Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Krwawa historia Machete

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Retrospekcje, Albumy, Pamiętniki... / Vampire
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Machete
Vampire



Dołączył: 31 Maj 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:36, 24 Cze 2009    Temat postu: Krwawa historia Machete

1766 ROK, MEKSYK

Dwóch małych chłopców bawiło się przed domem, gdy nagle starszy zabrał małemu Machete jego ulubiony scyzoryk.
- Rodriguez oddawaj!! - wrzasnął mały na chłopaka. Jednak ten ani myślał mu go oddać.
- Spadaj mały - odpowiedział wesoło i usiadł pod drzewem ignorując brata. Siedmioletni chłopiec podbiegł do starszego o dwaa lata Rodrigueza i rzucił się na niego wymachując piąstkami. Starszy brat szybko powalił młodszego ale ten nie dawał za wygraną. Ugryzł brata w szyję, i gdy ten wydał z siebie krzyk bólu, młody Machete wyrwał mu scyzoryk i zaczął zadawać nim cisy. Po chwili wbił scyzooryk w szyję brata. Nie dało się go uratować. Lekarze próbowali ale obrażenia były zbyt wielkie. Od tamtej pory wszyscy przeklinali Machete i unikali jak ognia, nawet rodzice. Machete olał to i dalej robił to co lubił. Machete został później skierowany na jakieś zabiegi ale to nie pomagało. Był juz tym kim był.

1804 ROK, MEKSYK

Zadzwonił budzik. Machete niechętnie wstał z łóżka. Wyjrzał przez okno Cholera! pomyślał widząc piękny i słoneczny dzień. Tak, nie znosił tego jak i ludzi. Umył się i ubrał w "służbowy" garnitur. Włsy związał w kucyk i podszedł do schowka na broń. Miał w czym wybierać, każda jego broń była mocno ulepszona. Tak samo jak pojazd, był najlepszy w swoim fachu. Wziął swój najlepszy karabin i spojrzał na kalendarz.
- Nareszcie! - krzyknął do siebie. Dziś był jeden z jego najlepszych dni. Dziś bitwa! Wybiję wszystkich! pomyślał uradowany. Tak, to kochał najbardziej, zadawanie bólu innym było mu potrzebne jak powietrze. A znęcanie się jeszcze to potęgowało. Był bezduszny i pozbawiony uczuć. Wszedł do garażu i wyprowadził swój prototyp motoru. Wsiadł i schował do niego karabin. Po czym odpalił silnik i ruszył z piskiem opon. Po kilku minutach jazdy był juz u swojego szefa. Zaparkował, wziął swój karabin i wszedł do jego willi. Skierował się do gabinetu, mógł chodzić gdzie chciał bo wszyscy nawet Don Giowanni czyli jego szef panicznie sie go bali. Otworzył drzwi do gabinetu szefa mocnym kopem.
- Machete, wszystko jest gotowe - powiedział spokojnie i z szacunkiem Don Giowanni. Machete zlustrował go zimnym spojrzeniem pełnym rządzy mordu.
- Jaka strategia?! - sykął przez zęby, nigdy nawet przez chwilę nie był dla nikogo miły. Nawet dla rodziców. Zawsze był pozbawiony uczuć. Nawet wtedy gdy mordował brata w wieku 7 lat. Zadawanie bólu innym było zawsze jego jedynym celem.
- Spokojnie przyjacielu. Ty z twoimi ludźmi atakujesz w frontu, ja i moi ludzie idziemy od tyłu. Weźmiemy twoje prototypy, ponieważ są najlepsze. Pasuje Ci ta strategia? - spytał mężczyzna z szacunkiem. Nigdy ikt nie próbował zdenerwować Machete, a przynajmnie nikt kto się ośmieił juz nie żył.
- Wyrzuszamy teraz.. - spytał ze złowrogim uśmiechem na twarzy, lecz to nie brzmiało jak pytanie lecz jak rozkaz. To zapowiadało tylko jedno : że będzie ostro. Don Giowanni przyglądał sie przez chwilę Machete ale gdy napotkał jego wzrok od razu pokiwał twierzdząco głową. To Machete starczyło. Wyszedł z gabinetu i stanął na korytarzu.
- Wszystkie parszywe łajzy które jadą pod moim dowóctwem maja trzy minuty żeby zjawić się gotewe z bronia i motorami przed domem!!! Inaczej łby pourywam!!- wrzasnął na całe gardło, po chwili zaczeła się bieganina tych łajz co mu do pięt nie dorastają. Machete spokojnie odliczał czas i wyszedł przed dom. Wsiadł na motor i patrzył jak te łajzy szykują się. Po tych sławnych trzech minutach Stało już przed nim pietnastu gotowych mężczyzn.
- Wszystkie śmiecie, łajzy i nieudaczniki są?! - spytał ostro. Jego oczy rzucały błyskawice. Zawsze ich obrażał więc to była dlań norma.
- Tak, melduję posłysznie że wszyscy się stawili - odparł jeden z odwarznieszych.
- Wsiadac na motory i zamną!! - syknłą przez zęby i ruszył z piskiem opon. Po godzinie drogi byli na miejscu. Ustawili się w równej lini tak by Machete był na środku. Ich przeciwnicy też dotali jednak z dużo gorszym sprzętem. Machete już dawno chciał wykończyć tego dupka, który nosił imie znenawidzonej i zabitej przez niego osoby - Rodrigueza.

5 MINUT PÓŹNIEJ (oszczędzam krwawych scenxD)

Machete leżał postrzelony obok serca w środku lasu. Ten debil co go postrzelił przyciągnął go tu. Machete rzucił mu wściekłe spojrzenie, jednak nadal leżał na ziemi.
- Po cholere mnie tu przyciąłnąłeś?! - syknął przez zęby gniewnie i chłodno. Obserwował zachowanie mężczyzny nadal wściekłymi oczyma.
- Twoja historia tak się nei skończy - mruknął mężczyzna i ugryzł go w rękę. Machete nawet nie pisnął mimo "ognia w żyłach" leżał nie przytomny kilka godzin, a gdy się obódził był doskonałym drapieżnikiem. Obok siebie zobaczył kartkę:

Jesteś wampirem. Nie wychodź na słońce. Żeby żyć musisz pić ludzką krew. Miłej zabawy!

Machete prychnął. Spojrzał na niebo, było zupełnie czarne. To idziemy do tych łajz mruknął w myślach. Gdy znalazł swój karabin i motor, wskoczył na niego i z piskiem opon odjechał do Don Giowanni'ego. Jechał godzinę a gdy byl na miejscu zgasił silnik i zsiadł. Czuł wszystkie zapachy i wiedział że mają teraz ucztę. Otworzył główne drzwi kopem i wszedł. Olał lokaja, którego wystraszyły jego oczy. Stanął przed drzwiami i wywarzył je kopniakiem. Wszyscy ucichli i patrzyli na niego jak na ducha.
- Co to za impreza beze mnie?!! - syknął lodowato wchodząc. Gdy usiadł na miejscu spojrzał po zebranych.
- I co się tak łajzy gapicie?! żyje, jestem cały i zdrowy - mruknął. Nik mu się nie sprzeciwił, wszyscy wrócili do dawnych zajęć. Don Giowanni usmiechnął się do Machete i zawołał.
- Przyjacielu! Jak dobrze że żyjesz! Myślałem że już Cię straciliśmy - powiedział to wesoło i rodośnie. Machete jak zawsze miał zimny wyraz twarzy i spojrzenie pełne nienawiści oraz rządzy mordu. Był niewzruszony i zimny jak zawsze.
- Żyje i czuję się dobrze. Muszę kogoś odwiedzić - Mruknął z złowrogim błyskiem w oku. Don Giowanni miał ochotę zaprotestować, ale nie był na tyle odważny żeby zadzierać z Machete, kiwnął więc porozumiewawczo i Machete opuścił salę. Gdy wyszedł z budynku zaczął biec, biegł bardzo szybko jak na wampira przystało. Gdy był na miejscu rozejrzał się. Zobaczył drzewo pod którym przed kilkoma laty zabił swojego brata. Wszedł do domu i zamknął drzwi. Jego rodzice bardzo się zdziwili na widok syna.
- Machete synku! - powiedziałą ejgo matka która zawsze go ignorowała i wyzywała. Machete poczuł zapach świerzej krwi, był głodny wiec wyszczerzył kły i rzucił się na ojca. Gdy wypił jego krew przyszła kolej na matkę, która podzielił alos swego małżonka. Tak, Machete był bardzo szczęśliwy zadając im ból i czujęc ich strach. Zawsze tego potrzebował. A, teraz dzięki temu że stał się wampirem miał tylko trzy pragnienia : pragnienie ludzkiej krwi, pragnienie zadawania bólu innym i pragnienie a wręcz rzadza mordu. Wyszedł z tego znienawidzonego domu z złowieszczym uśmiechem na twarzy i szkarłatnymi tęczówkami. Nie mając co robić udał się do Don Giowanni'ego poznęcać się nad resztą. Gdy dotarł na miejsce najpierw zabił swoich, każdemu z osobna łamał kark i wypijał krew, nieznał słowa litość zabijał wszystkich z wielkim okrócieństwem i bólem dla nich. Reszta nawet nie ruszała się z miejsc, byli w takim szoku, jeden tylko próbował uciec ale Machete był szybszy. Człowiek który planował ucieczkę leżał rozkończynowany. Później robił to samo z ludźmi Don Giowanni'ego którego zostawił na sam koniec. Gdy go dopadł Don Giowanni zaczął błagac o litość.
- Przyjacielu, błagam oszczędź mnie! - mówił to na kolanach, jednak Machete jakoż że nie posiada uczuć zabił go tak jak resztę. Gdy skończył swój posiłek jak i w krwi tak i w strachu w siadł na motor i pojechał do siebie. Planując kolejne zabójstwa. Gdy wszedł do swojej "klitki" jak to nazywał zastanowił się co dalej robić. Po nieważ Meksyk jest słoneczny nie mógł zostać wychodzić. W sumie niewiele go obchodziło to gdzie będzie, miał tylko jeden cel, dalej wykonywać swój "fach" mordercy i zadawać jak najwięcej bólu innym. Przez te lata u Don Giowanni'ego stał sie doskonałym zabójcą a teraz gdy na dodatek stał się wampirem był nie do pokonania.

CDN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Machete dnia Śro 18:09, 24 Cze 2009, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Retrospekcje, Albumy, Pamiętniki... / Vampire Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin