Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Piwnica

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Mariki Grey
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:04, 14 Maj 2010    Temat postu: Piwnica

jw.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:51, 17 Maj 2010    Temat postu:

CZTERY MIESIĄCE PÓŹNIEJ...

Judit obudziła się jak co rano na dźwięk głupiej melodyjki budzika, a pierwszym co zobaczyła był olbrzymi plakat jej [link widoczny dla zalogowanych] naturalnych rozmiarów i kilka słów wypisanych na ścianie czarnym markerem 'Cause I fucking hate you.You're such a liar. And I love to hate you. You're all the same to me.' No dokładnie. Zaświeciła światło bo małe okienko jakie miała w swojej piwnicy nie dawało zbyt dużo jasności. Ubrała się niespiesznie szukając po pomieszczeniu swoich rzeczy by jakoś skompletować ubiór na dziś. Kiedy to już miała, rozejrzała się za książkami ciągle mając w pamięci ostatnią wizytę Adama. Jej też się dostało, ale przynajmniej nie za naukę. Stanęła przed lusterkiem zastanawiając się nad wyborem kolczyków. Od dłuższego czasu nie zmieniła ich i tym razem również postawiła na czarne. Uznawała, że jej życie nie jest zbyt kolorowe to i kolczyki takie nie będą. Kiedy pokazała się na korytarzu Chris jak zwykle jeszcze nie wylazł z pokoju - Wstawaj cholero! - krzyknęła patrząc w stronę schodów. Jakąś tam odpowiedź uzyskała, co znaczy że chłopak już się wybudził. Zawędrowała do salonu, by nastroić się odpowiednio. Wsunęła w odtwarzacz płytę i rozkręciła głośność, by dosłyszeć każde słowo [link widoczny dla zalogowanych]. Podrygując lekko w jej rytm Jud poszła do kuchni, zainteresowana śniadaniem.

/ Kuchnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:34, 05 Cze 2010    Temat postu:

/ Teren przed domem / Dom Adama Knight'a

Weszła do swojej piwniczki pociągając nosem i ocierając łzy z oczu. Nie umiała podać racjonalnego powodu skłaniającego Judit do płaczu. Po prostu było jej źle. Z niewiadomych powodów bardzo źle. Przypomniała sobie rozciętą wargę Mariki i swoje podejrzenia o tym, że to jej szwagier mógł tak ślicznie przyozdobić jej usta. Marika zaprzeczyła. Adam Adamem a Chris? Według Jud wystarczyło by odpędził Terry'ego, ale żeby go tak zaraz lać? Nie chciała o tym myśleć. Położyła zwiniętego w kłębek kota na swojej kanapie i ściągnęła z siebie kurtkę. Odrzuciła ją na fotel i usiadła obok kota głaszcząc go machinalnie po czarnym łebku. Pech wyciągnął się przygotowany do błogiej drzemki. Czasem go podbierała Marice i Adamowi. Kiedy siedziała sama, przyjemnie można było z kimś zamienić słowo nawet z kotem. Podkuliła pod siebie nogi roztrząsając w sobie to co się stało. Sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej piórnik, a z piórnika telefon. Włączyła go, przewertowała książkę telefoniczną i zatrzymała się na numerze siostry. Nie zdecydowała się jednak zadzwonić. Nie chciała by to na nią krzyczeli, a tak na pewno by było. Podeszła do stolika i wzięła z niego laptopa. Sprawdziła machinalnie skrzynkę pocztową, ale od czterech miesięcy nie dostała ani jednej wiadomości od ludzi, których uważała za przyjaciół, więc to utwierdziło dziewczynę w niezbyt wesołym przekonaniu że już o niej nie pamiętają. Wstała raz jeszcze i podeszła do odtwarzacza. Wsunęła w niego płytę z nagraniem koncertu. Z torby wygrzebała pamiętnik oraz długopis i wyciągnęła się obok Pecha okrywając kocem. Zerkając raz na telewizor, a raz na kartkę papieru, czując obok siebie ciepło kota, starała się jakoś opanować i przywrócić do pionu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:53, 08 Cze 2010    Temat postu:

Siedziała tak dość długo bezmyślnie oglądając koncert. Nawet nie odczuwała z tego powodu przyjemności. Po prostu go oglądała bo nie mogła oderwać myśli od tego co zrobił Chris, od tego dlaczego tak postąpił. Nie zapisała ani słowa w swoim pamiętniku bawiąc się długopisem i kreśląc po kartce wzorki. Nie umiała tego ubrać w słowa. Była już spokojna, na twarz wróciły jej normalne kolory. Coś w tym jest że koty uspokajają i wyciszają. Obecność Pecha i ciepło płynące od smacznie śpiącego zwierzaka pozwoliło się Judit odprężyć, choć bała się tego co będzie, tego kiedy Marika i Adam się dowiedzą, tego kiedy Chris wróci do domu, bała się kolejnego dnia w szkole i tych wszystkich docinek za plecami. Wysunęła się spod koca, uważając by nie zbudzić kota. Spojrzała na swój rower. Jako że był jej trzymała go w piwnicy. Kupiła używany na pchlim targu, kiedy sama wybrała się do Seattle. Nie polegała na nikim. W szkole dowiedziała się że w La Push jest facet, który naprawia wszystko, więc wybrała się tam a on sprawdził rower od podstaw i przygotował do jazdy. Judit wytachała go po schodkach i wyprowadziła go na korytarz. Wróciła po iPoda i telefon. Wyłączyła telewizor. Ubrała trampki, czapkę z daszkiem na głowę i wyszła przed dom swojej siostry. Spojrzała na dom Adama, ale chyba nadal ich nie było bo na podjeździe nie parkował samochód. Wsunęła słuchawki w uszy, wsiadła na rower i obrała kierunek na rezerwat.

/ Korytarz / Ulica / La Push / Rezerwat / Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:18, 21 Lip 2010    Temat postu:

/ Korytarz

Judit opatulona, w czarny puszysty szlafrok, zamknęła się u siebie z cichym, ciężkim westchnięciem i wyrazem żalu wypisanym na twarzy. Coś tutaj trzeba zmienić, bo inaczej zwariuję... Podeszła do laptopa, zebrała koc z kanapy i popatrzyła na pamiętnik, który dotychczas ukryty w jego fałdach upadł na podłogę. Dziewczyna klapnęła na kanapę podciągając nogi pod siebie. Wybrała na początek jedną [link widoczny dla zalogowanych] i przez moment słuchała jej kiwając delikatnie głową do rytmu. W takich klimatach zaczęła pisać swoje wspomnienie z dnia dzisiejszego, jednak życząc Christopherowi by Terry wytoczył mu proces. Przestało ją cokolwiek obchodzić, dała się powoli usypiać muzyce. Sięgnęła po swoją torbę i wygrzebała z niej portfel. Przeliczyła pieniądze i zamyśliła się. Hm... Trzeba będzie wyciągnąć trochę gotówki tutaj, bo a nóż widelec na serio by mnie chciała szukać? Judit przekrzywiła głowę na bok. Ale czy Marika zna numer mojej karty? Obróciła w palcach kawałek plastiku więcej wart niż wszystko co miała w pokoju. Ale może zadzwonić do matki, choć czy przyzna się przed starszymi że nawiałam jej z chaty...? Zdecydowała że wyciągnie coś tutaj, na miejscu a później się zobaczy. Pannie Grey zaświeciły się oczy, bo oto szykował się jej całkowicie bezstresowy weekend. Wy możecie, a ja nie? Uśmiechnęła się do siebie wtulając głowę w poduszkę. Westchnęła zadowolona i zamknęła oczy słuchając swoich kołysanek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:27, 21 Lip 2010    Temat postu:

Młoda Hiszpanka obudziła się z kolejnymi częściami swego genialnego planu w głowie. Usiadła i przeciągnęła się, a po chwili zburzyła różowe włosy. Uśmiechnęła się i nucąc sobie pod nosem jakąś weselszą melodię wstała by się ubrać. Otwarła szafę i przejrzała swoje ubrania. Ciepło się robiło. Wyciągnęła różowe rajstopy i czarne bermudy. Dorwała jeszcze bluzkę na ramiączkach, odpowiednio w czarno różowe paski i czarną bluzę. Na korytarzu wisiała kurtka. Musiała się ubrać na cebulkę. Znając życie wszystko weźmie w łeb i tyle będę z tego miała. Judit spodziewała się nagle usłyszeć pukanie do drzwi. Miała pecha i nic na to nie mogła poradzić, a nie wiedziała czy umiałby się wykręcić przed nie daj boże Adamem. Powciągała na siebie ciuchy i stanęła nad stolikiem, trzymając w dłoni torbę. Wyrzuciła z niej zeszyty i wszystko co niepotrzebne na wycieczkach. Piórnik śwignął przed pół piwnicy. Judit zapakowała iPoda, laptopa, jego to już z przyzwyczajenia, bez mapy sobie nie umiała poradzić i zaplanować zwiedzania. Wcisnęła z boku pamiętnik sprawdzając czy za okładką jest długopis. Kiedy w torbie było już wszystko poszukała sobie jeszcze bransoletek. Złapała telefon i położyła go na stoliku obok portfela.

/ Kuchnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:24, 09 Sie 2010    Temat postu:

/ Salon / Dom Adama Knight'a

Wpadła do domu szlochając pod nosem i klnąc jednocześnie tak szpetnie jak jej się jeszcze nie zdarzało. Mruczała pod nosem wszelkie obelgi, angielskie, hiszpańskie i w jakimkolwiek innym języku jeśli gdzieś takie podsłyszała. Spojrzała na wieszak mają na nim odwiesić kurtkę, ale opamiętała się w ostatniej chwili zatrzymując dłoń bo zobaczyła kurtkę Christophera. Oczy jej się rozszerzyły a przez policzek przepłynęła samotna łza. Judit obróciła się na pięcie i śmignęła do swojej piwniczki. Trzasnęła drzwiami słysząc jak Chris na górze pastwi się nad gitarą. Nie powinni ci jej do rąk dać! Kiedy znalazła się w ciemnym pomieszczeniu odetchnęła lekko, by odzyskać nad sobą choć trochę panowania. Dłonie nadal jej się trzęsły więc to co wyciągała z torby telepało się razem z ich rytmem. Dobrała się do swojego dvd i sięgnęła po pierwszą z brzegu płytę nie zastanawiając się nawet co nastawia. Było jej to obojętne. Chciała tylko coś słyszeć, coś innego niż Marikę, Adama czy Chrisa. Usiadła na podłodze pocierając sobie skronie, pociągając cicho nosem. Położyła się, bo kanapa wydawała jej się dziwnie daleko by do niej się doczołgać. Z każdym wdechem przychodziła odrobina spokoju. Poczuła jak wszystko ją zaczyna boleć, dłonie od maczania w wodzie miała dziwnie miękkie a jednocześnie nabrzmiałe. Piekły ją oczy, więc zamknęła je co przyniosło dziewczynie ulgę. Zasnęła umęczona fizycznie i psychicznie nie chcąc się budzić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:33, 11 Sie 2010    Temat postu:

Przesiedziała u siebie całą niedzielę wychylając nosa z piwnicy jedynie w razie potrzeby. Wolałaby już sama siedzieć w domu niż mieć takiego wielkiego pecha i dzielić go z tym amatorem gitary. Zajęła się czatowaniem bo nie miała nic lepszego do roboty. Poszukała sobie też jakiegoś rpg by mieć czym zabijać nudę. Założyła konto zastanawiając się jaki charakter ma mieć dana postać. Będąc sfrustrowaną tym co działo się wokół niej stwierdziła ze będzie to przesadnie słodka kobietka z jakąś niezbyt szczęśliwą historią ukrywającą w sobie zbrodnie zabójstwa męża. Uśmiechnęła się pod nosem myśląc że ten mąż powinien mieć na imię Adam. Kiedy nadszedł wieczór wychylił ostrożnie głowę zza drzwi i wyjrzała na korytarz a później spojrzała na drzwi od łazienki. Wyprostowała się i przeszła do niej pewnym krokiem. Kiedy po pół godzinie wyszła, roznosząc ze sobą zapach winogronowo - miętowego szamponu do włosów musiała się spakować do szkoły. Wrzuciła do torby potrzebne jej książki i notatnik. Poszukała piórnika. Jeśli dobrze pamiętała musiał leżeć gdzieś przy ścianie. Tam ostatnio leciał... Gdzie jesteś ty popaprańcu? Położyła się spać dość wcześnie co i tak nie uchroniło jej od zaspania. Zerwała się z kanapy i godząc się z tym ze musi zapomnieć o śniadaniu, wciągnęła na siebie ubrania i wzięła rower by dojechać do szkoły.

/ Szkoła / Parking


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:55, 29 Wrz 2010    Temat postu:

/ Ogród

Zahaczyła najpierw o łazienkę by domyć zielonkawe dłonie. Zeszła do piwnicy i zapaliła światło. Spojrzała z niechęcią na swoją torbę wiedząc co w niej się kryje. Nie cierpiała zadań domowych i twierdziła że całkowicie mijają się z celem nauczania jako kompletna strata czasu i tylko zniechęcają a nie motywują do dalszej nauki. Judit była z tych którzy łapali wiele na lekcji i w domu już nie musieli wertować książek by mieć bardziej ugruntowaną wiedzę. Uważała ze miała szerokie pojęcie z wielu dziedzin choć nigdy jej nikt o to nie pytał, a nauczycieli interesowały jedynie głupie i puste regułki które nijak nie pomagały niczego zrozumieć. Zapuściła ulubioną płytę i usiadła na kanapie wyciągając poszczególne zeszyty. Pierwszą na warsztat wzięła matematykę chcąc się z nią jak najszybciej uporać. Odkąd przestała rozmawiać z Christopherem nie mogła ani trochę liczyć na niego. Jeśli kiedykolwiek mogłam... Próbując rozwiązywać zadanie analogicznie do tego jak robili to na lekcji szło jej opornie ale szło. Po pół godzinie zamknęła zeszyt z głośnym westchnięciem. W nagrodę poszła do kuchni zrobić sobie herbaty. Kiedy wróciła zostały jej lżejsze rzeczy typu angielski czy biologia. Wyciągnęła nogi wspierając stopy na blacie ławy. Gdy i to skończyła sięgnęła po laptopa uznając że kolejna nagroda jak najbardziej się jej należy. Kolejny post został wysłany a Judit wstała i poszła do łazienki, by kiedy szanowny współlokator wróci nie pokazywać mu się już na oczy.

/ Łazienka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Judit dnia Śro 20:00, 29 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:19, 07 Paź 2010    Temat postu:

/ Łazienka

Zeszła do siebie po tych kilku stopniach i ogarnęła piwniczkę wzrokiem. Judit podrapała się pod brodą unosząc głowę w górę i zastanawiając się jak całą tą budę roznieść w pył póki Adama nie było w domu obok. A gdzież to moja szanowna życiowa mentorka? Nie przyszła tutaj już od... Nie umiała sobie przypomnieć kiedy ostatnio widziała własną siostrę choć ta mieszkała po sąsiedzku. Bo za chwilę stwierdzę że się stęskniłam, nooo... Zeskoczyła ze schodków i zabrała się za zapełnianie torby tym co będzie jej do szkoły na jutro potrzebne. I to jest jej misja wychowawcza? Brak kontaktu z własną siostrą? Gdzieś sobie może wsadzić takie metody. Już Juniorowi współczuję, jak zaczną go kształcić takie dwa spaczone charaktery, ten dzieciak będzie miał tak skrzywioną psychikę że bogowie miejcie go w opiece. Uśmiechnęła się pod nosem zajadliwie siadając na kanapie i łapiąc koc którym okryła się po chwili szczelnie. Wyciągnęła dłoń po pilota i w piwnicy zaległa cisza. A tymczasem pomyślę co by tu zrobić... Ziewnęła zakrywając usta dłonią i wtuliła twarz w poduszkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:10, 27 Paź 2010    Temat postu:

Obudziła się jak co rano błogosławiąc kolejny piękny dzień w Forks, wyczekując cierpliwie końca tej męki. Wstawała przed Chrisem, nie była niewyspana, przyzwyczaiła się już a tutaj nie zarywała nocy jak w Madrycie. Wciągnęła na siebie ciuchy wyglądając przez swoje więzienne okienko i zastanawiając się jaka temperatura panuje poza piwnicą. Pogrzebała w pudełku z biżuterią i wybrała sobie kolczyki na dziś. Niebieskie, tak dla odmiany. Przesunęła palcami po grzbietach zeszytów sprawdzając czy ma komplet na dziś. Kiedy Judit była pewna że wszystko co byłoby jej potrzebne posiada zarzuciła torbę na ramię i wyszła z piwnicy. Poszła wpierw do łazienki uczesać się i umalować. W kuchni zrobiła sobie kanapkę którą zdążyła zjeść nim ubrała się do wyjścia. Wytachała rower z piwnicy klnąc na niego w myślach. Nie mam pojęcia po cholerę ja cię tutaj wprowadzam codziennie? I tak byś nie utrzymał ego tego dupka z góry... Kiedy wychodziła w kieszeni odezwał się telefon. Odczytała wiadomość, która zaczynała dość korzystnie jej dzień.

/ Szkoła / Sala tortur


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:06, 29 Paź 2010    Temat postu:

/ Dom Dutton'a

Powrót nie był niczym szczególnym. Judit przejechała wolno drogę dzielącą ją od domu Benjamina do domu swojego czy już tylko domu Mariki. Zostawiła rower pod drzwiami i weszła do środka. Kiedy zamknęła je za sobą zerwały się wszystkie więzy które pozwalały jej ironizować i kpić sobie ze słów siostry. Rozbeczała się solidnie zjeżdżając na dół i przykucając by ukryć twarz w dłoniach. Trwała tak dłuższą chwilę trawiąc w sobie wszystko to co usłyszała. To że jest głupia, bezmyślna, brzydka i odpychająca. Trudno jej było określić to czy wierzyła czy nie. W pewnym sensie tak, wiedziała że wyróżnia się z tłumu, ale nigdy nie brała tego jako coś co mogło odpychać. W domu było cicho, Christopher jeszcze pokutował w szkole więc Judit usiadła na podłodze szlochając dalej. Uspokoiła się dopiero po półgodzinie kiedy głowa zaczynała ją boleć. Otarła łzy i przełknęła już wszystko. Pociągnęła nosem i wstała. Rzuciła kurtkę na szafkę i zeszła do piwnicy. Z zaciętą miną, która wiele traciła na wartości przez zaczerwieniony nos i oczy wyciągnęła swój plecak. Zostawiła go na środku i zaczęła chodzić wyciągając z szaf swoje rzeczy. Przeprowadziła selekcję ciuchów biorąc to co wydawało jej się najpotrzebniejsze i najbardziej użyteczne. Upchnęła je do plecaka płacząc cicho i czując jak cała się trzęsie. Nie miała ochoty trafić pod jurysdykcję Mariki oraz rodziców. Nie miała ochoty by wytykano jej to że nic nie potrafi, że jest głupia, bezużyteczna i sprawia masę problemów. Zapomniałaś jaka ty byłaś? Sama wyrwałaś się spod opieki rodziców, a mnie z chęcią wtrącisz do lochu. Podeszła do plakatu Erny i odkleiła go ostrożnie od ściany. Złożyła troskliwie i włożyła do teczki. Nie chciała by się zniszczył. Teczka jak i płyty jego zespołu trafiły do podręcznej torby, którą wpierw opróżniła z zeszytów. Zostawiła tylko swój pamiętnik i piórnik. Wsypała do niego kolczyki, nie chcąc się z nimi rozstawać. Popatrzyła na laptopa zastanawiając się czy będzie jej potrzebny. Poczekała z nim na koniec, nie miała pojęcia czy go upchnie. Zatrzymała się i popatrzyła na to co robi zaskoczona. Spakowała się jakby robił to za nią ktoś inny. Judit wzruszyła ramionami wyciszona i zdecydowana. Poszła do łazienki by zwinąć stamtąd swoje rzeczy. Spojrzała w lustro i wzdrygnęła się. Starła czarne smugi z policzków i doprowadziła się do porządku. Wróciła do piwnicy chowając to co ze sobą przyniosła po kieszeniach plecaka. Po takim przesiewie okazało się że mało miała swoich szwargołów. Podeszła do kanapy i wzięła koc. Zwinęła go i wepchnęła pod klapę plecaka. Dla kogoś pewnie będzie wyglądała na taką która wybiera się na biwak. Usiadła przy stoliku i przeliczyła kasę którą wyciągnęła z bankomatu. Przetrząsnęła kieszenie wszystkich spodni zbierając zaskórniaki. Popatrzyła na to co miała stwierdzając że to niezbyt wiele i wystarczy jej na tydzień bardzo, ale to bardzo skromnego życia w jakimś najtańszym hotelu. Wiedziała że znajomy ojca ma w Seattle jakiś interes, ale nie wiedziała co ani gdzie. Był jeszcze Martin ale znając życie to nawet nie wiedział że jego kuzynka tutaj jest. Zerknęła na kartę leżącą na stoliku. Nie. Sama sobie zakazała, mając jeszcze w swoim siedemnastoletnim 'ja' wystarczająco dumy. Złapała kartkę i napisała kilka zdań.

Aby rodzinnej tradycji sióstr Grey stało się za dość też zwieję szukając czegoś lepszego. I nie martw się tak bardzo Mariko, bo myślę że sobie poradzę. Kartę zostawiam, bo i tak nie będzie mi potrzebna.

Judit obróciła kawałek plastiku w palcach zastanawiając się czy nie lepiej ją złamać, ale uznała że szkoda się męczyć.

Mama i tata jakoś przeboleją, to nie pierwszy raz. Mama się rozpłacze, a tata się wścieknie. I pewnie też o mnie przestanie mówić jak o tobie ileś tam lat wstecz. Norma. Coś jeszcze? Chyba już nic. Narazie siostra :*

Judit schowała długopis do kieszonki torby. Zgięła swój słabej jakości list na pół i przykryła kartą zostawiając na stoliku. Wydmuchała nos i wstała. Przeszła się raz jeszcze po piwnicy, jednocześnie dzwoniąc i orientując się o której ma autobus do Seattle. Za pół godziny... Nie będę czekała. Została sprawa nieszczęsnego laptopa. Zdecydowała że go bierze, jakoś dziwnie by jej było nie mając go pod ręką. Poszła do kuchni i zrobiła sobie kanapki na drogę. Wrzuciła do torby. Kasę zgarnęła do portfela zostawiając sobie drobne na autobus. Wyniosła swe rzeczy na korytarz i ubrała się. Westchnęła i zarzuciła plecak na ramiona. Czując się jak kiedyś na lotnisku w Nowym Yorku wzięła do rąk swój podręczny bagaż i wyszła.

/ Centrum miasta / Dworzec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:24, 14 Sty 2011    Temat postu:

/ Korytarz

Schodzą w dół po schodach przytrzymywała się poręczy. Jeden nie uważny krok mógłby spowodować upadek, który zakończył by się nieszczęściem. Ona to pół biedy, ale junior? Przecież to jeszcze małe, bezbronne, kruche dziecko. Ono nie było ani niczego świadome, ani tym bardziej winne. Przecież gdyby mu się coś stało Marika nigdy do końca jej żywotu by sobie tego nie wybaczyła. Na szczęście udało jej się zejść na dół bez żadnego potykania się czy czemuś podobnemu. W piwnicy pomimo oświetlenia panował niewielki półmrok. Boże jak Ty możesz mieszkać w takim czymś? Jak w średniowieczu. Dziwię Ci się Judit. Przepych Ci się znudził? - Prychnęła w myślach patrząc na niewielkie okienko, które przez szybę wpuszczały do pomieszczenia lekkie promyki wiosennego słońca. Chciała wejść głębiej, ale w tym momencie w jej kurtce zabrzęczał telefon. Wyciągnęła go patrząc na wyświetlacz jak by jej coś zrobił. To znaczy z jednej strony cieszyła się, a z drugiej bała co może na nim zobaczyć gdy odczyta wiadomość tekstową. Pal to licho, raz kozie śmierć. Nie zachowuj się Marii jak głuptasek. To Twój mąż. Nie idiociej. - Czego ona się tak bała? Bo być może zdania Adama były dla niej czymś ważnym? Po przeczytaniu tych kilku słów odetchnęła delikatnie piersią. Nie było tak źle. Rozpisała się trochę stojąc tak w miejscu. Mały zaczął się wiercić więc zapewne ta pozycja w której się znajdywał niezbyt mu odpowiadała. - Już, jeszcze chwila. - Musiała się nim zająć. Odpisała na ostatniego sms'a i schowała na moment telefon do kurtki. Rozejrzała się po wnętrzu pomieszczenia. Po Judit nie było żadnego śladu. Jej wzrok kolejno prześlizgiwała się po łóżku, ścianie półkach by zatrzymać się na stolik na której leżała kartka papieru i karta do bankomatu. Zmarszczyła czoło czując, że to nie jest nic dobrego. Podeszła do stolika zgarniając z niego kartkę. Powoli zaczęła ją czytać. Te kilka zdań skreślonych szybko przez rękę jej siostry przeczytała chyba z trzy razy. Wykrzywiła usta w grymasie niezadowolenia. Wiedziała, że tak będzie. Popatrzyła na kartę. Chwyciła ją w dłoń i z całych sił zgięła ją w pół. Złamać jej się nie dało, bo wbrew pozorom była giętka. Powyginała ją na wszystkie strony jakie się dało. - Świetnie. - rzuciła w powietrze z przekąsem. Skoro taka Twoja wola. Rób co chcesz. Radź sobie sama i szukaj tego, czegoś lepszego, oby Ci się powiodło. A co do rodziców. Jeśli myślisz, ze im powiem to się mylisz. Nie zamierzam doprowadzać ich do zawału. Lepiej by żyli w nieświadomości. - Zgięła kartkę w miazgę i rzuciła ją za siebie jak nic nie wartościowego śmiecia. W momencie rozbolała ją głowa. Czuła jak puls w skroniach niebezpiecznie jej skacze. Każdy choćby i najlżejszy szelest jej przeszkadzał. Nabrała kilka głębszych wdechów. Jeżeli myślisz, ze będę się Tobą przejmować to... Nie, nie będę. Twoja decyzja, uszanowałam ją. Jeżeli jesteś taka dorosła by się utrzymać. Tutaj nie masz już czego szukać. - Właśnie w pewien sposób Marika zrywała swe więzi z siostrą. Czy odetchnęła z tego powodu? Nie do końca. W końcu miała się nią opiekować, ale zakazała sobie denerwowania się. I tego by się wszystkim przejmować. Ona miała ją daleko gdzieś robiąc jej na złość, więc Marii nie będzie się tym przejmować. Zaczynało po niej to spływać jak po kaczce. Po głębszym zastanowieniu wzruszyła ramionami kierując się w stronę schodów. Nie miała tutaj po co więcej być skoro nic tutaj nie zastała. Wolną dłonią pomasowała sobie skroń. Ten ból był nie do zniesienia. Miała ochotę się położyć. Ale teraz nie mogła. Owionął ją chłód, a ciało mimowolnie zadrżało od dreszczy. - Jeszcze czego? - Nie lubiła tego okropnego uczucia. Wyszła na korytarz gasząc za sobą światło. - Twoja ciotka to wariatka i ma nierówno pod sufitem, wiesz? Ale my nie będziemy w to ingerować prawda? Damy sobie w końcu temu spokój. Pozostał nam jeszcze jeden problem. - Tym problemem był Chris. Błędem było to, że się zgodziła na ich wspólny przyjazd tutaj, ale z drugiej strony Chris ostatnio nie sprawiał jej wielkich problemów, oprócz tego incydentu z pobiciem. Jednak jak winić za wszystko to za wszystko. Z korytarza udała się na górę obadać całą sytuację.

/ Korytarz / Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:04, 26 Mar 2011    Temat postu:

/ Korytarz

Wzruszył wezwiednie ramionami. - Nie, akurat nie tak. - Nie o to mu chodziło. Poza tym, co ona mu się tak dziwiła? - Judit. Bo... Czemu mi się dziwisz? Wcześniej tak nie było. To mam prawo być zaskoczony Twoją zmianą. Chyba każdy by tak zareagował. - Jej słowa, ze było minęło też go zaskoczyły, na miłe. To znaczyło, że tamto nie miało miejsca. Poczuł się z tym o wiele lżej. - Skoro tak mówisz, niech i tak będzie. - nie było co się o to kłócić. To lepiej dla niego. Nie miał zamiaru się o to sprzeczać. Poczuł jeszcze jednego buziaka na policzku i już nawet nie zamierzał go ścierać. Starał się nawet o nim nie myśleć. - Nie masz za co dziękować. W końcu, było co było nie ma o czym mówić. - powtórzył jej niedawne słowa. Już będąc całkiem normalnym skrzyżował sobie dłonie na piersi. - Nie wiem. Nie słyszałem. Niestety nie miałem czasu interesować się Twoimi koleżankami. - I nie było w tym żadnego podtekstu. Po prostu miał inne problemy na głowie niż zamartwianie się o to czy ktoś wygrał czy też nie. - Może sama napiszesz i zapytasz? - zasugerował jej dając się pociągnąć w stronę piwnicy z której wcześniej korzystała różowa. - I tylko po to? - zdziwił się choć w sumie to aż nie tak bardzo. Zresztą nawet nie wiedział co tam było bo nie wchodził do tego pomieszczenia prawie nigdy, a już nie kiedy nie było Judit. Mało go interesowało co tam jest. Przyzwyczajając oczy do ciemności stał na krawędzi schodów. - Jasne. Raczej nie chciałbym zostać mokrą, plamą krwi. - Rzucił z lekkim żartem. Po chwili rozlało się tam światło, a on czuł jak by go oczy raziły. Kolejną chwilę zajęło mu przyzwyczaić się do jasności. - A daj spokój. - Ostatnim o czym chciałby rozmawiać były egzaminy. - Zbliżają się i na samą myśl o tym chce mi się rzygać. - Ten czas był tak krótki, że strasznie się kurczył, a jemu zostawało co raz to mniej czasu na przygotowania. - Mniejsza z tym, a Tobie? Nie jest żal, ze utracisz rok? Przecież nie zostało tak dużo. Wiem, że Ty i Marika się nie dogadujecie, ale zawsze jakoś dałoby się to załatwić tym bardziej teraz. I tak by Cię nie poznała. - powiedział z obojętnością. - Po Twojej ucieczce miała wypadek jak jechała do szkoły. Oprócz złamanej nogi, poobijań i stłuczonych żeber straciła pamięć. Poza tym zaś jest w ciąży. Bliźniaczej! Współczuję mojemu bratu. Trójka dzieci to kawał roboty. - zakpił sobie z niego. To nie był jednak jego problem. Na pewno nie zamierzał się zajmować jego dziećmi. Jak skończy szkołę to pita stąd. Musi się zdecydować na jakieś studia. Jeszcze nie myślał o tym. - Także i tak jej tu nie ma. Jak Ci pisałem nie prędko wyjdzie z szpitala, a Adam w większości tam przesiaduje. - Co było na rękę młodemu. Sam się miał zamiar kiedy tam wybrać, ale najlepiej tak by nie spotkać starszego. - Wracając do poprzedniego tematu. Chcesz coś wynająć? A stać Cię na to? - wnioskował, ze chyba raczej musiało, bo inaczej ona nie decydowała by się na takie coś. - Sam tutaj długo nie zabawię. Po skończeniu szkoły wyjeżdżam. - Jeszcze nie obwieścił to swemu bratu, ale to raczej było wiadome jak dla niego. Kiedyś mu to powiedział. I miał zamiar uwolnić się od tej małej mieściny. Sądząc, że za bardzo się rozgadał zamilkł schodząc na dół po schodach za dziewczyną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:33, 26 Mar 2011    Temat postu:

/ Korytarz

- O mój boże. - sarknęła pod nosem i spojrzała na chłopaka krzywo - A to aż tak wielka zmiana? Nie sadzę. Przedtem też byłam... - rozłożyła dłonie na boki a plecak zahuśtał się dziko - Dość otwarta i... Wesoła. Chryste Chris, nie rozmawiajmy o tym, okej? - rozporządziła kiwając głową - Naprawdę, nie mam ochoty tego wałkować. Przyjechałam po ciuchy i do ciebie. A tak w nawiasie to przepraszam że się czepiam, ale miało ciebie nie być. - wytknęła mu z przewrotnym uśmiechem, który nie schodził z jej ust - Wiem, wiem, przypadek. - wytłumaczyła chłopaka, by ten nie musiał plątać sobie języka. Judit oparła się o ścianę przystając na chwilę na schodach. Chris zdążył już zejść, a ona stała i słuchała tego co mówił z lekko otwartymi ustami. Zamrugała i odchrząknęła odpowiadając mu dość urzędowym tonem. Choć pewnie nie miał takiego zamiaru, to Judit poczuła się urażona, jakoby robił jej wyrzuty, tym bardziej kiedy zaznaczył ze Marika miała wypadek akurat wtedy kiedy jechała do szkoły. Do Lonich'a... - Nie. Nie jest mi żal że stracę rok. Gdyby tak było przeniosłabym się do szkoły w Seattle. I zdała te durne testy. - obróciła gwałtownie głowę w jego stronę i syknęła - Nie będę się z nikim dogadywać. - westchnęła ciężko widząc niezrozumienie w oczach chłopaka - Nie będę się jej o cokolwiek prosić. - powiedziała już po angielsku - Tym bardziej że Adam teraz pewnie jeszcze bardziej niż normalnie chce mnie zabić. Poza tym, od kiedy ty zrobiłeś się tak pokojowo nastawiony? Brakuje ci czegoś czy może zawierzyłeś już bezpowrotnie swój los bratu? - minęła Christophera obdarzając go jadowitym spojrzeniem i podeszła do szafki. Szarpnęła drzwiczki i rzuciła plecak na podłogę u swoich stóp - Stać mnie. - warknęła i zaczęła upychać to co pierwsze dostała do ręki skrzętnie w torbie. Jej zmiany nastrojów miały błyskawiczne tempo. Wyjeżdżaj, krzyż na drogę. Zaczesała różową grzywę w tył rozdrażniona dodatkowo tym że ta nachodziła jej na oczy. Złapała jakąś bluzkę i strzepnęła ją, przez co ta z miarę schludnej kostki stała się kłębkiem. Wcisnęła ją do plecaka jak poprzednie - Dlaczego ty tutaj jeszcze siedzisz? - zapytała opuszczając nagle ramiona i obracając się ku chłopakowi. Nagle stała się tak dziwnie słaba i krucha. Puściła od niechcenia plecak i popatrzyła na blondyna - Dlaczego nie pojechałeś ze mną? Nie wspominając że już nawet się nie odezwałeś, bo wymagałbym chyba cudu, co? Wiesz jak tam bez ciebie nudno? - jęknęła ruszając powoli w jego stronę. Klapnęła na wysłużonej kanapie i wskazała mu miejsce obok siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:42, 26 Mar 2011    Temat postu:

- Dla mnie? Jest. - odpowiedział najspokojniej jak tylko potrafił. Przyjął jej prośbę z uszanowaniem i nie poruszał więcej tego tematu. - Oczywiście, wedle Twojej prośby. - Czuł się jak jakiś wielki pan z czasów średniowiecza. Odchrząknął cicho w zwiniętą pięść, którą przyłożył sobie do ust. Wsadził dłonie w kieszenie stając u samego dołu schodów i opierając się o ścianę jak poprzednio na korytarzu. - Miało. - Faktycznie, ale plany się zmieniły. Uświadomił ją zaraz dlaczego by nie było jakiś podejrzeń co do niego. - Nie, żaden przypadek. - odpowiedział bezbarwnym tonem głosu. - Odwołali mi próbę. Nie miałem co robić w szkole, a nie chciało mi się szwędać. W zasadzie to chciałem się zaszyć w swoim pokoju z nadzieją, ze tam nie zajrzysz i nie zauważysz, ze jestem w domu. Nie chciałem Cię straszyć. - podrapał się po karku przygładzając przy tym samym włosy. Opuścił dłoń bezwiednie wzdłuż ciała. Był zaskoczony jej nagłą zmianą humoru. Teraz zobaczył tą Judit, która znał wcześniej. Wściekającą się i robiącą wywody. Odetchnął. Przy takiej Jud czuł się lepiej bez skrępowania. Mogła sobie używać na nim do woli nie robiło to na nim wrażenia. I nie robił jej żadnych wyrzutów choć tak właśnie mogła myśleć. Pytał po prostu z normalną ciekawością. - Nie musisz się wściekać. - powiedział kiedy skończyła. Żal mu było jej. Rzadko widywał ją taką słabą i kruchą. Kiedy powiedziała coś po hiszpańsku zamrugał skonsternowany powiekami nie rozumiejąc z tego nic. Po chwili dowiedział się co to było. - Tak tylko mówiłem. - mógł jednak nie poruszać tego tematu bo czuł, ze nic dobrego z tego nie wyjdzie. - Pokojowo, co? - zrobił zaciętą minę, bo wcale mu się to nie spodobało. Teraz to on poczuł się urażony. - Nie brakuje mi niczego. I nie jestem pokojowo nastawiony. A już na pewno nie zawierzyłem mojemu bratu. Nigdy go nie prosiłem o pomoc, ani uwagę i teraz też nie zamierzam się prosić. - Miał zamiar obrócić się na pięcie i odejść do siebie by zostawić Judit w spokoju, ale coś mu na to nie pozwoliło. Spasował odpuszczając sobie. - Judit. - westchnął ciężko zaczesując sobie włosy za ucho, były już trochę przydługie i stwierdził, ze będzie musiał się udać do fryzjera by choć trochę je przyciąć bo niebawem zarośnie całkiem. Podrapał się po policzku jak by go to trapiło. - Bo zostało tak nie wiele. Bo, w końcu tyle już wytrzymałem, że stwierdziłem iż dam radę do końca. Nie chcę porzucać szkoły dla głupiego wybryku by później żałować. Ile zostało do matury? Trzy tygodnie? - czuł się zmieszany. - A poprosiłaś mnie o to? Poza tym skąd mogłem wiedzieć? Uciekłaś, a ja nawet nic o tym nie wiedziałem. Jak miałem to niby zrobić? - klapnął obok niej, ale w nieznacznej odległości by czasem się nie stykali ciałami. - Wiem. Czasami tęskno do tych naszych kłótni. - uśmiechnął się lekko w przestrzeń. - Poza tym skąd mogłem wiedzieć, ze sobie tego życzysz Jud? No skąd? Ostatnim razem ledwo co się do mnie odzywałaś. No to nie ma się czemu dziwić. - przygarbił się nieznacznie opuszczając lekko w dół ramiona. - Też nie mam ochoty tutaj być. A muszę. I nie ze względu na mojego brata, bo jego akurat mam gdzieś. Ze względu na siebie samego. I na inne rzeczy mniejsza o to. - zamilkł, bo mógłby za dużo powiedzieć. Lepiej było by milczał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:04, 26 Mar 2011    Temat postu:

- No dobra. - mruknęła - Jak chcesz mogę dalej cię ignorować. Skoro ta zmiana ci nie odpowiada i tak dalej... - machnęła lekko dłonią - Spoko Chris, spoko. Wezmę tylko ciuchy... - wskazała na szafkę - I już mnie nie ma. Nie będę ci robiła jakichkolwiek problemów. Wierz mi, w Seattle samej jest zajebiście. - zakończyła z ironią wracając do swego zajęcia przy wybebeszaniu zawartości mebli. Nie słuchała go przez jakiś czas, oddana swemu zajęciu - Nie straszysz mnie. - powiedziała krótko by przestał w końcu tak sądzić i nie tkwił dłużej w błędzie - Już nie. - sięgnęła głębiej wynajdując jeszcze jakąś pasiastą bluzę. Okazała się jak znalazł na chłodne poranki, gdy wracała z pracy. Podniosła dłoń w górę i rozstawiła wszystkie palce. Nie chciała słuchać jego tłumaczeń odnośnie Adama, choć sama go do nich sprowokowała. Zwinęła bluzę troskliwie by do plecaka zmieściło się więcej rzeczy. Sięgała je kolejno, ze zwieszoną głową - To dobrze, nie warto tego rzucać. - powiedziała cicho - Zdaj to, a wtedy zrobisz co zechcesz. - szturchnęła plecak stopą, a kiedy siedziała już na kanapie obróciła się w stronę Chrisa zginając nogi w kolanach i oplatając je sobie ramionami. Wsparła na nich brodę wlepiając w chłopaka spojrzenie typowo szczenięcych oczu - Yhm. Tam nie ma się do kogo odezwać kiedy już skończę zmianę. - jej paznokcie zwykle pomalowane na jakiś krzykliwy kolor teraz były bezbarwne i przycięte równo. Długie nie miały prawa bytu. Dziewczyna ściągnęła pierścionki z palców i zaczęła się nimi bawić przesypując je z cichym brzdękiem z jednej dłoni do drugiej - Duma nie pozwalała ci spytać? - zapytała w mistrzowskim stylu zwalając całą winę na blondyna. Różowowłosa uniosła lekko brew w górę nie rozumiejąc czegoś - Jakie 'inne rzeczy' Christopher? - przestała się bawić przyglądając mu się uważniej. Nie widziała go pewien czas, niby krótko, ale wydawało jej się że jakby zmienił się trochę, może zmężniał. Zespół jest dla ciebie, aż tak ważny?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:02, 27 Mar 2011    Temat postu:

Miał dosłownie ochotę rozpędzić się i walnąć głową w ścianę. Jak kobiety strasznie lubiły wszystko komplikować. To się w głowie nie mieściło, a już na pewno nie w głowie Chrisa. Zamruga powiekami wbijając natarczywe spojrzenie w twarz Judit. - Przestań chrzanić Jud. - zganił ją za wygadywanie takich bredni. - Czy ja Ci cokolwiek takiego powiedziałem? No powiedziałem? Zastanów się dobrze. Nie chcę byś mnie ignorowała. - wyłożył nogi przed siebie krzyżując je na kostkach. - Nie robisz mi żadnych problemów, a tym bardziej nie wadzisz. - trącił ją łokciem w ramię jak by to on ją teraz zaczepiał. - Oczywiście, że mi odpowiada. Byłem trochę zszokowany, ale już nie jestem, ok? - nie chciał by ona teraz poszła. To była jedyna jego rozrywka, ze mógłby z kimś porozmawiać tym bardziej z osobą, z którą przebywał pod jednym dachem od kilku miesięcy. - To dobrze. Kamień spadł mi z serca. Wiem, ze wtedy nie wyszło najlepiej i trochę mnie poniosło. Dostałem za to już karę. - I nie chodziło tutaj ani o brata, ani też o czas spędzony w celi. To było coś bardziej głębszego i osobliwego. - Postaram się na tyle na ile będę mógł. - Nie chciał wychodzić na głupiego kujona bo nim nie był, a ni też by Judit myślała, ze potępia ją za to co zrobiło, bo tak też nie było. Fakt dziwił jej się trochę, ale już przestał. To była jej decyzja. I tylko jej. Zda szkołę w innym terminie. Pominął fakt nawet robienia się co chce, bo sam jeszcze nie wiedział co chce robić. - Gdzie pracujesz? - zapytał dość spokojnym tonem głosu. Objął ją ramieniem przyciągając do siebie, ale nie jak chłopak dziewczynę, a raczej przyjaciel przyjaciółkę, która zawsze mogła mu się ze wszystkiego zwierzyć. - Nie dziwię się. To w zasadzie nowe otoczenie dla Ciebie. - zresztą co on mógł o tym wiedzieć? Nie wiedział za bardzo jak to wszystko wygląda. Nie był póki co do czegoś takiego przymuszony, ale za jakiś czas będzie kiedy pójdzie na studia. Czesne kosztowało dużo, a matkę na pewno nie będzie stać by wykładać za niego, zresztą nawet nie śmiałby ją o to prosić. Spojrzał na garść pierścionków, którymi bawiła się różowa. Brzęczały mu w uszach. - Duma? - odsunął się od niej jak by właśnie go oparzyła. - Nie. Nie duma. Nie ma nic z tym wspólnego. Po prostu może to i głupie, ale pomyślałem, że akurat ja byłbym ostatnią osobą z którą chciałabyś porozmawiać więc milczałem. Chciałem kilka razy napisać, ale w końcu za każdym razem rezygnowałem. - wzruszył ramionami. Pociągnął kolana do siebie siadając po turecku i na kolanach położył otwarte dłonie. Modlił się by nie zadała tego pytania, ale ono jednak padło. No cóż wypadało więc na nie odpowiedzieć. - Nie dokończone sprawy. Szkoła to jedno, ale gram w szkolnym zespole i na prawdę lubię to bo idzie nam całkiem dobrze. Kocham muzykę i to mi sprawia przyjemność. - Nabrał głębiej powietrza w płuca i ciągnął dalej. - No i Ty. - Nie wypadało by temu zaprzeczał, al tutaj akurat nie miało to żadnego związku z miłością więc zaraz pośpieszył z wyjaśnieniami. - Razem wplątaliśmy się w to bagno, w sumie to ja nas wplątałem. Może gdybym wtedy Cię nie spotkał na lotnisku Ty nie musiałabyś tkwić tutaj. A stało się inaczej. - To go właśnie trapiło. Brał całą winę na siebie za to co się stało. - Więc co miałbym to olać i zostawić Cię samą tutaj z tym wszystkim? Wiem, ze od dłuższego czasu Cię nie ma w domu, ale byłaś. No mówiłem mniejsza o to, nie rozmawiajmy już o tym. - poprawił się nieznacznie bo mięśnie nóg zaczynały go boleć od tej pozycji. Zaczął skubać nogawkę spodni by czymkolwiek się zająć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:47, 27 Mar 2011    Temat postu:

Dziewczyna machnęła obojętnie dłonią. Może to ona się myliła, może to on był w błędzie. To mało istotne. - Ej! - zapiszczała mrużąc oczy. Oddała mu zaraz za te jego zaczepki i roześmiała się - Dobra, to skoro jesteś taki stęskniony i w ogóle pomęczę cię trochę. Ale nie dłużej niż półtorej godziny bo muszę spierdzielać na autobus. - zaznaczyła i dodała - Jak jakaś baśniowa księżniczka. Wybija ta i ta, a ja spadam, bo do domu wróci zły smok... - dziwne sobie brała przykłady, naprawdę dziwne, ale mimo wszystko miała dobry humor, chyba za sprawą chłopaka obok - Okej, okej... - mruknęła drapiąc się w kark. Wplotła palce we włosy i przeczesała te z tyłu. Pogroziła mu palcem i powiedziała siląc się na ton któregoś z jej rodziców - Tak, masz się postarać. Nie lubię mieć za przyjaciół kretynów, wiesz Chris? Masz śpiewająco zdać, chyba będę ci musiała dać korki z języka, nie? Fajnie! - klasnęła w dłonie i oznajmiła z radością - Nie mogę cię uczyć na odległość, więc kiedyś do mnie przyjedziesz. - spuściła ze smutkiem głowę i rozłożyła dłonie w przepraszającym geście - Niestety moje progi pewnie będą mega skromne, o ile już jakieś w ogóle będą moje... - dodała ciszej, by pociągnąć dalej już głośniej i wyraźniej - Ale będę się cieszyć jak wpadniesz. Ruszysz swoje dupsko, tak? Adam na pewno zrozumie... Nauka. - puściła do Chrisa oczko i wyprostowała nogi podobnie jak on kładąc obute stopy na stoliku. Zapadła się w kanapę i wsparła na boku chłopaka - W barze. Zmywam naczynia po nocach. Dlatego przyjechałam tak wcześnie i niedługo muszę jechać. - wytłumaczyła obracając jeden z pierścionków i przyglądając mu się z bliska. Założyła je powoli na palce racząc chłopaka nieprzerwanym potokiem słów - Ale fajnie jest, wiesz? Już się przyzwyczaiłam że nie ma ciebie, ani Mariki czy Adama. Tylko to trochę głupie, bo... - urwała zastanawiając się czy powiedzieć. Uznała jednak że Chris nie ma długiego języka, a podejrzewała nawet że chłopak nie powie nikomu iż tutaj była - Czasem tęsknie. Nawet za paplaniną Jeanine, czy laskami ze szkoły. - powiedziała wzruszając lekko jednym ramieniem. Przekręciła głowę i spojrzała na chłopaka z niedowierzaniem - Co? Oj niepotrzebnie Chris, fakt, na początku może było tak jak sądzisz, ale później już nie. Serio, nie wściekałabym się tym że sobie ktoś o mnie przypominał. O wcale ze to nie twoja wina! - obruszyła się i przechyliła by spojrzeć na blondyna z jakiejś rozsądniejszej odległości niż pięć centymetrów - To nie tak. Ja i tak tutaj zostałabym, bo mama kazała Marice się mną zająć. Jest raczej odwrotnie, to ty miałeś większego pecha bo spotkałeś mnie. Poza tym, w tej nocy kiedy wróciliśmy z Hard Rock... - popatrzyła niewinnie na sufit uśmiechając się kątem ust. Mieli prawo sądzić ze mogą nas na to skazać razem. - Tak wyszło i przestać się tym martwić... - zaczęła moszcząc się znów obok Chrisa - Możemy uznać że to spisek ludzkości przeciwko nam. Wiesz, twoja mama, tata, moja mama i tata. W końcu twój brat i moja siostra... Hm? Powiedź że się zgadzasz ze mną, Christopher, no proszę, powiedź...? - zapiszczała błagalnie zaglądając w oczy chłopaka - I przestań skubać te nogawki, zachowujesz się jak dzieciak. Chodź, spakuję się i pójdziemy gdzieś. Na soczek, albo na jakieś ciacho... To chyba w rozsądnej odległości od szpitala, nie? No chodź... - wstała i pociągnęła tego mruka za dłoń. Westchnęła z uśmiechem i wsparła dłonie na kolanach Christophera pochylając się ku niemu i patrząc wprost na jego twarz - Idziesz czy mam cię tutaj zostawić? - zamrugała przyglądając mu się z wyczekiwaniem. Nim cokolwiek zdążył zrobić obróciła się zgrabnie i podeszła do szafki nucąc sobie coś pod nosem i podrygując zabawnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:40, 27 Mar 2011    Temat postu:

- Fajnie. - Ucieszył się mówiąc z nutką entuzjazmu w głosie. Może nie był to aż tak długi czas, ale zawsze coś. Z Judit zawsze umiał się dogadać czy też wykłócić najlepiej. Sam się roześmiał serdecznym głosem. - Czasu niby niezbyt wiele, ale zawsze coś. - chwycił poduszkę leżącą za nim i położył ją sobie na kolanach miętoląc ją od czasu do czasu. Zastanawiał się czy zamierzyć się nią na Judit czy też nie, ale zrezygnował. Lepiej nie było kusić losu. - Poetycko. - odchylił się opadając na posłanie łóżka, a poduszka, którą trzymał w dłoni powędrowała pod jego głowę by go kark nie rozbolał. - A tam smok od razu. Raczej jakiś książę. - Zaczął koloryzować. - Czyż nie było by miło by czekał na Ciebie wyśniony książę na białym rumaku? - na jej ustach wykwitł mały uśmieszek. Pokręcił nieznacznie głową na boki. Westchnął z zadowoleniem czując, ze wszystko jest tak jak być powinno. - Kretynów? Oj zaczynasz mówić jak mój brat z tym, ze jemu nikt nie jest w stanie dogodzić i dorównać,bo on uważa się za wyższego od samego Boga, a tak na prawdę jest zwykłym śmiertelnikiem tak jak my, zresztą on ma spaczony charakter i wątpię by ktokolwiek zdołał go zmienić, nawet Twoja siostra. - zniżył głos prawie do szeptu marszcząc czoło. - Współczuję jej. Jak uda jej się pożyć bez nerwów do starości i jeszcze z nim być to będzie cud. - Zabrnął chyba za daleko więc szybko zmienił temat na jakiś przyjemniejszy. - Śpiewająco? O tak mogę i zaśpiewać. - roześmiał się bo byłby do tego zdolny. - Ta, korki. - niezbyt mu się to uśmiechało, ale nie miał żadnego wyboru tak w zasadzie. - Ja do Ciebie? - zapytał jak by z zaskoczeniem, ale szybko się zreflektował, tak było chyba najlepiej. - Przestań się tym zamartwiać. Jeżeli mam do Ciebie przyjechać to na pewno nie po to by oceniać to jak mieszkasz. Najważniejsze chyba, ze masz gdzie mieszkać, prawda? - Chris jak zawsze był wyrozumiały. I to jak kto mieszkał akurat mało go obchodziło osobiście. Nie dał się dwa razy prosić. - No jasne, ze przyjadę. A Adam? Jemu nic do tego. Nie będę mu się spowiadał z tego gdzie chodzę, z kim i kiedy. Wystarczy to, ze się dobrze uczę i nie ma się o co przyczepić do mnie. - Reszta nie była ważna. Wywiązywał się ze swoich obowiązków i to najważniejsze. - Praca chyba nie należy do najinflatniejszych, ale ważne by dawała zarobek. Sam w wakacje będę musiał jakiejś poszukać. - Jeżeli chciał iść na te głupie studia. Nie chciał jeszcze zaprzątać sobie tym głowy. - To normalne. Pomimo tej całej narzekaniny to wcale nie mamy tak najgorzej. Pomyśl ile osób dało by mieszkać w osobnym domu, który mają tylko dla siebie i też nie jesteśmy aż tak bardzo kontrolowani jak to zawsze nam wygrażają. Poza tym jak by nie było spędziłaś tutaj dużo czasu i przyzwyczaiłaś się ,a co za tym idzie masz prawo tęsknić. - Przynajmniej jemu się tak wydawało, a było to jedynie jego zdanie. - A tam. Nie prawda. - Droczył się chwilę z dziewczyną, poszedł jednak na kompromis. - W zasadzie to wina nas obojga, ze się spotkaliśmy. Widocznie tak nam było pisane. Myślę, że ja i tak też bym wylądował w końcu u brata, prędzej czy później. Mamusia by mnie tu wepchnęła na chama. Także, nie ma co się przejmować. - powiedział już dużo spokojniejszym tonem głosu. - Ja się nie martwię tym. - roześmiał się przymykając na moment powieki. Już się nie martwił. - Tak ludzkość uwielbia się na nas spiskować. - Zgadzam się. - przytaknął jej bo nie widział powodu by tego nie zrobić. Najprawdopodobniej tak właśnie było. - Oj wcale nie jak dzieciak. - Przestał skubać nogawki już dawno, bo za niedługo jego spodnie będą wyglądać jak krowie z tyłka wyjęte. Podniósł się znów do siadu i wyprostował nogi przed siebie by krew do nich napłynęła. Niezbyt mu się chciało wychodzić z domu, ale dla niej mógł to zrobić. Poczuł ciepło jej dłoni na swej kiedy zaczęła go ciągnąć. - No dobra... - powoli wygramolił się z łóżka stając w końcu na równych nogach. Przeciągnął się i spojrzał na Jud. - No idę, idę. Taaa... Chyba to trochę z dala od szpitala. Gdzieś tam jest kawiarenka w bocznej uliczce centrum Forks. Tam nikt nie powinien nas zobaczyć. - O to raczej nie powinni się obawiać. Poczekał aż Judit się spakuje do reszty. Wiadomym oczywiście, ze od tej chwili będzie musiał ją kryć. Zresztą jego bratu nic do tego. Nie zamierza mu się z tego spowiadać. To są ich sprawy, poza tym nie uważał by Adam zwracał na niego większą uwagę kiedy w zasadzie miał co robić. I to pasowało Chrisowi, znaczy się na pewno nie życzył Marice źle. Byle brat zapomniał o nim i będzie dobrze. Uśmiechnął się lekko do Jud poprawiając bluzkę by lepiej się układała na nim.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:06, 27 Mar 2011    Temat postu:

Odwróciła się na moment i zerknęła na Christophera jakby chciała się upewnić że się nie przesłyszała i ten entuzjazm nie jest udawany na potrzeby chwili. Chyba nie był. Wróciła do swoich rzeczy, teraz już na siłę upychając je w plecak. Nie zostało ich jednak w szafie tak wiele. Parsknęła śmiechem i odparła zwracając się do szafy - Pieprzysz. Jaki książę? Przepraszam, ale czy ja wyglądam na księżniczkę? - zapytała wskazując na siebie dłonią - Raczej wątpię. Stanowczo złe i wredne smoki są o wiele bardziej chwytliwe niż książęta. - zawyrokowała przedstawiając mu dość jasno i stanowczo swe zdanie w tym temacie. Judit zgarbiła się i przeniosła ciężar ciała na lewa nogę. Wsparła zaciśniętą w pięść dłoń na prawym biodrze i zaczęła tłumaczyć coś co dla niej było dość ważnym, sama się o tym przekonała - Wiesz, do jakiego wniosku doszłam siedząc w Seattle? - zapytała wpatrzona teraz w podłogę - Naszym głównym problemem jest to ze za dużo o nich myślimy i mówimy. O Marice i o Adamie. Zobacz, minęły dwa tygodnie, a ja ciągle żyje i ani on, ani ona nie udzielili mi jakieś doraźnej pomocy. Nawet do mnie nie zadzwonił. Rozumiem ze ma się o co martwić, ale ponoć to on jest dorosły, a ja smarkata, tak? I co? - zapytała retorycznie. Chris nie musiał jej odpowiadać. Nic, wszyscy i tak mają mnie gdzieś. - Przestań. Bo nie chcę o nich słuchać ani sekundy dłużej. - chyba była ciągle cięta. Nie potrafiła by jednak wskazać jednego, konkretnego powodu który powodowałby u niej aż taką zaciętość. Jak to Judit, nie potrzebowała go wcale. Wiedziała też gdzieś w głębi siebie że takiego powodu nie ma, a z Mariką po prostu jakoś tak z irracjonalnej złośliwości nigdy nie chciała się dogadać, albo bardzo szybko rezygnowała - Nie przyjechałam tutaj by dowiedzieć się co u nich. Chciałam wziąć swoje rzeczy i wrócić do siebie. Może i natknąć się na ciebie, ale nic więcej. - dodała ciszej i rozluźniła się. Zagarnęła włosy za uszy i sięgnęła po ostatnią bluzeczkę wciśniętą gdzieś w kąt. Zamknęła drzwiczki i odwróciła się do chłopaka zarzucając plecak na ramię - Tak, ty do mnie. No chyba, że nie chcesz. - rzuciła przemierzając piwnicę drobnymi krokami. Znów ta błyskawiczna zmiana. Przed momentem można było powiedzieć że jej zależało, teraz już chyba nie bardzo. Weszła na schody i zgodziła się - Okej, możemy tam iść.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christopher Knight
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:54, 29 Mar 2011    Temat postu:

Uniósł brwi kiedy obróciła się gwałtownie do niego i zaczęła mu się przyglądać. Jego wzrok mówił 'no, co?'. Jednak żadnej wyraźnej odpowiedzi nie dostał więc więcej się nad tym nie rozwodził nawet chyba nie chcąc wiedzieć o co chodziło. Lubił się z nią wykłócać i teraz też chciał ją trochę podpuścić i podroczyć się z nią więc rzekł ciągnąc ten temat dalej. - No jakże nie? Oczywiście, że tak. Nawet Cię widzę w tych sukniach. Wiesz, koronki, falbanki, gorsety i co tam jeszcze? - podrapał się po głowie szukając odpowiednich słów. - A jakiś diadem czy korona by się przydała, tylko ten kolor włosów nie pasuje do tamtych czasów, ale to nic można zawsze Cię przefarbować. - zażartował sobie. - Wiesz te złote ciżemki i rękawiczki. Długie, blond loki sięgające prawie pasa. Hm... - podrapał się po brodzie zastanawiając się nad czymś. - Stanowczo zły smok nie pasuje do Ciebie. - kiedy wydawało mu się, ze odwraca się do niego by go zdzielić, roześmiał się szturchając ją w ramię. - No chyba, że pretendujesz na smoczycę? - Odskoczył od niej na bezpieczną odległość gdyby chciała się na niego zamachnąć. Zaczął chichotać pod nosem. - Tak, to było by coś, jak byś jeszcze zaczęła ziać ogniem, ale to stanowczo nie pasuje do roli księżniczki. - Mówił jak by dalej upierał się przy swoim zdaniu. Zerknął na nią kątem oka i wybuchł niekontrolowanym śmiechem cofając się w tył. - Nie, no tak głupio żartuję. Żadnych księżniczek i smoków. - pokręcił głową na boki ocierając niewidzialną łezkę kręcącą się w kąciku jego prawego oka. Zgodził się z Judit, za dużo i to stanowczo. - Masz rację. - przyznał jej ją na głos. - Za wiele. Wciąż się martwimy o to co Adam i Marika, powie czy zrobi, a na razie nie zrobili nic. Więc to jest tylko straszenie i szczerze mam to gdzieś. Za dużo jesteśmy nimi przesiąknięci. - Oparł się plecami o zimną ścianę, która dawała ukojenie, bo na dworze dziś było dość ciepło. - Szkoda na top języka i czasu. - Nie musieli wciąż o nich rozprawiać. Prawda była taka, że A i M mieli ich obojga gdzieś. I udowodnili im to kilkakrotnie. Teraz to oni mogli ich mieć gdzieś. Utkwił wzrok w torbie do której dziewczyna pakowała swoje ubrania i zrobił nieodgadnioną minę. Trochę było mu tego żal. Nie jej ubrań rzecz jasna, ale jej samej. Jednak gdy ona tutaj była i nawet gdy boczyli się na siebie to coś się działo i było fajnie, a teraz gdy dom wiał pustkami to robiło się okropnie nudno. Czasem cisza była fajna, ale na dłuższą metę stawała się nieznośna. No cóż nie skomentował tego ani jednym słowem. Co się stało to się nie odstanie. Czasem miał ochotę po prostu odejść bez słowa z nikim się nie żegnając bo niby z kim? Adam by się ucieszył. Marika go by nie poznała, a Judit? Może też by się cieszyła uwalniając całkowicie od jego osoby. Ocknął się z swych rozmyślań i odrzekł przyciszonym tonem głosu. - Miło, ze ktoś jeszcze o mnie pamięta. - Powiedział to niby pół żartem, a pół serio. Wzruszył ramionami jak by wcale mu nie zależało, ale to tylko pozory. - Chcę, oczywiście, ze chcę. - dodał już pewniejszym tonem głosu do którego nikt nie miał prawa się przyczepić, ze jest nieszczery, bo tak nie było. Odbił się od ściany i kiedy skończyła ruszył za nią wcale, a wcale nie przejmując się zmianą jej nastroju. Według niego może ona taka po prostu była, albo on czegoś nie zauważał, kto tam go wiedział. Wyszedł po schodach na górę uważając by dobrze stawiać stopy, bo na pewno nie chciał się sturlać na dół i złamać sobie kark. Umrzeć w tak bezsensowny sposób to dla niego wstyd. - Więc nie ma na co czekać. - obdarzył ją lekkim, zblazowanym uśmieszkiem gdy wyszedł na górę.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Mariki Grey Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin