to musiało być piorunujące stwierdzenie - Wolę zgniłą zieleń. I żółty. - dodała - I w zasadzie każdy inny kolor, ale za błękitem nie przepadam. Z jednym, jedynym wyjątkiem. - rzuciła wychylając się w jego stronę i całując go delikatnie w usta - Twoimi oczami. - wyjaśniła.

Po tym wróciła na swoje miejsce spoglądając na planszę. Zagrożone były jej dwa pionki i chyba nie miała pomysłu jak je wybronić. W najlepszym wypadku uratowałaby jeden z nich. A to i tak mało, bo Roy miałby nad nią przewagę. Za to z drugiej strony planszy widziała jakąś możliwość. Wpierw zabrała się za obronę jednego z tych, na które Roy nastawał. Zbiła go sąsiednim kamykiem. Chłopak odwdzięczył się tym samym, odkładając po chwili jej pionek obok swojego, którego właśnie się pozbyła. Znów był jej ruch. Przesunęła dłoń nad miejsce, które dojrzała wcześniej. - No więc... Ślub jest ślubem a chęć bycia z kimś jest tą samą, niezależnie od tego kim się jest. - przyznała mu rację.

- No booo... - zaczęła pochylając się nad planszą i zgarniając jednym posunięciem kolejne dwie jego szyszki. Roy odpowiedział tym samym, ale zdjął jeden z jej kamyków. - No bo jakoś tak. To... głupie, prawda? - rzuciła unosząc jedną brew i spoglądając na niego. - Nie wiem. To irracjonalne, ale tak po prostu jest. A jeśli nie będę się nadawała na żonę? - zapytała widząc jak chłopak przymierza się do kolejnego z jej kamyków. Jej dwa, przeciwko jego jednemu. I już wiedziała, że za chwilę zostanie po jednym z każdej ze stron. Będą się gonić po planszy jak wariaci?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:34, 25 Lip 2010    Temat postu:

Roy poczuł się pewniejszy widząc z jakim zapałem mówi o bądź co bądź marnym prezencie od niego - To dobrze, dobrze, cieszę się. Nie lubisz błękitnego? - już nie powiedział tego ze znów o zaskoczyła. Myślał ze dziewczyny lubią pastele i inne takie senne kolorki, ale z drugiej strony Lizz już wyrosła z wieku w którym z pasją ubierało się od stóp do głów na różowo. Dzięki Bogu - Zgniłą zieleń? To kupię ci ropuchę. - roześmiał się i dodał by ją podpuścić - Zamiast pierścionka... Zamiast pierścionka dostaniesz ropuchę, jeśli wygram oczywiście. Co jeszcze ma taki kolor? Krokodyl? Nie tego gada trudno w domu trzymać. Jaszczurki jakieś? Węże? - zamrugał niewinnie i snułby te bzdury nadal gdyby nie zatkała go skutecznie - E taaam... Moje oczy nie są żadne szczególne i nie są tak błękitne, mają tam jakieś plamki, nie przyglądałem im się zbyt intensywnie. - machnął dłońmi porzucając ten temat a zajmując się grą. Jak się okazywało Elizabeth nie była wcale tak kiepska jak zapowiadała. Partia jaką miedzy sobą rozgrywali była wyrównana, i za każdym ruchem ktoś coś tracił. To szyszka, to otoczak coś lądowało na boku wydarte przeciwnikowi z precyzją, przemyślanym ruchem. Uniósł w górę jedną szyszkę kiedy Elizabeth przyznała mu rację. Przynajmniej tak odebrał jej słowa. Pozbawił ją przedostatniego kamyka i tak oto ich szanse wyrównały się. Tylko że teraz mieli po jednym pionku. Roy opuścił ramiona po bokach i spojrzał na wampirzycę - No nie, bo każdy się czegoś boi, albo czegoś nie może zrozumieć, nie chce zrozumieć. Gdybyśmy nic nie czuli, bylibyśmy maszynami. A dlaczego miałabyś się nie nadawać? Nie będę cie mógł oskarżyć o to że zupa była za słona. - roześmiał się i dodał - Ani za to że nie obudziłaś mnie na czas. Co będzie jeśli ja okażę się okropnym mężem? - zadziwiające jak szybko przeskoczyli do rozmyślań tego typu - No dobra... - wskazał na planszę kamykiem, tym ostatnim, który zbiła jego szyszka - Remis?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:01, 25 Lip 2010    Temat postu:

- Ropuchę? - zapytała i parsknęła śmiechem. Ciężko było się nie zacząć zaśmiewać kiedy pomyślało się o tym w jaki sposób by chłopak zamontował na jej palcu pierścionek, za którego kamień robiłaby rechocząca i nadymająca się jak balon żaba. - O nie! Tylko spróbuj mi przynieść do domu węża, to Cię wystawię za drzwi razem z nim! - rzuciła odgrażając się. Każde inne zwierzę mogło być. Nawet i taka ropucha. Z umalowanymi intensywnie czerwoną pomadką ustami. I blond loczkiem na samym czubku głowy. Tylko bez korony jakby co. Kuła by w policzek, gdyby dziewczyna chciała się położyć, opierając się twarzą na złożonych razem dłoniach.

- Są. - powiedziała z przekonaniem kiedy zaprzeczał, iż jego oczy nie są czymś wyjątkowym. Były. Przynajmniej dla niej. - Zakochałam się w nich. - powiedziała i wywróciła oczami w górę. - Wiesz... - zaczęła przyglądając się planszy, na której chłopak właśnie zbijał jej pionka wyrównując tym samym ich szanse na wygraną. A w zasadzie zapewniał remis. - Nigdy wcześniej tego nikomu nie mówiłam... - mruknęła.

- Nie wiem czemu. - wzruszyła ramionami - Chyba nikt tego nie wie, póki nie spróbuje. - kącik jej ust się uniósł w uśmiechu, gdy wspomniał o zupie. - Nooo... Co do tego, to już nie możesz być taki pewien. A jak zaliczysz sennego lenia? - zapytała z przekorą. - A ja Cię wtedy nie zwlekę z wyra na czas, to co wtedy? - dodała wskazując na niego palcem - Nie wierzę w to, ze mógłbyś być złym mężem. - stwierdziła opuszczając rękę i wpatrując się w ich ostatnie dwa pionki w grze. Przygryzła wargę zębami. - Yyyy... Na to wygląda. - przytaknęła mając wrażenie, że gdyby była jeszcze zwykłym człowiekiem, to właśnie serce podskoczyłoby jej do gardła - Taaa... Heh. No to oboje wygraliśmy. - podsumowała spoglądając się na chłopaka z ledwie błąkającym się na jej twarzy uśmiechem. - I wygląda na to, - podrapała się palcami w czubek głowy - że oba życzenia się spełnią... - mruknęła przyglądając się Royowi z dziwnym wyczekiwaniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:23, 25 Lip 2010    Temat postu:

- Ropuchę, albo zwykłą żabę, albo rzekotkę. Mają taki jasno zielony kolor. - zamyślił się na moment nad wyborem - A dlaczego nie chciałabyś mieć węża? Nie są szkodliwe, ogólnie też jakoś trudne w hodowli nie są kiedy zapewni im się wszystko czego potrzeba. - bez przesady z tą ropuchą. Że niby książę z bajki jak cmoknie ją w ten wymalowany ryjek? Miała już jednego księcia, siedział przed nią i śmiał się wraz z wampirzycą. I ona by się tak zapierała na tej żabie, nie chciałby tego widzieć, wolałby płaza w terrarium - Jaa w oczach? - obrócił jej słowa żartobliwie - Ja myślałem że w mojej sławnej osobowości no i głosie... Ale ogólnie rzecz biorąc oczy też mogą być. - przyznał jej z uśmiechem zerkając na planszę, która trochę się już zatarła - Hm..? Czyli że jestem tym pierwszym, jedynym jak narazie szczęśliwcem? - przedreptał komicznie, kiwając się na stopach niczym kaczka w stronę Elizabeth i odwdzięczył jej się trochę chybotliwym buziakiem w policzek - Eee no to sobie wezmę zwolnienie lekarskie, przecież to taka ciężka choroba i atakuje niespodziewanie, ty temu akurat nie możesz być winna. - wymyślił dla niej zgrabne usprawiedliwienie - Co bym nie mógł... Nie żebym chciał, czy zamierzał, ale... - zawsze jakiś punkt sporny się znajdzie i nie było co tego ukrywać. Spojrzał na Elizabeth z zaciśniętymi ustami jakby właśnie zamierzał przyznać się do przeskrobania czegoś - Tak jakby. - mruknął i trącił jedną szyszkę patykiem szukając na prędce tematu który by podtrzymał ich rozmowę i odepchnął lekkie podenerwowanie wynikiem remisu - To który gatunek żaby sobie pani życzy?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:49, 25 Lip 2010    Temat postu:

- Blee... Węże są paskudne. I wydają mi się takie oślizgłe. I nijak się z nimi pobawić. I w ogóle są takie mało fajne. Nawet jako torebka, buty czy pasek do spodni. Ślizgający się po ziemi jeden wielki przewód pokarmowy... Yah. - wykręciła usta jakby poczuła w nich niesmak - Są fe! I tyle. - stwierdziła z zacięciem. Te beznogie gazy pełzające po ziemi napawały ja tylko i wyłącznie jakimś takim niesympatycznym wrażeniem. - A to jak połykają takie fajne, małe myszki. I jak syczą jakby im się do pyska nasypało grzechoczącej fasoli albo grochu... Nie. Zdecydowanie niech sobie węże pozostaną tam, gdzie mieszkają. Z dala ode mnie. Masz przynajmniej sposób jak się mnie w razie czego pozbyć z mieszkania. Sprowadzisz sobie jednego czy dwa takie i już mnie tam nie ujrzysz. - wykrzywiła jeszcze raz twarz w grymasie obrzydzenia. Jednak śmiała się jednocześnie ze sowich słów.

- Yhym. - przytaknęła - W oczach. W ustach, ich smaku, uśmiechu. W głosie. - przyznała mu rację, że i w tym. Wzruszyła przy tym lekko ramionami - W tym jaki jesteś. I wielu jeszcze drobiazgach. I całości. I... Ech. - znów westchnęła, tym razem z uśmiechem - W Tobie. - dodała podsumowując. Bo oszalała na punkcie jego całego. I każdego jego fragmentu z osobna. A kto by się tego spodziewał te ile? Półtora roku temu, kiedy poprosił ją o zapalniczkę w parku i dostał w odpowiedzi kończącą się zawartość pudełka zapałek.

- Te! Jakie zwolnienie lekarskie? - zapytała - Nie wstyd Ci swojego pracodawcę wtedy tak zostawiać? Wolne to możesz sobie zaplanować na wakacje. Pamiętasz jeszcze o nich? - zapytała zastanawiając się czy chłopak pamięta jak rozmawiali o słońcu i urlopie spędzanym razem. - Dobra, dobra... Nie gdybaj póki jeszcze się nie zdarzyło. - ostrzegła widząc jak poddreptuje w jej stronę - Tak, jedynym. A co? Miałoby ich nagle się zrobić więcej? - rzuciła przekornie. Bo czemu by nie podrażnić się z nim skoro i on mógł drażnić się z nią? - Nie zamierzam ani nie planuję. - ostrzegła od razu,by sobie nie myślał, że ma jakowychś adoratorów bądź obiekty westchnień w zanadrzu.

Przyjrzała się chłopakowi jak zaciska usta i jak zaczyna się stresować. Tylko czemu tym razem ona także się nie tremowała? Nie znajdowała na to pytanie odpowiedzi. - Kijankę. - rzuciła, gdy zapytał o żabę - Taką malutką i słodką. A gatunek jest obojętny. - zmarszczyła nos jak dziecko, które oznajmia właśnie rodzicom z dumą, że coś zbroiło. Po tym zarzuciła mu ręce na szyję, wpatrując się w jego oczy. - Hej... - zaczepiła go lekko - Nie pogryzę. - powiedziała z uśmiechem lekko, bardzo delikatnie muskając jego usta w pocałunku - Chodź, do wieczora mamy czas na to, byś się poważnie rozchorował... W końcu do czasu Twego powrotu do pracy powinieneś się odpowiednio wczuć w swoją rolę, no nie? - szepnęła cicho unosząc się i podając chłopakowi dłoń, by łatwiej mu było wstać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:15, 25 Lip 2010    Temat postu:

- Bo zaraz torebka z niego... - był gotów oskarżyć ją o znęcanie się nad zwierzakami - Natura nie stworzyła ich po to by robić z nich paski, czy co tam jeszcze z nich nosicie. - obruszył się i nie dodawał nic więcej skoro ten temat wybitnie nie odpowiadał Elizabeth. Był w stanie to zmilczeć i jakoś przetrawić. Sam osobiście nic przeciwko wężom nie miał. I nie były oślizgłe, a syczały jak każdy waż. Zdradziecko i zabójczo. Myszki miały czerwone oczka, których Roy nienawidził jeszcze bardziej kiedy sobie przypomniał siebie zaraz po przemianie - Nie sądzę, bym musiał się zniżać do tak podstępnych środków, nie będę miał raczej ku temu powodów. - zawyrokował mając nadzieję że jego słowa będą prorocze i nie pomyli się ani trochę. Roy zerknął na Lizzy i mruknął - Syndrom... Narcyza? Lalusia? Mniejsza z tym... Okropnie mi słodzisz. - powiedział puszczając do niej oczko Tracił wampirzycę ramieniem i jęknął - Skończ, bo naprawdę stanę się przeokropny i ciągle będę chciał tego słuchać i będziesz to musiała w kółko powtarzać, jaki to jestem wspaniaaały. - przeciągnął poprawiając sobie z wyczuciem włosy. W zasadzie były za krótkie by cokolwiek z nimi z robić, ale liczył się sam gwiazdorski gest. Zabrakło jedynie grzebienia jako rekwizytu - Oż ty, wyganiałbyś siłą do pracy, to nie wolałabyś bym sobie z tobą posiedział i pogadał, a nie produkował się na antenie z Sus, no wiesz! Jakie wakacje? Mówiłem, to znaczy pisałem, że nie pamiętam kiedy je miałem. - taki temat szybko wylatywał mu z głowy. Zmrużył oczy spoglądając na Elizabeth - Błagam nie, męcz się tylko ze mną. - pokiwał szybko głową chcąc by podzielała jego myśli - To świetnie, będę dozgonnie wdzięczny. - powiedział szczerząc się do niej z zadowoleniem. Odrzucił swój patyk i dołączył on do swego poprzednika na kupce szczap - Kijankę? Chcesz sobie poobserwować rozwój żaby od podszewki? Złapie ci w stawie, ale to chyba jeszcze nie teraz. Kiedy żaby składają skrzek? Nie... Teraz jakoś, na początku kwietnia... - rozejrzał się wokół siebie jakby zamierzał przeczesać brzeg najbliższego stawu w poszukiwaniu ropuszych jaj. Zwrócił uwagę na Lizzy kiedy się o taką dopomniała - Oj wiem, ze nie... - powiedział a jego usta mimowolnie rozciągnęły się w uśmiechu. Zamrugał będąc najwyraźniej niepocieszonym i zapytał - To nie idziemy poszukać kijanki? - ujął dłoń Elizabeth i wyprostował się a po chwili otrzepał tyłek z piachu - Moją rolę? Tego chorowitego męża? Okej nie ma problemu. - powiedział śmiejąc się radośnie i idąc z Elizabeth w kierunku drzwi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:46, 25 Lip 2010    Temat postu:

- Nie po to? - powiedziała udając zdziwienie - Damn! Zawsze myślałam, że one są tylko po to. Jakoś wyjątkowo natura je stworzyła na kształt paska... - dodała śmiejąc się - Mówisz, że przez tyle lat myliłam się aż tak strasznie? - pokręciła głową pomagając mu podnieść się z ziemi. Kiedy zaczął rosnąć w jej oczach na jej słowa uśmiechnęła się do niego lekko. - Ach Ty mój chodzący ideale... - mruknęła wzdychając i pomagając mu się pozbyć z boku nogawki spodni jakąś igłę z drzewa, która przyczepiła się do materiału.

- Oj no co skończ? Sam się dopraszałeś, więc mówię. - stwierdziła oddając mu szturchnięcie ramieniem - I no jasne, że bym Cię wyganiała do roboty, jeśli byś się za bardzo lenił! Nie ma tak łatwo! - rzuciła - Skoro Ty mnie za uszy byś wyciągał na naukę jazdy samochodem, to czemu ja nie miałabym Cię wyrzucać do pracy? - zapytała retorycznie, bo nie oczekiwania od niego odpowiedzi. - A to, że wolałabym byś został przy mnie to całkiem inna sprawa. Ale! Ale na bycie razem będziemy mieli jeszcze całe stulecia. - wyjaśniła pokazując mu dziecinnym gestem koniuszek języka - I jeszcze będziesz miał tego dosyć. Będziesz jęczał o ułaskawienie. - dodała kierując się w stronę chaty i jej tylnego wyjścia.

- No to czas najwyższy byś pomyślał o wakacjach. Ale żadnych więcej szczegółów Ci nie powiem. - ostrzegła od razu, by jej nie męczył pytaniami. - Niespodzianka i tyle. A takich się nie zdradza przedwcześnie. - wyjaśniła uśmiechając się. - Ymmm... - mruknęła wesoło, gdy zaczął prosić o to, by był jedynym, którego darzy uczuciem. - Błagasz i będziesz wdzięczny? - zapytała - Jak to niewiele do szczęścia potrzeba. - rzuciła chwytając go pod ramię.

Zapytał się ją o to kiedy żaby się mnożą. Nie miała szczerze mówiąc pojęcia. - Eee... Nie wiem kiedy? Trzeba by się bylo kogoś spytać o to. - stwierdziła - Oj, no chyba, że byś tego chciał... - zamruczała wprost do jego ucha pochylając się nad nim lekko tak, by dosięgnąć. - Nie. Nie idziemy polować na kijanki. Daj im żyć swobodnie. - zaśmiała się - A jakby tak ktoś Ciebie wyciągnął z wody nie dając czegoś na zastępstwo? Masz w czym ją po tym przechować? - zapytała starając się uratować niewinne niczemu stworzenie.

- Tak, tego chorego na niechcicę i lenistwo. - przytaknęła wciągając chłopaka ze sobą do pokoju. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły i byli sami, dziewczyna zsunęła buty ze swoich nóg i skoczyła na kanapę. Poklepała miejsce koło siebie zachęcając Roya, by oddał się błogiemu lenistwu aż do samego wieczoru.

Kiedy słońce zaczęło niknąć na horyzoncie zgarnęła swoje rzeczy, przebrała się w swoje ciuchy oddając Dagome użyczoną jej sukienkę po czym rozliczając się z należności i żegnając się z mężczyzną ruszyli z chłopakiem do domu.


// Port Angeles / Kawalerka Smith'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / Alaska / Park Narodowy Denali / Kantishna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin