Francja

Victor

/USA

Wysiadł z samolotu w Paryżu, jego motor oczywiście leciał razem z nim. Zapłacił za przelot maszyny sporą sumkę, lecz na motor nigdy nie żałował pieniędzy. Wsiadł na swoją maszynę i ruszył do małego miasteczka na południu Paryża. Miasteczko niegdyś dziurą zabitą dechami, było teraz sporym ośrodkiem kultury francuskiej. Victor zajechał pod mały, rozsypujący się dwór. Zsiadł z motoru i zerknął ma rozpadający się budyneczek. Wspomnienia powróciły. Victor dziwił się, że ten dom jeszcze stoi.

Jako, że we Francji było bardzo wcześnie rano, wszędzie wciąż panował mrok. Jak za starych dobrych czasów. - pomyślał. Zaczął przechadzać się po miasteczku w poszukiwaniu jakiegoś pysznego zapachu. Trafiło na młodą brunetkę wracającą akurat z imprezy. Victor szybko pozbawił ją życia i dotachał do rozpadającego się dworku. Wszedł ostrożnie do środka by niczego nie zniszczyć. Usiadł sobie w rogu zakurzonego pokoju, w którym ktoś kiedyś urządził jadalnię. Sięgnął po martwą dziewczynę i wgryzł się w jej szyję. Powoli sączył krew z jej tętnicy.

Gość

/?

Rose weszła do pomieszczenia z niesmakiem. Wszędzie było pełno kurzu i brudu... Nie przywykła do takich warunków. Czuła jednak w oddali zapach Victora i właśnie to ja tu ściągnęło...

Victor

Wyczuł znany mu zapach. Uniósł głowę. Rose... - Co tu robisz? - zapytał prosto z mostu, nie wiadomo dlaczego, z lekka wkurzony. Nie ty miałaś tu wejść... Nie ty... Miało być inaczej... Nie czekając na odpowiedź dalej sączył krew z tętnicy martwej dziewczyny.

Gość

-Spodziewałeś się kogoś innego?- zaśmiała się- Nie mów, że tej blond idiotki... -prychnęła przyglądając się mu. Ściągnęła z siebie płaszcz pod którym miała tylko kusą sukieneczkę.

Victor

- Nie mów tak na nią. - był dosyć spokojny. To pewnie zasługa krwi. Oblizał wargi. - Właściwie to... nikogo się nie spodziewałem. - odpowiedział na jej pytanie i jakby posmutniał, co było do niego absolutnie niepodobne. Opróżnił ciało dziewczyny z krwi i rzucił ją gdzieś w bok.

Gość

-Więc masz mnie... -rozłożyła bezradnie ręce- A to chyba powinna być miła niespodzianka... -zaśmiała się.

Victor

Milczał. Podniósł się i otrzepał niedbale z kurzu. Zerknął na Rose. Przez głowę przeszła mu pewna myśl. Podszedł do wampirzycy i przycisnął ją do stołu, który stał tuż za nią. Pochylił głowę delikatnie. - Więc tym razem to ty jesteś moim prezentem urodzinowym? - mruknął, próbując przywrócić twarzy swój zwykły, wkurwiony wyraz. Wziął wdech. To nie ten zapach...

Gość

-Jeśli tylko chcesz... -mruknęła rozpinając jedną haftkę sukienki przy dekolcie.
-Victor... Coś się stało... -powiedziała- Ale nie musisz o tym pamiętać... Wiesz przecież, że jestem dobrym lekarstwem na zmartwienia... -zaśmiała się poruszając cwanie brwiami.

Victor

Oparł się czołem o ramię Rose i jego wzrok automatycznie powędrował w głęboki dekolt wampirzycy. Nie to ciało... Zamknął oczy. - Spraw żebym zapomniał... - mruknął i westchnął przeciągle. Uszła z niego wszelka energia i chęć do życia.

Gość

-Victorze Maximillianie Roosevelt! Ty żyjesz dla siebie... Czerpiesz satysfakcję z seksu i zabijania... Nic Cię nie zniszczy... Więc skąd to przygnębienie? -zapytała lekko przygryzając go w kark. Bez większego uczucia. Od tak. Z czystego pożądania.

Victor

Normalnie taki gest wzniecił by jego pożądanie, a tu nic. Nie miał nawet ochoty na seks, co jeszcze bardziej go wkurwiało. - Nie wiem... - odburknął. - Nie czuje nic. Nie wiem co mi jest. - mruknął. - Wylecz mnie, zrób cokolwiek. - jęknął z bezradnością w głosie, zupełnie jak mały chłopiec, który przewrócił się, zdarł sobie kolano i nie wie co począć.

Gość

Nie miał ochoty? Że co? On? Rose cicho roześmiała się.
-Coś Ty robił w tym Seattle, że to tak wypompowało z Ciebie życie? -mruknęła.

Victor

- Ona... - mruknął. - ...a właściwie jej brak. - dokończył dopiero teraz zdając sobie z tego sprawę. Więc to jest ta cała tęsknota, taa? Od razu znienawidził to uczucie. - Nie chcę o niej myśleć, pomożesz mi czy nie? - prawie warknął. Położył dłonie na obu udach wampirzycy i rozszerzył lekko jej nogi.

Gość

-Zawsze wiedziałam, że to mała dziwka... -prychnęła słysząc słowa Victora.
-Oczywiście że Ci pomogę... -zaśmiała się cicho rozpinając jego koszulę.

Victor

Uniósł głowę i spojrzał z wkurwieniem w oczy Rose. - Nie mów tak na nią... - warknął z groźbą w głosie. Oczy zaświeciły mu złowrogo. Pewnie by ją uderzył, ale ze względu na ich długą znajomość trochę się popamiętał.

Gość

Rose spojrzała na niego z niemal wytrzeszczonymi oczami.
-Co jest z Tobą nie tak Victor? -zapytała naprawdę zdziwiona- Daj spokój, bo pomyślę jeszcze że Ci na kimkolwiek zależy... -powiedziała podnosząc do góry brwi w geście zdziwienia.

Victor

- Przecież mówię, że nie wiem co mi jest. - warknął. Z brutalnością rozszerzył nogi Rose. - Miejmy to już za sobą... - miał nadzieję, że szybki numer trochę mu pomoże. Podwinął sukienkę wampirzycy przez przypadek rozrywając ją na boku.

Gość

-Chodź do mnie śliczny chłopczyku... -zaśmiała się kładąc się na stole. Lekko pociągnęła go na siebie. Zazwyczaj to mu wystarczało.

Victor

Otarł się 'tym' miejscem o dziewczynę, miał taki zwyczaj. Nie czuł nic. NIC. - Ku*wa... - syknął i wsadził sobie rękę w spodnie by pobudzić to i owo XD.

Gość

Rose ponownie przeszła fala zdziwienia. Pokręciła głową, po czym ześlizgnęła się ze stołu.
-Daj... -prychnęła cicho- Ja to zrobię.

Victor

Wyciągnął rękę ze spodni i spojrzał na Rose z góry. - To nie ma sensu. - mruknął. Zapiął spodnie i odsunął się. - Sorry, Rose. Może innym razem. - pożegnał się. Wiedział co musi zrobić jeśli chciał jeszcze kiedykolwiek uprawiać seks. Wyszedł jakby ktoś go gonił. Wskoczył na motor i pojechał do Paryża gdzie wsiadł w najbliższy samolot do USA.

/USA

Gość

Rose zdziwiła się. Poprawiła sukienkę i wyszła.

/?